wtorek, 26 marca 2019

W Aeroplanie - wierszyk polski w wydaniu "Poczytaj mi mamo"

W Aeroplanie 
wierszyk polski



Miała babcia kurkę,
Kurkę-złotopiórkę,
Wesołą kokoszkę,
Zwariowaną troszkę.



Kiedyś jej ta kurka
Uciekła z podwórka.
Babcia za nią truchtem drepce,

poniedziałek, 25 marca 2019

Na starganie - bajka (wierszyk) polski

Na straganie 
bajka (wierszyk) polski





Na straganie w dzień targowy 
Takie słyszy się rozmowy: 
„Może pan się o mnie oprze, 
Pan tak więdnie, panie koprze”. 


„Cóż się dziwić, mój szczypiorku, 
Leżę tutaj już od wtorku!” 
Rzecze na to kalarepka: 
„Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!” 


Groch po brzuszku rzepę klepie: 
„Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?” 
„Dzięki, dzięki, panie grochu, 
Jakoś żyje się po trochu. 


Lecz pietruszka - z tą jest gorzej: 
Blada, chuda, spać nie może”. 
„A to feler” - 
Westchnął seler. 


Burak stroni od cebuli, 
A cebula doń się czuli: 
„Mój buraku, mój czerwony, 
Czybyś nie chciał takiej żony?” 


Burak tylko nos zatyka: 
„Niech no pani prędzej zmyka, 
Ja chcę żonę mieć buraczą, 
Bo przy pani wszyscy płaczą”. 


„A to feler” - 
Westchnął seler. 
Naraz słychać głos fasoli: 
„Gdzie się pani tu gramoli?!” 


„Nie bądź dla mnie taka wielka” - 
Odpowiada jej brukselka. 
„Widzieliście, jaka krewka!” - 
Zaperzyła się marchewka. 


„Niech rozsądzi nas kapusta!” 
„Co, kapusta?! Głowa pusta?!” 


A kapusta rzecze smutnie: 
„Moi drodzy, po co kłótnie, 
Po co wasze swary głupie, 
Wnet i tak zginiemy w zupie!” 

„A to feler” - 
Westchnął seler.


Autor: Jan Brzechwa
Ilustracje: Bohdan Butenko

Wielki niedźwiedź i sześciu myśliwych - legenda indiańska

Wielki niedźwidź i sześciu myśliwych
lub
Siedem gwiazd z głębi
bajka (legenda) indiańska Irokezów


Sześciu ludzi poszło zapolować, lecz przez dłuższy czas nie znaleźli żadnej zwierzyny. Jeden z nich powiedział, że jest chory (a był po prostu leniwy) i inni musieli nieść jego rzeczy i koce, a czterech z nich niosło jego samego. Szósty człowiek grupy niósł kociołek. Poza tym każdy z nich musiał nieść swoje własne rzeczy. W końcu, gdy wszyscy byli już bardzo głodni, znaleźli tropy niedźwiedzia. 
Gdy je zobaczyli, rzucili na ziemię swego kompana i resztę rzeczy i pobiegli tak szybko jak tylko mogli za niedźwiedziem. 
Na pierwszy rzut oka trop wyglądał na stary, ale wojownicy stwierdzili: 

- W końcu dogonimy niedźwiedzia. 
Później stwierdzili, że tropy nie mogą być starsze niż trzy dni. 
Następnie mężczyźni poszli świeżym tropem i idąc jego śladem stwierdzili: 

- Jutro dogonimy niedźwiedzia. 
Człowiek, którego nieśli tak długo nie był zmęczony i kiedy go upuścili stwierdził, że go tu zostawią, zerwał się na równej nogi i pobiegł za nimi. Jako, że był o wiele bardziej wypoczęty niż inni, wkrótce dogonił niedźwiedzia i go zabił.
 Mężczyźni nie zauważyli, że w czasie swojej pogoni wznosili się coraz wyżej i wyżej. Wielu ludzi widziało ich w powietrzu, jak biegli, zawsze się wznosząc. Kiedy dogonili niedźwiedzia i leniwego mężczyznę, dotarli do nieba i tam pozostali do dzisiejszego dnia. 
Można ich zobaczyć w gwiaździstą noc. Człowiek, który nosił czajnik jest w tym układzie gwiazd zwanych Wielkim Wozem (Wielką Niedźwiedzicą), jest środkową gwiazdą dyszla, natomiast mała gwiazda, jedyna w pobliżu Wielkiego Wozu to kociołek. Niedźwiedź jest najniżej położoną gwiazdą tworzącą zewnętrzny narożnik układu. 
Każdej zimy, kiedy przychodzi pierwszy mróz można zobaczyć na odrostach dębu krople oleju, nie wody, i te krople są krwią niedźwiedzia. Gdy je widać Indianie mawiają, że leniwy wojownik zabił niedźwiedzia.


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

niedziela, 24 marca 2019

Jak powstały bursztyny - bajka (mit) grecka

Jak powstały bursztyny
bajka grecka 

na podstawie mitologii


Bóg słońca, Helios, miał syna Faetona, jednak opuścił jego matkę jeszcze zanim urodziła dziecko. Z tego powodu nikt nie wierzył chłopcu, że jego ojcem jest najjaśniejszy z bogów. Gdy młody Faeton w końcu sam zwątpił w ten fakt, matka kazał mu iść na kraniec świata, tam gdzie każdego ranka wschodzi słońce i stoi pałac Heliosa.
Młodzieniec udał się w podróż i gdy stanął przed tronem Heliosa, bóg rozpoznał w nim swoje dziecko.
- Witaj synu - powitał Faetona.
- Udowodnij, że jestem twoim synem - odparł chłopiec.
- Spełnię każdą twą prośbę, synu. Przysięgam na wody Styksu.
Faeton, słysząc tą świętą przysięgę, postanowił wyjawić Heliosowi swą prośbę.
- Chcę się przejechać rydwanem słońca - powiedział.
Na próżno Helios błagał syna, żeby zażądał czegoś innego. Faeton był nieugięty. Gdy tylko nastał świt, młodzieniec wsiadł do rydwanu i ruszył w drogę. Niestety konie, w które zaprzężony był rydwan, nie tolerowały żadnej władzy poza bogiem słońca. Faeton nie był w stanie nad nimi zapanować. 
Rydwan pędził po niebie, a świat stawał w płomieniach. Afryka pokryła się pustynią, a skóra jej rdzennych ludów pociemniała. Ziemia pękła aż po głęboką otchłań Tartaru, rozjaśniając królestwo Hadesa. Woda w morzach i oceanach zagotowała się, a wszystkie stworzenia zaczęły błagać Zeusa o ratunek. 


Nie widząc innego wyjścia władca Olimpu cisnął swym gromem i trafił w Faetona. Rydwan rozpadł się, a konie popędziły prosto do stajni w pałacu Heliosa. Faeton zaś, niczym spadająca gwiazda, zostawiał za sobą ognisty ślad. Wpadł do rzeki Eridanos, gdzie znalazły go nimfy i pogrzebały jego spalone ciało.





Matka i siostry Faetona, Heliady, odnalazły grób i płakały nieustannie przez cztery dni i cztery noce. Z tego żalu ciała dziewcząt zaczęły się zmieniać w topole. Matka próbowała je ratować, zrywając korę i obrywając gałęzie. Jednak drzewa wciąż płakały, już nie łzami, a gęstym sokiem. Wysychając w promieniach słońca, sok stawał się bursztynem.
Dziś nadal można znaleźć na plażach bursztyny, które są łzami uronionymi przez dzieci boga słońca.

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 
oraz propozycje w zakładce: bajka bałkańska.

Wampir z Myknos - bajka grecka

Wampir z Myknos 
bajka grecka 


Dawno temu na wyspie Mykonos żył pewien krnąbrny chłop. Nikt już nie pamięta jak się nazywał, ale mówi się, że wśród mieszkańców wyspy narobił sobie wielu wrogów. Jego uczynki doprowadziły do tego, że w końcu ktoś nie wytrzymał i skrytobójczo go ukatrupił.
Po kilku dniach jego ciało zostało pochowane w miejscowej kaplicy i od tego momentu na wyspie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Musicie bowiem wiedzieć, że niedobry charakter człowieka i gwałtowna śmierć sprowadzają na świat zło.
W domach nocami zaczęła pojawiać się mroczna zjawa, która budziła domowników, przewracała meble i diabelskim uściskiem dusiła przerażonych ludzi. Szybko domyślono się, że zjawa jest powstałym z grobu krnąbrnym sąsiadem.
Po kilku dniach mieszkańcy postanowili odprawić nad grobem zmarłego mszę. Ponieważ podejrzewano, że dręcząca ludzi zjawa może być wampirem wyrwano zwłokom serce, a następnie je spalono. Dokonujący tego rytuału twierdził, że ciało po tylu dniach wciąż było ciepłe, unosił się z niego ciemny dym, a krew miała żywa barwę.
Niestety zabiegi te nie przyniosły oczekiwanego skutku. Wampir jeszcze mocniej zaczął dokuczać mieszkańcom wyspy Mykonos. Nie pomogły pokutne posty, kropienie domów wodą święconą, a nawet wlewanie tejże wody do ust ciała upiora. Ludzie ze strachu zaczęli porzucać swoje domy i opuszczać wyspę.
W końcu postanowiono przenieść zwłoki zmarłego na Wzgórze Świętego Jerzego i tam je spalono po uprzednim oblaniu smołą. Dopiero ten zabieg uwolnił ludzi od uciążliwego wampira, a na wyspę Mykonos powrócił spokój.


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 
oraz propozycje w zakładkach: bajka bałkańska i bajka z ciepłych wysp, mórz i oceanów



Jak powstał cyprys - bajka (mit) grecka

Jak powstał cyprys
bajka grecka 
na podstawie mitologii 

Pewnego dnia, gdy bóg Apollo przechadzał się po ziemi, poznał pięknego młodzieńca o imieniu Kyparissos. Młodzian różnił się od swoich rówieśników, nie uganiał się za dziewczętami ani nie brał udziału w polowaniach. Dzięki temu szybko stał się ulubieńcem Apolla. Kyparissos nie zwracał jednak na boga zbytniej uwagi, gdyż cały jego czas pochłaniała opieka nad pięknym jeleniem. 
Niestety, pewnego dnia młodzieniec przypadkowo pchnął zwierzę oszczepem i w krótkim czasie wykrwawiło się ono na śmierć. 
Kyparissos szalał z rozpaczy, a ukojenia nie przyniosły mu nawet pocieszające słowa Apolla. Coraz bardziej pogrążał się w swym smutku, aż w końcu umierając, poprosił boga, by pozwolił mu przez wieczność opłakiwać jelenia. 
Apollo wysłuchał tej niezwykłej prośby i zamienił Kyparissosa w cyprys - drzewo, które do dziś jest symbolem żałoby i smutku.

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Zimorodki i „dni halikońskie" - bajka (mit) grecka

Zimorodki i „dni halikońskie.” 

bajka grecka
na podstawie mitologii

Dawno temu w Trachis rządził król Keyks i królowa Alkyone. Byli bardzo szczęśliwym małżeństwem, pozostawali sobie wierni i darzyli się wielką miłością. 
Pewnego dnia król zdecydował się udać do wyroczni w Delfach. Z powodu licznych, zbrojnych konfliktów droga lądowa była zablokowana i Keyks musiał wypłynąć w morze. Królowa bardzo obawiała się sztormów, rozumiała jednak decyzję męża. Alkyone żarliwie modliła się do Hery o jego bezpieczny powrót. Ale bogini nie miała wpływu na bieg wydarzeń, mogła tylko zapewnić królową o wiecznej miłości jej męża. 
Wkrótce po wypłynięciu statków z portu, na morzu rozpętał się potężny sztorm. Następnego dnia przerażona królowa znalazła na plaży ciało męża. Płakała nad nim tak długo, aż wreszcie zwróciła uwagę bogów. Zlitowali się nad nieszczęsną kobietą i przemienili wierne małżeństwo w parę zimorodków. 
Zimorodki budują gniazda zimą, w ciągu siedmiu dni ładnej pogody. I właśnie takie pogodne, zimowe dni nazywa się dniami halkiońskimi.

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Brakująca połówka - bajka grecka/mitologia

Brakująca połówka 

bajka grecka 

na podstawie mitologii 


Tysiące lat temu greccy bogowie stworzyli pierwszych ludzi. Byli oni okrągli, mieli dwie głowy, cztery ręce i cztery nogi. Nie potrafili chodzić, tylko toczyli się po ziemi. Żyli spokojnie przez wiele lat, ale w końcu zbuntowali się i zaczęli kwestionować rządy bogów. 
Wtedy Zeus, władca Olimpu, wpadł w szał. Rozsierdzony bóg postanowił ukarać ludzi i każdego z nich rozciął na pół. 
Kiedy wszyscy mieli już po jednej głowie i jednej parze rąk i nóg, zagroził, że jeśli ponownie będą podważać boski autorytet, znów ich przepołowi. A wtedy, skacząc na jednej nodze, na pewno nauczą się szacunku dla bogów. 
Ludzie zapamiętali tę nauczkę i dzięki temu pozostali w niezmienionym już kształcie do dziś. Jednak nie tylko ich ciała zostały przed laty przecięte na pół. Również dusze rozdzieliły się na dwie połówki. 
Każdy z nas jest właśnie taką połówką, poszukującą na świecie swej zagubionej części. Gdy uda nam się ją odnaleźć, rozpoznajemy ją i zakochujemy się w osobie, która ma ją w sobie. I dzięki miłości, dwie rozdzielone połówki znów stają się całością.


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Dlaczego kangury mają torby? - bajka australijska

Dlaczego kangury mają torby? 
bajka australijska




Mieszkała sobie kiedyś, na australijskim lądzie, pewna Kangurzyca. Miała milutkiego i dobrego synka – Kangurka, jednak nieco rozbrykanego. Gdy tylko Kangurzyca odwracała się, aby poskubać trawę, dziecko uciekło jej, a ona musiała go potem długo szukać.




Pewnego razu Kangurzyca zostawił Kangurka w widocznym miejscu i postanowiła ucztować na soczystych zielonych łąkach. Trawa tam była smaczna, a Kangurzyca skubała ją z przyjemnością i wielkim smakiem.

bajka filipińska - Ptak i Bawół

Ptak i Bawół
bajka filipińska 

Paul Krapf
Ptak, o którym będzie mowa, może należeć do rozmaitych gatunków stosownie do kraju, gdzie bajka jest opowiadana. Czasem powiadają, że to mały ryżowiec. Są nawet tacy, co twierdzą, że był to maleńki koliber. Najłatwiej jednakże wyobrazić sobie białą czapelkę jako bohaterkę bajki, bo w wielu gorących krajach Azji niezmiernie często widuje się tego ptaka na grzbiecie burego bawołu. 
Bawół ciągnie pług albo stoi w strumieniu czy kanale zanurzony aż po same nozdrza. Cóż jest przyjemniejszego nad ochłodę w świeżej wodzie, gdy straszliwy żar spływa wraz z promieniami słońca na ziemię? Po grzbiecie bawołu spaceruje tam i z powrotem biała czapelka i wydziobuje kleszcze i muchy pełzające po burej skórze zwierzęcia. A w najgorętsze godziny dnia ptak ucina tam sobie drzemkę. Ale nie zawsze tak bywało: opowiadają o tym filipińskie babunie swoim wnuczętom na wyspie Mindanao. 
Pewnego razu w dawnych czasach bawołu zniecierpliwiła ciągła obecność czapelki na grzbiecie i próbował pozbyć się nieproszonego gościa. Gniewnie machając ogonem usiłował strząsnąć z siebie czaplę. Z biciem białych skrzydeł ptak odfrunął wtedy na pobliską palmę kokosową. Możecie sobie wyobrazić niezadowolenie czapelki z utraty tak wygodnego miejsca odpoczynku. Traciła ponadto świetny teren polowania na kleszcze i muchy. Nic więc dziwnego, że próbowała wkraść się z powrotem w łaski bawołu. 
— Jeszcze pilniej będę oczyszczać d skórę z dokuczliwych insektów — obiecywała. — Pozwól mi tylko wrócić na swój grzbiet. Już będę uważać, żeby spacerować po tobie delikatnie. 

Stara kobieta i ryby - bajka jawajska z Indonezji

Stara kobieta i ryby

bajka jawajska

"Gałąź bez morza nie stanie się reją".


Dawno temu żyła na Jawie biedna stara kobieta, która nic nie wiedziała o Bogu. Nie umiała się modlić, a z powodu swego ubóstwa była przez wszystkich odtrącona. Pewnego razu, w czasie wielkiej suszy, przechodziła koło wysychającego stawu. 
Zobaczyła, jak wymęczone ryby, wystawiwszy swe pyszczki nad wodę szeptały:
- Panie, Panie, ześlij nam deszcz, aby ten napełnił staw, bo już dłużej nie wytrzymamy. 
Kobieta zatrzymała się zdziwiona, przysłuchując się, do kogo zwracają się biedne ryby. Jej zdziwienie było jeszcze większe, gdy nagle spadł obfity deszcz, przynosząc ochłodę i napełniając staw wodą. Zrozumiała wtedy, że jest jakiś Bóg, który lituje się nad biednymi i pokrzywdzonymi. 
Wróciła do domu i zaczęła się głośno modlić, wypowiadając słowa podobne do tych, które mówiły ryby:
- Panie, Panie, zlituj się nad moją biedą. Wspomóż mnie, gdyż nie przetrwam dłużej. 
Modliła się długo i głośno, wzywając imię Allaha. Za ścianą jej izdebki mieszkał nieżyczliwy sąsiad. Przeszkadzały mu głośne westchnienia i zawodzenia biedaczki. Toteż kiedy zmęczona wreszcie usnęła, zebrał w worek kupkę kamieni i odpadków i wrzucił go do jej ubogiej izdebki. 
Śmiał się przy tym:
- Myślisz, babo, że Bóg nie ma nic innego do roboty, jak tylko wysłuchiwać twoich lamentów. Masz oto swoje wymarzone złoto! 
Rano, gdy kobieta się obudziła, zobaczyła woreczek na podłodze. Otworzyła go... a w środku było pełno złotych monet.
O tego dnia nie zaznała już więcej biedy i umiała modlitwą dziękować Bogu za okazane łaski.

Autor: Janusz Krzyżowski 
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj 

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Wieśniak i mysi jelonek- bajka indonezyjska

Wieśniak i mysi jelonek
bajka indonezyjska


"Koń własnych dzieci nie nosi, ci zaś, których nosi, nie są jego dziećmi". 

Pewnego dnia kanczyl przechodził obok ogrodu wieśniaka, który uprawiał na sprzedaż ogórki, kardy i słodkie kartofle. 
- Mmmm... jak tu pięknie pachnie, westchnął - pojadłoby się - rozmarzył się łakomczuch. Ale wieśniacy są mądrzy, potrafią strzec swoich skarbów - pomyślał. 
Odszedł kawałek, ale znów doleciał go kuszący zapach warzyw. 
- Może trochę z boku ogródka uda mi się skubnąć bez ryzyka - pomyślał. Skradał się z boku grządek. Już miał chwycić za ogórek, gdy nagle trach... Coś zgrzytnęło i pułapka przytrzasnęła mu nóżkę. Szarpał się i szarpał a ból stawał się coraz większy. Wreszcie opadł z sił i czekał na swój los. Przyszedł wieśniak, popatrzył i się oblizał. 
- Piękny okaz -- powiedział. - Będzie w sam raz na jutrzejszy obiad. Przychodzą sąsiedzi, będzie ich czym ugościć. 
Zabrał biedaka do worka i zamknął w zagrodzie dla kóz. 
- Czekaj tu spokojnie do jutra. Wtedy cię odwiedzę, ha, ha, ha... 
W nocy coś podbiegło i zaczęło obwąchiwać zagrodę. Był to pies ogrodnika. 
- Co tam robisz w zagrodzie? - zapytał. - Czy mój pan cię złapał? 
- Ależ skądże - zaprzeczył kanczyl. - Wiesz, że będzie jutro uroczysty obiad. Już zjechali się goście. Zabrakło w chacie miejsc do spania i ja śpię tutaj. Jutro mam być gościem honorowym! 
- Ty gościem honorowym? Ja zawsze wiernie służyłem w tym domu. Ja powinienem nim być! 
- Masz rację, bracie - powiedział mały - naprawdę byłeś wierny. Mogę ci odstąpić swoje miejsce. Wejdź do zagrody. 
Pies otworzył zagrodę, zajął miejsce kanczyla i podziękował mu. 
- Baw się jutro dobrze, bracie! - zawołał malec i pobiegł do lasu.

Autor: Janusz Krzyżowski
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Ostrożnie wybieraj przyjaciół - bajka jawajska z Indonezji

Ostrożnie wybieraj przyjaciół 
bajka indonezyjska

"Doświadczenie prowadzi szkołę, w której lekcje są bardzo drogie". 


Kiedyś na Jawie polna mysz zaprzyjaźniła się z lekkomyślną żabą. Lubiły się bardzo, ale mało czasu mogły spędzać razem, gdyż jedna lubiła suchą łąkę, a druga staw. Pewnego dnia żaba postanowiła zrobić myszce psikusa. Niespodziewanie przywiązała jej łapkę do swej nogi i skoczyła do wody. 
- Zobacz - krzyczała - jaka przyjemna jest woda. 
Pływała, nurkowała, ciągnąc za sobą pod wodę mysz. Była w swym żywiole. Tymczasem biedna myszka traciła oddech, opiła się wody, aż wreszcie utopiła się. Nieruchomo, brzuszkiem do góry leżała na wodzie bez życia. 
Taką właśnie sytuację zobaczył latający pod chmurami sokół. W jednej chwili poszybował w dół. Porwał mysz, a z nią razem przywiązaną za łapkę żabę. Zjadł je obie. Tak więc uważajmy, z kim się przyjaźnimy.

Autor: Janusz Krzyżowski 
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj 

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Dewi Kadita - bajka (legenda) jawajska

Dewi Kadita 
bajka (legenda) indoneyjska
z wyspy Jawa

„Kto mało tnie, musi wiele szarpać.”

Ilustracja: Maestro M. Idris

Przed wiekami zachodnią Jawą rządził król Prabu Siliwangi. Miał on wielki harem, ale najbardziej miłował najmłodszą ze swych żon. 
Właśnie ta piękna dziewczyna urodziła mu śliczną córeczkę. Król był szczęśliwy. Nazwał ją Dewi Kadita. Haremowe damy były jednak bardzo zazdrosne. Ponieważ znały czarną magię, za pomocą zaklęć odebrały młodej żonie i jej dziecku urodę i zamieniły je w brudne żebraczki. Nadzorca haremu nie rozpoznał królowej ani jej córki i wygonił dziewczyny z zamku. 
Długo wędrowały obie przez pustkowia. Młoda królowa zmarła z wycieńczenia, a Dewi Kadita sama dotarła nad brzeg oceanu. Jakiś głos nakazał jej wejść do wody i ta obmyła jej brzydotę. Na powrót dziewczyna zajaśniała niespotykana urodą. Okoliczni mieszkańcy wybrali ją na królową i odtąd nosiła jawajskie imię Nji Roro Kidul, czyli Pani Południowego Morza. Po roku ożenił się z nią syn władcy z muzułmańskiego królestwa Mataram. 
W ciągu następnych wieków jego władcy podbili ziemie, którymi rządził kiedyś Prabu Siliwangi.

Autor: Janusz Krzyżowski

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 


Landorundun - bajka indonezyjska

Landorundun 

bajka indonezyjska 
z wyspy Celebes (Sulawesi)

"Gekon wbiegł po ścianie, wąż się wspiął na drzewo, 
pocałujesz z prawej, zwróci się na lewo".


Na południu Celebesu w wiosce Toradża żyła piękna dziewczyna o imieniu Landorundun. Jak wszystkie dziewczyny z tej wyspy miała piękne i lśniące czarne włosy. Włosy Landorundun były jednak znacznie dłuższe niż innych dziewcząt.
Pewnego dnia panna poszła nad rzekę umyć je, a później czesała delikatnie grzebieniem. Jeden z włosów wpadł do wody i ta zaniosła go aż ku morzu. 
W tym samym czasie młody odważny rybak Bandurana zarzucał sieć w zatoce, w której spoczął lśniący włos dziewczyny.
- Przynieś to, co tak lśni przy brzegu - nakazał jednemu ze swych majtków.
Kiedy jednak chłopak wrócił z niczym, tylko pokaleczywszy ręce o skały, Bandurana posłał następnego. I ten wrócił z pustymi rękoma. Wreszcie zniecierpliwiony młodzieniec sam udał się do zatoki. Znalazł połyskujący włos i zaczął nawijać go sobie na rękę. Długo to trwało, bo włos był bardzo długi. Wreszcie rybak skończył nawijanie i postanowił, że dziewczyna o tak pięknych włosach, musi być w przyszłości jego żoną. 
Na szczęście wędrowne ptaki zaprowadziły go do wioski, gdzie żyła dziewczyna. Przedstawił się rodzicom, lecz ci uznali, że chociaż jest doskonałym kandydatem na męża, to Landorundun jest za młoda, aby opuścić teraz rodziców. 
Obiecali mu ją dać za dwa lata. Zakochany chłopak nie chciał jednak czekać. Postanowił użyć podstępu. Dał matce szklaną butlę i jeśli zdoła ją napełnić piachem, to zgadza się poczekać na dziewczynę jeszcze dwa lata. Matka zaczęła sypać piach do butelki. W dnie jednak była dziurka, przez którą piach się wysypywał. Zadanie było nie do wykonania. Na koniec rodzice zgodzili się na małżeństwo, które okazało się bardzo udane.

Autor: Janusz Krzyżowski
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Telaga Warna - bajka (legenda) indonezyjska

Telaga Warna

bajka (legenda) indonezyjska 

"Bóg daje każdemu mężczyźnie jego dzień świętości, a każdej kobiecie jej dzień diabelski".


Bardzo dawno temu mądry i sprawiedliwy władca o imieniu Prabu rządził niewielkim królestwem w zachodniej Jawie. Był to szczęśliwy okres dla wszystkich poddanych. Czas był spokojny, władca szczodry, a lud pracowity. Jedna tylko zgryzota gnębiła królewską parę - nie mieli potomstwa. 
Po kilku latach król Prabu udał się do pustelni w lesie. Długo i żarliwie modlił się do Boga o dziecko. Stwórca wysłuchał wreszcie błagań monarchy i obdarzył go piękną córką. 
Jedynaczka jaśniała urodą. Była bystrym dzieckiem i umiała wykorzystywać miłość rodziców do spełniania swych zachcianek. Z roku na rok stawała się coraz bardziej egoistyczna i samolubna. Mimo to poddani bardzo ją kochali. Na siedemnaste urodziny księżniczki przynieśli do pałacu wiele złotych monet i szlachetnych kamieni. Król polecił, aby jubiler wykonał ze złota piękny naszyjnik. W czasie uroczystości, w której uczestniczyło wielu znamienitych mieszkańców królestwa, wręczono pannie misterny naszyjnik na jedwabnej poduszeczce. 
Ta, spojrzawszy na niego, ze złością rzekła:
- Jest paskudny. Takiego nie chcę.
Rzuciła naszyjnik na marmurową posadzkę pałacu. Rozpadły się złote ogniwa, potoczyły się klejnoty na wszystkie strony. Rozpłakała się królowa. Zebrani zaczęli jej wtórować. Po chwili płakał już cały tłum zgromadzony w pałacu i na dziedzińcu przed nim. 
Oburzyła się Ziemia. Wzgardzono jej klejnotami i kruszcem. Pękła posadzka w pałacu, a przez szczelinę zaczęły wydobywać się strugi wody. Po krótkim czasie zatonął cały pałac. W jego miejscu znajduje się dziś w miejscowości Puncak w zachodniej Jawie szmaragdowe jezioro nazywane Telaga Warna, czyli Jezioro Pełne Kolorów. 

Autor: Janusz Krzyżowski
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

bajka indonezyjska- Dlaczego nietoperze latają tylko w nocy?

Dlaczego nietoperze lataja tylko w nocy? 
bajka indonezyjska


"Gdzie nie ma orłów, pasikonik mówi, że jest orłem". 


Bardzo dawno temu, kiedy Bóg stworzył świat, postanowił go wypełnić ptakami i innymi latającymi stworzeniami, aby był jeszcze piękniejszy. Ptaki wypełniły przestworza swą obecnością, śpiewem, ćwierkaniem oraz odgłosami swoich sprzeczek. 
Każdy z ptaków miał wybrać sobie odpowiednie dla niego jedzenie. Małe ptaszki skromnie wybierały jako pokarm ziarenka traw i zbóż. Większe wybierały owoce leśne, różne rodzaje jagód i wiśnie, każdy stosownie do swej wielkości. 
Kiedy przyszła kolej, aby swój pokarm wybrał nietoperz, ten postanowił chytrze wybrać jak największy owoc z lasu. Upatrzył więc sobie owoc tabigi. Był on prawie tak wielki jak melon i wyglądał bardzo pięknie. Był jednak za duży dla małego nietoperza i świadczył o jego łakomstwie. 
Okazało się, że piękny owoc tabigi ma bardzo grubą skórę, a w jego wnętrzu jest tylko parę niesmacznych pestek. Śmiały się z nietoperza wszystkie ptaki, ten zaś bardzo się zawstydził swej chytrości. 
Do dzisiaj się wstydzi latać w dzień i opuszcza swe siedliska tylko w nocy, tak aby nie napotkać żadnego ptaka. 

Autor: Janusz Krzyżowski
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 


Kto silniejszy - bajka indonezyjska

Kto silniejszy
bajka indonezyjska
"Kto łowi ryby, ten wchodzi do wody". 


Pewnego dość chłodnego poranka, wysoko ponad chmurami, wiatr spotkał na swej drodze słońce. 
Wiatr jak zwykle swawolny i zaczepny zagadnął: 
— Przyjacielu, wiele o tym myślałem, kto z nas jest silniejszy. Doszedłem do wniosku, że chyba jednak ja. Na pewno ja! 
Słońce, jak zwykle spokojne, odparło: 
— Sądzę, że się mylisz. Ty jesteś gwałtowny, ale ja silniejsze. 
— Sprawdźmy, czyja siła jest większa — krzyknął wiatr. 
— Dobrze — odparło słońce. 
— Widzisz tam na dole po ziemi idzie dziewczyna. Poranek jest rześki, więc okryła się szalem. Kto z nas potrafi zdjąćz niej ten szal, ten będzie silniejszy. 
— W porządku — krzyknął wiatr. — To dla mnie fraszka. 
Spadł na ziemię z wielkim pędem. Powiał w twarz dziewczynie. Ta czym prędzej zawinęła się szczelnie szalem i szła dalej. Im silniej wiatr wiał, tym mocniej okręcała się szalem dziewczyna. 
Wreszcie wiatr zmęczył się i krzyknął: 
— Co za uparta dziewucha. One wszystkie są takie przekorne. 
Wtedy słonce wyszło zza chmury i napełniła się ziemia ciepłem jego blasku. Uleciały mgły i chłody poranka. 
Nastała piękna upalna pogoda. Dziewczyna czym prędzej zdjęła szal.


Autor: Janusz Krzyżowski
Ilustracje: Surmaajav Chimeddorj


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: