Jak mułłe rozumu nauczono
bajka czeczeńska
Żył niegdyś w pewnej wiosce ubogi wieśniak imieniem Chamid. Jedynym jego bogactwem była piękna żona, Zejnaj. Oboje najmowali się do pracy, harowali od świtu do nocy, a mimo to nadal żyli w biedzie. Ale za to kochali się tak bardzo, że we wiosce wszyscy nie mogli się nadziwić:
- Patrzcie no, taka bieda u nich, a żyją w zgodzie i pogodzie – nikt nie słyszał, żeby się kłócili!
Radowali się ludzie widząc to, jeden tylko mułła (duchowny muzułmański) krzywym okiem patrzył na ich szczęście.
„I po cóż temu nędzarzowi Chamidowi taka piękna żona?” - myślał.
Pewnego razu wybrał się Chamid do lasu po drzewo. Wychodzi na leśną polankę za wioską, patrzy – rosną dwa arbuzy, a tak ogromne, jakich jeszcze w życiu nie widział. Zdumiał się biedak, tym bardziej, że wyrosły w porę najmniej oczekiwaną, bo zimą.
Zerwał wieśniak jeden arbuz i pośpieszył do swojej chaty.
Położył go przed żoną i mówi:
- Popatrz, jaki arbuz ci przyniosłem!
Wziął do ręki nóż i chciał rozciąć arbuz, lecz Zejnaj powstrzymała go:
- Arbuzy w naszej okolicy to rzadkość, tym bardziej o tej porze roku. Czy nie lepiej byłoby sprzedać go komuś zamożnemu i kupić chleba?
- Słusznie – zgodził się Chamid – ale komu? Kto go kupi?
Posłuchał wieśniak żony i poszedł z arbuzem do mułły.
Mułła ucieszył się, zapłacił za arbuz i spytał:
- A nie masz jeszcze jednego takiego arbuza?
- Jest jeszcze jeden – odparł Chamid – rośnie na tej samej polance, gdzie rósł i ten.
- Przynieś mi go – rzekła mułła – a dam ci za niego to, czego dotknie w moim domu twa ręka. Stawiam jednak warunek: jeżeli nie przyniesiesz arbuza – przyjdę do twej chaty i ty oddasz mi to, czego ja dotknę ręką!
Chamid zgodził się i uszczęśliwiony pośpieszył do domu. Idzie i myśli: „Zaniosę mulle drugi arbuz i zgodnie z umową dotknę ręką kufra, w którym mułła trzyma pieniądze. Wtedy będziemy bogaci!”
Wysłuchała Zejnaj męża i mówi:
- Czy pamiętasz tę polanę, na której rosną arbuzy?
- Jakże mógłbym nie zapamiętać – odpowiada Chamid – znajduje się za naszą wioską, akurat po lewej stronie, na skraju lasu.
- Musisz się pośpieszyć, w przeciwnym razie ktoś znajdzie drugi arbuz nim go zabierzesz i wtedy napytasz sobie biedy!
- Jakaż to bieda może nas spotkać? - pyta Chamid.
- Przyjdzie mułła do naszej chaty, dotknie mnie i weźmie z sobą – odpowiada Zejnaj.
Tymczasem, gdy tak rozmawiali, podsłuchiwali ich dwaj uczniowie mułły, wysłani przez niego na przeszpiegi. Gdy usłyszeli, jak znaleźć polankę, popędzili tam co tchu, zerwali drugi arbuz i – aby nie natknąć się przypadkiem na Chamida – okrężną drogą zanieśli go mulle. Ledwie zerwali arbuz i uciekli, jak zjawił się Chamid. Patrzy, rozgląda się – nie ma arbuza! Przepadł jak kamień w wodę! Ktoś był przed nim go zerwał...
Powlókł się biedak z goryczą w sercu, gdzie oczy poniosą. Szedł długo i nie wiedzieć kiedy i jak znalazł się nad brzegiem szerokiej, bystrej rzeki. Siadł na brzegu i rozmyśla – co robić? Nic mu do głowy nie przychodzi. Nagle słyszy, że ktoś wzywa pomocy...
Rzucił się Chamid w tę stronę, skąd dobiegał krzyk, i ujrzał starca, niesionego bystrym nurtem rzeki. Widzi, że starzec nie może się na brzeg wydostać, jeszcze chwila i utonie. Niewiele myśląc rzucił się wieśniak do rzeki i wyciągnął nieszczęśnika.
Ten zaś podziękował mu i pyta:
- Jak mogę się tobie odwdzięczyć?
- Niczego mi nie trzeba. W mojej biedzie nikt mi nie pomoże – odparł Chamid.
- A jednak opowiedz mi, co cię trapi, może znajdzie się jaka rada – rzecze nieznajomy.
Opowiedział Chamid wszystko po kolei, niczego nie zataił.
Starzec wysłuchał go i rzekł:
- Wracaj do domu, do swej chaty i zrób tak. Niech twoja żona wejdzie na strych i tam pozostanie. Potem zaproś do siebie ludzi, a gdy przyjdą, poślij po mułłę. On, rzecz jasna, będzie chciał dotknąć twojej żony i wyprowadzić ją, usłyszy głos Zejnaj, dobiegający ze strychu, i zechce wejść po drabinie na strych. Gdy w obecności wszystkich uchwyci się drabiny, wówczas powiedz: „Aha, dotknąłeś drabiny, więc zabieraj ją sobie!”
Kamień spadł z serca biedakowi. Podziękował starcowi za mądrą radę i pośpieszył do domu. Zrobił dokładnie tak, jak mówił starzec, i posłał po mułłę. Mułła nie kazał na siebie długo czekać, natychmiast się zjawił.
- No jak – pyta – pamiętasz naszą umowę? Czego najpierw dotknę w twoim domu, to będzie moje!
- Nie zapomniałem o naszej umowie – odpowiada Chamid – czego dotkniesz ręką – będzie twoje. A ci ludzie będą świadkami.
Zaczął mułła chodzić po chacie. Żeby przypadkiem czego nie dotknąć, założył ręce na plecy. Nagle ze strychu dobiegł głos Zejnaj.
- Zejdź na dół! - woła mułła.
- Nie – odpowiada Zejnaj – nie mogę, jestem zajęta.
Wówczas mułłą zaczął się gramolić na drabinę, ręce jednak wciąż trzymał założone na plecy. A drabinę oparto o ścianę w taki sposób, żeby się zachwiała, kiedy ktoś na niej stanie. Postawił mułłą nogę na pierwszym szczeblu, postawił drugą nogę na drugim szczeblu, chce oprzeć nogę na trzecim szczeblu, a drabina jak się nie zachwieje, jakby już, już miała się zwalić! Przestraszył się mułła, zapomniał o wszystkim i uchwycił się obiema rękami drabiny.
- Hej, mułło! - zawołał Chamid – otóż wybrałeś sobie to, co ci szczególnie spodobało się w mej chacie! Zabieraj tę starą drabinę i wracaj do domu!
Włożono drabinę na plecy mulle i wyprowadzono go z chaty. Idzie mułła przez wieś, postękuje z wysiłku, a ludzie patrzą za nim i śmieją się:
- Nasz mułła ubił dobry interes! Teraz będzie miał w domu dwie drabiny!
Autor: Michaił Bułakow
Ilustracje: Hadży - Murad Alichonow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)