Złote owce
bajka cygańska
W wielkim mieście żył król bogaty i okrutny. Okrucieństwo pomnożyło jego bogactwa, bo kazał zabić wszystkich majętnych ludzi i przywłaszczył sobie ich skarby, pieniądze i posiadłości.
A potem rzekł swoim poddanym:
– Teraz nie musicie już się kłócić. Jesteście szczęśliwi, nie potrzebujecie zazdrościć sobie wzajemnie, bo żaden z was nic nie ma. Za to wszyscy macie wielkiego, bogatego króla. To jest wasze szczęście prawdziwe! To jest wasze bogactwo!
Poddani potakiwali chórem i bili czołem o ziemię, bo gdyby ktoś ośmielił się sprzeciwić słowom władcy, król natychmiast kazałby go uśmiercić. Poza innymi skarbami, ukrytymi w skarbcu, miał król tysiąc złotorunych owiec, jakimi żaden król na całym świecie nie mógł się pochwalić. Nikt nie mógł ich pasać na łące, bo rozbiegały się i same wracały do domu.
– Jeśli moje złote owce nie uciekną ci z łąki i nie wymkną się same do domu, to dostaniesz moją córkę za żonę. Mam ja trzy córki, jedną z nich wybierzesz sobie i będziesz królował razem ze mną. Ale gdyby ci się nie powiodło i owce przybiegłyby do domu, zginiesz marnie.
Wielu pasterzy zgładził już okrutny król, gdy dowiedział się o złotych owcach biedny Cygan, który mieszkał w wielkim lesie. Wziął do torby trochę chleba i mięsa – i wyruszył w drogę. Po drodze umył się w rzece do czysta, a potem raźno powędrował dalej, aż dotarł do wielkiego miasta.
Od razu poszedł do króla i powiedział:
– Panie królu! Chciałbym paść twoje złotorune owieczki, ale dasz mi za to swoją córkę za żonę.
Król odpowiedział:
– Mam ja trzy córki. Dam ci jedną, jeśli owce nie przybiegną do domu. Ale gdyby przybiegły, pójdziesz na śmierć.
– Ano, spróbuję! – powiedział Cygan i pognał owce na pastwisko.
Ujrzała go najmłodsza córka króla, która była najpiękniejsza z trzech sióstr, i pomyślała sobie: „Biedny chłopak! Okrutny król mu nie daruje, szkoda go! Muszę mu pomóc!”
Pobiegła za nim na łąkę i zawołała:
– Młodzieńcze! Zaraz uciekną ci złote owce! Weź ode mnie tę wierzbową fujarkę i zagraj na niej. Jeśli tak zrobisz, owce nie umkną ci, ale wiernie i posłusznie będą się ciebie trzymać. Nikomu tej fujarki nie oddawaj ani nie pokazuj, a gdyby ktoś tu przyszedł, ukryj ją przed nim.
Dała Cyganowi wierzbową fujarkę i pobiegła z powrotem do pałacu.
W południe król spojrzał na słońce i zawołał:
– Już południe!
Potem wezwał do siebie córki i powiedział:
– Moje córki! Cóż to się dzieje, że owce do tej pory nie wróciły? Ty, moja najstarsza córko, idź na łąkę i zobacz no, co tam robi mój nowy pastuch.
Najstarsza królewna poszła na pastwisko i zobaczyła, że wszystkie owce pasą się spokojnie.
Zapytała więc Cygana:
– Pastuszku, co zrobiłeś takiego, że owce zostały przy tobie?
Cygan odpowiedział:
– Nic wielkiego! Po prostu jestem taki silny, że ich nie puszczam, i basta!
Królewna przeraziła się, pobiegła do pałacu i powiedziała swemu ojcu:
– Ten pastuch jest tak silny, że nie puszcza z pastwiska ani jednej owcy!
– Moja druga córko! – zawołał król. – Idź teraz ty i zobacz, co ten pastuch wyrabia!
Druga królewna poszła na łąkę i zobaczyła, że wszystkie owce pasą się spokojnie.
Zapytała więc Cygana:
– Pastuszku, co zrobiłeś takiego, że owce zostały przy tobie?
Cygan odpowiedział:
– Nic wielkiego! Po prostu jestem taki silny, że choćby to był tysiąc rycerzy, a nie tysiąc owiec, tak samo potrafiłbym ich utrzymać na miejscu.
Druga królewna przeraziła się, pobiegła do pałacu i powiedziała swemu ojcu:
– Królu ojcze! Pastuch powiedział, że jest strasznie silny i choćby to był tysiąc rycerzy, a nie tysiąc owiec, tak samo potrafiłby ich przytrzymać na miejscu!
Usłyszawszy te słowa, król przestraszył się, aż mu się korona na głowie podniosła, i zawołał:
– Moja najmłodsza córko! Biegnij i przypatrz się, co ten pastuch robi!
Pobiegła najmłodsza królewna na łąkę i zawołała ze śmiechem:
– Pastuszku! Mój ojciec strasznie się ciebie przeląkł! Kiedy wrócisz z owcami do pałacu, powiedz mojemu ojcu, że się nikogo na świecie nie boisz. I mnie weź za żonę!
Kiedy wieczorem Cygan przygnał owce z pastwiska, powiedział:
– Panie królu! Pasłem dzień cały twoje owce i spisałem się dobrze, jak nikt dotąd, daj mi więc najmłodszą córkę za żonę!
– Dobrze – rzekł król. – Jutro oddam ci ją.
Noc już zapadła i słudzy królewscy pokazali Cyganowi starą drwalkę, w której miał się przespać. Ułożył się Cygan w łóżku, stojącym w kącie drwalki, gdy do okna zapukała najmłodsza królewna.
Cygan otworzył okienko, a królewna zaszeptała:
– Mój okrutny ojciec postanowił cię zabić tej nocy. Strzeż się więc, kochany. Posłuchaj mojej rady: tuż za drwalką leży zdechła koza. Przynieś ją i połóż w swoim łóżku, a sam ukryj się w kącie. Cygan zrobił tak, jak mu poradziła królewna. O północy weszli do drwalki słudzy królewscy z żelaznymi drągami w rękach i tak stłukli zdechłą kozę, że aż łóżko pod nią rozsypało się w proszek. Po czym wrócili do króla i powiedzieli mu o tym. Teraz już okrutny król był całkiem pewien, że Cygan nie żyje.
Podskakiwał z radości, klaskał w ręce i z zadowoleniem całował swoje własne odbicie w lustrze, mówiąc do niego:
– Mądry z ciebie król! Sprytny z ciebie król!
Pewno mówiłby jeszcze więcej i chwalił swój spryt jeszcze goręcej, ale nagle wszedł do komnaty
Cygan i powiedział:
– Oto jestem, panie królu. Powiedz no, dlaczego kazałeś mnie bić? Spójrz, jestem taki mocny, że nawet nie poczułem uderzeń żelaznymi drągami! No, ale mniejsza z tym. Dawaj mi twoją najmłodszą córkę za żonę!
Król zatrząsł się ze strachu i oddał mu najmłodszą córkę, a potem zaczął uciekać, bo bardzo się bał Cygana. Do dzisiejszego dnia król nie przestał uciekać. Odpoczywa tylko co parę mil, a potem biegnie dalej.
Autor: Jerzy Ficowski ze zbiorku "Gałązka z Drzewa Słońca".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)