Pan Ocet
bajka angielska
Arthur Rackham |
Pan Ocet i pani Octowa mieszkali w butelce od octu. Pewnego dnia, kiedy pan Ocet wyszedł z domu, pani Octowa, która była skrzętną gospodynią, zamiatała mieszkanie. Poruszała szczotką tak zamaszyście, że w pewnej chwili rozległ się straszny brzęk i cały dom zatrząsł się i runął. Przerażona i zmartwiona wybiegła z domu na spotkanie męża.
Ledwie go zobaczyła, zawołała z rozpaczy:
- Ach, mój mężu, jesteśmy zrujnowani! Rozwaliłam nasz dom i cały rozpadł się w kawałeczki!
A pan Ocet na to:
- Moja droga, zobaczymy, co się da zrobić. Zostały nam jeszcze drzwi. Wezmę je na plecy i pójdziemy poszukać szczęścia.
Wędrowali cały dzień i z nadejściem nocy weszli w gęsty las.
Oboje byli bardzo, bardzo zmęczeni i pan Ocet rzekł:
- Wdrapię się na drzewo, wciągnę drzwi, a ty, moja kochana, wejdziesz za mną.
Zrobili tak i wyciągnąwszy swoje strudzone członki na drzwiach, szybko usnęli. W połowie nocy pana Octa obudziły jakieś głosy dochodzące z dołu. Przetarł oczy i ku swemu przerażeniu zobaczył, że to banda złodziei zgromadziła się pod drzewem i dzieli między siebie zdobyte łupy.
- Masz, Kubo - mówił jeden z nich - to pięć funtów dla ciebie. A ty, Bill, masz dziesięć funtów. Ty, Bob, masz trzy.
Pan Ocet nie mógł słuchać dłużej. Ogarnęła go taka trwoga, że zaczął się trząść na całym ciele, wskutek czego zatrzęsły się i drzwi i spadły na dół. Złodzieje rozpierzchli się, ale pan Ocet nie odważył się opuścić swej kryjówki, dopóki dzień nie zajaśniał pełnym blaskiem.. Zsunął się wtedy z drzewa i podnosząc drzwi, zobaczył na ziemi mnóstwo złotych
- Zejdź na dół! - zawołał do żony. - Mówię ci, zejdź! Jesteśmy bogaci! Jesteśmy bogaci! No, zejdź już!
Pani Octowa zeszła tak szybko, jak tylko mogła, i kiedy zobaczyła pieniądze, podskoczyła z radości.
- Teraz, mój kochany, ja ci powiem, co masz zrobić. W sąsiednim miasteczku jest jarmark. Weź czterdzieści gwinei i idź kupić krowę. Będę robiła masło i ser, a ty potem je będziesz sprzedawać na targu, i w ten sposób zapewnimy sobie wygodne życie.
Pan Ocet chętnie się na to zgodził, wziął pieniądze i poszedł na jarmark. Na placu targowym przeszedł się w jedną i w drugą stronę i wreszcie zobaczył piękną, czerwoną krowę. Była to bardzo mleczna krowa i pod każdym względem doskonała.
„Ach - pomyślał pan Ocet - gdybym tylko miał tę krowę, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!”
Zaproponował więc czterdzieści gwinei za krowę, na co właściciel powiedział, że przez życzliwość zrobi to dla niego i sprzeda mu ją za tę cenę. Dobito więc targu i nowy właściciel zabrał krowę i odszedł. Idzie, idzie, aż zobaczył człowieka grającego na kobzie:
Trala-la, trala-li!
Wokół niego kręciło się pełno dzieci i ze wszystkich stron wciskano mu pieniądze do kieszeni.
„Ach - pomyślał pan Ocet - gdybym tylko miał ten wspaniały instrument, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem i zrobiłbym majątek!”
Podszedł do kobziarza i rzecze:
- Przyjacielu, cóż to za piękny instrument! Musi ci przynosić sporo pieniędzy.
- O tak - odpowiedział kobziarz. - Rzeczywiście zarabiam sporo, a instrument jest wspaniały.
- Jakże chciałbym go mieć! - zawołał pan Ocet.
- No cóż - powiedział grajek - dla przyjaciela mogę ostatecznie to zrobić. Tylko w zamian za to dasz mi tę czerwoną krowę.
- Doskonale - ucieszył się pan Ocet.
Tak więc pan Ocet zyskał kobzę, pozbywając się jednocześnie krowy. Chodził tu i tam ze swoim nowym nabytkiem, ale na próżno usiłował wydobyć jakieś dźwięki, a dzieci zamiast rzucać mu pieniądze, śmiały się z niego i gwizdały.
Biedny pan Ocet miał całkiem zziębnięte palce i kiedy już wychodził z miasta, spotkał człowieka w prześlicznych, ciepłych rękawiczkach.
„Ach, jak zmarzłem, palce zupełnie mi zgrabiały - pomyślał sobie pan Ocet. - Gdybym miał takie piękne rękawice, byłbym najszczęśliwszym ze wszystkich ludzi!”
Zbliżył się do człowieka i rzekł:
- Przyjacielu, zdaje się, że masz wspaniałe rękawiczki.
- Tak - odparł człowiek. - To prawda, i w ręce tak mi ciepło, jak to tylko możliwe w taki zimny, listopadowy dzień.
- Chciałbym je mieć - powiedział pan Ocet.
- Zrobione! - zawołał pan Ocet. Nałożył rękawiczki i w drodze powrotnej do domu czuł się bardzo szczęśliwy.
Wreszcie zmęczył się długą drogą i zobaczył człowieka, który nadchodził ku niemu, podpierając się grubym kijem.
"Ach - westchnął pan Ocet. - Gdybym ja miał ten kij! Byłbym wtedy najszczęśliwszym z ludzi!"
Rzecze więc do człowieka z kijem:
- Przyjacielu, jaki ty masz nadzwyczajny kij!
- Tak - odpowiedział tamten. - Służył mi przez wiele mil i był z niego dobry przyjaciel, ale jeżeli ci się podoba, to nie będę się wzbraniał dać ci go w zamian za te rękawiczki.
Pan Ocet miał już ciepłe ręce, a nogi tak zmęczone, że chętnie przystał na zamianę.
Zbliżając się do lasu, gdzie zostawił żonę, usłyszał papugę, która siedziała na drzewie i wołała:
- Ej, ty głupi człowieku, ty zakuta głowo, niezdaro! Poszedłeś na jarmark i wydałeś wszystkie pieniądze na kupno krowy. Niezadowolony z tego zamieniłeś ją na kobzę, na której nie umiałeś grać i która była warta akurat jedną dziesiątą krowy. Ledwo dostałeś kobzę, już ją zamieniłeś na rękawiczki, które były warte najwyżej jedną czwartą kobzy, a kiedy dostałeś rękawiczki, zamieniłeś je na nędzny kij, i teraz za swoje czterdzieści gwinei, krowę, kobzę i rękawiczki masz tylko ten zwykły kij, który mógłbyś sobie wyciąć z pierwszego lepszego krzaka!
To powiedziawszy ptak zaczął się śmiać i śmiać, a pan Ocet wpadł w straszliwy gniew i rzucił kijem w papug.
Ale kij utknął pośród gałęzi. Tak to pan Ocet wrócił do żony bez pieniędzy, krowy, kobzy, bez rękawiczek i kija, a żona sprawiła mu takie tęgie lanie, że omal nie połamała mu wszystkich kości.
Autor: Joseph Jacobs
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)