środa, 14 listopada 2018

"Spółka kota z myszką" i "Garniec miodu" - bajki niemieckie

Spółka kota z myszką
bajka niemiecka

Kot zapoznał się z myszą i tyle jej naopowiadał o przyjaźni, jaką żywi dla niej, że mysz zgodziła się wreszcie zamieszkać z nim w jednym domu i prowadzić wspólnie gospodarstwo. 


- Na zimę jednak musimy zrobić zapasy - rzekł kot, abyśmy nie cierpieli głodu! Zwłaszcza ty, myszko. mogłabyś poszukując jedzenia wpaść w pułapkę! 


Rada była słuszna i mysz z kotem kupili wspólnie garnek smalcu. Nie wiedzieli jednak, gdzie go postawić, wreszcie po długim namyśle kot rzekł:


- Sądzę, że najlepiej schować garnek w kościele. Tam nikt się z pewnością nie waży niczego tknąć. Postawimy go pod ołtarzem i nie ruszymy wpierw, aż nadejdzie zima. 


Tak też uczynili, ale po krótkim już czasie przyszła kotu ślinka na smalec, rzecze więc do myszki:
- Muszę ci powiedzieć, myszko, że kuzynka moja prosiła mię w kumy; powiła ona synka, białego w brązowe łatki, a ja mam go trzymać do chrztu. Pozwól więc, że wyjdę dzisiaj, a ty zajmij się domem. 


- Dobrze, dobrze - rzekła myszka - idź w imię Boże, a jeśli dostaniesz coś dobrego do jedzenia, to pomyśl o mnie. Chętnie wypiłabym też kropelkę czerwonego wina.
Oczywiście wszystko to było zmyślone, kot nie miał wcale kuzynki i wcale nie był proszony w kumy.


Poszedł wprost do kościoła, zakradł się do garnka ze smalcem i począł go lizać, aż zlizał cały tłuszczyk z wierzchu.


Potem udał się na spacer po dachach, obejrzał sobie okolicę, wreszcie wyciągnął się na słońcu, oblizując się na myśl o smalczyku. Dopiero późnym wieczorem powrócił do domu.


- Jesteś wreszcie - rzekła mysz - wesoło pewnie spędziłeś dzień.
- Owszem - odparł kot.
- A jakież imię dano dziecku? - zapytała mysz.
- Powierzchu - odparł kot.
- Powierzchu? - zawołała mysz - to bardzo dziwne imię! Czy powtarza się ono w twojej rodzinie?
- Wcale nie gorsze - odparł kot - niż złodziejskie imiona twoich chrześniaków!


Wkrótce potem kota wzięła znów chętka, aby zakosztować smalcu. Rzekł więc do myszy:
- Wybacz, że i dziś cię opuszczę. Proszono mnie raz jeszcze w kumy, a że dziecię ma białą obwódkę wokół szyi, nie mogę odmówić.
Dobra mysz zgodziła sie i tym razem, a kot zakradł się do kościoła i wyjadł garnek do połowy.
- Nigdy smalec nie jest lepszy - pomyślał - niż kiedy się go je samemu.
Gdy powrócił do domu, mysz zapytała:
- A temu dziecku jakie dano imię?
- Dopołowy - odparł kot
- Dopołowy? co też ty mówisz! Póki żyję nie słyszałem takiego imienia! - zawołała mysz. - Założę się, że nie ma go w kalendarzu.
Ale kot wkrótce począł znowu marzyć o smalczyku.
- Do trzech razy sztuka - rzekł do myszy - znowu proszony jestem w kumy, a że dziecko jest calutkie czarne i tylko łapki ma białe, co trafia się niezwykle rzadko, jakżebym mógł odmówić?
- Powierzchu, Dopołowy, te dziwne imiona nie dają mi spokoju! - odparła mysz.
- To dlatego, że po całych dniach siedzisz w domu i w tej swojej burej kapocie i z tym długim warkoczem, lęgną ci się w głowie takie cudactwa - rzekł kot - powinnaś od czasu do czasu wychodzić na spacer.


Kiedy kot wyszedł, myszka zakrzątnęła sie po mieszkaniu i doprowadziła wszystko do porządku. 
Łakomy kot zaś rzekł do siebie:
- Trudno mieć spokój, póki jeszcze coś jest w garnku! - i zjadł wszystko aż do dna.
Dopiero późno w nocy, tłusty i najedzony, powrócił do domu. Mysz zapytała go zaraz, jakie imię otrzymało trzecie dziecię.
- Na pewno nie będzie ci się ono podobało, a brzmi ono Dodna - odparł kot.
- Dodna! - zawołała mysz - tego imienia jeszcze w żadnej książce nie czytałam. Dodna! Co to może znaczyć?
Pokiwała głową, zwinęła się w kłębuszek i usnęła.
Od tego czasu nikt już nie prosił kota w kumy, ale gdy zima nadeszła i głód począł im dokuczać, mysz przypomniała sobie o poczynionych zapasach.
- Chodź, kocie, weźmiemy nasz garnek ze smalcem. Będzie nam teraz smakować.
- Oczywiście - rzekł kot - zwłaszcza tobie będzie on smakować, zupełnie jakbyś wysunęła za okno swój ostry języczek.
Udali się więc w drogę, ale gdy przybyli do kościoła, przekonali się, że garnek wprawdzie stoi na swoim miejscu, ale jest pusty.
- Ach - zawołała mysz - teraz rozumiem wszystko! Ładny z ciebie przyjaciel! Zjadłeś wszystko, kiedyś chodził w kumy: najpierw po wierzchu, potem do połowy, potem…
- Milcz! - zawołał kot - jeszcze jedno słowo, a zjem i ciebie!
- Do dna - miała już biedna mysz na końcu języka, ale zanim to wymówiła, kot chwycił ją w pazury i pożarł.
Widzisz, tak to na świecie bywa.

Autor: Jacob i Wilhelm Grimm
Ilustracje: Ruth Hurlinmann, Helena Kraus i Jurg Orbist

Garniec miodu
bajka łużycka

Bardzo dawno temu liszka i wilk mieszkali wspólnie, wspólnie też wyruszali na wyprawy. Pewnego razu przynieśli do domu garniec miodu i schowali go w spiżarni, a potem poszli spać: wilk za piec, liszka na przypiecek. Po jakimś czasie liszka zapragnęła zjeść miodu; uderzyła ogonem o kafle pieca.
Usłyszał to wilk i rzekł:
- Liszko, ktoś chce wejść, idź, otwórz!
Liszka wstała i zaczęła wyjadać miód. Oblizała się potem i wróciła do izby na swoje miejsce. 
Wilk był ciekawy, więc zapytał:
- Kto tam był?
- Ach, zostałam kumą.
- Jak dziecku na imię?
- »Początek «.
Liszka położyła się, ale wkrótce zaczęła znów stukać ogonem.
Wilk rozkazał:
- Liszko, idź, otwórz, ktoś puka!
Liszka poszła i wyjadła miód do połowy garnca. 
Gdy wróciła do izby, wilk ciekaw zapytał:
- No, kto tam był?
- Ach, zostałam kumą.
- Jak na imię temu dziecku?
- »Połowa«.
Liszka położyła się na przypiecku, ale wkrótce znowu zaczęła stukać ogonem. 
Wilk rozkazał:
- Liszko, ktoś puka, idź, otwórz!
Liszka wstała, poszła do komory, wyjadła wszystko do dna i wylizała garnek, a potem jeszcze go ubrudziła. 
Gdy wróciła do izby, wilk spytał:
- No, kto tam był?
- Ach, zostałam kumą.
- Jak dziecku na imię?
- »Wylizywacz-Brudas «.
Liszka położyła się na przypiecku. 
Po chwili mówi do wilka:
- Bracie wilku, słyszałam, że tego roku wszystkim ludziom psuje się miód, popatrzmy też, co się tam dzieje z naszym.
Wstali, poszli do spiżarni, a tu garniec okazał się pusty i do tego jeszcze zabrudzony. Wynikła sprzeczka, kto zjadł miód. 
Wreszcie liszka zaproponowała:
- Zróbmy próbę. Położymy się w słońcu, komu miód będzie wychodził tyłem, ten go zjadł.
Położyli się w ogrodzie. Wilk wkrótce zasnął i chrapał straszliwie. A tu liszce miód z tyłu wychodzi i wychodzi... Wtedy poderwała się i miodem tym posmarowała wilka. 
Potem obudziła go i zawołała:
- Na moją duszę! Toś ty zjadł miód! Patrz, jak ci tyłem wychodzi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)