Bajka o Nikicie - Mieszniku
bajka ukraińska (ruska)
Nad jasnym Dnieprem, na rozległych wzgórzach wznosił się prastary gród Kijów — z wszystkich ruskich miast najpiękniejszy, z wszystkich ruskich miast najbogatszy. Od wiek wieków żyli w nim Rusini. Pracy się nie bali, ziemię orali, płótno tkali, w dni świąteczne korowody wodzili i piwo popijali. A kiedy, bywało, kijowianki w dzień wiosenny wianki z kwiatów uplotą i ze śpiewem nad jasny Dniepr wyruszą—nie znajdziesz ni młodego, ni starego, co by urody ich nie podziwiał. A o młodzieńcach, junakach z Kijowa, szeroko po świecie całym wieść głosiła, że nie boją się ani wrogów okrutnych, ani zwierząt grasujących, ani gadów pełzających. Nikt na świecie nie ma, jak powiadają, strzał od nich celniejszych ni mieczów ostrzejszych. Żyli tak kijowianie w szczęściu i zgodzie, zmartwień nie zaznając. A nieszczęście samo nadciągnęło ciemną chmurą.
Zaczął bowiem przylatywać do grodu straszny Smok. Cielsko ma zbrojne w zielone łuski, wijący się ogon, z szyi trzy głowy wyrastają. Ze ślepi ogień błyska, paszcze ogniem zioną, a na łapach pazury żelazne rosną. Nadleci Smok nad miasto, całe niebo czarnymi skrzydłami zasłoni, świata bożego nie widać. Krąży potwór nad grodem i syczy:
— Biada wam! Nie będzie Kijowa nad rzeką Dnieprem! Wszystko spalę, wszystkich w popiół obrócę! A jeśli żyć chcecie, musicie mnie, Smoka, podjąć i ugościć. Będę co miesiąc do was przylatywać, na górze siadać, piękną dziewczynę zjadać. Zasmucili się kijowianie, zapłakali gorzko. Żal własne córki oddawać Smokowi na pożarcie. Ale cóż robić? Nie dadzą, Smok ogniem dmuchnie, spłonie miasto, a z nim i wszyscy ludzie. Odtąd co miesiąc wyprowadzali kijowianie za miasto, na wysoką górę po jednej dziewczynie. Przywiążą łańcuchami do starego dębu i wracają. A nocą Smok przylatuje i pożera nieszczęsną. W ten sposób zjadł okrutny potwór wszystkie dziewczęta w mieście.
Została już tylko córka cara. Zapłakał dwór, zaszlochał. Odziano piękną carównę w złote szaty, brokaty, jedwabie i poprowadzono na wysoką górę. Przywiązali ją do starego dębu łańcuchami, nisko się do ziemi pokłonili i do miasta z płaczem wrócili. A z carówną został tylko jej ukochany gołąbek, nigdzie nie chciał odlecieć.
Stoi dziewczyna przy dębie i strach ją oblatuje. Wiatr po górze hula i świszczę, puchacz głucho jęczy, serce z trwogi zamiera. Nagle słychać szum skrzydeł.
— Och! To śmierć moja się zbliża! — płacze carówna.
A tu już Smok nadlatuje. Usiadł przy starym dębie, na dziewczynę patrzy, oczu oderwać nie może.
— Nie lękaj się, ślicznotko — syczy—nie zjem ciebie. Zanadtoś piękna. Zabiorę cię ze sobą do mojej pieczary. Będziesz ze mną mieszkała, gospodarstwo prowadziła, a ja będę urodę twą podziwiał.
Złapał carównę, na skrzydłach posadził i wzbił się w powietrze. A gołąbek poleciał w ślad za nim. Przyniósł Smok carównę do gęstego lasu, w sam środek puszczy, do swojej pieczary. Nałamał w lesie drzew i zawalił nimi wejście.
— Od dzisiaj — powiada—tu mieszkać będziesz.
Zostawił dziewczynę w pieczarze, a sam poleciał na polowanie. I nie zauważył, że biały gołąbek w ciemnym kąciku się schował. Tylko Smok odleciał, gołąbek od razu wyskoczył z ukrycia i do carówny. Grucha, z nóżki na nóżkę przestępuje, w oczy jej zagląda. I tak zamieszkała dziewczyna u Smoka. Dniem sama z gołąbkiem w pieczarze siedzi, a wieczorem Smok przylatuje, pożywienie przynosi, odpoczywa na swoim legowisku i na carównę ognistymi ślepiami popatruje.
Pewnego razu, gdy Smok odleciał już na łowy, mówi dziewczyna do ptaszka:
— Leć, gołąbku, do domu, do rodzimego miasta, zanieś list ojczulkowi i mateczce. Niech się dowiedzą o moim losie. A nuż wymyślą, jak mnie stąd uwolnić.
Napisała carówna liścik i przywiązała gołąbkowi pod skrzydełkiem. Prześlizgnął się gołąbek pomiędzy drzewami tarasującymi wejście do pieczary, wydostał się z lasu i poleciał do Kijowa. Długo leciał czy też krótko, trafił prosto w okna cara. Nie mogą się rodzice nacieszyć, że córka żywa.
Karmią gołąbka, obsypują pieszczotami, a potem zwołują wszystkich swoich doradców i mówią:
— Pomyślcie, jak by tu carównę z łap Smoka uwolnić?
A doradcy na to:
— Trzeba poprosić carównę w liście, żeby wyciągnęła od Smoka, kogo potwór najbardziej się boi. To niemożliwe, żeby na całym świecie nie było na niego zguby.
Napisali rodzice liścik, przywiązali gołąbkowi pod skrzydełkiem i wysłali skrzydlatego posłańca do córki. Przeczytała dziewczyna rodzicielskie słowa i czeka wieczoru. Wraca o zmierzchu potwór do domu. Drzewa porozrzucał, wpełzł do pieczary i na legowisku się umościł.
— Och, Smoku-Smoczusiu, jakiś ty silny i straszny! — mówi carówna.— A czy to prawda, że nie ma na świecie nikogo od ciebie silniejszego i nikogo się nie boisz?
Leży Smok, ogon w pierścień zwinął, zadowolony mruczy:
— No dobrze, powiem ci prawdę. Jest w Kijowie dzielny junak. Nazywa się Nikita. Mieszka w Miechowej Wólce, ze skór mieszki wyrabia i dlatego nazywają go Nikitą-Miesznikiem. Żaden człowiek siłą mu nie dorównuje. Tylko on na calutkim świecie jest silniejszy ode mnie i jego jedynego się boję.
Powiedział to Smok, zwinął się w kłębek i zachrapał. A carówna ukradkiem zaczęła pisać list do rodziców: „Smok boi się tylko Nikity-Miesznika. Przyślijcie go tu na pomoc". Przywiązała liścik gołębiowi pod skrzydełkiem i posłała do Kijowa.
Przeczytano na dworze liścik od carówny. Rozkazuje car sługom udać się do Miechowej Wólki.
— Odnajdźcie Nikitę-Miesznika. Powiedzcie, że car go wzywa.
Znaleźli słudzy Nikitę. A Nikita—chłop jak dąb, pierś szeroka, mięśnie stalowe — akurat skórę wyprawiał.
— Chodź, Nikita, do pałacu, car cię wzywa — mówią mu.
— Nie pójdę. Nie mam czasu — odpowiada Nikita.
Przerzucił na ramię za jednym zamachem dwanaście byczych skór i poniósł do rzeki. Biegną za nim słudzy:
— Chodź, Nikitko, chodź!
— Powiedziałem — nie pójdę. Nie mam czasu.
Cóż było robić? Wrócili słudzy do pałacu i mówią carowi, jak się sprawy mają. Musiał car sam pójść do Wólki.
— Nikita! Pomóż! Tylko ty zdołasz pokonać Smoka. Uratuj carównę.
A Nikita na to:
— Gdzież mi, carze, na takie czyny się porywać! Nie dam rady Smokowi.
Prosi car, błaga, wszystko na próżno — nie zgadza się Nikita. Musiał car jak niepyszny wrócić do pałacu. Przez całą noc z doradcami głowę łamał i myślał, jak by tu Nikitę uprosić. I znalazł sposób: zebrał pięć tysięcy dziewuszek sierotek i wysłał je do Nikity.
Przychodzą sierotki do Miechowej Wólki, na kolana przed Nikita padają i w płacz:
— Wujku Nikito! Miej litość nad nami! Jeszcze tylko roczek, drugi, podrośniemy i wszystkie po kolei Smok pożre. Znajdź tego zbója i ukręć mu ohydne głowy.
Żal się zrobiło Nikicie sierotek.
— Dobrze już, dobrze, nie płaczcie. Pójdę, spróbuję.
I zaczął Nikita-Miesznik przygotowywać się do walki. Wziął trzysta pudów konopi, wysmarował je smołą i dookoła siebie okręcił. W taką zbroję się zawinął, że ani mieczem nie przebijesz, ani smoczymi kłami nie przegryziesz. I poszedł na Smoka.
Przychodzi do pieczary, patrzy — potwór z łowów tylko co wrócił, do spoczynku się układa.
— Wyłaź, Smoku, Nikita-Miesznik do ciebie przyszedł. Chcę się z tobą na siły zmierzyć.
Czuje Smok niechybną zgubę, zęby zaczyna ostrzyć. Ale Nikita ani myśli czekać: jak się nie zamachnie, jak nie trzaśnie w drzewa zasłaniające wejście— tylko huk się po lesie rozniósł. Rozpadły się drzewa w drobny mak. Wypełzł Smok z pieczary.
Zasyczały trzy potworne paszcze, buchnął na Nikitę gryzący dym, osmalił gorący płomień. Ale dzielny junak się nie wystraszył, częstuje Smoka swoją maczugą z lewa, z prawa, to po głowie go łupnie, to po ogonie uderzy. Syczy, miota się potwór w bólu i złości, ale widzi, że w żaden sposób nie da rady pokonać zucha. Wreszcie zebrał wszystkie siły, chciał przegryźć Nikitę na pół, ale zęby w smole utknęły, nijak ich wyciągnąć nie może. Zwalił się Smok na ziemię.
— Nikito, prawdę gadają, żeś najmocarniejszy junak na świecie! O wiele silniejszy ode mnie. Nie zabijaj mnie — lepiej po dobroci się dogadajmy, na świecie wystarczy miejsca dla nas dwóch. Podzielimy ziemię na pół — ty będziesz mieszkał na jednej połowie, a ja na drugiej. Nie będziemy sobie przeszkadzać.
— Niech i tak będzie—rzecze Nikita.— Trzeba tylko szeroką i głęboką granicę między nami wytyczyć.
Wziął sochę ważącą trzysta pudów i zaprzągł do niej Smoka.
— No, ruszaj!
Pociągnął Smok sochę. Ciągnie ją od Kijowa do Morza Kaspijskiego, a potem znów do Kijowa i jeszcze raz z powrotem. Zasapał się Smok, umordował, siódme poty na niego biją, a Nikita co rusz pokrzykuje:
— Ciągnij, ciągnij, bo miedzę słabo widać! Zaorał potwór bruzdę szeroką i głęboką.
— No, dobrze, podzieliliśmy ziemię — powiada Nikita — a teraz będziemy morze dzielić. Żebyś potem nie mówił, że po twojej wodzie pływamy.
Pociągnął Smok sochę do morza, pewnie myślał, że i wodę da się miedzą rozdzielić. Ale morze głębokie, dna nie widać. Stracił Smok grunt pod nogami, zachłysnął się wodą i utonął. Stuknął go jeszcze Nikita maczugą, żeby nie ożył, i na brzeg wyciągnął.
— Nie chcę — mówi — morza błękitnego i czystego tym cielskiem plugawić.
Rozniecił ogromne ognisko, spalił potwora w płomieniach. Porywisty wiatr popiół pochwycił i rozrzucił na wszystkie strony świata, zęby nawet ślad po Smoku nie został.
Wraca Nikita do Kijowa, a tu mieszkańcy naprzeciw mu wybiegają, cieszą się, tańczą, śpiewają. Car z carycą prowadzą córkę, niosą dary przebogate— złoto, futra, szaty z brokatu, perły pięknie toczone. Ale Nikita niczego przyjąć nie chce.
— Na co mi wasze dary? — powiada.— Nie dla nagrody walczyłem ze Smokiem, ludzi mi żal było. Praca droższa mi i milsza, niźli wasze prezenty. Pozwólcie wrócić z powrotem do Miechowej Wólki.
I wrócił Nikita do swojego domu, do Miechowej Wólki. Po staremu żyje, skóry wyprawia i w jasnym Dnieprze wymacza.
A sława o jego czynach rozniosła się szeroko po świecie całym. I ułożył lud taką właśnie bajkę o Nikicie-Mieszniku, wszystkim dobrym ludziom na pamiątkę.
Autor: nieznany (bajka ludowa) w tłumaczeniu Joanny Miecugow ze zbioru basni "Czarodziejskie baśnie. Rosyjskie baśnie ludowe".
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)