sobota, 4 kwietnia 2020

Jak Mrówka do domu wracała - bajka rosyjska Witalij Bianki

Jak Mrówka do domu wracała
(bajka rosyjska)


Mrówka wspięła się na sam szczyt wysokiej brzozy.
- „Oj, jak wysoko” – pomyślała.



Spojrzała w dół, w stronę swojego mrowiska i ledwie mogła je dostrzec. 
Takie malutkie się zrobiło.
Usiadła Mrówka na brzozowym listku i myśli:
- „Daleka droga mnie czeka do domu...Odpocznę chwilkę i zejdę na dół”.

piątek, 3 kwietnia 2020

Wdzięczne krasnoludki - bajka polska

Wdzięczne krasnoludki 
(bajka polska)
Ilustracja: Wayne Anderson


Wilki tak się rozmnożyły w lasach otaczających pewną wieś, że wszyscy ich się bali. Nikt nie śmiał pójść do lasu po grzyby i po jagody. Wilki stały się takie bezczelne, że napadały na ludzi nie tylko w lesie; zakradały się do wsi i trzeba było pilnować dzieci przed nimi, a także owce i prosięta. 
Chłopi paśli dawniej krowy gromadnie i najmowali wspólnie pasterza, żeby pilnował stada. Teraz z powodu wilków nikt nie chciał ich paść, bo można było i samemu oberwać, i krowę utracić, gdyby się choć trochę oddaliła od stada. 
Więc bydło ryczało po oborach i ludziom brakowało mleka. Źle karmione krowy miały puste wymiona, a i czym tu krowy żywić, kiedy wygnać je na paszę — strach, a trawy dla nich narżnąć po rowach — też strach.

O trzech krasnoludkach w lesie - bajka niemiecka (bracia Grimm)

O trzech krasnoludkach w lesie
lub
Dary karzełków
(bajka niemiecka)

Żył sobie pewien człowiek, któremu umarła żona, i żyła też pewna kobieta, której umarł mąż; mieszkali w sąsiedztwie. Wdowiec miał córkę i wdowa także miała córkę. Dziewczynki znały się i bywały u siebie.

Pewnego razu, kiedy córka wdowca przyszła do sąsiadki, ta rzekła do niej:

- Słuchaj, idź do ojca i powiedz mu, że chcę zostać jego żoną, będziesz się wtedy co dzień myć w mleku i pić wino, a moja córka będzie się myć w wodzie i pić wodę.
Dziewczynka poszła do domu i powiedziała ojcu, co jej sąsiadka mówiła. 
A ojciec rzekł:
- Nie wiem sam, co zrobić? Małżeństwo jest radością, ale jest też i udręką.
Wreszcie, ponieważ nie mógł się zdobyć na stanowczą odpowiedź, ściągnął but z nogi i rzekł do córki:
- Weź ten but, ma on w zelówce dziurę; idź z nim na górę, powieś go na dużym gwoździu i nalej doń wody. Jeżeli woda nie wycieknie, to się ożenię, a jeżeli wycieknie, to nie ożenię się.
Dziewczynka zrobiła, jak jej ojciec kazał; ale od wilgoci napuchła zelówka i but wisiał pełen wody. Dziewczynka zeszła do ojca i opowiedziała mu, jak się rzecz przedstawia. Ojciec wszedł sam na górę, żeby zobaczyć, a kiedy się przekonał, że córka mówi prawdę, poszedł do sąsiadki, oświadczył się i odbyło się wesele.
Następnego dnia, kiedyś się dziewczynki przebudziły, przed córką męża stało mleko do mycia i wino do picia, a przed córką żony stała woda do mycia i woda do picia. Następnego dnia stała woda do picia i woda do mycia tak przed córką męża, jak i przed córką żony. Ale trzeciego dnia woda do picia i woda do mycia stała tylko przed córką męża, a przed córką żony mleko do mycia i wino do picia i tak już pozostało. 
Kobieta nienawidziła swojej pasierbicy z całych sił i ciągle szukała okazji, żeby jej dokuczyć. Była przy tym bardzo zazdrosna, gdyż pasierbica była piękna i miła, a jej córka brzydka i odrażająca.
Pewnego razu, podczas srogiej zimy, kiedy rzeki były zamarznięte, a ziemia pokryta śniegiem, uszyła macocha suknię z papieru, a przywoławszy pasierbicę rzekła:
- Weź tę suknię, idź do lasu i przynieś mi koszyczek poziomek, strasznie mi się ich zachciało.
- Boże wszechmocny - jęknęła dziewczynka - przecież zimą nie rosną poziomki, ziemia jest zmarznięta, a śnieg przykrył wszystko! I dlaczego mam włożyć tę papierową sukienkę? Na dworze jest tak zimno, że oddech zamarza; wicher ją przewieje, a ciernie zedrą mi ją z ciała.

Ilustracja: Willy Pogany

- Będziesz mi się tu jeszcze sprzeciwiać? - krzyknęła macocha - wynoś się w tej chwili i masz mi się na oczy nie pokazywać bez koszyczka poziomek.
Potem dała jej kawałek suchego chleba i rzekła:
- To ci starczy na cały dzień - a pomyślała sobie: ,,No, teraz to już na pewno zginie z zimna i głodu i nigdy tu nie wróci''.

czwartek, 2 kwietnia 2020

Baśń o najlepszym kucharzu - bajka polska, kulinarna:)

Baśń o najlepszym kucharzu 
(bajka polska wierszowana)

Ilustracja: Olga Siemaszko,
Wyd. Krajowa agencja Wydawnicza, 1975 rok

Raz podczas łowów zbłądził król

W niezwykle gęstym borze,
Szuka znajomych dróg i pól,
Lecz znaleźć ich nie może.



Błąkał się długo. Przez trzy dni 
Głód skręcał mu wnętrzności. 
Wtem ujrzał chatę, nad nią dym. 
- Tam się wybiorę w gości !

Ilustracja: Olga Siemaszko

Podjeżdża, patrzy - biedny drwal
Przed chatą siedzi biedną.
Król krzyknął : - Prędzej, jeść mi daj !
Cokolwiek, wszystko jedno !

środa, 1 kwietnia 2020

Łakomy Donh i żółw - bajka afrykańska (z Wybrzeża Kości Słoniowej)

Łakomy Donh i żółw
(bajka z Wybrzeża Kości Słoniowej)

Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy ludzie i zwierzęta mówiły jeszcze tym samym językiem, Donh i Żółw byli bardzo dobrymi przyjaciółmi i często się odwiedzali. 
Pewnego dnia, gdy Żółw przebywał w gościnie u Donha, gospodarzowi przyszedł do głowy diabelski pomysł, by zjeść Żółwia. W dzień poprzedzający koniec wizyty, Donh wykopał szereg dziur wzdłuż ścieżki, którą miał iść jego przyjaciel i wrócił do domu.
Następnego dnia Donh odprowadził gościa aż do miejsca, w którym wykopał dziury i zostawił go. Żółw zrobił zaledwie dwa kroki i wpadł do pierwszej z nich. Zaczął więc wołać Donha na pomoc. Ten przybył natychmiast, udając zdziwienie:
– Co ta przeklęta dziura robi na środku ścieżki? – pytał.
Pomógł Żółwiowi wyjść z pułapki i ruszył w drogę powrotną. Tymczasem Żółw poszedł dalej i wpadł do kolejnej dziury. Zaczął płakać i lamentować, wzywając swojego przyjaciela na pomoc. 

Ilustracja: pinterest.pl

Kłopoty gościnnej myszki - bajka polska

Kłopoty gościnnej myszki
(bajka polska)

Ilustracja: pinterest.pl
Ilustracja: Marta Piwocka

Autor: Hanna Ożogowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Spółdzielcze, Warszawa, 1985 rok

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

wtorek, 31 marca 2020

O błękitnym kocie - bajka / legenda indonezyjska

O błękitnym kocie 
(bajka / legenda indonezyjska)


Na dalekiej wyspie w Indonezji mieszkał ongiś król lubujący się w kotach. We dni i w nocy trzymał przy sobie kota. A każdy nowy jego ulubieniec przewyższał urodą poprzedniego. 

W czasach, z których pochodzi to opowiadanie, ulubiony kot króla był biały. Miał długą, miękką, jedwabistą sierść, kępki białych włosów na spiczastych uszach i takie same białe kępki na łapkach. Biały kot nosił na szyi obróżkę ze złota i rubinów, a długim, cienkim, złotym łańcuszkiem przywiązano go do napięstka króla. U stóp tronu królewskiego leżała jedwabna poduszka - posłanie dla kota.



Od czasu do czasu król podnosił z poduszki swego ulubieńca i brał go na kolana. Mówiono, że rozmawia z nim o sprawach królestwa. I wiedziano, że osobę, do której kot poczuł niechęć natychmiast wydalano ze dworu. Władca zwykle ustala modę dla swoich poddanych i wobec tego w każdym domu na wyspie także chowano kota. 
Możecie sobie wyobrazić, ile tych kotów było! Czasami istotnie nie dało się zrobić jednego kroku, żeby nie nadepnąć kotu na ogon. Od rana do wieczora rozprawiano o kotach i żadne dziecko nie miało równie miękkiego posłania i smacznego jedzenia, jak domowy kot. Bo tak sobie życzył król. Nic też dziwnego, że króla nawiedzały sny o kotach.
Pewnego ranka przed oblicze monarchy zawezwano wróżbitę. Mędrzec ten umiał tłumaczyć sny, jak gdyby czytał z otwartej księgi. Król zasięgał jego rady, jeśli sam nie potrafił odgadnąć znaczenia jakiegoś snu.
- Minionej nocy - powiedział król wróżbicie - miałem cudowny sen. Śniłem o błękitnym kocie. Kot przypominał kolorem pogodne niebo, miał zielonożółte oczy i nosił obróżkę z rubinów, taką samą jak mój biały kot. W tym śnie ja siedziałem na tronie, a błękitny kot u mnie na kolanach. Ludzie tłoczyli się w procesji, przynosząc mi dary. Tak wspaniałych darów nikt mi dotąd nie składał. Wszyscy ci ludzie w moim śnie byli uśmiechnięci i zadowoleni. To chyba oznacza, wieszczku, że błękitny kot przyniósłby mi szczęście, prawda? Jednak w dalszym ciągu snu kot nagle zeskoczył mi z kolan i uciekł z pałacu. A wszystkie wspaniałe dary znikły, znikli uśmiechnięci ludzie. Powiedz, wieszczku, co ten sen może znaczyć?
Sędziwy badacz snów, przywdziany w magiczne szaty, doskonale wiedział, że musi tak wytłumaczyć sen, aby zadowolić króla. 
Toteż szybko powziął decyzję:
- Twój sen, królu, istotnie był cudowny i przepowiada wielką radość dla twego państwa. Błękitny kot przyniesie wielkie bogactwa. Błękitny kot przyniesie uśmiech szczęścia dla wszystkich mieszkańców tej wyspy. W twoim śnie błękitny kot odszedł, a z nim twoje skarby. Trzeba znaleźć błękitnego kota;,aby powróciły szczęście i bogactwo.
Gadkę tę przewrotny wieszczek całkowicie wyssał z palca, ale opowiedział ją tak sprytnie, że król uznał jego słowa za wyrok zesłany przez niebiosa.
Któż jednak widział na ziemi błękitnego kota - kota koloru pogodnego nieba? 
Ani ja, ani wy, ani oczywiście wróżbita. Król natomiast nie podawał tego w wątpliwość.
- Przynieście mi błękitnego kota! - rozkazał. - Musi to być kot koloru pogodnego nieba. Żądam, aby go znaleziono bardzo szybko!
Wszyscy zatem szukali błękitnego kota ze snu króla. Szukali w pałacach i ubogich chatkach, na strychach i w piwnicach. Szukali dniem i nocą. Na ulicach łapano koty w pułapki sporządzone z worków. Przed każdym progiem stawiano spodeczek z mlekiem, aby zwabić zbłąkane, bezpańskie koty. Znajdowano koty czarne i białe, popielate i rude, koty pstre i łaciate. Na błękitnego kota jednak nikt nie mógł trafić.
Król obiecywał wspaniałe nagrody, coraz wspanialsze w miarę jak czas upływał, a błękitnego kota mu nie dostarczano. W końcu obiecał nawet rękę swej córki i pół królestwa temu młodzieńcowi, który odnajdzie błękitnego kota z jego snu. Na razie i to nie poskutkowało i wtedy król uciekł się do gróźb.  Gdy nadal nikt nie przynosił błękitnego kota. Codziennie wtrącał do pałacowego więzienia dziesięciu swoich poczciwych poddanych. Nieszczęśników wybierano ciągnąc losy.
Całą wyspę ogarnął strach. Z ludzkich twarzy zniknął uśmiech. Każdy drżał, że następnym razem usłyszy własne imię wywołane z kartki. 
Niecierpliwość króla rosła. Zupełnie zaniedbał swego ulubieńca, ślicznego białego kota. Biały kot leżał opuszczony na jedwabnej poduszce i gdy pewnego dnia gdzieś przepadł, król nawet o niego nie zapytał. 
Otóż trzeba wam wiedzieć, że w tej wyspiarskiej krainie żył szlachetny młodzian, który od dawna żywił tajemną miłość do królewny. Usłyszawszy o obietnicy króla, że jej rękę dostanie ten, kto znajdzie błękitnego kota, młodzieniec zamyślił się głęboko. 
Dumał i dumał, no i w końcu przyniósł królowi upragnionego kota z jego snu. Niektórym dworzanom kot wydał się podobny do poprzedniego, białego ulubieńca. Miał ten sam wzrost i zielonożółte oczy, tylko oczywiście, porastała go błękitna sierść. Nikt nigdy nie spotkał na świecie kociego futerka o tak nasyconej błękitnej barwie. Król wszakże żadnych pytań nie zadawał.
To był przecież niewątpliwie kot z jego snu! 
Gdy obudził się tego szczęśliwego poranka, na poduszce w nogach łóżka leżał błękitny kot o zielonożółtych oczach. Taki sam jak we śnie. A na szyi miał obróżkę z rubinów taką samą, jaką nosił jego biały poprzednik. Błękitny kot ocierał się mrucząc o ramie króla. Tak jakby zwierzątko od dawna było królewskim pieszczochem.


Gdy król siedział na tronie, błękitny kot wskakiwał mu na kolana, jakby od niepamiętnych czasów tu siadywał. Król promieniał teraz szczęściem. Ludność wyspy również promieniała. Nikt już nie obawiał się wiezienia i wobec tego znoszono do stóp króla bogate dary. Do sali tronowej ciągnęła nie kończąca się procesja ofiarodawców tak właśnie jak w jego cudownym śnie.
- Obiecałem, że temu kto mi znajdzie błękitnego kota oddam córkę za żonę, trzeba urządzić wesele.
I tak szlachetny młodzian poślubił swoją ukochaną i otrzymał połowę królestwa.
Mieszkańcy wyspy jednakże dziwowali się skrycie, patrząc na błękitnego kota. Niektórzy powiadali, że jego futerko wcale nie jest z natury błękitne. Szeptano, że poprzedniego faworyta, białego kota, przefarbowano po prostu na błękitny kolor. Niejeden kiwał głową z niepokojem na myśl o śmiałości młodego oblubieńca, który odważył się spłatać takiego figla samemu władcy. 
Życie na wyspie toczyło się teraz spokojnie i gładko. Odkąd król miłą błękitnego kota i trzymał go stale na kolanach, nigdy nie wpadał w gniew ani z zły humor. Któż więc z jego poddanych mógł okazać taki brak rozsądku, aby zadawać pytania na temat błękitnego kota, któremu wyspa zawdzięczała spokój i szczęśliwość?
I podstęp nigdy nie wyszedłby na jaw, gdyby pewnej nocy kot nie wysunął łebka z rubinowej obróżki i gdyby nie wyskoczył przez okno, udając się na przechadzkę po ogrodowym murze! 
Jego nieobecność zauważono dopiero rano.
Cały pałac został przewrócony do góry nogami w czasie poszukiwań. Król nie miał wątpliwości, że jeśli błękitny kot zginie, kraj nawiedzi jakaś straszna klęska. Służebnicy przeszukiwali cały pałac, komnatę po komnacie. Zaglądali pod łóżko króla i za jego tron. Ale błękitny kot przepadł bez śladu.
W końcu przyszło komuś do głowy przeszukać ogród. 
I tam, koło pralni, w beczce, do połowy wypełnionej mydlinami znaleziono przedziwne stworzenie. Kot króla wpadł do beczki i niestety, jego futerko przypominało teraz błękit nieba nakrapiany białymi obłoczkami. Bo prawie cała błękitna farba, którą przemalowano białą sierść dawnego ulubieńca, została w mydlinach.


Możecie sobie wyobrazić gniew króla, gdy dowiedział się, że go oszukano.
- Mąż mojej córki musi umrzeć - rozkazał - Nawet więzienie jest dla niego zbyt łagodną karą. Sprowadził klęskę na cały kraj, bo nasz 1os zależy przecież od prawdziwego, a nie od farbowanego błękitnego kota!
Królewna kochała swego młodego małżonka. Kochała go bardzo mocno i nie chciała go stracić.
A więc padła na kolana przed rozgniewanym ojcem i zawołała:
- Co on zrobił złego, ojcze? Chciałeś mieć błękitnego kota i on ci takiego kota dostarczył. Chciałeś, aby kraj był szczęśliwy i błękitny kot przyniósł wszystkim spokój.
- Ale ja chciałem mieć błękitnego kota z moich snów, kota, który według zapewnień wróżbity miał mi przynieść szczęście.
- Tamten kot, ojcze, to był tylko sen - mówiła królewna z płaczem - Mój mąż pokazał ci, że sen jest jedynie snem. Szczęście przychodzi wtedy, gdy się w nie wierzy. Ty uzyskałeś szczęście dzięki przekonaniu, że twój biały ulubieniec jest błękitnym kotem. Przecież twój biały kot wcale nie jest gorszy, jeśli się nad tym zastanowisz. 
I wtedy właśnie biały kotek ze śladami niebieskiej farby wskoczył na kolana króla. Gniew monarchy rozproszyły już częściowo słowa ukochanej córki. A teraz roześmiał się głośno. Potarł ręką miejsca, które pozostały jeszcze błękitne na futerku ulubieńca i roześmiał się znowu.
- Trzeba tego kota jeszcze raz zanurzyć w beczce z mydlinami rozkazał - Zmyjcie z niego wszelkie ślady mojej nierozwagi. Biały kot wcale nie jest gorszy od błękitnego. Od tej chwili w moim królestwie nie będzie już miejsca dla kotów, które pojawiły się tylko we śnie.

Autor: Frances Carpenter 
bajka pochodzi z książki "Księżniczka z kamforowego drzewa" 


Wydanie z 1966


Ilustracje pochodzą z pl.pinterest.com i nie są oryginalnymi ilustracjami z książki.

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Władca deszczu i piękna księżniczka- bajka jawajska

Władca Deszczu i piękna księżniczka
bajka jawajska znad Oceanu Indyjskiego (Indonezja)




poniedziałek, 30 marca 2020

Wielkanocny stół / Wielkanoc- wierszyki wielkanocne

Wielkanocny stół 
(wierszyk wielkanocny)

Nasz stół wielkanocny
haftowany w kwiaty.
W borówkowej zieleni
listeczków skrzydlatych
lukrowana baba
rozpycha się na nim,
a przy babie -
mazurek w owoce przybrany.

Ilustracja: Stanisław Żukowski

Palmy pachną jak łąka
w samym środku lata.
Siada mama przy stole,
A przy mamie tata.
I my.

Pisankowa bajeczka - bajka polska

Pisankowa bajeczka
(bajka polska)

Zajrzały wróbelki do kurnika i zobaczyły, że kura zniosła cztery jajka.
– Ko-ko-ko – zagdakała. – Leżcie tu cichutko.
I poszła szukać ziarenek na podwórku. Ale jajka myślały, że są mądrzejsze od kury. Turlały się i postukiwały skorupkami, aż usłyszał je kot.
– Mrau – powiedział. – Będzie z was pyszna jajecznica.
– Nie, nie! – Trzęsły się ze strachu jajka. – Nie chcemy na patelnię!
– Uciekajcie – ćwierkały wróbelki. – Schowajcie się przed kotem.
– Nie dam się usmażyć! – zawołało pierwsze jajko i poturlało się przed siebie. 
Po chwili wróciło i zaśpiewało wesoło:
- Jestem czerwone w czarne kropeczki, nikt nie zrobi jajecznicy z takiej biedroneczki.
– Co ci się stało? – pytały pozostałe jajka.
– Pomalował mnie pędzelek kolorową farbą i już nie jestem zwykłym jajkiem, tylko wielkanocną pisanką. 
Drugie jajko też poturlało się do pędzelka i rzekło grubym głosem:
- To nie jajko, tylko tygrys, nie rusz mnie, bo będę gryzł. 
Teraz wyglądało jak pisankowy tygrys w żółto-czarne paski.
– Brawo! – ćwierkały wróbelki.
– I ja też, i ja też! – wołało trzecie.
Trzecie jajko wróciło całe zieloniutkie i pisnęło:
- Jestem żabką, każdy to wie. Czy ktoś zieloną żabkę zje? Nie!
Trzy pisanki były bardzo zadowolone. Czwarte jajko zbladło ze strachu.
– Pospiesz się! – ćwierkały wróbelki. – Kot idzie.


– Tylko jedno jajko? – mruczał kot. – Ugotuję cię na twardo.
Jajko ze strachu trzęsło się tak, że skorupka zaczęła mu pękać.
– Ojej, ratunku! – wołały przerażone wróbelki. – Teraz na pewno kot cię zje.
– Trach-trach-trach! – skorupka pękła na małe kawałki i... wyszedł z niej żółty kurczaczek.
Zamrugał czarnymi oczkami i zapiszczał:
- Wielkanocna bajka, wyklułem się z jajka!
A wróbelki zaćwierkały, że „w świątecznym koszyku jest pisanek bez liku”.

Autor: Agnieszka Galica
Ilustracje: Ewa Beniak-Haremska
bajeczka pochodzi ze strony mamotoja.pl

Kolorowe bazie - wierszyk polski - Jerzy Ficowski

Kolorowe bazie


W Wielkanocny dzień do domu
przyszły białe bazie w gości,
by pisankom po kryjomu
kolorów zazdrościć. 
Bo ich nie pomalowano,
nikt o baziach nie pamiętał,
choć tez pragną na Wielkanoc
przywdziać strój od święta. 
Nie chcą się już dłużej bielić,
chcą w zieleni żyć, w purpurze!
Czyż są gorsze aniżeli
zwykłe jajko kurze? 
Aż z lusterka przyfrunęła
malusieńka, śmieszna tęcza.
Zaraz wzięła się do dzieła,
by je poupiększać.

Autor: Jerzy Ficowski

Przeczytaj też inne wierszyki, bajki, baśnie i bajeczki z mojego bloga
Alfabetyczny spis treści z bajek z całego świata

Pisanki - wierszyki polskie - KParnowska - Rózecka, D. Geller, St. Aleksandrzak

Pisanki

Pisanki, pisanki, 
jajka malowane.
Nie ma Wielkanocy 
bez barwnych pisanek. 
Pisanki, pisanki, 
jajka kolorowe.
Na nich malowane,
bajki pisankowe. 
Na jednej kogucik, 
a na drugiej słońce. 
Śmieją się z trzeciej
laleczki tańczące. 
Na czwartej kwiatuszki, 
a na piątej gwiazdki. 
Na każdej pisance, 
piękne opowiastki. 

Autor: Krystyna Parnowska - Różecka 

Nie siedź na mnie - bajka kenijska (Afryka)

Nie siedź na mnie
(bajka kenijska)


Dawno, dawno temu, królestwo zwierząt było podzielone. Gepard był wtedy królem mniejszych stworzeń, takich jak króliki, żółwie, jaszczurki, szczury, ślimaki i kameleony. Król zastanawiał się, jak uaktywnić swoich poddanych. Zorganizował wielki maraton: kto dobiegnie do mety pierwszy, będzie mógł poślubić córkę króla.
Wszystkie zwierzęta długo i intensywnie ćwiczyły i przygotowywały się do wyścigu. Wszystkie były bardzo zadowolone ze swoich treningów, poza ślimakami, robakami i kameleonami, które praktycznie nie zrobiły postępów. 
Miesiące przygotowań mijały, więc każde zwierzę obmyślało strategię pomocną w wygranej. Kameleon na przykład odkrył, że ma doskonałe zdolności do chwytania i podwieszania się.
Nadszedł wielki dzień zawodów. Król dał sygnał do rozpoczęcia biegu. 
Królik od razu wysunął się na prowadzenie i zostawił daleko z tyłu swoich rywali. Tak bardzo wyprzedził innych zawodników, że nawet mógł pozwolić sobie na krótką drzemkę po drodze. 
Jak się obudził, szybko pokonał ostatnie metry i usiadł na krześle przygotowanym dla zwycięzcy. Siedział dumny i zachwycony, myśląc że niedługo poślubi córkę króla. 
Wtem usłyszał cienki głosik i poczuł, że siedzi na czymś małym i miękkim. 
Pochylił się i zobaczył przyduszonego kameleona: 
- Przyjacielu - rzekł kameleon - Nie siedź na mnie. Przybyłem na to miejsce przed tobą!

W literaturze europejskiej odpowiednikiem tej bajki jest bajka francuska: 
Żółw i zając oraz bajka polska: "Żółw maratończyk" ( na moim bligu w jednym linku).

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Jak biały słonik zawstydził małpy - bajka z Beninu (Afryka)

Jak biały słonik zawstydził małpy

Z pewnością wiecie, jak wygląda słoń. Olbrzymi, szary, z uszami wielkimi jak pizza i trąbą, którą może sięgnąć po co tylko zechce. Djimon też był olbrzymi: jego uszy były jak dwie pizze, miał trąbę, którą mógł po wszystko sięgnąć. Ale… był biały. Nie szary, lecz właśnie biały!!! 

Posłuchajcie tej bajki z dalekiego kraju w Afryce, który nazywa się Benin. Przekonajcie się, jak to jest być jedynym białym słoniem w całej bajce. Polubicie Djimona, bo wszyscy go polubili. Choć początki wcale nie były łatwe… 
Djimon nie był jeszcze wcale taki duży, jak na słonia przystało, ale i tak przewyższał wzrostem inne zwierzęta. 
Cóż jednak z tego, skoro słoniątko nie mogło pogodzić się z tym, że było białe. 
– Mamo, tato, czemu ja nie jestem szary? Słonie są szare. A ja nie. To kim jestem? Nie chcę taki być! – prosił z żalem rodziców.