sobota, 27 października 2018

bajka indiańska "Wilczek"

Wilczek
bajka indiańska 


Ilustracja: Vojtech Kubasta
Żył sobie kiedyś indiański wojownik, który był człowiekiem dobrym i sprawiedliwym. Kochał ludzi i zwierzęta, brzydził się okrucieństwem, pogardzał kłamstwem. Mając dość swych współplemieńców, ludzi o twardym sercu, niewzruszonych niczym głazy i bardzo samolubnych, postanowił ich opuścić. Wyruszył więc pod osłoną nocy wraz z żoną i dziećmi w głąb lasu. Dotarł na polanę nad brzegiem cichego strumienia i tam postawił wigwam dla rodziny. 
Przez wiele lat żył szczęśliwie w swoim nowym domu, który opuszczał tylko po to, aby polować. Dzikie zwierzęta, dostarczały rodzinie Indianina mięsa oraz skór i futer. Podczas zimy mogli mieć z nich ciepłe ubrania i okrycie, a mięso wysuszyć i zrobić zapasy. Nadszedł jednak czas, gdy wojownik ciężko zachorował. 
Domyślając się rychłego końca swego żywota zawołał żonę, córkę i dwóch synów i powiedział do nich: 
- Niedługo wyruszę w swą ostatnią podróż do Krainy Wiecznych Łowów. Ty, moja żono, wierna towarzyszko mojego życia, dołączysz do mnie kiedy księżyc wzejdzie na niebo po raz ósmy. Ale wy, moje dzieci- zwrócił się do synów i córki - jesteście jeszcze bardzo młodzi i macie przed sobą całe życie. Z czasem poznacie co to zło i okrucieństwo, od których uciekłem, by cieszyć się szczęściem w tych lasach. Moje serce będzie spokojne, jeśli obiecacie mi, że zawsze będziecie mieć mnie w swoich sercach, i nigdy nie porzucicie swojego młodszego brata. 
-Nigdy ojcze go nie opuścimy! - odpowiedzieli zgodnie, podnosząc ręce na znak uroczystej przysięgi. 
Usłyszawszy obietnicę, Indianin ostatni raz spojrzał na najbliższych, uśmiechnął się i spuścił głowę na ramię. W tym momencie jego duch odleciał w poszukiwaniu Krainy Wiecznych Łowów. Kiedy na niebo po raz ósmy wszedł księżyc, jego żona zgodnie z przepowiednią, podążyła za nim, pozostawiając dzieci same. Ale zanim umarła, ponownie poprosił dwoje starszych, by nie porzucili swojego młodszego brata. Był on za mały żeby móc o siebie zadbać. 
-Nigdy matko go nie opuścimy! - przyrzekli jej syn i córka. 
Wtedy Indianka odeszła cicho, aby dołączyć do męża. Dzieci zostały same pośrodku leśnej głuszy. 
Kiedy śnieg pokrywał ziemię, a lodowaty wiatr wył z większą siłą niż wilki, rodzeństwo dzielnie wypełniało swoją obietnicę. Opiekowali się młodszym bratem z wielką troską i czułością. 
Kiedy jednak nadeszła wiosna i pierwsze pędy zielonej trawy pojawiły się na ziemi, najstarszy z rodzeństwa młodzieniec poczuł, że jego serce staje się niespokojne. Jakaś niewidzialna siła ciągnęła go do wojowników ze szczepu ojca. Pragnął gorąco choć raz w życiu ich ujrzeć. 

piątek, 26 października 2018

bajka (legenda) australijska o duchu bagien Bunyipie

Mały Bunyip
bajka (legenda) aborygeńska
z Australii


Wiele lat temu, po drugiej stronie świata, myśliwi szykowali się na polowanie. Tańcząc w rytm muzyki, wymachiwali dzidami i śpiewali plemienne pieśni. Z nieba lał się żar, a ich rozgrzane ciała lśniły w słońcu niczym smoła. Im mocniej grzało słońce, tym byli szczęśliwsi. Im głośniej śpiewali, tym większą mieli nadzieję na obfite łowy. Mężczyźni byli głównymi żywicielami swych rodzin i polowali całymi dniami, aby nikomu z plemienia nie zabrakło pożywienia. Przynosili zdobycze swoim rodzinom mieszkającym w małych, górskich jaskiniach. Myśliwym, z wielką uwagą przyglądali się mali chłopcy z wioski. Oni też wznosili dzikie okrzyki, wymachując przy tym kijami i niezmordowanie tańczyli do upadłego w prażącym słońcu. Organizowali zawody w strzelaniu z łuku i w rzucie bumerangiem, który zawsze powracał do rąk tego, kto nim rzucał. Ćwiczyli i uczyli się pilnie tej trudnej sztuki polowania, aby w przyszłości zając miejsce swych ojców i starszych braci.

środa, 24 października 2018

bajka szkocka o dzielnym rycerzu Rolandzie i goblinach w kraju elfów.

Dzielny rycerz Roland

bajka szkocka


Dawno, dawno temu, na północy kraju żył król, który miał trzech synów i córkę. Pewnego dnia królewskie dzieci grały w piłkę, gdy najmłodszy z nich, rycerz Roland, rzucił piłkę z taką siłą, że ta zniknęła nad kopułą kościoła. Księżniczka Elena pobiegła szukać piłki i ... nigdy nie wróciła. Cały dwór szukał księżniczki Eleny przez długi czas. Szukano jej w całym kraju, na północy i południu, na wschodzie i na zachodzie, ale nigdzie nie znaleziono śladu pięknej Eleny. 
Całe królestwo opłakiwało jej zniknięcie.
Najstarszy z jej braci udał się do słynnego czarnoksiężnika, aby ten pomógł mu odnaleźć siostrę.
- Twoją siostrę porwały złe wróżki - powiedział czarnoksiężnik- teraz znajduje się w ponurej wieży władcy goblinów. Wiedz jednak, że nawet najodważniejszy z rycerzy nie odważyłby się zapuszczać w tamte strony. To kraina elfów, magii i zaklęć .
Książę oświadczył, że nie ma takiego niebezpieczeństwa, które nie pozwoliłoby mu wyruszyć na poszukiwania ukochanej siostry. Czarnoksiężnik wskazał więc drogę, którą książę powinien podążać i poradził co powinien zrobić, aby odnaleźć księżniczkę. Książę dosiadł swojego wierzchowca i wyruszył w świat pełen nadziei na odnalezienie siostry. Niestety, nigdy już nie powrócił na dwór ojca.
Wtedy drugi z książąt wyruszył na poszukiwanie księżniczki, ale i po nim słuch zaginął. Pozostał najmłodszy z braci, rycerz Roland. I on również, zapragnął wyruszyć na poszukiwania siostry oraz zaginionych braci. Jego matka, królowa błagała go, ze łzami w oczach, aby nie wyruszał na poszukiwania Eleny dopóki nie powrócą bracia. Jednak nic nie mogło powstrzymać Rolanda. Pobłogosławiła go więc matka, a jego ojciec dał mu magiczny miecz, którego dotąd nikt nie używał. Młody Roland wyruszył natychmiast w poszukiwaniu maga, który wskazałby mu drogę do kraju goblinów.
Kiedy Roland do niego przybył, ten rzekł:
- Musisz pamiętać o dwóch rzeczach: gdy przybędziesz już do krainy wróżek i elfów, nie możesz skosztować ani kęsa pokarmu, nie możesz też niczego pić. Nawet kropelki wody czy wina. I pamiętaj, że choć mieszkańcy krainy goblinów i elfów będą odpowiadać na twoje pytania zgodnie z prawdą, i bez względu na to jak niewinne i szczere wydawać ci się będą ich odpowiedzi, bądź ostrożny.

poniedziałek, 22 października 2018

Uparty kotek - wierszyk polski i śliczne ilustracje

Uparty kotek
wierszyk polski


Autor: Barbara Szczepańska "Judyta"
Ilustracje: Anna Smak - Drewniak
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicz "Impuks", Kraków 2014 rok

bajka indyjska/tybetańska - dżataka o małym słoniu*

Mały słoń*
dżataka buddyjska



Dawno, dawno temu, gdy Brahmadatta był królem Benares, Bodhisattwa urodził się w rodzinie bramina. Dorósłszy, zostawił swój ziemski dom i wiódł religijne życie, a po pewnym czasie stał się przywódcą grupy pięciuset mnichów, którzy mieszkali razem w regionie Himalajów. Wśród nich był uparty i mężczyzna o imieniu Indasamanagotta. Miał on małego słonika. Bodhisattwa posłał po niego i zapytał czy on naprawdę trzyma w domu małego słonia. 
– Tak – odpowiedział mężczyzna – mam słonia, który zgubił swoje stado. 
– Cóż – powiedział Bodhisattwa – kiedy słonie dorastają, zdarza się, że zabijają nawet tych, którzy je karmili; tak więc lepiej pozbądź się tego zwierzęcia. 
– Ale ja nie mogę bez niego żyć, mój Nauczycielu! – padła odpowiedź. 
– Och, no cóż – powiedział Bodhisattwa – być może pożałujesz tego. 


Człowiek ten jednak dalej wychowywał zwierzę, aż w końcu osiągnęło naprawdę imponujące rozmiary. Zdarzyło się raz, że wszyscy mnisi wybrali się daleko, aby zebrać gałęzie i owoce w lesie, i nie było ich przez kilka dni.

bajka estońska ludów Bałtów, o tym dlaczego morze jest słone?

Dlaczego woda morska jest słona?

bajka estońska


Daleko nad morzem żyli dwaj bracia, jeden bogaty, a drugi biedny. Kiedyś przed Bożym Narodzeniem, przychodzi biedny do bogatego i mówi:
— Wolę dawać, bracie, niż prosić, żeby mi dano. Ale tak mi się w tym roku nie powiodło, że nie mam nic dla dzieci na święta. Może podarowałbyś mi trochę jedzenia.
Bogaty pomyślał i pyta:
— A zrobisz to, co ci każę? Jeżeli mi przyrzekniesz, że zrobisz, to ci podaruję całą szynkę wędzoną.
— Przyrzekam — odpowiedział biedny.
— No to bierz tę szynkę. A teraz idź z nią do diabła i nie przychodź do mnie więcej.
Słowo się rzekło, trzeba go dotrzymać. Wziął biedak szynkę, westchnął ciężko i poszedł. Idzie, idzie, diabła szuka, skoro brat kazał iść do diabła. Zawędrował wreszcie do podziemnej jaskini, w której palił się wielki ogień.
Obok ogniska starzec z białą brodą ociosywał kłodę.
— Co robisz? — zapytał wędrowiec.
— Chociaż tu już przedsionek piekła, jednakże zachowujemy ziemskie obyczaje, więc szykuję kłodę Jul na świąteczne ognisko.
— Kiedy tu przedsionek piekła, to może jest i diabeł?
— Diabeł stróżuje obok, w sieni. Ale pilnuj swojej szynki, bo tam głodują za karę łakomczuchy. Jak zobaczą, że masz szynkę, nie opędzisz się od nich. Najlepiej zrób tak: powiedz im, że sprzedasz tę szynkę, ale nie za pieniądze, tylko za stary, ręczny młynek, który stoi u nich w sieni przy drzwiach. Posłuchaj mojej rady, nie pożałujesz.

Ilustracja: Vojtech Kubasta

Biedak wszedł do piekielnej sieni i zaraz dopadła go zgraja brudnych, wychudzonych potworków ze szczurzymi ogonami. Szczerząc zęby i skamląc starały się wyrwać mu szynkę tak zapalczywie, że diabeł-dozorca nie mógł ich rozpędzić.
— Oddam wam szynkę, ale dajcie mi wasz młynek — zawołał biedak, chociaż co prawda trochę mu było żal tej pięknej szynki.

niedziela, 21 października 2018

bajka nordycka z Finlandii o głodnych zwierzętach - *z motywam okrucieństwa

Głodne zwierzęta*
bajka fińska


Żył sobie kiedyś stary człowiek, który mieszkał
w małej chacie na skraju lasu. Był całkowicie szczęśliwy, z wyjątkiem jednego szczegółu. 

Każdej nocy kuna wykradała z jego kurnika jednego kurczaka. Dzień po dniu staruszek ustawiał pułapki
i naprawiał kurnik, ale noc po nocy kuna powracała 
i zabierała swoją zdobycz. W końcu człowiek dał za wygraną i przestał polować na złodzieja. 
Pewnego dnia upolował dużego renifera i wszystko układało by się dobrze, gdyby nie to, że staruszek tej właśnie nocy zmarł. Owej nocy kuna również przyszła po kurczaka.
Ale kiedy zobaczyła ciało renifera przed chatą, mlasnęła, oblizała pyszczek i potarła pazury 
z zadowolony, po czym rzekła:

- Oto będzie prawdziwa uczta. Renifer to znacznie lepsza zdobycz niż kurczak. Wezmę mięso, zaniosę do nory i wepchnę do spiżarni. Będę jeść po trochu, na długo mi starczy.
Ułożył renifera na saniach i zaczął go ciągnąć do swej nory. Ale renifer był bardzo ciężki, a ponieważ kuna była mała, nie zrobiła dużego postępu i sanie posuwały się powoli.
Po drodze spotkała wiewiórkę i przywitała się z nią przyjacielskim tonem:
- Jak się masz, siostro! Pomóż mi, proszę, a dam ci za to duży kęs mięsa, który możesz usmażyć sobie nad ogniem.
Wiewiórka się zgodziła i obie zaczęły ciągnąć sanie. Ale i pomoc wiewiórki nie na wiele się zdała. 
Nieco później natknęły się na zająca i pozdrowiły go.
- Hej, bracie! - zawołał kuna- pomóż nam pchać sanki, a otrzymasz dużą porcję mięsa.
Propozycja wydała się zającowi kusząca i już po chwili cała trójka pchała z całej siły sanie, ale mimo to nie posuwali się na przód. Nagle uszczęśliwili się, bo spotkali lisa i wilka. Obiecali lisowi i wilkowi duży kawał mięsa w zamian za pomoc w pchaniu sań. Zwierzęta jednak posmutniały gdy dołączył do nich niedźwiedź. Mimo iż on sam był silniejszy niż oni razem, kuna obawiała się, że dla wszystkich może mięsa zabraknąć. Zwierzęta jednak zgodnie zaniosły renifera do nory kuny i obiecały sobie wieczną przyjaźń.

bajka turecka o magicznym zaklęciu

Magiczne słowo:
"Madschun"
bajka turecka


Wiele, wiele lat żyła sobie była kobieta, która miała tylko jednego syna. Był on niestety tak leniwy, że całymi dniami nic nie robił. W ogóle nie chciała pracować, ani robić niczego pożytecznego. Spędzał całe dnie wylegując sie pod drzewem i patrzył co dzieje się u sąsiadów. Kiedy osiągnął wiek dwudziestu lat, nie miał na głowie ani jednego włosa. Był łysy jak kolano. 
Jego matka często mu mówiła: 
- Co się z tobą stanie, kiedy mnie zabraknie? Jak będziesz żyć, kiedy nie chce ci się pracować? Która z dziewcząt zechce cię na męża, takiego leniwego i łysego chłopaka? - zamartwiała się matka. 
Ale pewnego dnia to młody mężczyzna zdecydował, kogo chce poślubić. I wybrał nikogo innego jak córkę sułtana. Zobaczył ją pewnego popołudnia jak przypadkiem przejeżdżała ze swym orszakiem przez miasto, w którym mieszkał chłopak. 
- Matko- powiedział chłopak - musisz iść do sułtana i powiedzieć mu, że chcę poślubić jego córkę. 
-Co ty mówisz?- kobieta krzyknęła przerażona - Musisz być szalony! Nawet gdyby na twojej głowie szalała burza pięknych loków, sułtan nie zawahałby się jej ściąć, gdy tylko powiedziałabym mu o twojej prośbie! Moja głowa też długo by się nie ostała na mojej szyi!

bajka bałkańska z greckiej wyspy Rodos, o dwóch królach

Bajka o dwóch królach
bajka grecka z Rodos

Dawno, dawno temu, żył stary król, który czując, że chwila śmierci jest już blisko, wezwał swoich dwóch synów: Amona i Linydosa. Powiedział do nich:
- Nie mam wiele czasu moje dzieci. Tobie - powiedział, zwracając się do najstarszego - pozostawiam moje królestwo, ale wraz z nim ciężar rządów, który bywa udręką i przekleństwem. A tobie Linydosie z racji tego, że jesteś najmłodszy, a ja nie mam innego królestwa, mogę zostawić tylko moje błogosławieństwo. Niech sam Helios cię chroni!


To mówiąc, stary król umarł. Najstarszy syn chętnie przyjął królestwo po swoim ojcu, a ponieważ królestwo było związane z klątwą, ją również musiał przyjąć. Jego młodszy brat odszedł z błogosławieństwem ojca szukać szczęścia w świecie. 
Powędrował do sąsiedniego kraju, szukając miejsca do życia i pracy, aby się wyżywić. Dotarł do miasta nad brzegiem morza, a w mieście do nędznej tawerny, której właścicielem był bardzo stary człowiek. 

bajka tunezyjska z Bliskiego Wschodu - Abu Nowas i jego żona

Abu Nowas i jego żona
bajka tunezyjska


Żył sobie kiedyś człowiek imieniem Abu Nowas. Był on ulubieńcem sułtana, którego często odwiedzał w pałacu w Tunisie. 

Pewnego dnia, Abu Nowas pojawił się w wielkiej sali, w której spoczywał monarcha i płacząc  powiedział : 

- Szlachetny Panie, moja żona nie żyje! ... - zalewał się łzami.
- Wszyscy kiedyś musimy umrzeć- odpowiedział sułtan- a martwa żona nie jest, aż taką tragedią. Znajdę dla ciebie nową żonę, młodszą. 
I kazał wielkiemu wezyrowi wezwaćć swoją małżonkę. 
- Biedny Abu Nowas stracił żonę- powiedział władca, kiedy się pojawiła sułtanka. 
- Dostanie więc kolejną- zawołała żona sułtana - to nie będzie trudne zadanie! Wśród moich pokojówek jest młoda kobieta, która będzie dla niego idealna! 


Kazała przyprowadzić młodą kobietę. Zarówno ona jak i Abu Nowas byli sobą zachwyceni. Ślub odbył się z wielką pompą, sułtan i sułtanka podarowali im cenne podarki, a młoda para osiadła z wszelkimi luksusami i wygodami w nowym domu. 
Byli bardzo szczęśliwi przez jakiś czas, ale wydawali pieniądze nie myśląc o jutrze.

bajka afrykańska z Sudanu o tchórzliwym księciu

Tchórzliwy książę
bajka sudańska 

Na odległych ziemiach południa, gdzie przepływa przez dżunglę wielka rzeka, żył kiedyś król, który miał jedynego syna, zwanego Sambą. Książę był przystojny i mądry, ale niestety cierpiał na pewną wstydliwą przypadłość - był bowiem wielkim tchórzem. 
Kiedy jako dziecko uciekał przed słoniem lub małym lwiątkiem poddani mówili: 
- Och, jest jeszcze małym chłopcem! - mówili – jak dorośnie to zmężnieje i nabierze z czasem odwagi. Król ogłosi go swym spadkobiercom i powierzy dowództwo nasz armią, wtedy nauczy się odwagi.
Wszyscy myśleli w ten sposób i wierzyli, że książę się zmieni z upływem lat. Kiedy nadszedł dzień, w którym król ogłosił syna swoim następcom, poddani i królewska rodzina patrzyli na niego z zachwytem. Był najwyższym żołnierzem w całej armii, najpotężniejszym i najsilniejszym, a jego szlachetna i majestatyczna twarz wyróżniała się w tłumie innych twarzy. Niestety nadal był największym tchórzem. Ale o tym poddani nie wiedzieli. 
- Możemy teraz żyć spokojnie -krzyczało całe miasto-kiedy dzicy ludzie napadną na nas, książę Samba będzie nas bronił i wypędzi wroga z naszych ziem!- i wiwatowali na cześć księcia.
Nadszedł dzień, kiedy wroga armia zaatakowała miasto księcia. Książę Samba niestety nie pojawił się na czele wojsk, aby bronić swych ziem. Stary król musiał maszerować przed swoimi wojownikami i wypędzić intruzów z kraju. Kiedy, kilka dni później, pojawił się Samba i opowiedział piękną historię o lwie, którego ścigał, nikt mu nie wierzył. 
- Samba, tchórz!- krzyczeli na niego. 
Życie księcia stało się nie do zniesienia. Pewnego ranka, wstał Samba bardzo wcześnie, osiodłał najlepszego konia ze stajni królewskiej i wyjechał na północ, szukając kraju, w którym nie ma wojen i ludzie żyją w spokoju. Przemierzał dżunglę i pustynie, żył w ciągłym strachu, gdy tylko usłyszał ryk dzikich zwierząt. Wędrował jednak wytrwale, aż dotarł do wielkiego miasta, które leżało nad brzegiem rzeki. 

Ilustracja: Vojtech Kubasta

Podjeżdżał właśnie pod bramę miasta, gdy z okna dostrzegła do księżniczka.