niedziela, 24 lutego 2019

Pływająca mysz - bajka chantyjska z Syberii

Pływająca mysz 

bajka chantyjska z Syberii 

Myszka usiadła na kawałku wyschniętej sosnowej kory, odepchnęła się od brzegu, i popłynęła wzdłuż strumienia aby dotrzeć do jeziora. 
Woda szumi wesoło, a mysz płynie szybko w dół strumyka i śpiewa: 

Kora sosnowa – moją łódką, 
Szu, szu, płynę szybciutko!
Sucha gałązka - moje wiosło!
Plusk, plusk, oby mnie niosło! 

Po pewnym czasie mysz mijała wioskę. Dzieci bawiły się w pobliżu wody, zobaczyły mysz i krzyczą: 
- Hej! Myszko, chodź do nas! Zjemy razem śniadanie! 
- A co macie na śniadanie?- pyta myszka. 
- Szczupaka! 
- Szczupaka?! Nie, nie lubię szczupaka - odpowiedziała mysz i popłynęła dalej. 


Woda szumi wesoło, a mysz płynie szybko w dół strumyka i śpiewa: 
Kora sosnowa – moją łódką, 
Szu, szu, płynę szybciutko!
Sucha gałązka - moje wiosło!
Plusk, plusk, oby mnie niosło! 

Mijała właśnie drugą wioskę, a tu też dzieci na brzegu krzyczą: 
- Hej! Myszko, chodź do nas zjemy razem obiad! 
- A co macie na obiad?- pyta mysz. 
- Kaczkę! - wołają dzieci. 
- Kaczkę? Nie, nie lubię kaczki- odpowiedziała mysz i popłynęła dalej. 


Woda szumi wesoło, a mysz płynie szybko w dół strumyka i śpiewa: 
Kora sosnowa – moją łódką, 
Szu, szu, płynę szybciutko!
Sucha gałązka - moje wiosło!
Plusk, plusk, oby mnie niosło! 

A potem zrobiło się ciemno i bardzo zimno. Mysz była zmęczona, głodna i zziębnięta. 
Zobaczyła kolejną wioskę, szybko podpłynęła do brzegu i pobiegła do obozu. 
- Czy macie coś do jedzenia? - zapytała - Chociaż płetwę szczupaka, przynajmniej szyjkę z kaczki! 
Ludzie nakarmili myszkę i wszyscy poszli spać. A w nocy wzmógł się silny wiatr i sosnowa kora odpłynęła 
daleko w dół strumienia, a potem do rzeki. Tak więc, mysz zdecydowała, że pozostanie w wiosce. 
A było jej tak dobrze, że zapomniała o jeziorze. 
Od czasu do czasu gwizdała tylko swoją dawną piosenkę: 

Kora sosnowa – moją łódką, 
Szu, szu, płynę szybciutko!
Sucha gałązka - moje wiosło!
Plusk, plusk, oby mnie niosło!

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

Bajka o szczęściu i o złotej kaczuszce - bajka karelska ludu Bałtów

Bajka o szczęściu 
i o złotej kaczuszce
bajka karelska
 (bałtycka)

Żyli sobie dwaj bracia. Ojciec rozdzielił pomiędzy nich sprawiedliwie cały swój majątek, obu pomógł wybudować nowe chaty, ale mimo że i jeden, i drugi byli tak samo pracowici i pilni, młodszemu nie szło gospodarowanie. Czego się tknął, to wychodziło źle. Zasiał owies — nie wzeszedł, wyprawił się na połów ryb — o mało się w morzu nie utopił, spróbował handlu — i zamiast zarobić, wpadł w długi.


Wiodło mu się coraz gorzej i gorzej, aż w końcu biedak postanowił, że sobie odbierze życie. Wziął powróz konopny i wyruszył do lasu swego brata, żeby się powiesić na jakimś napotkanym drzewie. Drzewa w jego własnym lesie były bowiem tak wątle i karłowate, że jego ciężaru żadna gałąź by nie utrzymała.
Gdy tylko znalazł się w lesie, przystanął i nie mógł uwierzyć własnym oczom: wokół padały ogromne dęby, świerki i sosny, a kiedy zwaliły się na ziemię, dzieliły się na zgrabne słupki, które układały się w metry, czekając już tylko na odwiezienie. A przy tym nie było śladu żadnego drwala!
— Dziwisz się? — odezwało się nagle coś za nim. 
Nieborak popatrzył w kierunku, skąd dochodził głos, i dojrzał wśród borówek małego staruszka, właściwie krasnoludka, z długą brodą.
Nie czekając na odpowiedź, krasnoludek delikatnie przeczesał sobie palcami brodę, która zadźwięczała jak struny harfy, i rzecze:
— Wszystko, co tu widzisz, to dzieło szczęścia, które ma twój brat. Szczęście ścina mu drzewa, szczęście je układa w metry, a może nawet odwiezie drewno do dworu.