sobota, 16 marca 2019

Kociołek - bajka angielska

Kociołek
bajka angielska 

Na przyzbie małej chatki, na skraju wsi, siedziało dwoje staruszków. 
— Cóżeś się tak zafrasował? — spytała żona. 
— Bo myślę o tym, że trzeba będzie sprzedać krowę, a żal mi jej. 
— Co, naszą Krasulę chcesz sprzedać? Chyba cię coś zamroczyło! Karmiła nas własnym mlekiem tyle lat, a teraz na starość, jak już straciła mleko, chcesz jej się tak odwdzięczyć? 
— A czym ją wyżywimy przez zimę? Myśmy przecież nie gospodarze, tylko wyrobnicy, własnego gruntu nie mamy ani zagonka. A nasz gospodarz nie da paszy dla Krasuli. 


Staruszka westchnęła:
— Oj, nie da, nie da, to prawda. Odprawił nas, jakeśmy się zestarzeli i nic go nie obchodzi, że możemy umrzeć z głodu. Jeszcze tak pokręcił rachunki na pożegnanie, że nie wypłacił nam ani gotówki, ani zboża, które nam był winien. “Nic wam się nic należy", powiedział, “a więcej was nie potrzebuję, bo nie macic już sił do pracy". Nasz gospodarz, chociaż sam ma tyle krów i owiec, i pola, i łąki, nie dałby dla Krasuli nawet garści sieczki.

piątek, 15 marca 2019

bajka ałtajska (syberyjska) - Sprytny lisek

Sprytny lisek

bajka ałtajska


Kiedy przyszła wiosna i lody spłynęły, młody lis pomyślał 
jak by to zrobić, żeby zjeść świeżą rybkę. 
Wtem patrzy: strumieniem płynie belka, a na niej siedzą kaczki. 

— Co wy tam robicie? — zapytał lisek. 
— Łowimy ryby. 
— Weźcie mnie z sobą, 
— To skacz! 


Lisek skoczył. Belka się odwróciła, kaczki poleciały, a lisek wpadł do wody. Strumień płynął do morza i poniósł liska z sobą. Płynie lisek po morzu, rozgląda się — nic, tylko woda dookoła. 


— No, moje łapy, wiosłujcie — mówi odważnie. — A ty ogo­nie, steruj.

bajka (legenda) warszawska- Jak Maćko Kwasiżur przechytrzył diabła Chmielorza

Jak Maćko Kwasiżur 
przechytrzył diabła Chmielorza
bajka (legenda) warszawska

W XVI wieku w Warszawie żył rycerz Maćko Kwasiżur. Odznaczał się wyjątkowym męstwem nie tylko na polu bitwy. Wieść niesie, że pewnej nocy Maćko wraz z druhami biesiadował w gospodzie. I coraz głośniej przechwalał się, że da radę każdemu, nawet samemu diabłu.
Na te słowa z ciemnego kąta gospody wyskoczył diabeł Chmielorz. Diabeł słyszał przechwałki Maćka. Ale powiedział, że chce to usłyszeć jeszcze raz. Rycerz nie był tchórzliwy, powtórzył więc diabłu prosto w twarz, że może go przechytrzyć. I zaproponował zakład.
Diabeł Chmielorz sam z ławy nie wstanie. Słysząc tak banalne zadanie, diabeł wybuchnął śmiechem. A zgromadzeni w gospodzie ludzie zaczęli prosić Maćka, aby się wycofał. Nic z tego. Rycerz trwał przy swoim. Chmielorz ochoczo przyjął zakład i usiadł na ławie. A Maćko usiadł obok.


Mężczyzna jeszcze raz powtórzył wszystkim zakład. Diabeł usiadł na ławie, a potem wstał, chichocząc jak łatwo wygrał. Ale wraz z diabłem wstał i Maćko. Za każdym razem gdy diabeł się podnosił, podnosił się również rycerz. I wtedy wszyscy wszyscy zrozumieli, o co chodziło w zakładzie. Sam diabeł z ławy nie wstawał, bo przecież razem z nim wstawał Maćko Kwasiżur.
Tak oto rycerz przechytrzył diabła, wygrywając dzban miodu, worek złotych monet i dziesięcioletnią diabelską służbę. Maćko kupił łódź i zajął się przeprawianiem towarów z Warszawy do Gdańska. A o swoje towary był spokojny. Przecież czuwał nad nimi sam diabeł. 

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

bajka rosyjska - Fujarka

Fujarka 
bajka rosyjska 


Żyło w jednej wsi dwoje staruszków, mieli syna Iwana. Byli bardzo biedni. Iwan od małego lubił grać na fujarce. Tak ładnie grał, że jak ludzie zaczynali słuchać, to zapominali o całym świecie. Kiedy zagrał smutną piosenkę — wszyscy się martwili, aż im łzy w oczach błyszczały. Kiedy zagrał do tańca — wszyscy puszczali się w pląs, nie mogli się powstrzymać.
Iwan podrósł i powiedział do rodziców:
— Pójdę w świat, ojcze, matko, zgodzę się za parobka. Co zarobię, to wam przyniosę.
Pożegnał się i poszedł. Przyszedł do jednej wsi — nikt go nie najął. Przyszedł do drugiej — tam też robotników nie potrzebują. Poszedł Iwan jeszcze dalej. Szedł; szedł długo, aż zaszedł do jakiejś nieznajomej wsi. Chodził od chaty do chaty. 
Która tylko wyglądała zamożniej, tam pytał:
— Czy kto nie potrzebuje parobka?
Z jednej chaty wyszedł gospodarz i pyta:
— Zgodzisz się paść owce?
— Zgodzę się, to robota nietrudna.
— To prawda, że nietrudna. Ale mój warunek jest taki: jeżeli będziesz je dobrze pasł, wypłacę zarobek podwójny. Ale jeżeli zgubisz mi chociażby najmniejsze jagniątko czy najmarniejszą owcę, nie dostaniesz nic, wygonię cię bez grosza, rozumiesz?
— Może nie zgubię — odpowiedział Iwan.
— No, no, uważaj! Umówili się, a Iwan zaczął paść owce. Rano wychodzi skoro świt, wraca po zachodzie słońca. Kiedy wraca z pastwiska, gospodarz z gospodynią już stoją u wrót i liczą owce:
— Jedna, dwie, trzy... dziesięć... dwadzieścia... czterdzieści... pięćdziesiąt...
Są wszystkie!


Tak przeszedł miesiąc, przeszedł drugi i trzeci. Nadchodzi czas obrachunku, wypadnie pastuszkowi zapłacić.
"Co za dziwo - myśli gospodarz - jak on potrafi moich owiec dopilnować? Innych lat zawsze któraś przepadła: a to wilk rozszarpał, a to same się gubiły... To jakaś nieczysta sprawa. Trzeba podpatrzeć, co pastuch robi na pastwisku”.
Nad ranem, kiedy wszyscy jeszcze spali, gospodarz wziął kożuch barani, odwrócił go sierścią na wierzch, naciągnął go na siebie i chyłkiem przemknął się do owczarni. Opuścił się na czworaki i schował się pomiędzy owce. Udaje, że ma cztery nogi jak one i czeka, kiedy pastuch wygoni stado na pastwisko. Słońce wstało, Iwan obudził się i wypuścił owce z owczarni. Zaczęły beczeć i pobiegły przed siebie.

czwartek, 14 marca 2019

bajka angielska - Troje głuptasów

Troje głuptasów 
bajka angielska 


Był sobie raz gospodarz, który miał żonę i córkę, a z tą córką chciał się ożenić pewien młody człowiek z pańskiej rodziny. Przychodził on co wieczór do nich i zostawał zwykle na wieczerzy. Dziewczynę posyłano wtedy do piwnicy po piwo, które tam stało w beczce.


Pewnego wieczoru, kiedy podstawiła dzbanek i wyjęła czop, wzrok jej powędrował od niechcenia w górę i dziewczyna zauważyła młotek zatknięty za jedną z belek pod sklepieniem piwnicy. Z pewnością tkwił on tam już dawno, ale ona dopiero teraz go dostrzegła.

środa, 13 marca 2019

bajka japońska (legenda) - Duch wierzby

Duch wierzby
bajka (legenda) japońska

W pobliżu małej japońskiej wioski rosła stara, rozłożysta wierzba płacząca. W cieniu swym dawała gościnne schronienie każdemu, kto go potrzebował. Rano pod zielonym namiotem jej gałęzi bawiły się dzieci, wieczorem odpoczywali strudzeni drogą wędrowcy i zakochani. Nie było człowieka, który by nie miał dobrych i miłych wspomnień związanych z wierzbą, nawet najstarsi nie pamiętali czasów, kiedy tu nie rosła. 
Ze wszystkich wieśniaków najbardziej chyba kochał wierzbę młody Heitaro. Codziennie o zachodzie słońca, wracając do domu po ciężkiej pracy, siadywał w chłodzie i ciszy pod ulubionym drzewem, nigdy go nie ominął. Zdawało się, że między sędziwą wierzbą i wieśniakami zawiązała się głęboka, trwała przyjaźń. 
Ale serca ludzkie nie zawsze potrafią dochować przyjaźni któregoś dnia mieszkańcy wsi postanowili ściąć wierzbę do budowy mostu. Jeden tylko Heitaro pozostał jej wierny. Dowiedziawszy się o zamiarze sąsiadów, gotów był raczej poświęcić wszystkie drzewa rosnące w swym ogrodzie niż dopuścić do spełnienia niegodziwego czynu. 
- Ojcowie naszych ojców wyrośli w cieniu tej wierzby, a my mielibyśmy ją zniszczyć? - przekonywał i błagał, aż w końcu wieśniacy ulegli jego prośbom. 
Drzewo zostało ocalone. Nazajutrz Heitaro, wracając jak zwykle po pracy, spostrzegł na swym ulubionym miejscu młodą i piękną dziewczynę. Wiedziony jakimś dziwnym uczuciem, podszedł i pozdrowił ją uprzejmie. Rozmawiali potem tak serdecznie, jak gdyby znal i się od dawna. Odtąd Heitaro zawsze spędzał wieczory pod wierzbą w towarzystwie pięknej dziewczyny. Na imię jej było Higo. 


Po jakimś czasie zrozumiał, że ją kocha i spytał, czy nie zechciałaby zostać jego żoną. Dziewczyna z ujmującą prostotą przyjęła wyznanie ukochanego. Postawiła jeden tylko warunek, że nigdy nie spyta ją o przeszłość.

bajka japońska - Sąsiedzi

Sąsiedzi 
bajka japońska 

Dawno temu w mieście Kito mieszkało dwóch sąsiadów. Pierwszy był biednym szewcem, drugi bogatym właścicielem rybnego sklepu. Bogaty sąsiad od rana do wieczora krajał i smażył ryby. Szczególnie apetycznie przyrządzał węgorze. Wrzucał je do aromatycznego sosu, podgrzewał w oleju na patelni, po czym moczył w occie. Słowem, był to kucharz doskonały, ale to mu nie przeszkadzało być strasznym skąpcem. Nikomu ze swych klientów nie dawał nawet ociupiny towaru na kredyt. 
Jego sąsiad, ubogi szewc, bardzo lubił węgorze. Nie miał jednak zbędnego grosza, aby móc je kupić i spróbować chociaż kąsek. Wymyślił sobie inną przyjemność. 
Kiedy zbliżało się południe, szewc przychodził do sklepu rybnego. Wyjmował zza pazuchy ryżowy placek, sadowił się blisko komina, gdzie smażyły się węgorze. Rozmawiał o tym i o owym z właścicielem sklepu, a jednocześnie wdychał łapczywie zapach smakowitej ryby. 
Ach! Jaki to był wspaniały zapach! 
Szewc jadł kawałki ryżowego placka, a wydawało mu się, że je prawdziwego węgorza. Robił tak każdego dnia. Ale bogaty właściciel sklepu rybnego, był nie tylko chytry, ale i sprytny. Nawet za wąchanie chciał od biednego szewca ściągnąć zapłatę. 
Szewc właśnie pracował, trzymał na kopycie czyjeś tam obuwie, kiedy wszedł do jego chaty chytry sąsiad i bez słowa wręczył mu arkusz papieru. 

Ilustarcja: Zdzisław Witwicki

Szewc przeczytał i dowiedział się, ile razy wstępował do sklepu i ile razy wdychał aromat węgorza. 

poniedziałek, 11 marca 2019

bajka mansyjska (syberyjska) - Dlaczego zając ma długie uszy?

Dlaczego zając ma długie uszy?
bajka mansyjska (syberyjska)

Było to bardzo, bardzo dawno temu. Wtedy lasem i zwierzętami rządził Wielki Łoś. 
Pewnego razu Łoś i Łosiowa radzili nad tym, któremu ze zwierząt podarować rogi. Właśnie opodal przebiegał zając. Posłyszał rozmowę. Zatrzymał się, a potem podkradł się blisko i schował za pieńkiem. 
Słucha zając pilnie i myśli sobie: „Gdy dostanę rogi, będę zwierzem srogim”… 
Tymczasem Wielki Łoś mówi: 
- Te zgrabne rogi damy jeleniowi. A te drugie większe, jak myślisz, czyją głowę ozdobią? 
Łosiowa już, już chciała coś Łosiowi poradzić, gdy zając wyskoczył szybko zza pieńka i zawołał: 
- O, te rogi pasują tylko do mojej głowy! Podaruj, Wielki Łosiu, rogi zajączkowi. Popatrz, jak bardzo są mi potrzebne! Teraz nie ja, zając, będę się bał, ale wszyscy ci, którzy mnie napotkają. 


- Chcesz, bierz – odparł Łoś i na tym skończył tego dnia obdarowywanie zwierząt.

Tyczka - bajka rosyjska autorstwa Sutiejewa

Tyczka

bajka rosyjska


Szedł Jeż do domu. Dogonił go Zając i poszli dalej razem. Kiedy się idzie we dwójkę, droga wydaje się dwa razy krótsza. Do domu mieli daleko, więc idą i rozmawiają. A tu — leży w poprzek drogi kij. 

Zając tak się zagadał, że go nie zauważył. Potknął się o kij i o mało nie upadł.
— A niechże cię!... — rozzłościł się Zając i kopnął kij z całej siły, tak że kij daleko odleciał.
Ale Jeż podniósł go, wziął na ramię i pobiegł, żeby dopędzić Zająca.

niedziela, 10 marca 2019

Pod grzybem - bajka rosyjska

Pod grzybem 
bajka rosyjska

Pewnego razu złapał Mrówkę silny deszcz. Gdzie się schronić? 


Zobaczyła Mrówka na polance mały grzybek, 
podbiegła do niego i ukryła się pod jego kapeluszem. 


Siedzi pod grzybem w nadziei, że deszcz przeczeka. 
Ale deszcz leje i leje jak z cebra...

Myszka i Ołówek - bajka rosyjska

Myszka i Ołówek 
bajka rosyjska


Na stoliku Janka mieszkał sobie Ołówek. 
Pewnego razu, kiedy Janek spał, wdrapała się na stół Myszka. 


Worek jabłek - bajka rosyjska Sutiejewa z jego ilustracjami

Worek jabłek 
bajka rosyjska

Wyszedł Zając z workiem do lasu, szukać grzybów i jagód dla swojej rodziny.
Niestety, nie udało mu się znaleźć ani grzybów, ani jagód.. Zupełnie nic do jedzenia.



Nagle, na środku zielonej polanki ujrzał dziką jabłoń. 
A na niej i pod nią leżą rumiane jabłuszka – jakich próżno gdzie indziej szukać. 
Nie namyślając się wiele, rozwiązał Zając swój worek i zaczął zbierać do niego jabłka. 
Wtem Wrona nadleciała, usiadła na pieńku i zakrakała: 
- Kra! Kra! Hańba! Zaraz każdy tu przyjdzie i ani jedno jabłko nie zostanie! 
- Niepotrzebnie się martwisz - mówi Zając – tych jabłek dla całego lasu starczy. 
A na mnie w domu Zajączki głodne czekają. 


O trzech prządkach - bajka niemiecka braci Grimm

O trzech prządkach 
bajka niemiecka 


Była raz leniwa dziewczynka, która nie chciała prząść, a matka w żaden sposób nie mogła jej do tego zmusić. Wreszcie pewnego razu matka straciła cierpliwość i zbiła leniwą córkę, która poczęła głośno płakać.


Właśnie królowa przejeżdżała koło ich chatki, a usłyszawszy płacz zatrzymała powóz, weszła do izby i zapytała, za co matka tak bije dziewczynkę, że krzyki słychać aż na drodze. 

Kogucik i kurka - bajka ukraińska (łańcuszkowa)

Kogucik i kurka
bajka ukraińska
(łańcuszkowa)

Był kogucik i kurka, poszli oboje grzebać w śmieciach. 
Kogucik znalazł w śmieciach krzemień i udławił się nim.
Kurka pobiegła do swojej siostrzyczki i mówi:
— Już nie ma mojego kogucika! — i płacze.
A siostrzyczka mówi:
— Nie płacz, pobiegnij do morza, poproś wody
 i daj się kogucikowi napić. Kogucik ożyje.



Pobiegła kurka do morza, poprosiła wody, a morze mówi:
— Po co ci woda?
— Dla kogucika.
— Po co kogucikowi?
— Bo się udławił!
Morze mówi:

O koguciku i kurce - bajka polska (łańcuszkowa)

O koguciku i kurce 
bajka polska 
(łańcuszkowa)

Był sobie raz kogucik i kurka i poszli ze sobą na spacer. 
Kogucikowi strasznie zechciało się pić, tak że wyciągnął nóżki i zemdlał. 


Kurka bardzo się tym zmartwiła, biegnie do morza i mówi: 
- Morze, morze daj wody, komu wody, kogucikowi wody, bo kogucik leży koło drogi i ani tchnie. 
- Nie dam ci aż mi przyniesiesz od panien wieniec.


- Panny, panny dajcie wieniec, 
- Komu wieniec?

Jak chłopiec przechytrzył diabła - bajka ukraińska

Jak chłopiec przechytrzył diabła 
bajka ukraińska

Raz chłopiec pasł owce w dolinie, gdzie rosła dzika cebulka. Narwał chłopiec z cebulki szczypiorku i plecie z niego jakby gołębnik czy coś takiego. Aż tu przychodzi do niego diabeł. 
Mówi: 
— Co ty robisz, chłopcze? 
A ten na to: 
— Siatki plotę. 
— Ale jakie siatki? — pyta diabeł. 
— A będę łapał w nie wszystkie diabły! 
— Tylko mnie nie złap! — mówi diabeł. 
— Jak dobrze zapłacisz, to cię nie złapię. 
Zaczynają się targować. 


Chłopiec mówi: 
— Nie chcę nic więcej, jeśli napełnisz mój but pieniędzmi. A jak nie dasz, to i ciebie złapię. 
I tak się ugodzili. Diabeł poszedł po pieniądze, a chłopiec znalazł lisią norę, włożył w nią but, wydarł dziurę w podeszwie i tak stoi, czeka, kiedy diabeł przyniesie pieniądze. 

Jak szakal wywiódł tygrysa w pole - bajka wietnamska

Jak szakal wywiódł tygrysa w pole
bajka wietnamska
W Indiach, ta bajeczka znana jest pod tytułem "Bramin, tygrys i szakal". 

Pewnego razu tygrys, uganiając się za zwierzyną, wpadł w pułapkę zastawioną przez myśliwych. Właśnie przechodził obok jakiś wędrowiec. 
Gdy go tygrys zobaczył, zaczął go prosić: 
— Dobry człowieku, ratuj mnie! Zlituj się nade mną i uwolnij mnie stąd. Nigdy ci tego nie zapomnę i wynagrodzę cię hojnie. 
Wędrowiec uwolnił tygrysa z pułapki. 
Tygrys wyskoczył, wygiął grzbiet w łuk, przeciągnął się, uderzył się ogonem po bokach i powiada: 
— Już dawno nic nie jadłem. Tak osłabłem z głodu, że z ledwością trzymam się na nogach. Muszę cię pożreć, by sił nabrać.


— To tak mi się odwdzięczasz, tygrysie, za to, że cię oswobodziłem z matni? Takaż to twoja nagroda dla twego wybawcy? Złem za dobre mi odpłacasz? Zapytaj, kogo chcesz, a każdy ci odpowie, że tak się nie postępuje. 
— Dobrze — powiada tygrys — zapytamy tego drzewa chlebowego. 
— Drzewo, drzewo chlebowe, czy tobie dobrem płacą za dobre, czy złem?

Bajeczny skarb - bajka mołdawska

Bajeczny skarb
bajka mołdawska
(ludowa)

Dawno, dawno temu żył sobie człowiek, który miał trzech synów. Sam był gospodarny i pracowity, nigdy czasu po próżnicy nie tracił. Pracował od świtu do nocy, nie wiedząc, co to zmęczenie. Ze wszystkim nadążał. Rośli synowie urodziwi, krzepcy, lecz trudzić się nie lubili. Ojciec i w polu, i w sadzie, i w domu pracował, a synowie siedząc w cieniu drzew trwonili czas na pogaduszki lub nad Dniestr na ryby chodzili. 
— Czy wy nigdy nie weźmiecie się za robotę? Dlaczego nie pomagacie ojcu? — pytali ich sąsiedzi. 
— A po cóż mamy pracować? — odpowiadali synowie.— Ojciec troszczy się o nas! 
Tak mijał rok za rokiem. Synowie dorośli, ojciec posunął się w latach, na siłach podupadł i nie mógł już pracować jak dawniej. Marniał sad koło domu, pole chwastami zarosło. Widzą to synowie, lecz trudzić się nie mają ochoty. 
— Dlaczegóż to, synkowie, tracicie czas po próżnicy? —pyta ich ojciec— Pracowałem, póki byłem młody, a teraz przyszła na was kolej. 
— Zdążymy się jeszcze napracować — mówią w odpowiedzi synowie. 
Gorycz ogarnia starca, że doczekał się takich próżniaków. Z tej rozpaczy rozchorował się i zaniemógł nie na żarty. Wtedy rodzina całkiem w nędzę popadła. Zarósł sad, zdziczał, pokrzywy i lebioda wybujały w nim tak, że spoza nich nawet domu nie było widać. 
Pewnego razu wezwał starzec swych synów i powiedział: 
— No, synkowie, wybiła moja ostatnia godzina. Jak wy sobie teraz beze mnie poradzicie? Nie lubicie i nie potraficie pracować. 
Ból ścisnął serca synów, zaszlochali. 
— Ojcze, na ostatek powiedz nam coś, poradź! — poprosił najstarszy. 
— Zgoda! — rzekł ojciec.— Zwierzę wam wielką tajemnicę. Dobrze wiecie, że ja i świętej pamięci wasza matka nie odrywaliśmy rąk od pracy. Przez długie lata zgromadziliśmy dla was ogromne bogactwo — garnek ze złotem. Zakopałem ten garnek koło domu, lecz gdzie, nijak nie mogę sobie przypomnieć. Szukajcie mego skarbu, a wtedy będziecie żyć biedy nie zaznając. 
Pożegnał się ojciec z synami i umarł. Pochowali synowie staruszka, opłakali. 
Potem najstarszy brat powiedział: 
— Cóż, braciszkowie, bieda nam doskwiera, nie mamy nawet za co chleba kupić. Pamiętacie, co ojciec przed śmiercią mówił? Chodźmy szukać garnka ze złotem! 
Chwycili bracia za łopaty i zaczęli kopać niewielkie dołki, tuż przy samym domu. Kopali, kopali, lecz garnka ze złotem znaleźć nie mogli. 
Zabrał głos średni brat: 
— Braciszkowie! Jeśli będziemy tak kopać, to nigdy nie znajdziemy ojcowego skarbu. Bierzmy się do przekopania całej ziemi wokół naszego domu! 
Zgodzili się bracia. Znów chwycili za rydle, przekopali całą ziemię, lecz i tak garnka ze złotem nie znaleźli. 
— Ech, na nic taka robota! — rzecze najmłodszy.— Kopmy raz jeszcze, za to głębiej! Może ojciec garnek ze złotem głęboko w ziemi zakopał? 
Bracia się zgodzili, tak im spieszno było zawładnąć ojcowym skarbem! 
Znów wzięli się do roboty. Kopał, kopał najstarszy, nagle jego łopata natknęła się na coś dużego i twardego. Zabiło mu serce, uradował się, zwołał swych braci. 


— Szybko do mnie: znalazłem skarb! 
Przybiegł średni brat, przybiegł i najmłodszy, zaczęli pomagać. Męczyli się, męczyli, aż wykopali z ziemi nie garnek ze złotem, ale ciężki kamień. Naradzają się rozgoryczeni. 
— Co z tym kamieniem robić? Zostawiać go przecież nie warto. Lepiej odnieść stąd jak najdalej i rzucić do wąwozu. 
Tak też zrobili. Uprzątnęli kamień i dalejże ziemię kopać. Cały dzień pracowali, o jedzeniu, o odpoczynku zapomnieli. Przekopali raz jeszcze swoją ziemię. Spulchnili ją znakomicie, a garnka ze złotem i tak nie znaleźli. 
— Cóż — rzecze najstarszy — przekopaliśmy ziemię, po co ma więc leżeć odłogiem? Chodźcie, posadzimy winorośl. 
— Zgoda — przytaknęli bracia.— Przynajmniej nasz trud nie pójdzie na marne. 
Posadzili winną latorośl, zaczęli jej doglądać. Nie minęło wiele czasu, jak pnącza rozrosły się w piękną, dużą winnicę. Dojrzały słodkie, soczyste grona. Zebrali bracia bogate plony. Część zostawili sobie, a resztę sprzedali — dużo pieniędzy dostali. 
Wtedy rzekł najstarszy z braci:
— Nie na próżno przekopaliśmy całą naszą ziemię: znaleźliśmy w niej drogocenny skarb, o którym przed śmiercią opowiedział nam ojciec!


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Wilk i owca - bajka tybetańska

Wilk i owca 
bajka tybetańska 

Pewnego dnia, gdy stado owiec wracało wieczorem z pastwiska do zagrody, jedna owca, starsza i zmęczona, pozostała nieco w tyle za swymi siostrzycami, zaś pasterz, spieszący do swego domu, tego nie zauważył. Dostrzegł to jednak wilk, chyłkiem podążający za stadem. 
Skoczył, zabiegł drogę owcy i słodkim głosem przemówił: 
- Cioteczko, ciotuniu, czy jesteś zdrowa? Czyżbyś polubiła samotne spacery? Czy dobrze się czujesz, cioteczko, wędrując przez zarośla? 
Przerażona owca chciała uciec, ale wilk kłapnął zębami i gniewnym warknięciem osadził ją na miejscu. 
- Czyż myślisz, owco – oświadczył gniewnie – ty, którą nazwałem ciotunią, że zdołasz ujść karze, na jaką zasłużyłaś sobie, szarpiąc mnie za ogon i wyrywając z niego najpiękniejsze włosy? 
- Mądry wilku jęknęła owca – ty, który jesteś wcieleniem sprytu i mądrości! Pomyśl, jak mogłam szarpać ciebie za ogon, który pędzi za tobą, skoro sama byłam przed tobą? 
- Zaiste – rzekł dumnie wilk. – Jestem sprytny i mądry. Powiedz mi tedy, w jaki sposób znalazłaś się tu, przede mną, a przy tym wiesz, że mój wspaniały ogon, rozciągający się na cztery strony świata, zagarniający i góry, i ludzkie osiedla, jest za mną? 
- Słyszałam – rzekła owca, chcąc zyskać sobie przychylność wilka – od moich doświadczonych sióstr i braci, że nikt nie ma tak wspaniałego ogona, że twój ogon pokrywa cały świat. Przybyłam więc tu przez powietrze, drogą, która jest między niebem a ziemią. 
- Ach tak – zawołał wilk, a w głosie jego zabrzmiała nuta udanego oburzenia. – Więc to ty, niesforna ciotunia, pojawiłaś się na ziemi i wzbudziłaś popłoch wśród stada gazel, na które polowałem. Słuszny więc był mój gniew i słuszna spotka cię kara! 
To rzekłszy wilk rzucił się na owcę i rozszarpał ją, mrucząc z zadowoleniem: 
- Któż jest sprytniejszy ode mnie! 
I rzeczywiście, kto czyni zło, zawsze sobie znajdzie pretekst na swoje usprawiedliwienie. Ale tylko przed sobą samym.


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Jeż, którego można pogłaskać - bajka ukraińska dla najmłodszych

Jeż, którego można pogłaskać 

bajka ukraińska

Wszystkie jeże na świecie mają kolce. Prawda? Mają tyle ostrych igieł, że nawet nie można ich dotknąć. Dlatego nikt nigdy nie głaska. Ale jeden dobry kolczasty Jeżyk miał szczęście. Jak to się stało? A tak.
Szedł Jeżyk po lesie. Widzi – stoi pieniek. 


A na tym pieńku siedzi zajączek i zjada owsiankę z miseczki. Nie tylko je owsiankę, ale je ją łyżeczką. 
Zajączek zjadł całą owsiankę i rzekł:
- Dziękuję, mamo!

Lis i Koza - bajka rosyjska (wschodniosłowiańska)

Lis i Koza
bajka rosyjska

Pewnego dnia Lis gonił Kruka. Biegnie za nim, biegnie, aż nagle wpadł do wpół wyschniętej studni. Kruk odleciał, a Lis siedzi na dole i lamentuje, bo wydostać się ze studni nijak nie może.


Nagle słyszy – idzie Koza. Idzie Koza Mądra Głowa: bródką potrząsa, meczy sobie wesoło, podskakuje. Nic ciekawego nie ma do roboty. Podeszła do studni i zajrzała z ciekawości na jej dno. A tam Lis siedzi. 
- Co tam Lisie robisz? - zapytała Koza.
- Odpoczywam, moja droga - odpowiada Lis - tam na górze, taki upał, że wsiadłem tutaj, żeby się ochłodzić! Och, jak mi dobrze! Och, jak mi rozkosznie! Woda taka chłodna – ile zapragniesz tyle dostaniesz! 


A Koza była bardzo spragniona, więc grzecznie pyta: 
- A świeża oby ta woda? 
- Doskonała! Pyszna! - zachwala Lis – czysta i zimna! Wskocz tu do mnie i sama skosztuj! Starczy miejsca dla nas obojga! 
Głupiutka Koza nie namyślała się wiele, wskoczyła do studni – o mało Lisa nie zmiażdżyła, a Lis tylko na to czekał. 


Hyc! - wskoczył na kozi grzbiet, z grzbietu na kozie rogi, a z rogów wyskoczył ze studni na zieloną trawkę. Pognał do lasu i  tyle go widzieli. 


A Koza Mądra Głowa siedziałaby w tej studni do dziś, gdyby nie znalazł jej gospodarz i za rogi na powierzchnię nie wyciągnął.

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

O kogutku i kurce - czeska bajka łańcuszkowa

O kogutku i kurce 
bajka czeska (łańcuszkowa) 

Kogutek i kurka wyszli razem szukać orzeszków. 
Kogutek mówi: 

- Co które z nas znajdzie, tym podzielimy się po połowie. 

- Dobrze - zgodziła się kurka. 

Drapała i drapała, i znalazła ziarnko. Chętnym sercem podzieliła się z kogutkiem. Potem drapał kogutek i też znalazł ziarnko. Był jednak łakomy i chciał je sam szybko połknąć. Ale ziarnko stanęło mu w przełyku. 

- Biegnij, kurko, przynieś szybko wody, bo skonam! 

To rzekłszy przewrócił się i leżał nóżkami w górę.




A kurka pobiegła szybciutko do studni: 

- Studzienko, daj wody memu kogutkowi; leży tam w oborze, wyciągnął nóżki ku górze, boję się, że umrze! 

Studzienka na to: 

- Nie dam ci wody, dopóki nie przyniesiesz mi szatek od szwaczki. 

Kurka biegnie do szwaczki: 

- Szwaczko, daj szatki studzience, studzienka da wody memu kogutkowi; leży tam w oborze, wyciągnął nóżki ku górze, boję się, że umrze!