Jak się diabeł uczył chrapać
bajka łotewska
Kiedy na łąkach rozpoczęły się sianokosy, to naprawdę potrzebna była każda para rąk. Koszeniem trawy zarobił na życie nawet ten najbiedniejszy, a komu koszenie nie szło, to mógł jeszcze zająć się suszeniem siana. Prawda, że człowiek musiał całe długie dnie spędzać samotnie, zanim wysuszone siano poskładał w stodole, ale w gruncie rzeczy nie była to ciężka praca. Chodził więc na suszenie siana także wiecznie zaspany leniuch Brencis, który właściwie nie umiał nic, tylko chrapać, a robił to tak, jakby ktoś piłą rżnął.
I właśnie to chrapanie nadzwyczaj spodobało się pewnemu diabłu. Był to właściwie jeszcze taki diabelski podrostek: właśnie na próbę wysłany z piekła w świat, żeby nabrał trochę rozumu, bo go dotąd nie miał zbyt wiele. Nic więc dziwnego, że ledwie to młode diablę wylazło z piekielnych czeluści i usłyszało chrapanie Brencisa, natychmiast chciało wiedzieć, kto i jak takie piękne dźwięki z siebie wydaje. A Brencis naprawdę chrapał wspaniale. Leżał sobie na wznak na pachnącym sianie, o świecie nie miał zielonego pojęcia, a belki stropowe nad nim tylko podrygiwały. Młody diabeł biegał wokół niego w ciemności, przyświecał sobie czerwonymi ślepiami i wzdychał z zachwytu.
Chyba nieostrożnie o śpiącego zawadził lub też Brencis miał sen, że łapie kota, krótko mówiąc nagle wyciągnął rękę i już trzymał naszego diabła za ogon.
Oczywiście, obaj byli zaskoczeni, a Brencisowi aż krew odpłynęła z twarzy, kiedy w końcu oprzytomniał i zobaczył, że trzyma w garści czarta. Ale diabeł był zaskakująco spokojny, nawet pokorny; zamiast budzić piekielną grozę, siedział jak mysz pod miotłą i błagał, żeby go mistrz wziął na naukę, że dobrze zapłaci, niechby mistrz znalazł dla niego czas.
— Co ty pleciesz? Mam cię uczyć, jak się suszy siano? — zapytał zdziwiony Brencis.
Diabeł pokręcił głową:
— Nie, to drobiazg. Ale chciałbym się nauczyć tak pięknie chrapać jak ty. Nawet Belzebub tego nie potrafi; na pewno w piekle bardziej by mnie poważali...
„To z ciebie straszny bałwan" — pomyślał Brencis, ale na głos powiedział:
— Skoro sobie tego życzysz, to spróbuję cię nauczyć chrapania: na szczęście akurat nie mam zbyt wielu uczniów. Ale będzie cię to kosztować nie mniej niż tyle dukatów, ile w tym się zmieści — i pokazał na swoją starą połataną czapkę.
— Chętnie ci zapłacę, ale od razu nie mogę ci przynieść czapki pełnej dukatów — powiedziało diablisko ze smutkiem. — Wiesz przecież, że młodym diabłom nie daje się tyle pieniędzy naraz, ale przez miesiąc na pewno je zdobędę. Jednak żebyś mi ufał, mogę za ciebie przez cały miesiąc siano suszyć.
Brencis udawał, że mocno zastanawia się nad tą propozycją i dlatego dopiero po dobrej chwili przemówił:
— Za bardzo mi się to nie podoba, że akurat z diabłem wchodzę w targ, ale co mam z tobą zrobić. Do rana masz mi przynieść przynajmniej solidny zadatek, a jeśli chodzi o to suszenie, toteż cię trzymam za słowo. No, a teraz mi wreszcie pozwól pospać.
Po tych słowach Brencis obrócił się na bok i znów zachrapał, aż ziemia trzęsła się w posadach. Diabeł by go najchętniej słuchał do samego rana, ale chcąc nie chcąc, musiał udać się z powrotem do piekła po obiecane pieniądze, żeby mistrz przypadkiem nie rozmyślił się w sprawie tej nauki. Wrócił dopiero o świcie, gdy Brencis posapywał, głęboko pogrążony we śnie. Diabeł zaczął mu pobrzękiwać dukatami przy uchu.
— Co się, do diabła dzieje? — śpiący otworzył jedno oko.
— Przyniosłem okrągłych dziesięć dukatów — pochwaliło się czarcisko. — Przynajmniej widzisz, że diabeł potrafi dotrzymać słowa. A kiedy mnie zaczniesz uczyć?
— Jak przewrócisz siano na całej łące. Wcześniej tu nie przychodź — odburknął Brencis i spał dalej.
Co mógł diabeł zrobić? Przez cały dzień w słońcu mordował się z grabiami, a tymczasem Brencis obracał się z boku na bok na sianie w stodole.
Dopiero wieczorem wpuścił go do środka i powiada:
— Będę znów spał. Kiedy usłyszysz, jak chrapię, spróbuj mnie naśladować. Ale nie budź mnie wcześniej, zanim się czegoś nie nauczysz!
No dobrze. Brencis położył się na wznak, zamknął oczy i rzeczywiście po chwili diabeł mógł się uczyć. Na plecy jednak nie potrafił się położyć, a więc zwinął się w kłębek jak kot, oddychał głęboko, jak tylko potrafił, ale żadne porządne chrapanie mu nie wychodziło. Tylko jakby myszy skrobały w stodole.
W końcu diabeł, zniechęcony i utrudzony całodzienną harówką, usnął. Postanowił jednak, że na drugi dzień będzie bardziej uważać: jeszcze by tego brakowało, żeby nauka poszła na marne!
Postanowienie było słuszne, ale drugi dzień skończył się tak jak pierwszy, a trzeci tak jak drugi. Jednak dukatów w czapce przybywało ku zadowoleniu Brencisa, a siano było już zagrabione w kopki.
Następne dni też nie przyniosły zmiany na lepsze. Diabeł wprawdzie Brencisa kilka razy obudził, kiedy myślał, że już trochę potrafi chrapać, ale ten go za każdym razem wyśmiał.
— Takim skomleniem zawracasz mi głowę? Tego cię uczyłem?
Przez cały miesiąc diabeł nie przejął ani odrobiny kunsztu Brencisa. Natomiast czapka była pełna dukatów, siano sprzątnięte, a Brencis chodził zadowolony i uśmiechnięty.
— Powinieneś mi przynajmniej te dukaty zwrócić, skoro ciągle jeszcze nie umiem chrapać — powiedział diabeł z wyrzutem w ostatnim dniu nauki.
Tu Brencisowi zrobiło się trochę żal tego głupiego i niedoświadczonego diablęcia.
— Nie nauczyłeś się z powodu własnej głupoty, a więc żadnych pieniędzy ci nie zwrócę. Mogę ci dać tylko dobrą radę, żebyś na przyszłość wystrzegał się takich błędów.
— Co mi więc radzisz? — nalegał czart.
— Diabeł nigdy nie nauczy się chrapać, ponieważ przy tym powinno się leżeć na wznak, a w tym ci przeszkadza ogon. Mógłbyś tylko obciąć sobie ten chwost i stać się zwykłym człowiekiem.
Co czarcisko wtedy zadecydowało, tego już nie wiem. Wiem jednak na pewno, że Brencis go zawsze chętnie wspominał, bo dzięki dukatom mógł sobie w dobrobycie chrapać i leniuchować aż do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)