czwartek, 22 listopada 2018

Krasnoludki luc Czy to bajka, czy nie bajka - Maria Konopnicka

Krasnoludki 
"Czy to bajka, czy nie bajka?"
wierszyk polski



Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.


Naród wielce osobliwy.
Drobny - niby ziarnka w bani:

bajka angielska - "Zwierzaczek dla Jaskiniowców".

Zwierzaczek dla Jaskiniowców
bajka brytyjska

Na pewnym wzgórzu była skała. W skale była dziura. Ta dziura to jaskinia, w której mieszkała rodzina Jaskiniowców. Żyło im się dobrze i byli bardzo szczęśliwi. Jednak do pełnego szczęścia brakowało im jednego. Wszyscy, bardzo chcieli mieć zwierzątko. Tylko jakie by się nadawało do zamieszkania w jaskini? 


- Nasze zwierzątko powinno umieć polować - rzekł Tata Jaskiniowiec.
- Nasze zwierzątko powinno być czyste i milutkie - powiedziała Mama Jaskiniowiec.


- Nasze zwierzątko powinno być mądre - stwierdziła Siostra Jaskiniowiec.
- Nasze zwierzątko powinno lubić się z nami bawić - dodał Brat Jaskiniowiec.

środa, 21 listopada 2018

bajka angielska - Pan Ocet

Pan Ocet
bajka angielska

Arthur Rackham

Pan Ocet i pani Octowa mieszkali w butelce od octu. Pewnego dnia, kiedy pan Ocet wyszedł z domu, pani Octowa, która była skrzętną gospodynią, zamiatała mieszkanie. Poruszała szczotką tak zamaszyście, że w pewnej chwili rozległ się straszny brzęk i cały dom zatrząsł się i runął. Przerażona i zmartwiona wybiegła z domu na spotkanie męża.

Poczytaj mi mamo - Wiosenna wędrówka

Wiosenna wędrówka 

bajka polska - "Jak to ze lnem było ".

Jak to ze lnem było
bajka polska


Był raz król taki, co miał wielkie królestwo, wszelkiego dobra i bogactwa pełne, tylko że w nim złota nie było. Pola tam były wielkie, sady śliczne, od grusz, od jabłoni czerwieniejące z dala, po lasach zwierzyny huk, w ziemi żelaza dość, na powietrzu ptactwo takie, że co jedno odleci, to drugie przyleci, bydła, koni, owiec stada okrutne, nieprzerachowane, po rzekach ryby jakie tylko, i małe, i duże, kwiecia też po łąkach mnóstwo dla królewiątek małych, co jedno przekwitnie, to drugie zakwita. Ot, wszelkiej rozkoszy moc wielka! 


Miasta też były w tym królestwie znaczne i wojska duże po zamkach, po wieżach mocnych, i ludu po wsiach dość. 
Ale król niczym się nie cieszył, tylko ciągle markotny był, że złota nie ma w jego państwie.
- Cóż mi po tym zbożu - mówił - albo i po tych lasach, i po tych rybach w rzece, i po tych stadach wielkich, kiedy ja to wszystko muszę het precz wywozić do moich sąsiadów za złoto, bo go u mnie ni ma. Żeby tu u mnie złoto było, cały lud mój by się ubogacił.

niedziela, 18 listopada 2018

Poczytaj mi mamo - Kaczka Dziwaczka - rok wydania 1973

Kaczka Dziwaczka
bajka polska

Leśne jagody - z serii "Poczytaj mi mamo"

Leśne jagody 

Wielka przygoda małej Zosi z serii książeczek "Poczytaj mi mamo"

Wielka przygoda małej Zosi

Piernikowy rycerz - Poczytaj mi mamo

Piernikowy rycerz  


Dawnymi czasy mieszkały w chatce pod lasem dwie babuleńki. Rzekła jedna do drugiej:
- Nie tak znów daleko stąd do Torunia, a krewna nasza, torunianka, często nas zapraszała. Wybiorę się chyba. Trzeba raz chociaż zobaczyć miasto słynnego pana Kopernika.
- I miasto pierników - dodała druga. - Musisz przywieźć mi stamtąd najładniejszy piernik.
Pojechała babulka do kuzynki. Wróciła zachwycona.

O dziewczynce, która chciała być chłopcem - Poczytaj mi mamo

O dziewczynce, która chciała być chłopcem. 

 

Książeczki z misiowej półeczki - "Miś na huśtawce" - Helena Bechlerowa

Miś na huśtawce 

bajka indyjska - "O wronie oszustce"

O wronie oszustce
bajka indyjska

W wielkich borach - a było to bardzo dawno temu - żyła stara wrona. Pewnego razu zachciało się starej wronie jajek z cudzych gniazd. Poleciała tam, gdzie jej jeszcze nie znali. Stanęła na jednej nodze pod drzewem i otwarła szeroko dziób. Ptaki zobaczyły wronę i obsiadły ją wokoło.
- Powiedz, coś za jedna, skąd przybywasz? - zapytały, bo wrona nie przywitała się z nimi. 
- Gdzie byłam, nie powiem. To jest tajemnica. Pilnowałam wejścia do groty z nieprzebranymi skarbami. 
- To może wyjaśnisz nam, dlaczego stoisz na jednej nodze?
- To jeszcze tego nie wiecie? - udała zdziwienie wrona. - Otóż, jestem bardzo stara i bardzo ciężka. Wystarczy, abym stanęła na drugiej nodze, a groty pod ziemią zawalą się i zasypią na zawsze ogromne skarby. 


- A może powiesz nam, dlaczego stoisz z otwartym dziobem? - zapytała sroka.

bajka indyjska - "Zazdrosna sowa" - w opracowaniu Bolesława Zagały

Zazdrosna sowa
bajka indyjska

Pewnego razu na dachu królewskiego pałacu usiadła sowa. To co zobaczyła na podwórku, bardzo ją zdziwiło. Na palmie siedział mały, niepozorny słowik. Ktokolwiek z dworzan zbliżał się do palmy, kłaniał mu się nisko. Wkrótce pojawił się na podwórku sam król. Niósł na złotej tacy nasionka. Król postawił tacę pod palmą, a słowik sfrunął z drzewa i zaczął dziobać z apetytem. 

Ilustracja: Zdzislaw Witwicki


"Wróbelku, przyjacielu!" - bajka bułgarska w opracowaniu Bolesława Zagały

Wróbelku, przyjacielu! 
bajka bułgarska (bałkańska)

Był czas, kiedy wróbel i lis żyli w przyjaźni i pomagali sobie jak dobrzy sąsiedzi. Ale chytry lis pewnego razu zapragnął oszukać wróbla. 
Lis powiedział:
- Wróbelku, mój przyjacielu, posiejemy razem pszenicę. Będziemy razem pracować, razem zbierać ziarno, podzielimy je na równe części i dostatnio przeżyjemy zimę. Kto wie, może będziemy mogli nawet pożyczyć sąsiadom mąki na przednówku. 
- Dobrze - zgodził się wróbel. I poszli w pole siać pszenicę. 
Ale lis nawet nie pomyślał o robocie. 
- Wróbelku, mój przyjacielu - powiedział słodko - siej pszeniczkę, a ja pójdę podtrzymać niebo, żeby nie upadło na nasze zasiewy.
Poszedł lis szachraj na skraj pola i przesiedział próżnując cały dzień. Tymczasem wróbel obsiał pole. Nadeszło lato. Pszenica dojrzała i trzeba było ją zżąć. 
Lis zwrócił się do wróbla:
- Wróbelku, przyjacielu, zrobimy żniwa. Ty będziesz ścinał zboże, a ja pobiegnę podtrzymywać chmury. Wiesz, jakie byłoby nieszczęście, gdyby chmura urwała się z nieba i zalała naszą pszenicę?
Pora była odpowiednia. Właśnie nad polem ukazała się ciemna chmura. Lis stanął na tylnych łapach i wyglądał tak, jakby z całych sił podtrzymywał chmurę. Ale skrycie śmiał się z ciężko pracującego wróbla. 





bajka indyjska - Pies i kogut

Pies i kogut 
bajka indyjska

Pewnego razu pies i kogut przyrzekli sobie przyjaźń na zawsze. Ale w krainie, gdzie mieszkali, zapanował głód. 
Wtedy pies powiedział:
- Muszę wynieść się daleko, gdzie znajdę coś do jedzenia, inaczej zginę z głodu. Mówię ci o tym, abyś nie obraził się i nie pomyślał: "Ładny przyjaciel z tego psa: poszedł, zostawił mnie nie mówiąc ani słowa."
- Piesku, jesteśmy przyjaciółmi - rzekł kogut - jeśli wybierasz się w daleką drogę, pójde z tobą. Tylko będziesz się musiał starać o jedzenie dla nas obu. Bo kiedy ja pójdę do wsi - zobaczą mnie, złapią i zjedzą.
- Dobrze - zgodził się pies - będę chodził po jedzenie, a ty będziesz czekał w dżungli. Co zdobędę, podzielimy na połowę.
Tak więc pies i kogut zamieszkali w dżungli. Każdego dnia pies przynosił kogutowi jedzenie. W nocy pies spał pod drzewem, a kogut wysoko na gałęzi. 



Pewnego razu, kiedy pies był we wsi, do drzewa, na którym siedział kogut, podbiegł szakal.

humorystyczna bajka z azjatyckiego Dalekiego Wschodu o roztargnionym Take - Traj

Take - Traj

bajka japońska

W pewnej wsi mieszkał strasznie roztargniony człowiek. Wszyscy wołali na niego Take- Traj. Któregoś wieczoru Take- Traj powiedział do swojej żony:
- Przygotuj mi odświętny przyodziewek. Skoro świt wybieram się na jarmark do miasta.
- Będziesz miał wszystko co trzeba, tylko nie zapomnij o upominku dla mnie.
O świcie Take - Traj był już na nogach.
- Żono, żono, gdzie mój kapelusz? - pytał chodząc po izbie.
- Wisi na wieszaku w sieni - odpowiedziała żona sennym głosem.
W sieni wisiały obok siebie kapelusz i słomkowy koszyczek. Take - Traj włożył na głowę słomkowy koszyczek. Na prawą nogę nałożył słomiany kapeć, na lewą drewniany chodak.
- Komu w drogę, temu czas - powiedział przewiązując się pasem. A po chwili pomyślał: "Wezmę kindżał ze sobą. Mało to niebezpieczeństw czyha na człowieka w drodze?"


Zaraz też zawołał gromkim głosem:

bajka afrykańska "O króliku, słoniu i wielorybicy".

O króliku, słoniu i wielorybicy
bajka afrykańska

Pewnego dnia królik spotkał słonia. Podszedł do niego i powiedział:
— Wujciu słoniu, jakie ty masz wielkie nogi! Na pewno jesteś strasznie mocny. — Pogłaskał słonia łapką po nodze. — Och, jaka śliczna i gruba!

Ale słoń machnął trąbą i ryknął:
— Co za bezczelne stworzenie! Miałbym ochotę dać ci klapsa. Nie zadaję się z takim drobiazgiem.
— A wiesz, na co ja miałbym ochotę? — odpowiedział królik. — Miałbym ochotę zarzucić ci linę na trąbę, linę z pętlą na końcu.
Słoń się zdziwił.
— Doprawdy? — mruknął. — Czemuż to chciałbyś mi zarzucić na trąbę linę z pętlą na końcu? Mów zaraz, ty szczurku.
— Żeby cię zaciągnąć aż do morza. Zjechałbyś na brzeg, wpadłbyś do wody i przekonałbyś się, że mały królik umie dać sobie radę ze słoniskiem, co go nazywa szczurkiem i nie chce się z nim zadawać.
— Ooo, patrzcie, patrzcie — zaśmiał się słoń pogardliwie. — Chciałbym widzieć, jak udałoby się komuś pociągnąć mnie.
Nigdzie nie chodzi po świecie zwierzę mocniejsze ode mnie. Ale popróbuj sobie, odrobinko, popróbuj. Będę miał zabawę, ha, ha, ha!
Słoń usiadł. Królik zawiązał pętlę na końcu mocnej liny z palmowych włókien i zarzucił ją słoniowi na trąbę.
Drugi koniec liny chwycił w pyszczek i zbiegł nad morze.
Brzeg spadał do morza stromo, a słoń nie siedział nad samym urwiskiem, tylko dalej. Więc kiedy królik zbiegł nad morze, słoń go już nie widział.

Czekał, co się stanie.
Tymczasem królik zobaczył ogromną wielorybicę. Taką wielką, jak sześć słoni. Pluskała się wesoło przy brzegu, bo tam było głęboko. Królik pisnął z zachwytu:
— Ciociu wielorybico, jaki ty masz olbrzymi ogon! Z pewnością jesteś strasznie silna. Nawet słoń nie jest taki mocny, jak ty, prawda?
— Nie wiem, bo nie mocowałam się ze słoniem — odpowiedziała wielorybica — ale przy mnie słoń to jak królik przy lwie.
— Ciociu wielorybico, przypłyń do brzegu, żebym mógł pogłaskać cię po 
ogonie — poprosił królik.
— Czego ci się zachciewa, mizerna istoto? — parsknęła wielorybica. — Po co się plączesz po moim wybrzeżu? Miałabym ochotę oblać cię wodą.
— A wiesz, na co ja miałbym ochotę? — zapytał królik czupurnie. — Miałbym ochotę zarzucić ci na ogon linę z pętlą na końcu.
Wielorybica zdziwiła się.
— Doprawdy? — mruknęła. — Czemuż to chciałbyś mi zarzucić na ogon linę z pętlą na końcu, ty kłębuszku?
— Żeby cię przyciągnąć do brzegu. Przekonałabyś się, że królik umie sobie dać radę z wielorybica, co go nazywa kłębuszkiem i grozi, że go wodą obleje.
— To paradne — zaśmiała się wielorybica. — Jestem najmocniejszym stworzeniem na świecie, a to mizeractwo chciałoby mnie wyciągnąć na brzeg. A no, popróbuj, paciorku, będę miała przedstawienie.