Opowiadanie o beduinie i jego wiernej żonie
bajka arabska
(wersja uproszczona, zrozumiała dla dzieci)
(wersja uproszczona, zrozumiała dla dzieci)
Pewnego upalnego popołudnia, kalif o imieniu Muawija, siedział w swej pałacowej komnacie w Damaszku. Sala była przestronna i na każdej ścianie rozpościerało się wielkie okno tak, że powiew wiatru miał zewsząd swobodne dojście. A był to dzień wyjątkowo upalny, bez najlżejszego powiewu wiatru. Skwar dawał się we znaki wszystkim mieszkańcom.
W pewnej chwili, kalif wyjrzał przez okno i zobaczył człowieka, idącego boso. Widocznie parzył go rozżarzony piasek, ponieważ człowiek ów podskakiwał z nogi na nogę, ale nie zatrzymywał się mimo tego, ani na moment.
Kalif patrzył nań przez chwilę, po czym rzekł do swoich dworzan:
- Czy Najwyższy Allach stworzył może człowieka nieszczęśliwszego od tego, który musi wędrować o takiej porze i o takiej godzinie?
Na to odrzekł jeden z dworzan:
- Może zdąża do ciebie o Wielki Kalifie?
- Na Allacha! - wykrzyknął kalif- jeśli okaże się, że zmierza do mnie, spełnię każdą jego prośbę. Jeśli wyrządzono mu krzywdę, pomogę mu. Hej, niewolniku, stań przy bramie i jeśli poprosi, by mu do mnie pozwolono wejść, niech wejdzie!
Ilustarcja: A.E Jackson - lekko zmodyfikowana:) |
Niewolnik uczynił wedle rozkazu kalifa i gdy okazało się, że beduin faktycznie chce zobaczyć się z Wielkim Kalifem, zaprowadził go przed oblicze władcy. Beduin wszedł, pokłonił się nisko i pozdrowił kalifa.
Ten zaś zapytał:
- Z jakiego jesteś plemienia, człowieku?
- Z plemienia Tamim – odrzekł beduin.
- A co sprowadza cię do mnie w taki straszliwy skwar? - zdziwił się kalif.
- Przychodzę do ciebie ze skargą i chcę cię prosić o opiekę.
- A któż to ci zagraża, beduinie?
- Twój namiestnik Merwan ibn al Hakam.
I tu opowiedział beduin o nieszczęściu jakie spotkało go za sprawą namiestnika Merwana: o tym jak to namiestnik upokorzył go srodze porywając Suad, żonę beduina. Był bardzo rozżalony, zdenerwowany i wściekły.
Gdy tylko kalif wysłuchał opowieści beduina ziejącego ogniem rzekł do niego:
- Bracie Arabie, opowiedz mi dokładnie swe dzieje, abym mógł cię poznać i należycie rozwiązać twoją sprawę.
- Wielki kalifie,– zaczął beduin - mam żonę o imieniu Suad. Bardzo ją kocham i jestem jej wierny i oddany. Za każdym razem gdy na nią patrzę, cieszą się moje oczy i raduje dusza. Miałem też stado wielbłądów i dzięki nim dobrze mi się powodziło. Ale przyszedł rok, który przyniósł ze sobą pomór na wielbłądy i konie. Zachorowało i moje stado. Zostałem w ten sposób pozbawiony całego majątku. Kiedy straciłem majątek, straciłem od razu poważanie, przyjaciół, rodziny i sąsiadów. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Ci, którzy dawniej pragnęli mego towarzystwa, teraz poczęli mnie unikać, w obawie, bym się dla nich nie stał ciężarem. Ojciec mej żony, również dowiedział się o moim złym położeniu i o nędzy, jaka nam zagrażała. Zabrał więc moją żonę, a swą córkę, mnie się wyrzekł i bez litości przepędził. Udałem się tedy do twego namiestnika Merwana, oczekując od niego pomocy. On kazał sprowadzić mojego teścia, a ten na mój widok rzekł, że mnie nie zna! Byłem wstrząśnięty, tym kłamstwem. Wiedziałem jak udowodnić, że nie jesteśmy sobie obcy. Poprosiłem o sprowadzenie Suad, która z pewnością poświadczy, że jest moją małżonką. Namiestnik Merwan posłał po nią, a kiedy stanęła przed jego obliczem, bardzo mu się spodobała. Natychmiast stał się moim przeciwnikiem, przeczył mi i okazawszy swój gniew, posłał mnie do więzienia. Siedziałem tam z uczuciem, jak gdybym spadł z nieba albo jak gdyby mnie wiatr porwał w obce miejsce. Namiestnik zaś rzekł do ojca mej żony: «Czy zechcesz oddać mi ją za żonę za tysiąc denarów i dziesięć tysięcy dirhemów, a ja postaram uwolnić ją od tego beduina?» Mojego teścia skusiły pieniądze i zgodził się.
Wówczas twój namiestnik rozkazał przyprowadzić mnie i patrząc na mnie niczym wściekły lew, rozkazał rozwieść się z Suad! Nie chciałem się na to zgodzić, wtedy on oddał mnie w ręce swoich katów, a oni poczęli zadawać mi rozmaite męki. Nie widząc innego wyjścia, musiałem rozwieść się z moją ukochaną Suad. Namiestnik kazał zaprowadzić mnie z powrotem do więzienia, i trzymał tam, aż skończył się okres oczyszczenia. Wtedy ożenił się z moją żoną, a mnie wypuścił. Oto przybyłem więc do ciebie, pokładając w tobie całą nadzieję i błagam cię o pomoc Wielki Kalifie!
Kiedy kalif wysłuchał jego opowieści rzekł:
- Namiestnik Merwan złamał przepisy naszej religii, czynił niesprawiedliwość i używając przemocy pojął za żonę muzułmankę. Beduinie, opowiedziałeś mi coś niesłychanego. Podobnego opowiadania nigdy nie słyszałem.
Potem rozkazał, aby mu podano kałamarz i pergamin, i napisał do Merwana następujące słowa: „Doszły mnie słuchy, że dopuściłeś się wobec twych poddanych wykroczeń nie zważając na przepisy religii. A trzeba ci wiedzieć, że ten, kto jest mym namiestnikiem, musi okazywać szacunek poddanym i wykazywać się wielką wstrzemięźliwością i sprawiedliwością. Dlatego nakazuję ci odprawić Suad wraz z posagiem do jej prawowitego małżonka i prosić gorąco Litościwego Allacha, aby wybaczył ci twe niecne czyny.”
Potem kalif złożył pismo, zapieczętował je, odciskając swój sygnet, po czym kazał zaufanym ludziom dostarczyć list do namiestnika. Słudzy wzięli pismo i wyruszyli w drogę, a gdy przybyli do Medyny, udali się do namiestnika Merwana pozdrowili go i wręczyli mu pismo, po czym przedstawili mu wszystko dokładnie.
Merwan zaczął czytać i zapłakał, a potem wstał i udał się z wieścią do Suad. Nie mogąc się sprzeciwić kalifowi, rozwiódł się z Suad w obecności posłańców. Zaraz potem wyprawił ich w drogę wraz z Suad.
Po czym napisał list do kalifa donosząc mu:
„ Nie spiesz się Wielki Kalifie z ukaraniem mnie, ponieważ nie uczyniłem niczego, co byłoby zakazane człowiekowi. Jestem twym sługą pokornym i uniżonym, wiernym i oddanym, chwalącym twój majestat po rajskie bramy. Wkrótce ujrzysz szlachetną i mądrą niewiastę Suad, której piękno nie ma sobie równych na ziemi. Swą urodą dorównuje słońcu, a słodkością duszy najdelikatniejszym rajskim nektarom. Sam wtedy zrozumiesz, że nie mogłem postąpić inaczej.”
Merwan zapieczętował list i przekazał go posłańcom, a oni wyruszyli w drogę. Długo podróżowali, aż przybyli do Damaszku przed oblicze kalifa.
Wręczyli mu pismo, a on po przeczytaniu powiedział:
- Mój namiestnik pięknie napisał o posłuszeństwie, ale mocno przesadził w opisie tej niewiasty.
To rzekłszy kazał ją sprowadzić. Gdy tylko się zjawiła, kalif stanął jak urzeczony. Ujrzał bowiem taką piękność, jakiej jeszcze świat nie widział. Nie miała sobie równych ani pod względem urody, ani figury, ani wdzięku, ani powabu. Potem kalif rozmawiał z nią chwilę i stwierdził, że mówi pięknym, czystym językiem.
- Przyprowadźcie do mnie beduina – rozkazał kalif niewolnikowi.
I sprowadzono go, złamanego ciosami losu, jakie nań spadły.
Kalif wtedy zwrócił się do niego w te słowy:
- Beduinie, czy nie wyrzekłbyś się Suad? Dałbym ci za nią trzy śliczne niewolnice, oraz tysiąc denarów. Ponadto każę co roku wypłacać ci ze skarbca stały dochód, który cię na pewno zadowoli i uczyni bardzo bogatym i szanowanym człowiekiem. Dorzucę pokaźne stado wielbłądów.
Skoro tylko beduin usłyszał słowa kalifa, wydał głębokie westchnienie i upadł zemdlony na podłogę. Kalif w pierwszej chwili pomyślał, że beduin zmarł, rażony jego niecodzienną hojnością. Ale beduina ocucono i wtedy smutno rzekł:
- Ciężko mi na duszy i serce mnie boli. Przed tyraństwem namiestnika szukałem u ciebie sprawiedliwości. A do kogóż ucieknę się przed twoim bezprawiem? Niechaj Allach zechce zbawić cię od chęci posiadania mojej najdroższej Suan. Oddaj ją temu, który tkwi od rana do wieczora w mrokach troski o nią, którego pochłaniają o niej wspomnienia. Skończ moje udręki i oddaj mimo ja żonę. Na Allacha, kalifie! Choćbyś mi nawet ofiarował wszystko to, co ci Allach dał wraz z kalifatem, nie przyjąłbym tego bez Suad.
Zamyślił się kalif przez chwilę po czym powiedział:
- Przyznajesz, że rozwiodłeś się z nią, i Merwan również przyznaje, że się z nią rozwiódł. Damy więc Suad możność wyboru. Jeśli wybierze kogoś innego niż ciebie, oddamy mu ją za żonę, jeśli wybierze ciebie, to zwrócimy ją tobie.
- Uczyńmy więc tak, Wielki Kalifie – zgodził się beduin.
- Suad, kto jest tobie milszy – zapytał kalif niewiastę – ja: Wielki Kalif ze swoim dostojeństwem i potęgą, ze swymi pałacami, władzą, bogactwem i tym wszystkim, co u niego widzisz, czy namiestnik Merwan z jego bezprawiem i przemocą, a może ten beduin z jego głodem i ubóstwem?
A Suad wskazała dłonią na beduina i odrzekła:
- Ten, oto beduin jest mi najdroższy. I choćby mu głód doskwierał, choćby życie wiódł tułacze, jest mi najdroższy na świecie. Nie pragnę władzy, dostojeństwa i bogactwa. Na Allacha, kalifie, chyba nie sądzisz, że mogłabym opuścić ukochanego męża z powodu zmienności losu i nietrwałości szczęścia? Łączy nas miłość, która nie przemija, i związek, który trawa wiecznie. Słusznym będzie, jeśli wspólnie z nim dzielić będę niedolę, tak jak dzieliłam z nim szczęście.
Mocno się zadziwił kalif mądrością i szczerością Suad. Bardzo mu się spodobało to w jaki sposób opowiedziała o ukochanym człowieku. Natychmiast kazał wypłacić jej dziesięć tysięcy dirhemów, beduinowi ofiarował liczne stado wielbłądów i koni. Beduin uściskał małżonkę i razem odeszli w kierunku pustynnych piasków.
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek oraz inne baśnie z Księgi 1000 i jednej nocy
A pod spodem, oryginalne opowiadanie o beduinie i jego żonie autorskwa Tadeusza Kubiaka
Oto Władca Wiernych Muawija siedział pewnego dnia w swej sali przyjęć w Damaszku. A sala ta miała z wszystkich czterech stron otwarte okna, tak że powiew wiatru miał zewsząd swobodne dojście. I gdy kalif tak siedział, wyjrzał w pewnej chwili przez jedno z okien. A był to dzień wielce upalny, bez najlżejszego powiewu, a właśnie było południe i skwar dawał się szczególnie we znaki. I wtem zobaczył Muawija człowieka, którego parzył piasek rozżarzony, i dlatego utykał on idąc boso. Kalif patrzył nań przez chwilę, po czym rzekł do swoich dworzan:
- Czy Allach Sławiony, Najwyższy stworzył człowieka nieszczęśliwszego od tego, który musi wędrować o takiej porze i o takiej godzinie?
Rzekł na to jeden z dworzan:
- Może zdąża on do Władcy Wiernych?
Rzekł kalif:
- Na Allacha, jeśli przyjdzie do mnie, spełnię jego prośbę. Jeśli wyrządzono mu krzywdę, pomogę mu. Hej, niewolniku, stań przy bramie i jeśli ten Arab poprosi, by mu do mnie pozwolono wejść, nie broń mu tego, niech wejdzie!
Niewolnik uczynił wedle rozkazu kalifa, i gdy beduin podszedł doń, zapytał go niewolnik:
- Czego sobie życzysz?
Odrzekł:
- Chciałbym się dostać do Władcy Wiernych.
Rzekł mu tedy niewolnik:
- Wejdź
Beduin wszedł i pozdrowił kalifa. I Muawija zwrócił się do beduina:
- Z jakiego jesteś plemienia, człowieku?
Odparł:
- Z plemienia Tamim.
Spytał kalif:
- A co sprowadza cię w taki czas?
Odrzekł:
- Przychodzę do ciebie ze skargą i chcę cię prosić o opiekę.
Spytał kalif:
- Przed kim?
- Przed Merwanem ibn alHakam, twoim namiestnikiem.
I wypowiedział takie oto wiersze:
„Muawijo, panie szczodry, panie mężny i łaskawy,
Mądry a wspaniałomyślny, wielkoduszny oraz prawy,
Skarżę się na tego, który ścieżkę moją wąską czyni,
Nie odbieraj mi nadziei, że się sprawiedliwość stanie
I ciemięzcę nikczemnego ukarz, sprawiedliwy panie,
Bowiem ciężko mnie doświadczył niegodziwościami swymi.
Suad uprowadził, ze mnie zaś uczynił nieszczęśnika,
Uciemiężył mnie, nieprawy, i rodzinę zabrał całą.
I zamyślał mnie uśmiercić, lecz śmierć jeszcze mnie unika,
Bo nie wypełniłem tego, co przyznane mi zostało”
Skoro Muawija usłyszał wiersz, który ów beduin wypowiedział ziejąc ogniem, rzekł doń:
- Witaj, bracie Arabie, opowiedz twe dzieje i przedstaw mi twoją sprawę.
I rzekł beduin:
- Władco Wiernych, miałem żonę, kochałem ją i byłem jej oddany, cieszyła ona moje oko i radowała duszę. Miałem też stado wielbłądów i dzięki nim dobrze mi się powodziło. Ale przyszedł rok, który przyniósł ze sobą pomór na wielbłądy i konie, tak że zostałem pozbawiony całego mego majątku. Gdy więc tak się stało, straciłem poważanie, a ci, którzy dawniej pragnęli mego towarzystwa, teraz poczęli mnie unikać, w obawie, bym się dla nich nie stał ciężarem. A skoro dowiedział się ojciec mej żony o moim złym położeniu i o nędzy, jaka nam zagrażała, zabrał mą żonę ode mnie, wyrzekł się mnie i bez litości mnie przepędził. Udałem się tedy do twego namiestnika Merwana ibn al-Hakam, oczekując od niego pomocy. On kazał przyprowadzić ojca mej żony i zapytał go o mnie, ale ów odrzekł: «Nie znam go wcale.» Zawołałem wtedy: «Niech Allach błogosławi emira! Gdybyż emir zechciał sprowadzić moją żonę i zapytał ją o to samo, co ojca, prawda wyszłaby na jaw.» I posłał po nią Merwan, i kazał ją sprowadzić. A kiedy stanęła przed nim, bardzo mu się spodobała, więc stał się moim przeciwnikiem, przeczył mi i okazawszy mi swój gniew, posłał mnie do więzienia. Siedziałem tam z uczuciem, jak gdybym spadł z nieba albo jak gdyby mnie wiatr porwał w obce miejsce. Namiestnik zaś rzekł do ojca mej żony: «Czy zechcesz oddać mi ją za żonę za tysiąc denarów i dziesięć tysięcy dirhemów, a ja postaram uwolnić ją od tego beduina?» A ojca jej skusiły pieniądze i zgodził się na to. Wówczas twój namiestnik rozkazał przyprowadzić mnie i patrząc na mnie niczym wściekły lew, krzyknął: «Beduinie, rozwiedź się z Suad!» Odpowiedziałem: «Nie rozwiodę się z nią.» Wtedy on oddał mnie w ręce swoich oprawców, a oni poczęli zadawać mi rozmaite męki. I nie widząc innego wyjścia, musiałem rozwieść się z nią, on zaś kazał zaprowadzić mnie z powrotem od więzienia. I przebywałem tam, aż skończył się okres oczyszczenia i Merwan ożenił się z moją żoną, a mnie wypuścił. Oto przybyłem więc do ciebie, pokładając w tobie nadzieję, u ciebie szukając opieki i do ciebie się uciekając.”
I wypowiedział takie wiersze:
„W sercu moim ogień płonie,
Rozgorzałość jest w płomieniach,
W ciele pali się choroba,
Lekarz pełen jest zdumienia,
W duszy mojej pełno żaru,
A żar iskry rozprzestrzenia,
Oko moje łzy przelewa
Na kształt deszczu i strumienia.
Tylko w Panu mym i księciu
Jest zwycięska moc spełnienia.”
Potem ogarnęło go wielkie wzburzenie, począł zgrzytać zębami, a wreszcie upadł zemdlony i zaczął się wić jak zabita żmija.
Kiedy Muawija usłyszał jego opowiadanie i jego wiersz, rzekł:
- Ibn al-Hakam złamał przepisy religii, czynił niesprawiedliwość i używając przemocy pojął za żonę muzułmankę. Beduinie, opowiedziałeś mi coś niesłychanego. Podobnego opowiadania nigdy nie słyszałem.
Potem rozkazał, aby mu podano kałamarz i papier, i napisał do Merwana ibn al-Hakam:
„Doszło mnie, że dopuściłeś się wobec twych poddanych wykroczeń nie zważając na przepisy religii. A trzeba, aby ten, kto jest mym namiestnikiem, ślepy był na swoje żądze i by z umiarem zażywał cielesnych rozkoszy.”
Potem napisał jeszcze wiele słów, których dla zwięzłości nie przytoczę, a wśród nich były te oto wiersze:
„Postawiłem cię przed sprawą, która umysł twój przerasta.
Proś, by Allach ci wybaczył cudzołożne twoje czyny.
Przybył do nas młodzian, płacząc, nieszczęśliwy, choć bez winy,
Skarżył się, że jest rozłączon i że smutku czas mu nastał.
Poprzysiągłem Allachowi i przysięgi nie naruszę,
Choćbym miał odstąpić wiary i zagubić moją duszę,
Jeśli sprzeciw mi okażesz w tym, coć było powiedziane,
To uczynię z ciebie ścierwo, co dla orłów będzie strawą.
Spokój daj Suad i wypraw ją z posagiem, aby żwawo
Mogła odejść z al-Kumajtem jako też z Nasr ibn Zibanem.”
Potem kalif złożył pismo i zapieczętował je, odciskając swój sygnet, po czym kazał wezwać al-Kumajta i Nasra ibn Ziban, których zwykł był posyłać w ważnych sprawach, gdyż miał do nich zaufanie. A oni wzięli pismo i wyruszyli w drogę, a gdy przybyli do Medyny, udali się do Merwana ibn al-Hakam, pozdrowili go i wręczyli mu pismo, po czym przedstawili mu wszystko dokładnie. Merwan zaś zaczął czytać i zapłakał, a potem wstał i udał się z wieścią do Suad. A nie mogąc się sprzeciwić Muawiji, rozwiódł się z Suad w obecności al-Kumajta i Nasra ibn Ziban, a zaraz potem wyprawił ich w drogę wraz z Suad i napisał jeszcze list do Muawiji, donosząc mu:
"Nie śpiesz się, o Władco Wiernych, bo o każdej porze
Spełniam przykazania twoje wiernie i w pokorze.
Nie sięgałem ja po rzeczy wiernym zakazane,
Czemuż więc mnie obdarzono cudzołóżcy mianem?
Rychło słońce cię powita, co z piękności słynie.
Nie masz równych mu wśród ludzi ni w rajskiej dziedzinie."
Merwan zapieczętował list i przekazał go posłańcom, a oni wyruszyli w drogę i podróżowali, aż przybyli do Muawiji. Doręczyli mu pismo, a on przeczytał je i rzekł:
- Pięknie napisał o posłuszeństwie, ale przesadził w opisie niewiasty.
To rzekłszy kazał sprowadzić ją, a skoro na nią popatrzył, ujrzał taką piękność, jakiej jeszcze nie widział, ani pod względem urody, ani postaci, ani wdzięku, ani powabu.
Potem rozmawiał z nią i stwierdził, że mówi pięknym, czystym językiem, i rzekł:
- Przyprowadźcie do mnie beduina.
I przyprowadzili go, złamanego ciosami losu, jakie nań spadły.
A kalif powiedział doń:
- Beduinie, czy nie wyrzekłbyś się jej? Dałbym ci za nią trzy młode dziewczyny niczym księżyce i do każdej z nich dodam ci tysiąc denarów, ponadto zaś każę co roku wypłacać ci ze skarbca stały dochód, który cię zadowoli i uczyni bogatym.
Skoro beduin usłyszał słowa Muawiji, wydał głębokie westchnienie i upadł zemdlony, a Muawija pomyślał, że umarł. Ale wreszcie odzyskał przytomność, a wtedy Muawija spytał:
- Jak się czujesz?
Odrzekł beduin:
- Ciężko mi na duszy i serce mnie boli. Przed tyraństwem Ibn al-Hakama szukałem u ciebie sprawiedliwości. A do kogóż ucieknę się przed twoim bezprawiem?
I wypowiedział te oto wiersze:
"Niechaj Allach zechce zbawić cię od chęci posiadania,
Nie każ mi, bym w ogniu ziemi poszukiwać miał opieki,
Oddaj Suad temu, który w mrokach troski tkwi, daleki,
Bowiem rankiem i wieczorem smutek wspomnień go pochłania.
Zdejm okowy moje, zasię jej mi nie skąp, złóż ją w darze.
A jeżeli to uczynisz, niewdzięczności nie okażę. "
Potem dodał:
- Na Allacha, Władco Wiernych, choćbyś mi nawet ofiarował wszystko to, co ci Allach dał wraz z kalifatem, nie przyjąłbym tego bez Suad.
I rzekł Muawija:
- Przyznajesz, że rozwiodłeś się z nią, i Merwan również przyznaje, że się z nią rozwiódł, damy jej więc możność wyboru. Jeśli wybierze kogoś innego niż ciebie, oddamy mu ją za żonę, jeśli wybierze ciebie, to zwrócimy ją tobie.
I beduin powiedział:
- Uczyń tak.
I Muawija spytał:
- Co powiesz, o Suad, kto jest tobie milszy: Władca Wiernych ze swoim dostojeństwem i potęgą, ze swymi zamkami, władzą, bogactwem i tym wszystkim, co u niego widzisz, czy Merwan ibn al-Hakam z jego bezprawiem i przemocą, czy też ten beduin z jego głodem i ubóstwem?
A Suad w odpowiedzi wyrzekła te oto dwuwiersze:
„Ten, choćby mu głód doskwierał, choćby życie wiódł tułacze,
Droższy mi jest niż ziomkowie moi wespół z sąsiadami,
Niż korony pan wspaniały i niż Merwan, jego amil,
I niż wszyscy wraz dirhemów i denarów posiadacze”
I jeszcze rzekła:
- Na Allacha, Władco Wiernych, nie jestem taka, abym opuścić go miała z powodu zmienności losu i nietrwałości szczęścia. Łączy nas bowiem miłość, która nie przemija, i związek, który wiecznie trwa. Jedynie słuszne będzie, jeśli wspólnie z nim dzielić będę niedolę, tak jak dzieliłam z nim szczęście.
I zadziwiły Muawiję jej rozum, jej miłość i oddanie, i kazał wypłacić jej dziesięć tysięcy dirhemów, a potem oddał ją beduinowi, ów zaś zabrał swą żonę i odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)