poniedziałek, 8 października 2018

bajka rosyjska o Mądralince - bajka wschodniosłowiańska

Mądralinka

bajka rosyjska
według Aleksandra Afanasjewa

Żyli dwaj bracia: jeden był bogaty, a drugi biedny. Ubogiego wcześnie odumarła żona i osierociła córkę siedmioletnią, a że dziewczynka była bardzo mądra, przezwano ją Mądralinką.


Bogacz ulitował się nad nią i podarował jej chudą jałówkę. 

Ilustracja: Lrna Savosina
Mądralinka karmiła ją, poiła i hodowała, aż po pewnym czasie z chudej jałówki wyrosła piękna krowa, a ta znowu miała cielątko o złotych kopytkach.


Pewnego razu przyszły do chaty biedaków córki bogacza; gdy ujrzały cielątko o złotych kopytkach, szybko pobiegły do domu i opowiedziały o tym ojcu.


Wkrótce potem przybył do ubogiego brata bogacz i zażądał od niego cielątka o złotych kopytkach.
– Ono jest moje – pienił się ze złości bogacz – podarowałem twej córce jałówkę, więc przychówek jest mój!
Biedak znów krzyczał, że cielątko należy do niego, i w końcu postanowili udać się do wojewody, aby ten rozstrzygnął ich spór. 

Ilustracja: Zdzisław Witwicki?

Wojewoda uważnie wysłuchał obu braci, a po długim namyśle odrzekł:
– Zadam wam trzy zagadki; kto je odgadnie, do tego będzie należało cielątko o złotych kopytkach. Powiedzcie mi, co jest najszybsze na świecie. Jutro o świcie musicie mi rozwiązać tę zagadkę.
Późną nocą wrócił biedak smutny do domu.
– Co ci jest, ojcze? – zapytała go Mądralinka.
– Córuchno, córuchno, wojewoda dał mi taką zagadkę, że trudno mi ją odgadnąć, będę musiał oddać naszego cielaka.
– A cóż to za zagadka? – zapytała dziewczyna.
Chłop opowiedział córce jaką to zagadkę musi rozwiązać.
– Nie martw się, ojcze – pocieszyła go Mądralinka – ranek jest mądrzejszy niż wieczór.
Ledwie zaświtało, obudziła ojca:
– Tatusiu, wstań, śpiesz do wojewody i powiedz mu, że najszybsza na świecie jest myśl.
Chłop co tchu pobiegł do wojewody i zastał już tam swojego brata.
– Czy odgadliście, co jest najszybsze na świecie? – zapytał wojewoda.
Wtedy wystąpił bogacz i powiedział:
– Ach, wiem, to mój rumak, którego nikt nie dogoni.
– A ty co powiesz? – zwrócił się wojewoda do biedaka.
– Myśl jest najszybsza na świecie – powiedział nieśmiało biedak.
Zadziwił się wielce wojewoda.
– A kto ci to powiedział?
– Moja córka Mądralinka – odrzekł biedak.

Ilustracja: Antonii Uniechowski

– Dobrze, odgadłeś. A teraz z kolei musicie rozwiązać następną zagadkę: co jest najtłuściejsze na świecie?
Bracia wrócili do domu.
Gdy tylko biedak zjawił się w chacie, córka przybiegła do niego i zapytała:
– Jaką zagadkę masz odgadnąć teraz, ojcze?
– O, teraz już nie zgadnę, już po naszym cielaku o złotych kopytkach, bo nigdy się nie domyślę, co jest najtłuściejsze na świecie.
– Nie martw się, ojcze – pocieszyła go Mądralinka – ranek jest mądrzejszy niż wieczór.
Ledwie zaświtało, obudziła ojca:
– Szybko wstawaj, tatusiu, i leć do wojewody, powiedz mu, że najtłuściejsza na świecie jest ziemia, gdyż ona nas wszystkich karmi.
Chłop pobiegł w te pędy do wojewody, a niedługo po nim zjawił się brat bogacz.
– No cóż, odgadliście? – zapytał wojewoda.
Bogacz, jak zwykle pewny siebie, odpowiedział pierwszy:
– Wiem, wiem! Zabiłem wieprza, on jest najtłuściejszy na świecie.
– A ty co powiesz? – zwrócił się do biedaka wojewoda.
– Ziemia jest najtłuściejsza, gdyż ona nas wszystkich żywi – odpowiedział biedak.
Wojewoda nie mógł się nadziwić.
– A kto ciebie takich mądrości nauczył? – zapytał.
– Moja córka – odparł biedak.
– No, dobrze, a teraz macie jeszcze jedną zagadkę, do odgadnięcia: co jest największym szczęściem człowieka?
Chłopi wrócili do domu. I znów biedak żalił się przed Mądralinką.
– O, teraz już przepadło – powiada. – Skąd mogę wiedzieć, co jest największym szczęściem człowieka?
– Nie martw się, ojcze – pociesza go córka – prześpij się, ranek jest mądrzejszy niż wieczór. Zaledwie świtało, obudziła ojca.
– Wstawaj, ojcze, leć do wojewody i powiedz mu, że największym szczęściem człowieka jest sen, gdyż we śnie człowiek zapomina o wszystkich swoich smutkach.
Biedak pobiegł do wojewody, a wkrótce po nim przyszedł jego brat.
– No, odgadliście – zapytał wojewoda – co jest największym szczęściem człowieka?
Wtedy bogacz pierwszy szybko zawołał:
– O, ja wiem – pieniądz!
Wojewoda się roześmiał i zwrócił się do biedaka:
– A ty co powiesz?
– Sen jest największym szczęściem człowieka – odpowiedział biedak. 
Aż się zdumiał wojewoda, tak mądra była odpowiedź chłopa.
– A kto cię tego nauczył? – zapytał.
– Córka moja!
Gdy to usłyszał wojewoda, poszedł do swojej komnaty, po chwili wrócił stamtąd z dużym sitem pełnym jaj.
– Daj to córce twojej i powiedz jej, aby do jutra wylęgły się z jaj pisklęta. 
Chłop z płaczem wrócił do domu i powiedział córce, czego od niego żąda wojewoda. Gdy to dziewczyna usłyszała, zaczęła go pocieszać, aż wreszcie biedak uśmiechnął się przez łzy.
Rano o świcie obudziła go.
– Ojcze, idź do wojewody, zanieś mu trochę prosa i powiedz, że pisklęta się wkrótce wylęgną, ale muszę je karmić świeżym ziarnem, dlatego proszę go, aby od razu zasiał to proso, a za pół godziny, kiedy ziarno będzie dojrzałe, niech mi je przyśle.
Stary wstał i poszedł do zamku.
Gdy go wojewoda ujrzał, już z daleka pyta:
– No, a gdzie pisklęta?
Wtedy biedak powtórzył wszystko, co mu poleciła córka.
– Ale czy to możliwe, aby w pół godziny wyrosło i dojrzało ziarno? -zapytał wojewoda zdumiony.
– A czy to możliwe – zapytał nieśmiało chłopek – żeby w ciągu nocy wylęgły się pisklęta?
I zrozumiał wojewoda, że go Mądralinka przechytrzyła.
Wtedy wpadł na inny pomysł – dał biedakowi trochę przędzy i rzekł:
– Powiedz twojej córce, aby do jutra utkała płótno i uszyła mi koszulę. 
I znów wrócił chłop smutny do domu i opowiedział wszystko córce.
– Ojcze, nie smuć się, ranek jest mądrzejszy niż wieczór, a teraz połóż się spać.
O świcie obudziła ojca.
– Już pora iść do wojewody – rzekła. – Zanieś mu trochę nasion lnu i powiedz, że koszula gotowa, ale że nie mam czym obdziergać kołnierza. Niech zasieje len, by natychmiast wyrósł, tak żeby już za pół godziny mógł mi przesłać nici.
Ojciec powtórzył wszystko wojewodzie, tak jak mu poradziła córka.
Gdy to usłyszał wojewoda, zawołał:
– Czy to możliwe, żeby len wyrósł w ciągu pół godziny, tak by można było uprząść z niego nici?!
– A czy można w ciągu nocy utkać płótno i uszyć koszulę? – zapytał chłop.
I zrozumiał wojewoda, że go Mądralinka znów przechytrzyła.
– Idź do domu, powiedz swojej córce, aby przyszła do mnie nie pieszo i nie na koniu, nie w saniach i nie na wozie, nie nago i nie ubrana, nie z podarkiem i nie bez podarku.


Ojciec wrócił do domu i o wszystkim opowiedział córce.
Następnego dnia skoro świt Mądralinka owinęła się w gęstą sieć rybacką, wzięła ze sobą gołębia i pobiegła na wrotkach do wojewody.
Przyszła do niego i dała mu gołębia, ale gołąb wyrwał się od razu z rąk wojewody i pofrunął. Wojewoda nie mógł wyjść z podziwu, tak mu się podobała mądra dziewczyna.

Ilustracja: Marija Smirovaite

I oddał jej ojcu cielątko o złotych kopytkach.
Nazajutrz zajechał wojewoda przed chatę biednego chłopa. Daremnie szukał miejsca, aby przywiązać konia, gdyż przed domem nie było ani szopy, ani płotu, tylko sanie i wóz stały pod gołym niebem.
– Hej! – zawołał wojewoda. – Powiedz mi, dziewczyno, gdzie mam przywiązać konia?
– Między zimą a latem! – krzyknęła z daleka Mądralinka i znikła. 
Długo myślał wojewoda nad tym, co to oznacza: zima i lato, i w końcu wpadł na to, że pewnie figlarka miała na myśli sanie i wóz.
Przywiązał konia między wozem a saniami i wszedł do izby.
– Gdzie twój ojciec? – zapytał Mądralinki.
– Ojciec w mieście; jeśli pojedzie okrężną drogą, będzie wkrótce w domu, a jeśli pojedzie prostą, to nie wiem, czy za trzy dni wróci.
– Co to ma znaczyć, dziewczyno, kpisz sobie ze mnie w żywe oczy! -powiedział zagniewany wojewoda.
– Wcale nie – odpowiedziała – prosta droga prowadzi przez głębokie bagno, dlatego jest cięższa.
Tak się Mądralinka podobała wojewodzie, że postanowił ją poślubić, ale pod jednym warunkiem – żeby się nie mieszała w jego sprawy.
– Jeśli nie dotrzymasz przyrzeczenia, to odeślę cię z powrotem do ojca. Będziesz mogła zabrać wtedy ze sobą tylko to, co ci najdroższe. I zamieszkali w zamku po hucznym weselu.


Pewnego razu poprosił jakiś chłop sąsiada o pożyczenie konia do zwożenia buraków z pola. Sąsiad pożyczył mu konia. Do późnej nocy zwoził chłop buraki i postanowił dopiero rankiem zwrócić sąsiadowi konia. Na noc przywiązał go do swojego wozu. Kiedy nad ranem wstał, ujrzał pod wozem maleńkie źrebiątko.
Zawołał sąsiada i powiedział:
– Źrebiątko jest moje, bo znalazłem je pod moim wozem.
– Źrebiątko jest moje, bo klacz jest moja – odparł sąsiad.
Cały dzień sprzeczali się ze sobą, aż w końcu postanowili pójść do wojewody. 
Wojewoda rozstrzygnął spór.
– Źrebiątko należy do tego, pod czyim wozem leżało.
Gdy to usłyszała Mądralinka, z oburzeniem powiedziała mężowi, że wyrok jego jest niesłuszny. Wojewoda rozgniewał się i kazał jej natychmiast opuścić zamek, gdyż nie dotrzymała warunku i wtrąciła się w jego sprawy. Tego samego dnia wojewoda po sutym obiedzie usnął twardym snem. Wówczas Mądralinka kazała go ostrożnie położyć na wozie i zawieźć do swojego domu.
Jakież było zdziwienie wojewody, kiedy po krótkim czasie obudził się w chacie biedaka!
– A ja skąd się tu wziąłem? – zapytał.
– Ja cię tu przywiozłam – odpowiedziała mu żona. – Pamiętasz naszą umowę? Pozwoliłeś mi wtedy zabrać ze sobą tylko to, co mi jest najdroższe. No, i zabrałam ciebie.


Opracowanie: Wanda Markowska i Anna Milska
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)