piątek, 17 maja 2019

Franek - bajka polska - Maria Konopnicka

Franek
bajka polska


Ilustracja: Joanna Knap

A co tam za hałas?
- To Franek wrzeszczy!
- Cóż mu się stało?
- A nic. Tak, z rozpusty!
- A kto tę szybę wybił?
- To Franek kamieniem cisnął.
- A kot czego tak miauczy?
- Franek go poturbował!
- Cóż to za urwis spod ciemnej gwiazdy! A to bić, a kija nie zdejmować z niego!...
I nic innego nie było słychać w całej kamienicy o tym Franku, tylko takie mowy. 
Tak się ten chłopak wszystkim dał we znaki! 


Raz konewkę praczce chwycił, w kąt schował. Praczka chodzi, lamentuje, wymyśla, a Franek patrzy i śmieje się jej w żywe oczy.
- Franek - mówi praczka - ty pewno wiesz, gdzie moja konewka!
- Ja? Skąd bym wiedział!
- Boś ją schował!
- Ja ją schował? Widzieliście, jakem ją chował?

Ilustracja: Janusz Grabiński

I tak się nastawił, jakby mówił najprawdziwszą prawdę. Praczka do izby, a Franek po konewkę i na drodze ją stawia. Praczka wychodzi, patrzy - jest konewka!

Szakal i lew - bajka sudańska z Afryki

Szakal i lew
bajka sudańska 



Pewnego razu, potężny lew - król pustyni - zaprzyjaźnił się z szakalem. Odwiedzali się nawzajem i często rozmawiali spokojnie o tym i owym. 

Prawdą jest, że szakal ma mądrość w nogach, bo na pustyni nie było żadnego miejsca, którego by szakal nie znał. Cokolwiek by się stało, szakal zawsze pierwszy wiedział o wszystkim. Był niegorszy od gadatliwej przekupki, która powtarza w około to, co usłyszy przed momentem. 


Kiedyś lew rzekł do swego przyjaciela szakala: 
- Słuchaj, wszystko wiesz, pouczasz wszystkich i wszystkim doradzasz. Nazywają cię „mędrcem pustyni”. Może i dla mnie znajdziesz jakieś mądre słowo? 
Szakal na to: 
- Potężny przyjacielu! Jesteś królem pustyni, co rozkażesz to się stanie. Zrobię co polecisz. Jakiej rady mogę więc udzielić swemu władcy i jednocześnie przyjacielowi? Powiem tyle: „Bój się tego, czego nie znasz. Co było – to było, ale najgorsze jest to, co stać się jeszcze może".

środa, 15 maja 2019

Lis i Tygrys - bajka chińska z Dalekiego Wschodu Azji

Lis i tygrys
bajka chińska

Głodny tygrys upolował lisa.
— Nie masz prawa mnie zjeść — powiada lis. 
— Czemuż to? — dziwi się tygrys. 
— Albowiem bóg mnie uczynił władcą wszystkich zwierząt. 

Ilustracja: Sara Ugolotti?

— Cha, cha, cha! — śmieje się tygrys. — Ciebie? Władcą? Z takim nędznym wzrostem? To ja, ja właśnie jestem władcą zwierząt. To mnie się boją zwierzęta. 
— A więc nie wierzysz mi? — zapytał spokojnie lis. 
— Ani trochę — odpowiedział zuchwale tygrys. 
— No, to się przekonasz. Chodź ze mną i zobaczysz na własne oczy, jak wszystkie zwierzęta będą przede mną w strachu umykać — rzekł lis. 
Poszli. I rzeczywiście zwierzęta, gdy napotkały lisa w towarzystwie tygrysa, uciekały w popłochu. 

Ilustracja: Witold Chmielewski

Ale głupi tygrys nie zrozumiał, że to właśnie jego zwierzęta się boją, że to przed nim tak uciekają, i pomyślał, że lis rzeczywiście budzi w nich trwogę. I wielki drapieżnik tygrys, złożywszy przed malutkim lisem głęboki ukłon, cofnął się przed nim z szacunkiem. 

Autor: Maria Górska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 1956 rok



Przeczytaj także: 

Wyspa Słońca - bajka chińska z Dalekiego Wschodu

Wyspa Słońca
bajka chińska
"Chciwość żarem swym spopiela życie człowieka."

Dawne to dzieje. Żyli ongiś niedaleko miasta Czendu dwaj bracia: Starszy i Młodszy. Mieszkali w jednym domu. Ale nie było między nimi zgody. Starszy Brat był bogaty i chciwy, a Młodszy był biedny. Żona Starszego Brata nie lubiła biednego krewniaka. Przyszła wiosna i trzeba było siać ryż. Starszy Brat zasiał, a Młodszy nie miał czym.
Przyszedł Młodszy do Starszego i prosi:
— Pożycz, bracie, troszkę ryżu na zasiew. Gdy zbiorę plon, zwrócę ci wszystko do ostatniego ziarnka.
Pożałował bogaty chciwiec garsteczki ryżu dla biednego brata i nie dał mu nic.
A żona bogacza powiedziała:
— Dobrze. Zaraz ci przyniosę ryżu, ale musisz troszkę poczekać.
Złośliwa kobieta pobiegła do kuchni, ugotowała garnek ryżu i dała ugotowane ziarno Młodszemu Bratu. Zasiał biedak ten ryż i czeka, aż zakiełkuje, żeby przesadzić go na pole. Ale, oczywiście, gotowane ziarno nie wypuściło kiełków. Kiełek wypuściło tylko jedno jedyne ziarenko. Zielony kiełek rósł, rósł i z każdym dniem stawał się większy. Pielęgnował go Młodszy Brat i strzegł jak źrenicy oka. Polewał, okopywał, chronił przed gąsienicami. 




I oto wkrótce ryżowy kiełek wyrósł na prawdziwe drzewo — rozłożyste i wysokie, a gałęzie jego tak były gęste, że przykryły całe pole i pod ciężarem olbrzymich ziarn uginały się do samej ziemi.

wtorek, 14 maja 2019

Najlepszy samochód - seria z "Wiewiórką", 1976 rok


Najlepszy samochód
bajka polska
 wierszowana




Kiedy wybuchnie wielki pożar,
oddział strażaków pędzi chwackich.
Dla nich najlepszy na bezdrożach
jest niezawodny wóz strażacki.

Kacperek - bajka polska wierszowana Janiny Porazińskiej

Kacperek
bajka polska
wierszowana





Gdzie to było? Za górami. 

Kiedy było? Przed wiekami. 

Czy to prawda? Powiem szczerze: 
ja w tę bajkę troszkę wierzę. 
Gdy przeczytasz - powiesz i ty, 
tu: prawda, tu: bajdy - klity. 
Była mama Kłopocinka. 
Miała kozę, miała synka. 
I nad rzeczką srebrnosiną 
chatkę. Spójrz - pod jarzębiną.


Pod tym drzewem, co się przecie 
zdaje w śniegu, gdy jest w kwiecie. 
Pod tym drzewem, co się z dala 
widzi w ogniu, gdy w koralach. 
Koza była poczciweczka: 
co dzien dała garnek mleczka. 
A ten synek - prawdę powiem, 
to miał tylko psoty w głowie, 
aż martwiła się mateczka: 
"Co wyrośnie z mego dziecka? 
nie chcę mieć syneczka osła, 
wiec go oddam do rzemiosła". 
- Moj Kacperku, chodź do miasta. 
Musisz uczyć się i basta! 
Podsłuchała jarzębinka, 
jak strofuje mama synka. 
Koralami zadzwoniła: 
- W pracy radość, w pracy siła.