Orzeszek
Jacek Konopka w gąszczu dąbrowy,
znalazł na drodze orzech laskowy.
- Brawo! - zawołał - nie lada gratka!
To będzie prezent dla mego dziadka!
A dziadek klasnął w dłonie z uciechy:
- O, jakże lubię świeże orzechy!
Zgryźć takie ziarnko to rozkosz sama -
- zacisnął szczęki i ząb ułamał.
- A to co orzech! Niech dunder świśnie!
Lecz ja się łatwo poddać nie myślę!
Zaraz znajdziemy na niego radę,
niech nam pomoże żelazny dziadek.
Siadł na fotel i bez pośpiechu,
gniótł orzech dziadkiem, tym do orzechów.
Szczątki żelaza w kąt poleciały,
nie ma już dziadka, a orzech cały.
Wtedy zawołał dziadek do Jacka:
- Już się nie będę z orzechem cackał!
Znam najtęższego z naszych kowali
niech mi ten orzech młotem rozwali.
I orzech leży już na kowadle.
Kowal młot uniósł i tak zajadle
stuknął tym młotem w ciężkie kowadło,
że się kowadło całkiem rozpadło.
Szczątki żelaza w kąt poleciały.
Nie ma kowadła, a orzech cały.
- Hmm... - westchnął dziadek - i młot za słaby.
Tu trzeba użyć żelaznej baby!
Tej, którą Wojciech tuż za strumieniem
tłucze na drodze polne kamienie.
Wojciech położył orzech na głazie,
i rzekł: - Spocznijcie sobie na razie.
A ja tą baba tak mu przyłożę,
że popamięta mnie dobrze orzech!
Jedno i drugie naprężył ramię
i grzmotnął babą w orzech i w kamień.
Pył się zakłębił nad leśną drogą,
wnuk z dziadkiem nic już dojrzeć nie mogą.
Gdy znów nastała widzialności dobra,
taki przed sobą ujrzeli obraz:
głaz rozsypany wkrag na kawały,
baba rozbita, a orzech cały.
Wojciech wyszeptał ze smutkiem w głosie:
- Przyznam nie często zdarza mi to się.
Ale z mej rady chciejcie skorzystać,
zmiażdży go łatwo Stach traktorzysta.
A dziadek na to: - Znam dobrze Staszka,
pewnie traktorem to będzie fraszka.
Stach ich przywitał: - Mam w orce przerwę,
więc się w tej przerwie chętnie rozerwę.
Między dwie deski położył orzech
i już po chwili był na traktorze.
- Patrz dziadku! Kłopot twój skończy tu się,
siła stu koni drzemie w Ursusie!
Ruszył, aż drzazgi w krąg poleciały,
deski w kawałkach, a orzech cały.
- Ho, ho - rzekł Staszek - widzicie sami,
tu może pomóc tylko dynamit.
Macie i kłopot i szczęście przy tym,
bowiem tą górę dziś dynamitem
mają wysadzić. Myślę, że po to,
by w inną stronę skierować potok.
I orzech spoczął na szczycie góry.
Lonty zabłysły i góra w chmury.
Gradem kamienie w krąg poleciały,
góry już nie ma, a orzech cały.
Cały, lecz leci, podmuch go niesie,
niesie i niesie i rzuca w lesie.
Na jego widok z wierzchołka sosny,
zbiega wiewiórka z piskiem radosnym.
Wzięła go w łapki, na pieńku siadła,
ścisnęła ząbki i orzech zjadła.
Po czym szepnęła: - Jakże się cieszę,
że mi się trafił miękki orzeszek.
Autor: Igor Sikirycki
Ilustracja okładki: Janusz Stanny
Ilustracje: Bohdan Butenko
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza, 1977 rok, seria z Wiewiórką.
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek oraz inne bajki z cyklu Książeczki z PRL-u.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)