poniedziałek, 3 grudnia 2018

bajka japońska - "O przyjaźni małpy z żółwiem"

O przyjaźni małpy z żółwiem
bajka japońska 
z prowincji Yamaguchi

Dawno, dawno temu żyło dwoje przyjaciół, małpa górska i żółw morski. Przyjaźń ich była tak wielka, że małpa zdobywała pożywienie w górach i obdarowywała żółwia, a żółw dawał małpie to, co zdobył w morzu. 
Pewnego razu małpa zapragnęła poznać głębiny morskie. 
- Słuchaj żółwiu, podobno pałac Ryuge, w którym mieszkasz jest niebywale piękny. 
Na co żółw odrzekł: 
- No pewnie. 
- Chciałabym choć raz zwiedzić Ryugu. 

Ilustration: Paul Galdone

Pałac Ryugu należał do króla Ryu, którego córka była ciężko chora. Nadworny wróżbita zawyrokował, że jedynym lekarstwem dla dziewczynki jest wątroba małpy. Ziemia i woda to dwa odmienne światy. Król martwił się, że ma władzę tylko nad morzami, a na ląd nie może wyjść żaden z jego poddanych. Okazało się jednak, że jest jeden wyjątek - Żółw. 
Król wezwał go niezwłocznie przed swoje oblicze i rzekł: 
- Jeżeli zdobędziesz małpią wątrobę to czeka cię wysoka nagroda.

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu - cz.VI - "Księga Tysiaca i Jednej Nocy"

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu cz. VI
"Piąte opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży piatej" 
bajka asyryjsko - bagdadzka

Wiedzcie, o bracia moi, że powróciwszy z mej czwartej podróży, rzuciłem się w wir zabaw, uciech i rozrywek i zadowolony z zysków, zdobyczy i łupów wnet zapomniałem o wszystkim, co przeszedłem, co przecierpiałem od przeciwności losu i czego doznałem, a dusza moja znów mnie kusiła do nowej podróży, do oglądania nieznanych krajów, ludów i wysp.

Podjąwszy więc postanowienie wstałem i nakupiłem cennych towarów potrzebnych do morskiej podróży, zapakowałem toboły i z miasta Bagdadu udałem się do miasta Basry. 
Poszedłem na brzeg rzeki i zobaczyłem wielki, wysoki i piękny statek. Zachwyciłem się nim i kupiłem go. Był on świeżo ożaglowany, więc przyjąłem tylko kapitana i załogę, poleciłem też mym niewolnikom i sługom pełnić na statku służbę, po czym załadowałem nań swoje towary. 
Potem przybyła jeszcze gromada kupców, którzy płacąc mi za przewóz wnieśli na statek swoje mienie i odpłynęliśmy dobrej myśli i zadowoleni wielce. Ciesząc się na zyski spodziewane i tym, że nic nam nie zagraża, podróżowaliśmy bez ustanku od wyspy do wyspy i z morza na morze i oglądając kraje i wyspy schodziliśmy na ląd, aby sprzedawać i kupować. 

Ilustracja: Stefan Mart

I było tak przez jakiś czas, aż pewnego dnia przybiliśmy do brzegu wielkiej, bezludnej wyspy. Nie było na niej nikogo i wyglądała na wymarłą i opustoszałą, znajdowała się na niej tylko olbrzymia, potężna, biała kopuła. Niektórzy z nas poszli ją więc obejrzeć – a było to ogromne jajo Roka.  Kupcy podeszli i patrzyli na tę kopułę, a nie wiedząc, że jest ona jajem Roka, poczęli tłuc w nią kamieniami, aż ją rozbili. Wtedy z jaja wyciekła obfita ilość płynu i oczom ich ukazało się pisklę Roka. Kupcy chwycili je, wywlekli ze skorupy, zarżnęli i wycięli z niego dużo mięsa. Ja byłem w tym czasie na statku i o niczym nie wiedziałem. 

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu - cz. III - "Księga Tysiąca i Jednej Nocy".

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu cz. III
"Drugie opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży drugiej" 
bajka asyryjsko - bagdadzka

Wieść niesie, że gdy przyjaciele zebrali się u Sindbada Żeglarza, ów tak im opowiadał:
- Zaiste, wiodłem żywot rozkoszny, ale pewnego dnia przyszło mi na myśl, aby znów udać się w podróż do nieznanych krajów i ludów. Moja dusza podszeptywała mi, abym zajął się kupiectwem, gdyż w ten sposób, zarabiając na życie, mógłbym oglądać różne kraje i wyspy. Począłem więc przygotowywać się do tego przedsięwzięcia i z majątku swego wydałem niemało na zakup towarów i wszystkich innych rzeczy potrzebnych do drogi. Potem zapakowałem to wszystko i udałem się na wybrzeże. Tam zastałem nowy, okazały statek, ożaglowany piękną tkaniną, mający liczną załogę, zasobny i we wszystko zaopatrzony, więc załadowałem nań swoje rzeczy. Wraz ze mną była na statku spora gromada innych kupców i odpłynęliśmy jeszcze tego samego dnia.
Podróż układała się nam pomyślnie i nie ustając płynęliśmy z morza na morze i z wyspy na wyspę, a w każdym miejscu, gdzieśmy kotwicę zarzucali, spotykaliśmy kupców i ludzi możnych, sprzedających i kupujących, i sami też uprawialiśmy handel i wymienialiśmy towary.




Tak było, dopóki los nie rzucił nas na piękną wyspę, gdzie dojrzewały owoce soczyste, gdzie rosło wiele drzew rosochatych i gdzie przepięknie pachniały kwiaty, gdzie była ptaków śpiewających przystań, a w rzekach woda przeźroczysta. Nie było na niej tylko żadnych domostw ani nikogo, kto by rozpalał ogniska. Kapitan zarzucił przy owej wyspie kotwicę, a kupcy i inni podróżni wysiedli na ląd, aby popatrzeć na ptaki i drzewa tam rosnące (...) W tym samym celu i ja za innymi na wyspę zszedłem i usiadłem nad jednym z przejrzystych źródeł pomiędzy drzewami. Miałem ze sobą jadło, więc siedząc tam spożyłem to, co mi dał Allach Najwyższy. Muskał mnie miły wietrzyk, czas przyjemnie płynął i senność zaczęła mnie morzyć. Ległem tedy i we śnie się pogrążyłem, ukołysany pieszczotą łagodnego wietrzyku i upojony słodkimi woniami.

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu cz. V - :Księga Tysiąca i Jednej Nocy"

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu cz. V
Czwarte opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży czwartej 
bajka asyryjsko - bagdadzka

Wiedzcie, o bracia moi, że powróciwszy do miasta Bagdadu, znów zgromadziłem wokół siebie mych towarzyszy, rodzinę i przyjaciół i żyłem pośród największych rozkoszy, w zadowoleniu i dostatku. Otoczony nieprzeliczonym zbytkiem, zapomniałem wkrótce o tym, co było, i oddany rozrywkom, weselu i towarzyskim biesiadom, czerpałem z życia wszystko, co najprzyjemniejsze. Cóż, kiedy moja podstępna dusza szeptała mi o podróżach w kraje nieznanych ludów, tak że znów zapragnąłem zobaczyć innych ludzi i zająć się handlem i zarabianiem. 
Opanowany tą myślą, nakupiłem różnych cennych towarów nadających się do morskiego handlu, spakowałem jeszcze więcej niż zwykle tobołów i z Bagdadu udałem się do Basry. Tam załadowałem swe rzeczy na statek i przyłączyłem się do grupy najzamożniejszych kupców Basry. 
Ruszyliśmy w drogę, a statek odbił z nami od brzegu. Wiele dni i nocy płynęliśmy szczęśliwie z wyspy na wyspę i z morza na morze, aż pewnego dnia zerwał się przeciwny wiatr. Kapitan zarzucił kotwicę i zatrzymał statek pośrodku morza, bojąc się, by w rozszalałym żywiole nie zatonął. My poczęliśmy się modlić i pokornie błagaliśmy Allacha Najwyższego, a gdy to czyniliśmy, znienacka uderzył w nas potężny huragan, poszarpał żagle, podarł je na strzępy i zmiótł z pokładu wszystkich ludzi wraz z ich dobytkiem i tym, co mieli spośród towarów i majątku.





Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu - cz. VII - :Księga Tysiaca i Jednej Nocy"

Opowieś o Sindbadzie Żeglarzu- cz. VII
"Szóste opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży szóstej"
bajka asyryjsko - bagdadzka 

Wiedzcie, o moi bracia, towarzysze i przyjaciele, że powróciwszy z mej piątej podróży, wnet dzięki zabawom, rozrywkom, radości i weselu zapomniałem, co w niej wycierpiałem. Byłem bardzo szczęśliwy i zadowolony i trwałem w tym stanie, aż oto pewnego dnia, gdy siedziałem sobie wesoły, uśmiechnięty i zadowolony, przybyła do mnie grupka kupców. Było po nich widać przebyte trudy podróży i ich widok przypomniał mi dzień mojego powrotu z ostatniej wędrówki, moją radość ze spotkania z rodziną, przyjaciółmi i towarzyszami i to, co czułem, gdy znów wstępowałem na swą ojczystą ziemię. Duszę moją porwała wówczas tęsknota za włóczęgą i handlem i znowu postanowiłem wyruszyć w drogę. Nakupiłem kosztownych towarów potrzebnych do morskiej podróży, spakowałem je i z miasta Bagdadu udałem się do miasta Basry. Tam ujrzałem wielki statek, a na nim kupców i bogatych podróżników wiozących cenne towary. Załadowałem tedy na ów statek również moje ładunki i pomyślnie wyruszyliśmy z Basry.
Płynęliśmy nie ustając z miejsca na miejsce i z miasta do miasta, oglądaliśmy obce kraje, po drodze kupując i sprzedając. Szczęście nam w tej podróży sprzyjało i zgarnialiśmy wielkie zyski, aż oto pewnego dnia kapitan począł krzyczeć i zawodzić, rzucił pod nogi swój turban, bił się po twarzy i brodę szarpał, aż w końcu upadł na pokład zrozpaczony i znękany jakąś wielką zgryzotą.
Wszyscy kupcy i podróżni otoczyli go i pytali:
- Kapitanie, co się stało?


A on odpowiedział:
- Wiedzcie, wy wszyscy, że nasz statek pobłądził. Oto opuściliśmy morze, po którym powinniśmy byli żeglować, i znajdujemy się teraz na morzu innym, którego dróg nie znamy. Jeśli Allach nie ześle nam jakiejś pomocy, by nas z tego morza wyratować, wszyscy zginiemy. Przyzywajcie więc Allacha Najwyższego, by nas od tego nieszczęścia ocalił!
To powiedziawszy kapitan wstał i wspiął się na maszt, aby opuścić żagle, ale wicher się wzmógł i dął z całą siłą w statek, pchając go do tyłu, aż ster roztrzaskał się u stóp jakiejś wysokiej góry.

Opowieść o Sindbadzioe Żeglarzu - cz. VIII (ostatnia) - "Księga Tysiąca i Jednej Nocy"

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu - cz. VIII - ostatnia
"Siódme opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży siódmej"
bajka asyryjsko - bagdadzka

Wiedzcie, o zebrani, że gdy powróciłem z mej szóstej podróży, pogrążyłem się, tak jak i dawniej bywało, w wirze zabaw i rozrywek, w przyjemnościach i weselu i tak było przez pewien czas nieustannie, dniami i nocami. Ale cóż, kiedy, mimo że zarobki i zyski moje były nader obfite, dusza moja znów się rwała do tego, by nieznane kraje oglądać, po morzach płynąć, żyć wśród kupców i rozmaitych nowin słuchać. Przystąpiłem więc do dzieła, zapakowałem w sakwy cenne towary przydatne w czasie morskiej podróży i z miasta Bagdadu powiozłem je do miasta Basry. 

Tam ujrzałem statek gotowy do drogi, a na nim gromadę bogatych kupców. Wszedłem na pokład i wnet się z kupcami zaznajomiłem. I wyruszyliśmy w podróż bezpiecznie i zdrowo. 
Wiatry nam sprzyjały, aż przybyliśmy do miasta zwanego Madinat as-Sin. Byliśmy pełni najlepszych myśli i wesoło rozprawialiśmy o sprawach podróży i handlowaniu, gdy nagle zerwał się gwałtowny wicher, który dął w dziób okrętu, a potem spadł deszcz i zmoczył nas i wszystkie nasze sakwy. 


W obawie, by deszcz nie zniszczył nam towarów, poprzykrywaliśmy je pilśniowymi płachtami i workami. I przyzywaliśmy Allacha Najwyższego błagając, aby odwrócił klęskę, która na nas spadła. Kapitan wstał, podkasał suknie i podwinął rękawy, po czym wspiął się na maszt i zaczął się rozglądać na prawo i na lewo. Potem spojrzał w dół na ludzi stojących na pokładzie statku i począł bić się po twarzy, i szarpał brodę.

niedziela, 2 grudnia 2018

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu - cz.II - "Księga Tysiąca i Jednej Nocy"

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu cz.II
Pierwsze opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży pierwszej
bajka asyryjsko - bagdadzka

Wiedzcie, że ojciec mój był jednym z najzamożniejszych kupców, miał wiele pieniędzy i znaczny majątek. Zmarł on, gdy byłem małym chłopcem, pozostawiając mi w spadku pieniądze, kosztowności i wiejską posiadłość. Gdy podrosłem, na wszystkim tym położyłem swą rękę. Jadałem wykwintne potrawy, piłem wyszukane trunki, nie stroniłem od towarzystwa młodzieży i strojąc się w piękne szaty, zabawiałem się wraz z mymi przyjaciółmi i towarzyszami. Zdawało mi się, że będzie to trwało wiecznie i wyjdzie mi na dobre. Żyłem tak beztrosko przez pewien czas, a gdy mi wreszcie rozum wrócił i opamiętałem się, spostrzegłem, że majątek mój skurczył się, a tym samym położenie moje całkiem się odmieniło. Roztrwoniłem bowiem wszystko i gdy zdałem sobie z tego sprawę, ogarnęły mnie zgroza i przerażenie i wspominałem zdanie, które mi kiedyś ojciec powiedział. 




Była to przypowieść pana naszego Sulejmana, syna Dauda – pokój im obu – a przypowieść ta mówi:
„ Trzy rzeczy lepsze są od trzech innych: dzień śmierci od dnia narodzin, pies żywy od martwego lwa i grób od ubóstwa”.
Zebrałem tedy, co mi jeszcze pozostało z domowych sprzętów i szat, i sprzedałem to wszystko. Później sprzedałem również dom razem ze wszystkim, co jeszcze posiadałem, i zebrałem w ten sposób trzy tysiące dirhemów. 
Wtedy powstał w mej głowie pomysł, aby się udać w podróż do obcych krajów i ludów, i przypomniałem sobie wiersz pewnego poety, który mówił: