O ropusze i o biednej wdowie
bajka cygańska
Była stara wdowa tak biedna, że tylko dwa razy w tygodniu kupowała sobie trochę chleba. Nie miała pieniędzy, bo na starość osłabła i nie mogła już ciężko pracować. Ba, gdyby miała synów lub choćby jednego syna, z pewnością nie zaznałaby nędzy i głodu. Gdyby miała dobre córki, też nie zostawiłyby jej samej. Ale biedna wdowa miała tylko trzy złe córki, które powychodziły za mąż i wcale nie troszczyły się o swoją biedną matkę. Gdyby wdowa miała w swej izdebce jakieś sprzęty czy choćby suknie niepodarte, złe córki przyszłyby do niej w odwiedziny, aby jej odebrać wszystko, co miałoby jakąś wartość. Nie miała jednak nic, więc córki nie przychodziły do niej wcale.
Pewnego wieczora, usiadła staruszka przed progiem swojej izby i popłakiwała cicho.
Nagle spod progu wylazła wielka, okropna ropucha, która mogła mieć ze sto lat chyba, i rzekła:
– Widzę, że złe myśli cię trapią, widzę też, że ciężkie jest twoje życie. I dlatego chcę ci pomóc. Pozwól mi tylko wejść do twojej izby i zamieszkać za piecem, a jeśli zechcę wyjść – wypuszczaj mnie, a jeśli zechcę wrócić – wpuść mnie. Za to co dzień będę ci znosić tysiące dukatów.
Stara wdowa zaprosiła ropuchę do izby i zaprowadziła ją za piec. W piecu od dawna już nikt nie palił, ale to nic, bo ropuchy bardzo nie lubią ciepła. Nazajutrz rano, zaraz po przebudzeniu, wdowa zajrzała za piec i zobaczyła, że ropucha siedzi na gromadce złotych dukatów.
Zeskoczyła ropucha ze złota, które zniosła w nocy, podyrdała do drzwi i rzekła: – Teraz wypuść mnie. Niedługo wrócę. Weź sobie dukaty zza pieca!
Staruszka wypuściła ropuchę na dwór, wzięła dukaty, poszła do karczmy i tam najadła się i napiła za wszystkie czasy. A wydała tylko jednego dukata, pozostałe pieniądze mogła sobie schować na później.
Kiedy wróciła do domu, ropucha czekała już pod drzwiami. I znowu stało się tak samo jak pierwszego dnia. Ropucha schowała się za piecem.
Było już chyba południe, kiedy staruszka usłyszała jej skrzeczący głos:
– Znów zniosłam ci trochę pieniędzy. Wypuść mnie i weź je sobie. Niedługo wrócę!
Stara wdowa otworzyła drzwi i wypuściła ropuchę na dwór. Potem wzięła kilka dukatów, poszła do karczmy i zjadła suty obiad: kwaśny barszcz z wiśni i pieczoną gęś.
Wieczorem znowu wydarzyło się wszystko tak samo. Ropucha poszła na przechadzkę, wdowa do karczmy na wieczerzę. Przed nocą wróciła do domu złotonośna żaba, a wdowa przyniosła sobie jeszcze z karczmy piwa.
Tak było codziennie przez wiele lat i tygodni. Ropucha znosiła złote monety, a staruszka jadła, piła, a resztę dukatów chowała w starym kuferku. I wkrótce nie było już wcale miejsca na pieniądze, choć kuferek był spory i wiele mógł w sobie pomieścić.
Tymczasem złe córki przyszły któregoś dnia do karczmy i karczmarz opowiedział im, że co dzień ich stara matka je najlepsze potrawy i płaci złotymi dukatami. Zdumiały się trzy córki i zaczęły się głowić nad tym, skąd ich stara matka mogła dostać złote dukaty. Głowiły się, głowiły, ale nic nie wymyśliły. Poszły więc do matki w odwiedziny, żeby się o wszystkim koniecznie dowiedzieć.
Dawno już nie były u niej, więc i zapomniały trochę, jak się tam idzie. Pobłądziły po wsi, zanim ktoś im wskazał drogę. Najstarsza córka zapukała do drzwi. Kiedy stara matka otworzyła, córki ucałowały ją jak nigdy przedtem i zaczęły żalić się na swoje ciężkie życie.
– Mateczko kochana! – powiedziała pierwsza córka. – Tak mi się niedobrze żyje, że prawie nic nie jadam!
– Mateczko kochana! – powiedziała druga córka. – Wiem, że jesteś biedna, ale na pewno ja jestem biedniejsza od ciebie!
– Mateczko kochana! – powiedziała trzecia córka. – Całymi dniami i nocami pracuję na kawałeczek suchego chleba, to dlatego od tak dawna nie mogłam znaleźć wolnej chwili, aby cię odwiedzić!
Staruszka nie wiedziała, że córki kłamią. Żal ścisnął jej serce na wieść o tym, że jej rodzone córki głodują i żyją w nędzy. Otworzyła swój stary kuferek i podzieliła wszystkie zaoszczędzone dukaty między trzy córki, sprawiedliwie.
Chwyciły pieniądze, ale ocknęła się w nich chciwość i nie dość im tego było.
– Powiedz, mateczko – spytały – skąd masz tyle pieniędzy? Czy znalazłaś zakopane skarby?
– Nie znalazłam – powiedziała staruszka. – To czarodziejska ropucha, która zlitowała się nad moją biedą, co dzień znosi mi za piecem złote dukaty.
To rzekłszy, pokazała córkom ropuchę siedzącą za piecem.
Na widok ropuchy córki splunęły z obrzydzeniem i zawołały:
– Tfu! Tfuj! Tfu! Jaka to wstrętna poczwara!
Zabrały swoje pieniądze i wróciły do domów.
Każda z nich złapała sobie ropuchę, posadziła za piecem – i zaczęło się czekanie na złote dukaty. Długo tak mogły czekać, bo przecież ropuchy znoszą całkiem co innego, a nie żadne złoto!
Postanowiła więc pierwsza córka, że ukradnie czarodziejską ropuchę swej starej matce. Zakradła się do matczynej izby rankiem, kiedy staruszka była właśnie w karczmie na śniadaniu. Zabrała zza pieca czarodziejską ropuchę i przyniosła ją do swego domu.
Ale ropucha powiedziała:
– Muszę spać w twoim łóżku, bo inaczej nie zniosę ani jednego dukata!
– Trudno – jak trzeba, to trzeba.
Wzięła więc najstarsza córka ropuchę do łóżka. Ale rankiem nie było już ropuchy, znikła bez śladu. Za to całe ciało córki starej wdowy było tak swędzące, że musiała się drapać przez tydzień.
A co się stało z ropuchą? Czarodziejską drogą wróciła do starej wdowy.
Druga córka też nie mogła się doczekać na to, żeby zwykła ropucha zniosła jej dukaty. Postanowiła więc ukraść zaczarowaną ropuchę swej matce. Zakradła się do jej izby w południe, kiedy staruszka jadła właśnie w karczmie obiad. Zabrała ropuchę i zaniosła ją do swego domu.
Ale ropucha powiedziała:
– Muszę spać w twoim łóżku, bo inaczej nie zniosę ci nic.
Wzięła druga córka ropuchę pod pierzynę. A gdy obudziła się rano – nie było już ropuchy. Tylko całe ciało złej córki swędziało tak, jakby je pchły pogryzły raz przy razie. Zaczęła się więc drapać i drapała się przez cały rok.
A ropucha wróciła czarodziejskim sposobem do starej wdowy.
Wreszcie trzecia, najmłodsza córka ukradła swej matce zaczarowaną ropuchę. Wzięła ją do łóżka, a rano nie miała ani ropuchy, ani złota, ani nic – tylko okropne swędzenie. Zaczęła się więc drapać i drapie się bez przerwy aż do tej chwili.
Przyszedł dzień, że staruszka umarła. Sąsiedzi zeszli się do jej izby, żeby pochować zmarłą i pomodlić się za nią. Ale na łóżku leżał tylko jej codzienny przyodziewek. Z tego przyodziewku, jak ze skorupki kurzego jajka, wyszła ta sama wdowa, tylko młodziutka znowu i piękna, i opuściła dom, odchodząc w świat razem z zaczarowaną ropuchą.
Odtąd już nikt nigdy i nigdzie nie widział ani jej, ani ropuchy czarodziejskiej. Tej samej nocy, gdy się to stało, córki przybiegły, aby zabrać złoto z kufra. Ale przemieniło się ono w jednej chwili w kamienie, które jakoś nie przydały się im na nic.
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki cygańskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)