Jajka na twardo
bajka czeska
Biedny czeladnik wyruszył w świat w poszukiwaniu zajęcia. Błąkał się przez długi czas, ale nigdzie nie znalazł pracy. Raz wszedł do oberży i zamówił kufel piwa, ser i osiem gotowanych jaj za ostatnie grosze. Zjadł i chciał zapłacić karczmarzowi. Grzebał w kieszeniach, ale nie znalazł ani grosza. Prawdopodobnie zgubił pieniądze gdzieś po drodze. Co tu robić? Kiedy karczmarz zszedł do piwnicy po beczką piwa, młody czeladnik wyskoczył przez okno i tyle go widzieli. Karczmarz był bardzo zły, że łobuz tak go oszukał, ale nie mógł nic zrobić.
Minęło dwadzieścia lat. Czeladnik stał się mistrzem i wzbogacił się. Raz udał się w podróż do miejsc, w których błąkał się w młodości. Zobaczył przy drodze znajomą oberżę, wszedł do środka i zamówił sobie kufel, chleb z serem i osiem gotowanych jajek.
Po posiłku zapytał oberżystę:
- Ile mam ci zapłacić?
- Trzy korony, panie - odpowiedział karczmarz.
Gość uśmiechnął się i odliczył trzydzieści koron.
- Pomyliłeś się panie- rzekł karczmarz – płacisz tylko trzy korony.
- Weź wszystko. Płacę za siebie i za tego młodego czeladnika, który dokładnie dwadzieścia lat temu wypił i zjadł to samo, co mi dzisiaj przynieśliście i uciekł nie płacąc.
- Skąd to wiesz? - zapytał zaskoczony karczmarz.
- Wiem bo to ja byłem tym czeladnikiem.
Karczmarz zamyślił się i następnie powiedział:
- W taki razie, źle liczysz Panie. Pomyśl o tym, co mógłbym zyskać, gdybym te osiem jaj podrzucił pod kurę dwadzieścia lat temu. Z jaj wyklułyby się pisklęta. Kurczaki urosłyby i stały się kurami. Policz, ile kur byłoby na moim podwórzu! Zapłać mi za wszystkie kurczęta, które straciłem przez ciebie w ciągu tych dwudziestu lat. Albo zapłacisz mi w całości, albo postawię cię przed sądem!
Bogacz roześmiał się, myśląc, że karczmarz żartuje. Ale nie żartował. Krzyknął i znów zagroził sądem, jeśli bogacz nie zapłacił mu całości kwoty.
W tym czasie, w karczmie siedział chłop, który wszystko słyszał.
Podszedł do byłego czeladnika i szepnął:
- Idź do sądu, Panie ja ci tam pomogę. Poproś tylko sędziego, aby poczekał na twojego obrońcę.
I bogacz tak zrobił. Zjawili się w sądzie, ale chłopa – obrońcy nie ma. Czekali, czekali, ale on nadal nie przychodzi. Zdecydowano się rozpocząć sprawę bez niego, gdy nagle pojawił się obrońca.
- Wybacz mi, Wysoki Sądzie, że się spóźniłem- powiedział chłop.
- Dlaczego się spóźniłeś? -zapytał rozgniewany sędzia.
- Nie mogłem przyjść wcześniej - odpowiedział chłop - Mój brat ma małe pole. Chciał dzisiaj zasiać na nim groch. Przyniosłem ze sklepu całą torbę grochu i musiałem czekać, aż się ugotuje i ostygnie, aby później go wysiać.
- Co za bajki nam tu prawisz! - sędzia roześmiał się – wszyscy wiedzą, że przegotowany groszek nigdy nie wyrośnie.
- Panie sędzio - odpowiedział chłop – a czy w takim z gotowanych jaj mogą wykluć się pisklęta?
Karczmarz zrobił się czerwony jak burak ze wstydu, miotał się i plątał w zeznaniach, po czym uciekł i nawet nie zaczekał na ogłoszenie wyroku.
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)