W dobre parę godzin po północy cała rodzina powróciła z balu. Kopciuszek otworzył im drzwi. Szelmutka przeciągała się przy tym, niby to zaspana, choć od powrotu z balu nie zmrużyła oka, wspominając błogie chwilki. Siostry także nie spieszyły się do łóżek: chciały jeszcze obgadać cały bal królewski.
Paplały i paplały. O pięknej muzyce, dwornych tancerzach, znakomitych lodach, oranżadzie z bąbelkami, o strojnych pannach, nie omieszkując pochwalić i same siebie, i swoje sukienki, których – prawdę mówiąc – nikt by im tak pięknie nie uszył jak Kopciuszek.
Mówiły także, jak to syn królewski im nadskakiwał, póki nie zjawiła się dama w srebrno-złotej sukni, w najmiększych w świecie pantofelkach z popieliczki.
– Jaka dama? – zapytał Kopciuszek poważnie, choć śmiać mu się chciało.
– Zupełnie nieznajoma. Ale trzeba przyznać, że elegancka – powiedziała młodsza siostra.
– Elegancka, nieelegancka, co cię to obchodzi – fuknęła starsza siostra. – Pościel nam lepiej łóżka i to – raz, dwa! Musimy się dobrze wyspać, bo jutro znowu bal odbędzie się w pałacu!
– Znowu? – zdziwił się Kopciuszek
– Synowi królewskiemu nadzwyczaj się spodobał taniec z nieznajomą damą w pantofelkach z popieliczki. Postanowił więc jutro wydać jeszcze jeden bal, licząc, że dama ta zjawi się na nim znowu.
– Oooo – powiedział Kopciuszek. – Pięknie. Więc zaraz pościelę wam łóżka, abyście się przed tym balem dobrze wyspały.
 |
Ilustracja: Bożena Truchanowska |
Nazajutrz obie siostry wybrały się znowu na bal do pałacu. I znowu chrzestna matka wyprawiła na bal Kopciuszka.
 |
Ilustracja: Bożena Truchanowska |
Bal był równie piękny, przyjęcie równie smaczne, a muzyka grała do tańca równie doskonale. Szklane świeczniki migotały, jarzyły się płomyki świec, skrzyły się kryształowe kielichy, w których pękały bąbelki najznakomitszej w świecie oranżady.
Ale Kopciuszkowi wydało się wszystko jeszcze bardziej świetliste, jeszcze bardziej urzekające, bo syn królewski tańczył tylko z Kopciuszkiem, tylko Kopciuszkowi szeptał czułe słówka.
Toteż ślicznotka bawiła się tak doskonale, że gdy zegar zaczął bić północ, wydało jej się, że to dopiero jedenasta, i przeraziło ją dopiero ostatnie uderzenie. Spłoszona wyrwała się spośród tańczących i wybiegła z sali balowej. Pędząc po pałacowych schodach potknęła się i spadł jej ze stopki najmiększy w świecie pantofelek z popieliczki.
Nie czas było jednak go podnosić. W jednym pantofelku wpadła na pałacowy dziedziniec.
– Ej, woźnico! Woźnico! – zawołała.
Ale przed pałacem nie było ani złotej karocy zaprzężonej w sześć rumaków, ani wspaniałego woźnicy. Znikli.
 |
Ilustracja: Bożena Truchanowska |
Znikła też srebrno-złota suknia i Kopciuszek musiał biec do domu w obdartej sukienczynie, na bosaka, zaciskając w dłoni pamiątkę po swoich balach: najmiększy w świecie pantofelek z popieliczki.
Zapóźnił się też bardzo i wbiegł do domu na małą chwilkę przed powrotem sióstr.
– Ach, ach! – wołały siostry sadowiąc się na stołkach przed kominem. Co też dziś się działo na królewskim balu! Piękna pani znowu zjawiła się w pałacu, syn królewski znowu jej nie odstępował, lecz gdy tylko zegar zaczął bić północ, umknęła tak szybko, że spadł jej z nóżki najpiękniejszy w świecie pantofelek z popieliczki.
– I co? I co? – dopytywał Kopciuszek
– I podniósł go syn królewski, a potem – bezustannie się w niego wpatrywał i nie tańczył ani razu z żadną panną. Na pewno zakochał się w tej, która miała pantofelek na nóżce.
– I co? I co? – dopytywał Kopciuszek bez tchu.
– I pstro! – fuknęła niegrzecznie starsza siostra. – Pościel nam łóżka Kopciuchu, zamiast gadać, bo spać nam się chce! Wkrótce pewno dowiemy się czegoś więcej!
Rzeczywiście: wkrótce głośno było o tej sprawie w całej okolicy. Nic dziwnego, bo syn królewski rozesłał po kraju swoich gońców, aby obwieścili wszystkim obywatelom, że w pałacu znaleziono na schodach najpiękniejszy w świecie pantofelek z popieliczki i że syn królewski poślubi pannę, na której nóżkę będzie ten pantofelek w sam raz. Wkrótce też ukazał się w okolicy piękny dworak na koniu i zatrzymywał się wszędzie, gdzie mieszkały panny.
 |
Ilustracja: Bożena Truchanowska |
U siodła miał przytroczony najmiększy w świecie pantofelek z popieliczki i wedle rozkazu królewicza rozpoczął przymiarki. Objechał już z tym pantofelkiem wszystkie prawie okoliczne domki, z wyjątkiem dwóch: domu chrzestnej matki i domu wdowca. Przymierzyły już pantofelek wszystkie okoliczne panny, ale był on tak mały, że żadna nie mogła wepchnąć weń stopy, choć był taki mięciutki.
Zatroskany dworak zatrzymał się przed domkiem wróżki. Spojrzał na płotek, na gęste bzy, wciągnął w nos zapach róż i westchnął:
– Co za domek!
A potem zajrzał przez płotek i zapytał:
– Czy jest tam kto?
– I owszem: ja – powiedziała matka chrzestna z ganku.
– Oooo! – powiedział piękny dworak i ukłonił się z wielką elegancją. – Czy mógłbym wobec tego prosić o przymierzenie tego pantofelka? Mam rozkaz przymierzyć go każdej pannie.
– Nie jestem panną – odpowiedziała chrzestna matka skromnie. – Jestem wróżką.
– Oooo! – powiedział piękny dworak – W takim razie, może będzie pani łaskawa powiedzieć, pani wróżko, czy są jeszcze w okolicy jakieś panny, abym im ten pantofelek przymierzył?
– Są jeszcze trzy panny – odpowiedziała uprzejmie chrzestna matka wskazując laseczką domek wdowca. – O, tam!
– Dziękuję – powiedział piękny dworak i skierował konia ku domkowi wdowca.
Ale oglądał się raz po raz na domek za drzewami bzów, jakby trudno mu było stąd odjechać.
Odjechał jednak, bo każdy dworak musi być posłuszny królewskim rozkazom.
Na chwilę tylko zatrzymał się, przymknął oczy, szepnął:
- Ach! – i westchnął.
Gdy stanął przed gankiem domku wdowca, macocha wybiegła mu naprzeciw, zapraszając go z wielką uprzejmością. Obie siostry strojąc skromne minki usiadły na krzesełkach i wyciągnęły przed siebie nogi, a piękny dworak zaczął przymierzać pantofelek.
Daremnie jednak siostry kuliły stopy: pantofelek był dla nich za mały.
– A może na mnie byłby ten pantofelek w sam raz? – zapytał cichutko Kopciuszek, wychylając się zza komina.
Siostry parsknęły niegrzecznym śmiechem, ale piękny dworak rzucił bystrym okiem na Kopciuszka i od razu zauważył, jaka to ślicznotka.
– Proszę usiąść! – powiedział – Otrzymałem przecież rozkaz zmierzyć pantofelek wszystkim panienkom w okolicy. Proszę wyciągnąć stopkę… Oooo!
– Oooo… – powtórzyły siostry, ale zupełnie inaczej niż dworak, bo pantofelek z popieliczki nie tylko wszedł łatwo na stopę Kopciuszka, ale i leżał jak ulał.
 |
Ilustracja: Bożena Truchanowska |
Jakże zdziwiły się siostry! Ale nie koniec było niespodziankom, bo Kopciuszek wyciągnął z kieszeni fartucha drugi pantofelek od pary i włożył na drugą nóżkę.
– Doskonale! – odezwał się wesoło głos.
To chrzestna matka zjawia się nagle, jak zwykły zjawiać się wróżki, i dotknęła czarodziejską laseczką sukienczyny Kopciuszka, która w mgnieniu oka przemieniła się w srebrno-złotą balową suknię.
– Ach, ach! – zawołały siostry. – Więc to byłaś ty? Ty, Kopciuszek? Nigdy nie przyszło nam do głowy, że taka rzecz przytrafić się może!
– Nic dziwnego – powiedziała chrzestna matka.