czwartek, 14 marca 2019

bajka angielska - Troje głuptasów

Troje głuptasów 
bajka angielska 


Był sobie raz gospodarz, który miał żonę i córkę, a z tą córką chciał się ożenić pewien młody człowiek z pańskiej rodziny. Przychodził on co wieczór do nich i zostawał zwykle na wieczerzy. Dziewczynę posyłano wtedy do piwnicy po piwo, które tam stało w beczce.


Pewnego wieczoru, kiedy podstawiła dzbanek i wyjęła czop, wzrok jej powędrował od niechcenia w górę i dziewczyna zauważyła młotek zatknięty za jedną z belek pod sklepieniem piwnicy. Z pewnością tkwił on tam już dawno, ale ona dopiero teraz go dostrzegła.
Pomyślała nagle: ,,Ojej, przecież to jest bardzo niebezpieczne! Jeżeli wyjdę za mąż i urodzi mi się synek, to jak dorośnie i zejdzie do piwnicy po piwo, wtedy młotek może spaść mu na głowę i zabić go. To by było straszne!"
Odstawiła świecę i dzbanek, usiadła na ławie i zaczęła płakać. Na górze po jakimś czasie zaczęto się niepokoić, czemu dziewczyna tak długo nie wraca z piwem. Więc matka zeszła do piwnicy, żeby zobaczyć, co się stało. Zastała córkę siedzącą na stołku i zapłakaną, podczas kiedy piwo lało się z beczki na ziemię ciurkiem.
— Czego płaczesz, co się stało? — zapytała matka.
—— Oj, mamo, popatrz na ten okropny młotek! Jeżeli wyjdę za mąż i urodzi mi się synek, to jak dorośnie i zejdzie do piwnicy po piwo, wtedy młotek może spaść mu na głowę i zabić go. To by było straszne!
— Ach, kochanie, to byłoby naprawdę straszne! — zawołała matka.
Przysiadła się do córki i wybuchnęła płaczem. Po jakimś czasie ojciec zaczął się dziwić, czemu obie kobiety przepadły i nie wracają, więc zszedł do piwnicy. Zastał je obie we łzach, a piwo lało się na ziemię ciurkiem.
— Co tu się dzieje! — zapytał.
— Och, popatrz tylko na ten okropny młotek — powiedziała matka. — Pomyśl, że jeżeli nasza córka wyjdzie za mąż i urodzi jej się synek, to jak dorośnie i zejdzie do piwnicy po piwo, wtedy młotek może spaść mu na głowę i zabić go. To by byłe straszne!
— To by było naprawdę straszne, moja kochana — zgodził się ojciec, po czym przysiadł się do kobiet i także zaczął płakać.


Tymczasem młodzieńcowi sprzykrzyło się czekanie w kuchni, więc i on sam zszedł wreszcie do piwnicy, żeby zobaczyć, co się stało, że nikt z gospodarzy nie wraca. Zastał wszystkich troje płaczących, a piwo lało się ciurkiem na ziemię.
— Co wy tu robicie i czemu nie zatkacie beczki?


— O, niechże pan spojrzy na ten okropny młotek — zawołał ojciec wskazując belkę. — Jeżeli się z sobą pobierzecie i urodzi się wam synek, to jak dorośnie i zejdzie do piwnicy po
piwo wtedy młotek może spaść mu na głowę i zabić go. To by było straszne!
Wszyscy troje zaczęli jeszcze rzewniej szlochać.
Młodzieniec wybuchnął śmiechem, sięgnął za belkę, wyjął młotek i oświadczył:
— Jeździłem po świecie wzdłuż i wszerz, alem jeszcze nie spotkał takich niemądrych ludzi jak wy troje. Nie gniewajcie się, moi drodzy, ale rozejrzę się po świecie jeszcze raz i dopiero jeżeli spotkam troje jeszcze większych głuptasów, wtedy wrócę i ożenię się z waszą córką. Do widzenia.


Młodzieniec skoczył na konia i odjechał, a oni płakali dalej z nogami w piwnej kałuży. Teraz płakali z żalu, że dziewczyna straciła ukochanego.
On tymczasem jechał i jechał, aż zobaczył przy drodze chatę, której strzecha zieleniła się od zielska. O dach oparta była drabina, a na tę drabinę kobieta na próżno usiłowała wpędzić krowę.
— Co wy robicie, przecież krowa nie potrafi chodzić po drabinie! — zawołał podróżny.


— Panie, popatrzcie na tę soczystą trawę, co wyrosła na dachu — odpowiedziała kobiecina. — Chcę napaść nią moją krowę. Nic złego jej się nie stanie, bo zawiązałam jej sznur u szyi i okręciłam go dookoła komina, a drugi koniec sznura przywiązałam sobie do ręki. Więc jeżeli nawet odejdę za chatę i nie będę krowy widziała, zaraz poczuję, jak ona spadnie z drabiny.
— Kobieto niemądra, wlazłabyś lepiej sama na dach, zżęłabyś trawę i zrzuciła ją krowie.
Ale ona pokiwała głową i mruknęła:
— E, co wy się na tym znacie, mój kawalerze. No, właźże na drabinę, Krasulo! — zawołała i trzepnęła krowę pręcikiem po grzbiecie.


Podróżny machnął ręką i odjechał — nie było sposobu na taką głupotę. “Mam już pierwszą z trójki głuptasów", pomyślał.
Niebawem dojechał do gospody, a ponieważ się zmierzchało, postanowił w niej zanocować. Postawił konia w stajni i zajął miejsce w izbie, w której na drugim łóżku miał spać inny podróżny. Był to człowiek miły, więc pogadali z sobą przyjaźnie, a po wieczerzy pokładli się i spali spokojnie do rana. Nazajutrz obudziło młodzieńca czyjeś sapanie i tupot. Otworzył oczy, patrzy — to jego towarzysz powiesił spodnie na gałce od szuflady w komodzie, a sam raz po raz z rozbiegu próbuje w nie wskoczyć, ale mu się to nie udaje.
Młodzieniec przyglądał się tym próbom ubawiony, aż wreszcie tamten obtarł chustką
pot z czoła i zaczął się uskarżać:
— Oj, panie, spodnie to najbardziej niewygodna część ubrania, jaką człowiek wymyślił
od początku świata! Co dzień rano tracę prawie godzinę, zanim uda mi się w nie wskoczyć.
Ciekaw jestem, jak też pan sobie radzi z tym diabelskim przyodziewkiem.


Młodzieniec zaczął się śmiać do rozpuku, a potem wytłumaczył sąsiadowi, jak się wkłada spodnie. Sąsiad nie posiadał się z radości i oświadczył, że będzie mu wdzięczny do końca życia. Rozstali się po przyjacielsku, a młodzieniec pomyślał: “mam już drugiego głuptasa, teraz brakuje tylko trzeciego".
Pojechał dalej i trafił do wioski, w której pośrodku była sadzawka, a nad tą sadzawką zgromadził się tłum ludzi uzbrojonych w żerdzie, miotły i widły. Wszyscy grzebali nimi w
sadzawce i widać było, że czegoś szukają.
— Co się tu stało? — zapytał podróżny.
— To prawda, stało się, stało — odpowiedział jeden z wieśniaków. — Księżyc nam wpadł do sadzawki. Wszyscy go widzimy, a nikt nie potrafi go wyłowić.


Roześmiał się młodzieniec i namawiał ich, żeby podnieśli głowy i spojrzeli na niebo, to zobaczą tam prawdziwy księżyc, bo w sadzawce widzą tylko jego odbicie. Ale chłopi nie chcieli go nawet wysłuchać do końca, tylko szydzili z jego słów, wreszcie obrzucili go wymysłami, więc odjechał co prędzej.
W taki to sposób młody człowiek przekonał się, że na świecie jest wielu głupszych ludzi niż tamta dziewczyna i jej rodzice, którzy płakali z nią razem w piwnicy nad tym, co się stanie za kilkanaście lat, zamiast zdjąć młotek zza belki. Wrócił do nich i ożenił się z córką gospodarzy, a czy byli potem ze sobą szczęśliwi, tego nie wiem, to już nie moja sprawa.



Autor: Joseph Jacobs
Ilustracje: (większość) Margot Zemach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)