wtorek, 12 lutego 2019

Bajka o Komarze - Komarowiczu i jego kosmatym celu bajka uralska (rosyjska)

Bajka o Komarze - Komarowiczu 
i jego kosmatym celu
bajka uralska (rosyjska) 



I

Stało się to w południe, kiedy wszystkie komary ukryły się przed upałem na bagnach. Komar Komarowicz – Długonos, drzemał sobie pod szerokim prześcieradłem. 
Śpi, śpi , a tu nagle słyszy rozpaczliwe krzyki swych braci komarów:
- Komarze Komarowiczu, zbudź się! ...Patrz! ...
Komar Komarowicz – Długonos, wyskoczył spod prześcieradła i pyta:
- Co się stało? Dlaczego tak krzyczycie? 
A komary nic, tylko fruwają dookoła, buczą i hałasują. 


- Patrz! Nieszczęście! Przyszedł na nasze bagno, niedźwiedź i zasnął. 
Gdy kładł się na trawie, zmiażdżył pięćset komarów, 
a jak zasnął i zaczął chrapać - połknął całą setkę. 
Och, biada nam bracie! Biada!... 

Komar Komarowicz – Długonos, rozgniewał się na niedźwiedzia i na swych braci, którzy brzęczeli mu nad głową i spać nie dawali. 
- Przestańcie buczeć!- krzyknął – trzeba rozprawić się z niedźwiedziem! To bardzo proste, a wy tylko krzyczycie na próżno!
To powiedziawszy, Komar Komarowicz- Długonos, odleciał bardzo zdenerwowany. Rzeczywiście, na bagnie, tam gdzie gęsta trawa , spał smacznie niedźwiedź. Komar Komarowicz – Długonos, wspiął się na najgrubszą i najwyższą trawę, tam gdzie od niepamiętnych czasów mieszkały komary i węszyły nosem.
Dostrzegł niedźwiedzia i rzekł do siebie: 
" Oto i bezwstydna istota! Rozłożył się na cudzym miejscu, zabił tysiąc niewinnych dusyczekz na próżno, a teraz śpi sobie jakby nigdy nic: niewinnie i słodko! Ja ci pokażę!"
- Hej, wujaszku niedźwiedziu! Pobudka!- Komar Komarowicz - Długonos krzyczał tak głośno, że słychać go było w całym lesie, aż sam sam się przestraszył swojego brzęczenia. 


Niedźwiedź Misza, otworzył jedno oko – nikogo nie widać, , otworzył drugie oko – ledwo dostrzegł komara na swoim nosie. 
- Czego chcesz, bracie?- zdenerwował się niedźwiedź Misza. 


- Jak to czego? - oburzył się Komar Komarowicz – Długonoa – skrzywdziłeś tysiące istnień komarzego rodu i wylegujesz się w najlepsze! Chcę, żebyś się stąd wyniósł!
Misza otworzył oczy, spojrzał na bezczelnego komara, wysmarkał nos i gniewnie ryknął:
- Czego ty chcesz, bezwartościowe stworzenie? - dopytał, jakby nie usłyszał za pierwszym razem co komar do niego mówi.
- Opuść nasz teren, bo inaczej popamiętasz. Jeśli zaraz nie odejdziesz 0 zjem cię razem z futrem! A wiedz, że ja nie lubię żartować!
Zaśmiał się niedźwiedź w głos i przewrócił się na drugi bok. Zakrył twarz łapą kosmatą głowę i natychmiast zasnął.


II 

Komar Komarowicz - Długonos wrócił do swoich kuzynów komarów i zabuczał, aż słychać go było na całym bagnie:
- Słuchajcie, słuchajcie! Sprytnie wystraszyłem kudłatego potwora! ... Tak się przestraszył, że odejdzie i już więcej nie wróci!
Komary dziwowały się i pytają:
- A gdzie jest teraz?
- Nadal tam śpi!... Ale był mocno zalękniony, kiedy powiedziałem, że go zjem, jeśli nie odejdzie W końcu nie lubię żartować. Myślę, że go porządnie nastraszyłem i obawiam się, że może już umarł ze strachu, kiedy usłyszał, że do niego lecę! Cóż, sam sobie jest winny!
Wszystkie komary ucieszyły się, zaczęły się ściskać , brzęczeć i bardzo długo dyskutowały o tym, co zrobić jeśli niedźwiedź się jednak nie wyniesie. Na bagnach jeszcze nigdy nie panował taki straszny harmider. Komary, brzęczały, brzęczały i postanowiły, że nie będą zwlekać i natychmiast same niedźwiedzia z bagna przepędzą. 
- Przepędźmy go do lasu, tam gdzie jego miejsce – krzyczały rozsierdzone komary – bagno to nasza ojcowizna z dziada pradziada!
Jeden tylko, bardzo wiekowy komar, doradził, aby raczej zostawiły niedźwiedzia w spokoju. Niedźwiedź wyśpi się i sam odejdzie w swoim czasie.


Ale reszta nie chciała o tym słyszeć! Była gotowa zaatakować. 
- Dalej, bracia! Dalej! - najgłośniej krzyczał Komar Komarowicz – Długonos - - Pokażemy mu! O, tak! Za mną! - pofrunął na bagna, a za nim cała chmara komarów. 
Lecą i przerażająco brzęczą. Przybyły na miejsce, patrzą, a niedźwiedź leży i nie porusza się.
- Cóż, tak jak powiedziałem, biedaczek zmarł ze strachu!- rzekł dumnie Komar Komarowicz - Nawet go trochę szkoda, taki był silny i zdrowy!
- Ależ bracia! - zabrzęczał mały komar – przecież on tylko śpi!
- Och, bezwstydny! Ach, bezwstydny!- zabrzęczały chórem oburzone komary i natychmiast powstał okropny hałas.
- Zmiażdżył pięćset komarów, połknął stu naszych braci i śpi sobie w najlepsze, jakby nic się nie stało!
A kudłaty niedźwiedź Misza śpi i głośno chrapie.


- Udaje, że śpi!- krzyknął Komar Komarowicz - Długonos i podleciał bliżej niedźwiedzia - to ja teraz mu pokażę! Hej, wujaszku, ocknij się!
Komar Komarowicz- Długonos zaczął latać i brzęczeć nad głową niedźwiedzia, po czym użądlił go prosto w czubek nosa. Misza obudził się, podskoczył i chciał łapą złapać komara, ale nie złapał. 


- Co, nie udało się?- popiskuje Komar Komarowicz - Długonos – Odejdź stąd, inaczej będzie jeszcze gorzej ... Jest tu nas więcej niż jeden! No Miszko, uciekaj!
- Nie pójdę! - krzyknął niedźwiedź, stając na tylnych łapach – Zaraz wam wszystkim pokażę!
- Och, wujku Miszko, na próżno się przechwalasz! - rzekł Komar Komarowicz – Długonos - po czym wziął rozpęd i ukuł go swym ostrym, długim nosem prosto w ślepię. 
Niedźwiedź ryknął z bólu, padł na ziemię, nakrył pysk łapą i dalej się tarzać w trawie. O mało oka pazurami nie wyjął.
A Komar Komarowicz – Długonos brzęczy mu nad uchem i popiskuje:
- Zjem cię, wujaszku Miszko! żjem cię!
Niedźwiedź w końcu naprawdę się rozgniewał. Wyrwał razem z korzeniami rosnącą nieopodal brzozę i dalejże nią wywijać.

 

Próbował dopaść komara, ale na próżno. Machał brzozą, machał, całe ramię już go rozbolało, ale trafić komara nie może. 
Ten jak gdyby nigdy nic, lata Miszy nad głową i dokazuje: 
- Zjem cię! Zjem cię! 
Złapał Misza ciężki głaz, rzucił nim w komary, ale i tym razem bez skutku. Im dłużej walczył Misza z komarami tym większy hałas robił się w lesie. Ryk niedźwiedzia słychać było daleko, daleko. A ile drzew i kamieni przy tym wyrwał, tego nie sposób zliczyć. 


Jedyne, czego chciał Misza, to dopaść Komara Komarowicza – Długonosa, w końcu to on atakował niedźwiedzia najzuchwalej i zadawał ból. Ale kiedy już, już wydawało się Miszy, że komara złapał, ten znowu zaczynał brzęczeć mu nad uchem. Wyczerpany Misza, usiadł i wymyślił nowy plan na pozbycie się komara. 


Zaczął tarzać się po trawie, aby zgnieść jak najwiecej komarów. Tarzał się, tarzał, ale i z tego nic nie wyszło, ponadto, że niedźwiedź bardziej się zmęczył. Tarzając się, cały pysk oblepił mu się mchem, a do tego wilgotnego mchu przylgnęły całą chmarą komary. Wściekł się Misza okrutnie. 


- Czekajcie spryciarze! Ja wam pokażę! - ryknął w taki sposób, że można go było usłyszeć w promieniu pięciu mil.
Komary cofnęły się i czekają. 
Misza wspiął się na pobliskie drzewo jak akrobata, usiadł na najgrubszej gałęzi i się odgraża:
- Chodźcie! Chodźcie tu, a połamie wam nosy! 
Komary zaśmiały się cienkim, piskliwymi głosikami i rzuciły się całą armią na niedźwiedzia. 
Misza wymachiwał łapami, odstrzelił sto komarów, kilkadziesiąt niechcący połknął, kaszlnął i w tym momencie spadł z drzewa na ziemię. 


Podniósł się szybko, rozmasował obolały bok i powiada:
- I co? Widzieliście jak zwinnie skaczę? 
Komary śmiały się się do rozpuku jeszcze głośniej, 
a Komar Komarowicz – Długonosa nie przestawał krzyczeć: 
- Zjem cię! ... Zjem cię! Zjem! Zjem!


Niedźwiedź był całkowicie wyczerpany, ale wstyd mu było opuszczać bagno. Siedzi, oczy mruży i myśli. W końcu, uratował go od kłopotów żaba. 
Wyskoczyła spod kamienia, przykucnęła, spojrzała na Miszę i powiedziała:
- Michaile Iwanowicz, trudzisz się na próżno ... Nie zwracaj uwagi na te nieszczęsne, małe komary. Nie warto, aby taki duży niedżwiedź zawracał sobie głowę taką drobizną. 
- Masz rację, nie warto walczyć z nimi na bagnach!- uradował się niedźwiedź- Niech no, przyjdą tylko do mojego domu, tak jak ja..jak ja…..do ich. 


I to mówiąc niedźwiedź Misza pognał w te pędy do swojego legowiska, 
a Komar Komarowicz - Długonos leci za nim i krzyczy:
- Oj, bracia! Trzymajcie mnie! Misza ucieka! Za nim! Na niedźwiedzia! 


Ale reszta komarów, zebrała się, naradziła i zdecydowała: 
- Nie warto! Pozwólmy mu odejść- najważniejsze, że bagno zostało z nami!



Autor: Dimitrij Narkisowicz Mamin - Sibiriak ze zbioru "Bajeczki Olesi".
Ilustrator: E. Raczew? i inni
Po raz pierwszy ta bajeczka wydana była w 1896 roku


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)