piątek, 5 kwietnia 2019

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom III - Jak to nikt przy egzaminie byle czym się nie wywinie - (przygoda 6)

Jak to nikt przy egzaminie 
byle czym się nie wywinie 
bajka wierszowana polska



Nie ćwierkanie, nie zabawy, w głowie dziś poważne sprawy! Młodym ptaszkom zrzedły miny, bo za pasem — egzaminy. Chociaż pilnie sezon cały na naukę uczęszczały, dziś niektórym cierpnie skóra: jak wypadnie ich cenzura? 

Przełożona, pani sowa, nie za bardzo jest surowa. By pochwalić się uczniami, zaprosiła na egzamin starsze ptaki z barwnym piórkiem, płowe myszy i wiewiórkę. Przyszły także dwa zające, bo egzamin jest na łące, pośród krzewów. Polna grusza gałązkami lekko rusza. 
Elemelek na ostatku odpowiada. Dosyć gładko czyta, pisze — wcale, wcale! Język wróbli zna wspaniale, więc pomylić się nie może. Z rachunkami poszło gorzej i popełnił małe grzeszki, kiedy dodać miał orzeszki. Ale za to popis śliczny w wychowaniu dał fizycznym: różne skoki i fruwanie, skrzydełkami trzepotanie, kąpiel w piasku i tak dalej... 
Wszyscy zgodnie mu klaskali. 
Teraz jeszcze obcy język. Kto w przedmiocie tym zwycięży? Sikoreczki po kosiemu, kosy znów po drozdowemu śpiewać mają wierszyk mały. Młode sójki zaś wybrały gołąbkowy głos: gruchanie, choć niełatwe to zadanie. 
A wróbelek? Mówiąc szczerze tremę ma, aż litość bierze. Bo powiedział przed miesiącem, że głosiki te gwiżdżące, te drozdowe albo kosie, on ma, z przeproszeniem, w nosie. 
— Gdy studiować, to już czysty skowronkowy trel srebrzysty. Dla zdolnego bowiem ptaszka obcy język — to igraszka! 
Tak się chwalił Elemelek. Czy pracował? No, niewiele... 
Słuchał raz o wschodzie słonka, jak się srebrzy śpiew skowronka i od razu zmienił zamiar. 
— To okropnie trudna gama! Ćwiczyć trzeba w pocie czoła. Czyż nie lepiej jest dzięcioła naśladować, który w lesie kuje, aż się echo niesie? Stuknę dziobem w pień gruszkowy i egzamin mam już z głowy! 
Postanowił więc, że woli dźwięków uczyć się dzięciolich. Sowy wcale się nie pytał, zdecydował sam — i kwita. Ale dziś, przed egzaminem, niewyraźną coś ma minę: może mu zarzuci sowa, że języków nie studiował?... 
— No, wróbelku — sowa powie — twoja kolej! Teraz dowiedź, jakie twej nauki skutki. Zanuć srebrne dwie, trzy nutki skowronkowe. 
Elemelek poczuł ciarki w całym ciele. Dziób otworzył. Niesłychanie zdziwił wszystkich, bo gęganie się rozległo tak udane, jak przez gąskę zagęgane. Elemelek na swym sęku stoi sztywno, pełen lęku, nastroszony i zdziwiony. Dziobek trzyma rozdziawiony i rozdziawia coraz szerzej, bo wprost uszom nie chce wierzyć: mógłby niemal sam przysięgać, że on, wróbel, gęgęgęga... 


Sowa wkłada okulary i powtarza: 
— Nie do wiary! Umiesz gęgać? Z taką wprawą? Elemelku, piątka, brawo! 
— Brawo! — klaszczą też słuchacze. 
A wtem się poruszył krzaczek i gdy szmer pochwalny ustał, wyszła z krzaka gąska tłusta, wesolutka, młoda, biała i „GĘ-GĘ-GĘ” - zagę-gała. 
— Więc nie wróbel! Więc to ona! Sprawa teraz wyjaśniona! 
Elemelek, niebożątko, musiał się pożegnać z piątką. Sowa nic się nie gniewała, lecz ocenę niską dała: język obcy — trójka minus. A od dwói się wywinął, bo nie gorzej od dzięcioła pień ostukał dookoła. 


Autor: Hanna Łochocka 
Ilustracje: Zbigniew Witwicki 

Szóste opowiadanie z cyklu drugiego: 
"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele". 

Wydawnictwo Nasza Księgarnia , 1972 rok
Przeczytaj pozostałe przygody Elemelka: 
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom. III - O kwoczce w koszyku i o smoczym języku - (przygoda 5)

O kwoczce w koszyku i o smoczym języku
bajka wierszowana polska

Przy kurniku spory koszyk ustawiono dla kokoszy, pełen jajek, z każdej strony miękką słomą wymoszczony. Niby gładko, ale przecież coś kokoszkę z boku gniecie. Wstaje kwoczka, pióra stroszy, gdacze, patrzy na swój koszyk i przy brzegu, pośród słomy, widzi przedmiot nieznajomy. 
— A to co to, a to co to? Wiedzieć chciałabym z ochotą! 

Biegły właśnie dwa szczeniaki, dwa jamniki łobuziaki. Że przy ludziach dużo siedzą, sporo widzą, sporo wiedzą. 
Popatrzyły, zaszczekały : 
— Smoczek, smoczek, smoczek mały! 
Słyszał wszystko Elemelek. Wszędobylski ten wróbelek przybył dziś w nieznane strony do gąski zaprzyjaźnionej. Po obfitym jest obiedzie, na kurniku teraz siedzi i przygląda się ciekawie tej niezwykłej kurzej sprawie. 
— Mały smoczek? Ładne rzeczy! Wnet urośnie, któż zaprzeczy? Gdy się stanie dużym smokiem, połknie jajka, pożre kwokę i znajomą moją gąskę spałaszuje na przekąskę. A któż, mówiąc między nami, lepiej walczy ze smokami niż ja, wróbel? 
I z wysoka skoczył na dół. Widzi kwoka ze zdumieniem, z oburzeniem, jak piskliwe to stworzenie szasta się po jej koszyku, sporo przy tym robiąc krzyku. 
— Smoczy język, tak, różowy! I czerwony kawał głowy, czyli raczej smoczej paszczy! Smok zapewne się rozpłaszczył pod tą słomą. Jeszcze mały, lecz ma jęzor okazały. Cóż mi takie tam smoczęta? Z większym starłem się, pamiętam! 
Elemelek zamknął oczy, dziobnął mocno w język smoczy i choć strach go w kleszcze chwyta, dziobie dalej, nic nie pyta,aż skorupka jedna, druga pękła. Cieknie żółta smuga, może smocza krew? Tym lepiej! Ptak skrzydłami wokół trzepie: "puch, pach!" 
Kwoczka, osłupiała, z odrętwienia się wyrwała i wrzasnęła: 
— Rozbójniku! Jaj natłukłeś mi bez liku!Aby inne wysiadywać, w jajecznicy muszę pływać. Huzia! Zmykaj gdzie pieprz rośnie! 



Elemelek pisnął głośniej, bo dziób kury rozsierdzonej w grzbiet go stuknął i w ogonek. Więc wróbelek skrzydła pręży i wyrwawszy smoczy język, nad altankę szybko leci. Zobaczyły zaraz dzieci, że żółtawy jakiś ptaszek niezbyt zgrabnie spadł na daszek i podskoków zrobił parę.

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom III - Jak wróbelek niebożę, siadł na wentylatorze - (przygoda 4)

Jak wróbelek niebożę, siadł na wentylatorze
bajka wierszowana polska

Czas pogodny, więc w niedzielę zwiedzał miasto Elemelek. 
Przed kawiarnią, na tarasie, sporo ludzi jest w tym czasie. 
Nieraz ziarnko cukru zleci lub okruszek rzucą dzieci.

Gdy poskaczesz przy stolikach, głód natrętny szybko znika. 

W głębi widać sklep. Za ladą coś sprzedają, w paczki kładą. 
Pięknie pachnie... Są pierniki, ciasta, różne smakołyki. 
Elemelek próg przekroczył, w lewo, w prawo zwraca oczy, 
tu podfrunął, tam podreptał, mało go ktoś nie rozdeptał. 
— Gdzieś wysoko siądę, z boku, bo zaduszą mnie w tym tłoku! 
Oto widzi dziurę w murze i dziwnego coś w tej dziurze: 
niby wielka koniczyna czterolistna. Nie nowina, 
że to dobry znak, szczęśliwy. Ptaszek więc niefrasobliwy 
na tym liściu metalowym siadł wygodnie. Kłopot z głowy! 
Teraz można tu bezpiecznie siedzieć sobie, choćby wiecznie. 
Elemelku, ech, niebożę: siadłeś na wentylatorze! 
No i już za chwilę małą coś dmuchnęło, zabrzęczało, 
koniczyny cztery listki poruszyły się ze świstem, 
zatoczyły koło wielkie razem z ptaszkiem Elemelkiem, 
ptak wyleciał niczym z procy, chciał zawołać: „Och, pomocy!” 
Lecz nie zdążył. Z wielką siłą rymnął w coś, co pachnie miło. 
A w cukierni rojno, gwarno, ludzie się do ciastek garną; 
z boku, w pudłach tekturowych, uchylonych do połowy, 
stoją torty zamówione. Nikt nie spojrzał w tamtą stronę 
i nie widział, że gdzieś z góry spadł kłębuszek szarobury. 
Elemelek ze zdziwieniem patrzy: czy to klomb, czy wieniec? 
Piramidka owocowa (w niej, jak w gniazdku, ptak się schował), 
dalej krąg brązowy, gładki, a na brzegu różne kwiatki, 
jakieś dziwne zawijasy i orzeszki, i frykasy... 


Wtem usłyszał lekki, prędki krok panienki, ekspedientki.

czwartek, 4 kwietnia 2019

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom III - Elemelek i precelek - (przygoda 3)

Elemelek i precelek 
bajka wierszowana polska

Raz wróbelek Elemelek miał ochotę na precelek: w kształt ósemki zakręcony, drobnym maczkiem przyczerniony. Lecz gdzie znaleźć przedmiot taki? Nie sprzedają precli ptaki! Cała ptasia rzesza wielka nie potrafi piec precelka... 

— Do miasteczka się wybiorę, jarmark jest tam w każdy wtorek; a gdy jarmark się odbywa, nie zabraknie też pieczywa. 

Oto stragan jest niewielki, na nim strucle i precelki. Ale jak ten przysmak dostać? Sprawa to nie taka prosta: trudno ptaszkom o gotówkę!
Elemelek skłania główkę, strzela jednym, drugim okiem, potem się okręca bokiem, rozpościera skrzydła oba... 
Tak kupcowej się spodobał, że rzuciła mu precelek. 
— Macie, wróble, na wesele! 
Hej, to gratka jest nie lada! Elemelek głowę wkłada w precelkową krągłą dziurę i chce z preclem frunąć w górę. Lecz ktoś inny w tejże chwili z drugiej dziurki się wychylił.

Jakiś wróblik szary, mały, też łakomy, też zgłodniały trzepiąc skrzydłem cienko wrzaśnie:
— To mój precel!
— A mój właśnie!
— Ja już przedtem tu czekałem!
— Ja na własność go dostałem!
— Zmykaj stąd, ty nic dobrego!
— Zabierz głowę!
— Jeszcze czego!
— Precz, rabusiu, łakomczuchu!
— Precz, brzydalu, karaluchu!
Z tej ósemki precelkowej sterczą dzioby dwa, dwie głowy: każdy dziobek ćwierka, krzyczy, każdy ptak się rozindyczył.
Ludzie stają przy straganie, rozbawieni niesłychanie; śmiechy słychać i okrzyki:
— Ot, zadziorne koguciki! Jak się to kotłują w piachu!
Napędzono wróblom strachu i czmychnęły w inną stronę, wciąż precelkiem połączone, by siąść wreszcie gdzieś na sośnie, dysząc ciężko i żałośnie. Dzięcioł wyjrzał zza gałęzi.




— Dobrze panom w tej uwięzi? Jeśli chcecie, to rozkuję.

— Tak, tak! Niech pan popróbuje. 
Dzięcioł ma naturę zacną. Pacnął lekko, mocniej pacnął, pacnął trzeci raz niezgorzej i wpół przeciął im obrożę. Już na obu kawalerach nie ósemka, ale zera. 
Znad dwóch kółek, znad dwóch zerekdo wróbelka rzekł wróbelek: 
— Straciliśmy obaj głowy w tej rozprawie precelkowej i wynikła ptasia draka. 
— Właśnie! Nieprzyjemność taka! Lepsza zgoda! 
— Koniec z hecą! 
— Wstyd mi, żem się uniósł nieco... 
— Przyjmij pan wyrazy żalu, że nazwałem cię „karaluch". 
Potem zjadły oba koła, zaprosiwszy też dzięcioła. Każdy grzecznie precel zjadał: nie swój własny, lecz — z sąsiada...



Autor: Hanna Łochocka 
Ilustracje: Zbigniew Witwicki 


Trzecie opowiadanie z cyklu trzeciego: 
"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka".


Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 1972 rok

Przeczytaj pozostałe przygody Elemelka: 
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom III - Elemelek z wrogiem, boje toczy srogie - (przygoda 2)

Elemelek z wrogiem, boje toczy srogie
bajka wierszowana polska



Czy widzicie Elemelka, jak się kręci po kafelkach przy basenie, który wreszcie zbudowano w naszym mieście? Basen z lewej, głębszej strony jest dla starszych przeznaczony. Z prawej, gdzie dno płytkie świeci, mogą nawet małe dzieci kąpać się i chlapać w wodzie całe lato, choćby co dzień. 
Elemelek z boku przysiadł: ratownikiem chce być dzisiaj. Któreś dziecko przecież może potknąć się i, nie daj Boże, łyknąć wody. 

Wtedy właśnie Elemelek głośno wrzaśnie, wezwie pomoc swoim krzykiem: 

— Tak, tak! Będę ratownikiem! - przymknął oczy. 

A tymczasem dzieci bawią się z hałasem wielką piłką. Pluski, wrzawa... Nagle — co to? Sen czy jawa? Jakiś potwór dziwnych kształtów skacze w wodzie. Rety, gwałtu! 

Ptaszek oczom wprost nie wierzy. Potwór zęby groźnie szczerzy, macha łapą, grzbiet wypręża... Coś z jaszczurki ma, coś z węża. 
Ach, wąż morski, smok, poczwara! Wszystkie dzieci pożre zaraz! 
Ptaszek porwał się z szelestem. 
— Ratownikiem przecież jestem. Jeśli ostro się zabiorę, radę sobie dam z potworem. 
Lecz nieduże są wróbelki, a ten potwór strasznie wielki. Jak uderzyć w pysk rozwarty? Taka paszcza to nie żarty! 
— Trzeba zacząć od ogona, sprawa będzie ułatwiona. Biada ci, potworze, biada! 
Na ogonie ptaszek siada, dziobem wali go, jak może. Na potworze sterczy rożek, przy nim sznurek czy łańcuszek. 
— Za łańcuszek złapać muszę, szarpnąć bestię, szybko wzlecieć i odciągnąć ją od dzieci. 
Już łańcuszek trzyma w dziobie, łapką też pomaga sobie. No i patrzcie: bestia taka ciągnąć daje się przez ptaka, przez małego Elemelka! 
Szczeknął jamnik do pudelka: 
— Spojrzyj! Jeśli się nie mylę, wróbel walczy z krokodylem? 


Struchlał biedny Elemelek. Myśli: „Tego już za wiele! To krokodyl?! A niechże cię! Opowiadał bocian przecież, jak w Afryce, gdzieś nad Nilem, raz się spotkał z krokodylem. Kto żyw tylko, ten umykał, bo krokodyl wszystkich łykał".

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom III - Jak wróbelek Elemelek zamieszania zrobił wiele - (przygoda 1)

Jak wróbelek Elemelek 
zamieszania zrobił wiele 
bajka wierszowana polska



Do wróbelka w któryś wtorek, przyszło pismo dosyć spore, na klonowym barwnym liściu nakreślone zamaszyście: 






Elemelek się ucieszył, choć go ten dopisek speszył. 

Nawet sobie z lekka wzdychał: 

— Wizytowy strój? Do licha! Trzeba znowu umyć szyję, choć we wtorki jej nie myję. 

Piórka strzepnął i odświeżył, włożył krawat i kołnierzyk, wdział czapeczkę czy berecik, do modrzewi szybko leci. 


Jest w modrzewiach ścięty pieniek. Na tym pieńku jak na scenie będzie grało mysie grono. Już kulisy ustawiono, na kurtynę, oczywiście, najbarwniejsze wzięto liście. 
Widzów zeszło się niemało. Widać ptaków grupkę całą, przyszedł jeż, kret i wiewiórka, nie brak też młodego szczurka, który mamie z domu uciekł w jednym kapciu, w drugim bucie. 
Elemelek w pierwszym rzędzie czeka, co tu dalej będzie. Rozsunęła się kurtyna, przedstawienie się zaczyna. Jakiż piękny mysi pałac! Jaka sala, lśniąca cała! W niej na tronie i w koronie król się rozsiadł na ogonie, a królowa swój wąs głaszcze i okrywa łapki płaszczem. 
Królewienka, mysia córka, niesie bukiet w dwóch pazurkach, za nią panie i panowie... Nie, wszystkiego nie opowiem! 
Gra orkiestra, a na salę zgrabnie wbiega mysi balet. Tancereczki z sierścią szarą tańczą przed królewską parą. Miga wąsik, łapka miga i sukienka niby fryga wkoło się obraca rączo. To się myszki w krąg połączą, to na palcach w lewo, w prawo pomykają... Brawo, brawo! 
Huczne brawa słychać wszędzie. Elemelek w pierwszym rzędzie klaszcze w skrzydła, wokół zerka, raz podskoczy, raz zaćwierka, w zachwyceniu oczy mruży, wreszcie nie usiedział dłużej!

środa, 3 kwietnia 2019

Kosi - kosi łapci - wierszyk polski

Kosi - kosi łapci
wierszyk polski

Mam trzy latka - wierszyk polski

Mam trzy latka
bajeczka wierszowana polska

Słońce świeci, deszczyk pada - bajka polska

Słońce świeci, deszczyk pada
bajka polska

"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele", tom II - Jak czerwony parasolik, smokiem stał się mimo woli - (przygoda 3)

Jak czerwony parasolik, smokiem stał się mimo woli 
bajka wierszowana polska 


Elemelek, pewnie wiecie, ciągle kręci się po świecie. 
Raz jest na wsi, to znów w mieście, że i sam już nie wie wreszcie, 

czy ma zwać się miejskim ptakiem, czy po prostu jest wieśniakiem. 
Gdy w miasteczku był we środę, trafił tam na niepogodę.
Deszczyk siąpi, kropi, kapie... Elemelek wolno człapie, 
patrząc, gdzie by tu się schronić. Oto właśnie jest balonik, 
-Pod nim sucho. - myśli ptaszek. -Gdyby to mieć taki daszek, 
co go ludzie często mają, parasolem nazywają…
Lecz, cóż, smutna ptasia dola: brak dla ptaka parasola. 
Głębiej wsunął się pod ganek i natrafił na gałganek. 
To czerwona chustka spora, którą zgubił ktoś przedwczoraj. 
Obręb trochę wystrzępiony, dziurki z tej i tamtej strony, 
tu pomięta, tam rozdarta, lecz coś przecież jeszcze warta! 
Wróblik porwał ją i niesie, aż do swego domku w lesie. 
W drzewnej dziupli głowę schyla, do wiewiórki się przymila: 
-Wiewióreczko moja miła, może byś mi tak uszyła 
parasolik z tej tu szmatki? Patrz: materiał dobry, gładki, 
druty z igieł dasz sosnowych, a na rączkę ten dębowy 
zgięty kijek nam się nada. Zróbże zaraz, nie odkładaj! 
Wiewióreczka jest to wielka przyjaciółka Elemelka. 
Obiecała, że robotę skończy w piątek lub sobotę. 
I już oto na niedzielę ma parasol Elemelek. 

wtorek, 2 kwietnia 2019

"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele", tom II - Jak rozmawił Elemelek z dziwnym kurkiem na kościele - (przygoda 5)

Jak rozmawiał Elemelek 
z dziwnym kurkiem na kościele
bajka wierszowana polska 


Miał wróbelek Elemelek cioć, babć oraz wujków wiele. Wujek mieszkał na rozstaju, babcia — aż w brzozowym gaju, jedna ciocia - przy krynicy, druga ciocia - na dzwonnicy. Na przedmieściu Wróble Piórko stoi kościół tuż za górką.





W słońcu się dzwonnica złoci, tam się mieści domek cioci, która od zeszłego piątku mieszka tu w zacisznym kątku. I ta właśnie ciocia miła do wróbelka zadzwoniła. 
Naprawiony telefonik dzwoneczkowym głosem dzwoni. 
- Czy to numer 4 szyszki? Tutaj ciocia - ta spod dzwonu. Od znajomej dzwonię myszki, bo ja nie mam telefonu. Wszakże mówię z Elemelkiem? Przyjdź dziś do mnie, bardzo proszę. Poczęstuję cię kisielkiem i zielony podam groszek. 
Elemelek nie znał drogi, więc się zwrócił do stonogi, która nogą siedemnastą pokazała wprost na miasto. 
W tym to mieście, tuż za górką, jest przedmieście Wróble Piórko. Widać górkę, rzeczywiście, i dzwonnica lśni złociście. A na dachu, drodzy moi, ptak ogromnie dziwny stoi: ma koguci barwny ogon, błyska okiem i ostrogą,ma też grzebień i dziób srogi, brak mu tylko jednej nogi. 
Elemelek, trochę w strachu, na kościelnym przysiadł dachu i ukłonił się ptakowi mówiąc: 
- Może pan mi powie, jeśli łaska, drogi panie, gdzie tu cioci jest mieszkanie? Moja ciocia, miła wdowa, nazywa się Pióreczkowa. 
Powiał wietrzyk, pan kogucik nagle tyłem się odwrócił, błysnął skrzydłem i ostrogą, i zaskrzypiał bardzo srogo. Jak zaskrzypiał? 
A ot tak: 
- Grryk, brryk, krrak! 
Elemelek przestraszony, obrażony i zdziwiony myśli: 
-”Przecież grzeczny byłem, a on się odwraca tyłem i dziwaczne mówi słowa. Czy to cudzoziemska mowa? A więc zaraz go zapytam, by wyjaśnić rzecz i kwita!”

"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele", tom II - Telemelefonik - (przygoda 4)

Telemelefonik
bajka wierszowana polska

Umówiły się pająki w polu, w lesie i wśród łąki, 
że pajęczą nitką złotą okolicę w krąg oplotą. 
Wnet po tej pajęczej sieci, cienki głosik w dal poleci. 
A słuchawki z trawy giętkiej, gdy się splecie umiejętnie 
i założy leśne dzwonki z głosikami jak skowronki, 
to maleńki telefonik w każdym domu może dzwonić. 
Choć pająkom całe lato trzeba muchy dawać za to 
lub komary albo trzmiele, nie ma z tym zachodu wiele: 
złapać muchę - lekka praca, a telefon się opłaca. 
Sroka, dzięcioł, kos, gawrony - wszyscy mają telefony. 
Myszka długo się wahała, lecz się w końcu skusić dała. 
Elemelek myśli sobie: „Chyba i ja też tak zrobię... 
Interesów mam bez liku w lesie, w polu, w zagajniku; 
zamiast latać, pióra zdzierać, można z domu dzwonić teraz”. 
Podniósł listek na polanie i napisał wnet podanie: 
„Niech centrala się postara, abym szybko mógł aparat 
mieć Telemelefoniczny, bo to wymysł jest praktyczny, 
a ja spraw pilnych mam wiele. Z poważaniem Elemelek” 
Elemelka wszyscy znają. Więc pająki, nie zwlekając, 
podpisały mu podanie bez kolejki, na kolanie 
i odbiły łapek osiem umaczanych w rannej rosie 
jako pieczęć. Już nazajutrz wre robota w cichym gaju. 
Jest słuchawka jak cacuszko, tylko przytknąć do niej uszko; 
leśny dzwonek fiołkowy do dzwonienia jest gotowy. 
-Mam aparat założony! Mogę dzwonić stąd do wrony! 
Nie, do myszki, aż na pole, najpierw się odezwać wolę. 
Numer? Kąkol-mak-3 kłosy. Lecz cóż to za dziwne głosy? 
Jakieś bzyki i buczenie... Uszkodzone połączenie?... 
Tak, z pewnością. Trudna rada! Więc ze sroczką dziś pogadam. 
Jaki to tam numer będzie? 4 listki - 2 żołędzie. 
- Halo! Bzyk... Czy to... bzyk... sroka? 
- Kwoka? Bzzz... Ja jestem kwoka? 
- Ach, nie... zzyg... Proszę... zzyg... słuchać! 
- To pan głuchy! Ja nie głucha! Kto to mówi? 
- ...bzz... bzz... melek. 
- Bzybzymelek? To za wiele! 


"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele", tom II - O czereśniach, o straszku i o pewnym Łukaszku - (przygoda 6)

O czereśniach, o straszku i o pewnym Łukaszku 
bajka wierszowana polska 

Elemelek koło płotka dwie zielone żabki spotkał. 
- Dokądże to, mości panie? 
- Chciałbym smaczne zjeść śniadanie, a że w sadzie są czereśnie... 
- Na czereśnie nie za wcześnie?
- Nie. Podobno już dojrzały. Jest to owoc doskonały, no więc... 
- A czy się nie boisz? W sadzie strach na wróble stoi, 
Wiesz? Z konopi ma czuprynę i ogromnie groźną minę. 
Kij też w ręku trzyma wielki, żeby straszyć nim wróbelki. 
Elemelek machnął łapką. 
- Strach na wróble? Droga żabko! 
Już na strachy, mówię szczerze, nikt mnie więcej nie nabierze. 
Ot, stał kogut raz na dachu. Hej, napędził on mi strachu! 
No i po cóż były strachy, skoro to był kurek z blachy? 
Do widzenia, miłe panie! Lecę na owocobranie… 
Oto sad jest. Wśród zieleni mnóstwo kulek się rumieni. 
Jakie piękne! A przez liście widać stracha, rzeczywiście.
Odwrócony stoi bokiem, czapa zwisa mu nad okiem, 
strzępy wiszą u rękawa, w strzępach też nogawka prawa, 
konopiastą ma czuprynę i zapewne groźną minę... 
Elemelek dziś na stracha nie uważa. Skrzydłem macha, 
na gałązce zręcznie siada, czereśniami się objada.
Tę uskubał, tę napoczął, do tej zabrał się ochoczo,
oczy przymknął jakby we śnie...
- Ach, czereśnie! Ach, czereśnie!


"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele", tom II - Elemelek w nocnej porze, podróżuje, aż nad morze - (przygoda 7)

Elemelek w nocnej porze, 
podróżuje, aż nad morze 
bajka wierszowana polska 

Rzekł wróbelek Elemelek: 
- Świata już zwiedziłem wiele. 
Byłem w Łodzi i w Poznaniu, w Pacanowie, na Żeraniu,

odwiedziłem Zgierz i Zabrze, Kozią Wólkę też – a jakże.. 

Byłem w Rawie i w Warszawie, a więc w całym świecie prawie… 

Lecz tak jakoś się złożyło, że nad morzem mnie nie było. 

Otóż, jakem Elemelek, muszę morskie brać kąpiele. 

W walizeczkę kostium kładę, z wujkiem żegnam się i z ciocią,

w pociąg wsiadam… no i jadę! 

Mówi myszka: 

-Wsiadasz w pociąg? Eee, nie wsiądziesz, 
bo, niestety, tam potrzebne są bilety. 
A któż, jeśli wróbel powie, sprzeda bilet wróbelkowi…? 
-Hm… to prawda… cóż ja zrobię…? A, poradzę jakoś sobie! 
Pociąg znajdę najzwyczajniej, który jedzie do Jastarni, 
i przysiądę gdzieś na dachu… 
- Najesz się na dachu strachu! Jeszcze zdrzemniesz się i spadniesz, 
potem szukać cię wypadnie. Albo iskra pryśnie jaka… 
– to przestraszyć może ptaka! 
- Kraczesz, moja myszko miła, jakbyś krukiem jakimś była! 
Nic się złego stać nie może, jutro będę już nad morzem… 
Wnet pożegnał się z rodziną, dwa ręczniki w rolkę zwinął, 
zapakował chustek parę, wziął ze sobą też zegarek, 
chcąc dokładnie zawsze wiedzieć, jak ma długo w morzu siedzieć. 
I w godzinie oznaczonej szybko skacze po peronie, 
walizeczkę skrzydłem ściska, była bowiem trochę śliska. 
Stoi pociąg, ruch dokoła, ten się spieszy, ten coś woła, 
Tamci kłócą się i tłoczą, a wróbelek już ochoczo, 
na dach wskoczył, spojrzał wkoło, ćwierknął głośno i wesoło. 
I w przytulnym zagłębieniu przysiadł sobie, skryty w cieniu. 
Rusza pociąg: bach, bach, bachu… Elemelek na swym dachu 
niespokojnie skrzydłem ruszył, bo lęk poczuł w głębi duszy. 
- Tyle stuków, tyle szczęku… Ach, nie… śmiało i bez lęku! 
Będę dalej podróżował. Wrócić… stchórzyć? – próżne słowa! 
Ale wieczór już zapada, wyszła z lasu nocka blada, 
zapaliła gwiazdek trzysta, dodał węgla maszynista. 
I parowóz jak smog dymi, leci dymu kłąb olbrzymi, 
leci iskier lśniąca smuga, na dach pada jedna, druga, 
wszystkie koła dudnią głucho, wiatr świszczący dmucha w ucho, 
piórka stroszy i rozdyma. 
- Oj, na Boga! Nie wytrzymam!