Wdzięczność szczupaka
bajka rosyjska (ludowa)
Dawno temu żył sobie staruszek. Miał trzech synów. Dwóch było mądrych, a trzeci głupi. Na imię mu było Misza.
Starsi bracia pracowali ciężko, a Miszka cały dzień leżał na piecu i muchy łapał. Do żadnej pracy się nie garnął.
Ilustracja: Nikołaj Kochergin |
– Idź, Miszka, po wodę - proszą.
– Nie chce mi się...– mówi Miszka i drapie się w głowę.
– Idź, idź, przynieś wody, bo kiedy bracia wrócą z miasteczka, to nie dadzą ci gościńca - pouczają bratowe.
– No, dobrze, pójdę już, pójdę – rzekł Miszka i wygramolił się zza zapiecka.
Wzuł buty, ubrał się, wziął wiadra, topór i poszedł nad rzeczkę. Idzie przez zaspy, podśpiewuje, dzionek zimowy słoneczny. Doszedł do rzeki zamarzniętej lodem. Rozglada się wokoło, gdzie by tu najlepiej przerebel wyrąbać.
Kiedy już znalazł, wyrąbał otwór w lodzie, zaczerpnął do wiader wody, odstawił je na bok i patrzy w przeręblę. Zobaczył w wodzie szczupaka. Nie namyślając się wiele, zarzucił wiadrem i złapał rybę.
Myśli sobie Miszka:
– Ot, będzie i smaczna kolacja.
Aż tu nagle, ryba przemówiła ludzkim głosem:
– Miszka, Miszeńka, wypuść mnie, a odwdzięczę ci się stokrotnie.
– Ot, będzie i smaczna kolacja.
Aż tu nagle, ryba przemówiła ludzkim głosem:
– Miszka, Miszeńka, wypuść mnie, a odwdzięczę ci się stokrotnie.
Śmieje się Miszka i mówi:
– Co mi z tego przyjdzie, jak cię rzucę do wody? Nie. Zaniosę cię do domu, oddam bratowym, a one ugotują rybnej zupy, że palce lizać.
Ale szczupak zaczął błagać i prosić jeszcze goręcej:
– Miszka, Miszeńka, zwróć mi wolność, a zrobię wszystko, o czym tylko zamarzysz. Zobaczysz, nie pożałujesz tego.
– Co mi z tego przyjdzie, jak cię rzucę do wody? Nie. Zaniosę cię do domu, oddam bratowym, a one ugotują rybnej zupy, że palce lizać.
Ale szczupak zaczął błagać i prosić jeszcze goręcej:
– Miszka, Miszeńka, zwróć mi wolność, a zrobię wszystko, o czym tylko zamarzysz. Zobaczysz, nie pożałujesz tego.
– Dobrze. Jeżeli mi dowiedziesz, że mówisz prawdę, to cię puszczę – powiedział Miszka.
– Miszka, Miszeńka, powiedz mi, czego byś pragnął najbardziej na świecie? – pyta szczupak.
- Chcę, żeby te wiadra same poszły do domu i żeby się woda z nich nie wylała.
– Miszka, Miszeńka, powiedz mi, czego byś pragnął najbardziej na świecie? – pyta szczupak.
- Chcę, żeby te wiadra same poszły do domu i żeby się woda z nich nie wylała.
Szczupak na to:
– Zapamiętaj moje słowa. Jeśli tylko czego zapragniesz, powiedz:
– Zapamiętaj moje słowa. Jeśli tylko czego zapragniesz, powiedz:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka..."
Śmieje się Miszka i woła:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
Biegnijcie, wiadra, prosto do domu!"
Widzi Miszka, że szczupak prawdę mówi, rzucił go więc do przerębli, a sam pobiegł za wiadrami. Idą sobie wiadra po wsi, idą, idą, tylko im obręcze dzwonią. Ludzie stają zdziwieni, a Miszka idzie z tyłu i śmieje się w kułak.
Zaszły wiadra do izby i same skoczyły na ławę. A Miszka wlazł na przypiecek i dalej nic nie robi tylko muchy łapie.
Minęło czasu może dużo, a może mało, aż tu raz bratowe mówią do Miszki:
– Miszka, cóż tak leżysz, próżniaku? Poszedłbyś lepiej drew narąbać - mówią mu.
– Nie chce mi się – odpowiada Miszka i skrobie się w głowę.
– Jak nie narąbiesz drew, to bracia przyjdą z jarmarku i nie przywiozą ci gościńca.
Minęło czasu może dużo, a może mało, aż tu raz bratowe mówią do Miszki:
– Miszka, cóż tak leżysz, próżniaku? Poszedłbyś lepiej drew narąbać - mówią mu.
– Nie chce mi się – odpowiada Miszka i skrobie się w głowę.
– Jak nie narąbiesz drew, to bracia przyjdą z jarmarku i nie przywiozą ci gościńca.
Ciężko Miszce złazić z ciepłego pieca. Ale naraz przypomniał sobie szczupaka i mówi po cichutku:
"Na rozkaz szczupaka:
Moja wola taka:
Marsz, toporze, na dwór, narąb drew,
a drwa niech same do izby lecą i w piec się kładą"
Minęło czasu niedużo, niemało, a bratowe znów mówią:
– Miszka, drew u nas w szopie zabrakło, jedź do lasu, naścinaj suchych gałęzi.
– Miszka, drew u nas w szopie zabrakło, jedź do lasu, naścinaj suchych gałęzi.
A on im na to z przypiecka:
– A wy to co? Same nie możecie? - krzywi się.
– Jak to my? Czy to nasza sprawa za drwami do lasu jeździć? - oburzyły się bratowe.
– A mnie się nie chce, w lesie ziąb – mruczy Miszka.
– No, no, zobaczysz, przyjadą bracia i będą się gniewali. Złoja ci skórę, że popamiętasz!
– A wy to co? Same nie możecie? - krzywi się.
– Jak to my? Czy to nasza sprawa za drwami do lasu jeździć? - oburzyły się bratowe.
– A mnie się nie chce, w lesie ziąb – mruczy Miszka.
– No, no, zobaczysz, przyjadą bracia i będą się gniewali. Złoja ci skórę, że popamiętasz!
Cóż było robić? Zlazł Miszka z pieca, obuł się, odział, wziął sznur i topór, wyszedł na dwór i wsiadł na sanie.
– Hej baby! Otwierajcie wrota – mówi do bratowych.
Bratowe się śmieją:
– Cóż ty, głuptasku, wsiadłeś do sani, a nie zaprzągłeś koni?
– Nie trzeba mi koni.
Bratowe otworzyły wrota i patrzą, co będzie się działo.
– Hej baby! Otwierajcie wrota – mówi do bratowych.
Bratowe się śmieją:
– Cóż ty, głuptasku, wsiadłeś do sani, a nie zaprzągłeś koni?
– Nie trzeba mi koni.
Bratowe otworzyły wrota i patrzą, co będzie się działo.
A Miszka mówi do siebie po cichutku:
Sanie zaskrzypiały, mignęły i pognały w las tak szybko, że końmi ich nie dopędzić. Patrzą ludzie we wsi, cóż to się dzieje? Misza na saniach bez zaprzęgu w dal pomyka. A cieszy się przy tym, a śmieje w głos!
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
Pędźcie, sanie, do lasu!"
Sanie zaskrzypiały, mignęły i pognały w las tak szybko, że końmi ich nie dopędzić. Patrzą ludzie we wsi, cóż to się dzieje? Misza na saniach bez zaprzęgu w dal pomyka. A cieszy się przy tym, a śmieje w głos!
A, że do lasu droga prowadziła przez miasto, dużo ludzi Miszka poprzewracał po drodze, poturbował srodze.
Ludzie krzyczeli i wygrażali:
- Trzymać go, łapać hultaja!
Ludzie krzyczeli i wygrażali:
- Trzymać go, łapać hultaja!
A on nic, tylko sanie pogania. Przyjechał w końcu do lasu. Sanie suna pomalutku między ośnieżonymi drzewami. Miszka leży na nich i w niebo spoglada.
Ale w końcu trzeba było zejść i gałęzi narąbać. Miszka siadł na mchu, po głowie się drapie i mówi:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
Topór będzie drzewa rąbał,
drzewa same zwalą się w sanie i same się powiążą".
Sanie pomknęły. Znowu droga prowadziła przez miasto, gdzie niedawno Miszka tyle ludzi poturbował. Już tam czekali na niego, złapali i ściągają z sani, krzyczą i kułakami okładają.
Widzi Misza, że sprawa kiepska, więc po cichu swoje:
Widzi Misza, że sprawa kiepska, więc po cichu swoje:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
hej, pałko dębowa, obij im boki!”
Pałka wyskoczyła i dawaj bić na lewo i prawo! A okłada na oślep kogo popadnie, a grzmoci po plecach jak leci!
Ludzie uciekli z krzykiem, a Miszka w najlepsze przyjechał do domu i po dawnemu wlazł na przypiecek.
Wrócił Miszka do chaty, drwa same powędrowały do szopy, a on legł na przypiecku i muchy łapał. Jak zawsze się lenił i nic nie robił.
Minęło czasu niedużo, niemało, aż car usłyszał o tych cudeńkach. Posłał oficera, aby przywiózł Miszkę, żywego czy umarłego, do pałacu. Przyjeżdża oficer do wsi, wchodzi do chaty i pyta bratowych, co Miszka lubi.
– Nasz Miszka lubi, żeby grzecznie go poprosić i czerwoną kapotę obiecać, wtedy zrobi wszystko, co zechcecie.
– Nasz Miszka lubi, żeby grzecznie go poprosić i czerwoną kapotę obiecać, wtedy zrobi wszystko, co zechcecie.
Podchodzi do Miszki i pyta:
– To ty jesteś Miszka-Głuptasek?
– To ty jesteś Miszka-Głuptasek?
– A tobie co do tego? - odburknął Miszka.
– Złaź prędko, ubieraj się, pojedziesz do cara.
– Nie chce mi się!
- Jak ze mną pojedziesz car sprawi ci czerwony kaftan - mówi oficer.
- Nie pojadę! – Miszka na to.
– Złaź prędko, ubieraj się, pojedziesz do cara.
– Nie chce mi się!
- Jak ze mną pojedziesz car sprawi ci czerwony kaftan - mówi oficer.
- Nie pojadę! – Miszka na to.
Rozgniewał się oficer i dalejże tarmosić Miszkę. Z pieca go prawie zrzucił, za uszy wytarmosił. Zezłościło to Miszkę okrutnie i pod nosem po cichu coś mamroce:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
pałko dębowa, obij mu boki!”
Zdziwił się car, że jego oficer nie mógł sobie dać rady z Miszką, zerwał mu epolety i kazał iść precz. Myśli, myśli, aż w końcu wezwał car największego wielmożę i mówi do niego:
- Przywieź mi Miszkę-Głuptasa żywego czy umarłego, bo ci głowę każę uciąć.
- Przywieź mi Miszkę-Głuptasa żywego czy umarłego, bo ci głowę każę uciąć.
Widzi wielmoża, że sprawa gardłem grozi, nakupił więc rodzynków, suszonych śliwek, pierniczków i słodkich placuszków. Pojechał do wsi, wszedł do chaty i pyta bratowych, co Miszka lubi najbardziej.
– Nasz Miszka lubi, żeby grzecznie go poprosić i czerwoną kapotę obiecać, wtedy zrobi wszystko, co zechcecie.
Carski dostojnik wlazł do izby, stanął koło pieca i mówi:
– Miszka, Miszka, cóż ty tak na przypiecku leżysz? Chodź, lepiej pojedziemy do cara - ładnie prosi.
– Kiedy mi tu dobrze - mówi Misza.
– Miszka, Miszeńka, u cara będziesz tylko jadł i pił. Zobaczysz, jak ci tam będzie dobrze, chodź, pojedziemy – kusi wielmoża i słodkościami częstuje.
Carski dostojnik wlazł do izby, stanął koło pieca i mówi:
– Miszka, Miszka, cóż ty tak na przypiecku leżysz? Chodź, lepiej pojedziemy do cara - ładnie prosi.
– Kiedy mi tu dobrze - mówi Misza.
– Miszka, Miszeńka, u cara będziesz tylko jadł i pił. Zobaczysz, jak ci tam będzie dobrze, chodź, pojedziemy – kusi wielmoża i słodkościami częstuje.
– Kiedy nie chce mi się złazić z pieca. Ciepło mi tu.
– Miszka, Miszka, car ci podaruje czerwoną kapotę, barania czapę i futrzane buty.
Myśli Miszka, myśli, w głowę się skrobie, w końcu mówi:
– No, dobrze, jedź ty naprzód, a ja pojadę za tobą.
Odjechał wielmoża, a Miszka leży na piecu i mówi:
W izbie zaszumiało, zasyczało, zatrzeszczały kąty, zachybotał dach, wyleciała ściana, a piec wraz z Miszką wypadł na drogę.
– Miszka, Miszka, car ci podaruje czerwoną kapotę, barania czapę i futrzane buty.
Myśli Miszka, myśli, w głowę się skrobie, w końcu mówi:
– No, dobrze, jedź ty naprzód, a ja pojadę za tobą.
Odjechał wielmoża, a Miszka leży na piecu i mówi:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
Rusz się, piecu, jedź do cara".
Ilustracja: Nikołaj ochergin |
Piec się toczy przez miasto, ludziska z domów wychodzą i nadziwić się nie moga co to za czary jakie.
A piec z Miszką jakby nigdy nic dalej, że sie toczyć prosto do pałacu cara.
Car patrzy przez okno, patrzy i nadziwić się nie może:
— Cóż to za cudak jakiś na piecu jedzie?!
Wielmoża odpowiada:
– To Miszka do ciebie przybywa, najjaśniejszy panie.
Wyszedł car na krużganek i mówi:
– Dlaczego, Miszka, jedziesz na piecu?
– Ot, chodzić mi się nie chciało, na piecu ciepło – odpowiada Miszka.
— Ej, Miszka, Miszka — mówi car — nasłuchałem się skarg na ciebie, a lamentów i pogróżek! Tyle ludzi w mieście poturbowałeś.
— A po co mi pod sanie leźli? — Miszka na to.
— Cóż to za cudak jakiś na piecu jedzie?!
Wielmoża odpowiada:
– To Miszka do ciebie przybywa, najjaśniejszy panie.
Wyszedł car na krużganek i mówi:
– Dlaczego, Miszka, jedziesz na piecu?
– Ot, chodzić mi się nie chciało, na piecu ciepło – odpowiada Miszka.
— Ej, Miszka, Miszka — mówi car — nasłuchałem się skarg na ciebie, a lamentów i pogróżek! Tyle ludzi w mieście poturbowałeś.
— A po co mi pod sanie leźli? — Miszka na to.
Tymczasem z okna pałacu przygląda się Miszce carska córka, Maria-carewna. Gdy ją Miszka zobaczył w okienku, uśmiechnął się i mówi po cichutku:
"Na rozkaz szczupaka
Moja woła taka:
Niech Maria-carewna mnie pokocha".
Car ugościł Miszkę, dał mu jeść i pić, podarował czerwoną kapotę, futrzane buty i czapkę baranią. Gdy Miszka najadł się i napił do syta, przebrał się w nowiutkie szaty i wydał rozkaz, by piec wracał do domu.
I znów toczy się piec po drogach, po siołach, a Miszka w czerwonym kaftanie, w futrzanych butach i czapce barankowej leży sobie jak panisko.
Ludziska oczy wytrzeszczają, głowami kręcą:
– Cuda, cuda, cudeńka! Czary jakie?!
Ludziska oczy wytrzeszczają, głowami kręcą:
– Cuda, cuda, cudeńka! Czary jakie?!
Wtoczył się piec do izby i stanął na swoim miejscu, jakby nigdy nic. A Miszka leży sobie i muchy łapie.
Tymczasem na carskim dworze krzyk i płacz. Maria-carewna pokochała Miszkę, tęskni na nim i łzy roni, a i żyć bez niego nie może. Mówi ojcu, że Miszkę chce za męża, inaczej śmierć sobie zada.
Rozgniewał się car okrutnie i mówi do wielmoży:
– Biegnij co rychlej i sprowadź do mnie Miszkę żywego czy umarłego, bo ci głowę ściąć każę.
Tymczasem na carskim dworze krzyk i płacz. Maria-carewna pokochała Miszkę, tęskni na nim i łzy roni, a i żyć bez niego nie może. Mówi ojcu, że Miszkę chce za męża, inaczej śmierć sobie zada.
Rozgniewał się car okrutnie i mówi do wielmoży:
– Biegnij co rychlej i sprowadź do mnie Miszkę żywego czy umarłego, bo ci głowę ściąć każę.
Nakupił wielmoża win słodkich i różnych smakołyków, pojechał do wsi, wszedł do izby i zaczął Miszkę częstować. Napił się Miszka, najadł do syta, wino mu w głowie zaszumiało, bo mocne było. Wreszcie sen go zmorzył. Wtedy wielmoża wsadził go do karety i zawiózł na carski dwór.
Tymczasem car rozkazał przygotować wielką beczkę z żelaznymi obręczami. Do beczki wsadził śpiącego Miszkę i płaczącą Marię-carewnę, córkę swoją, która śmiała pokochać biedaka, poddanego z wioski.
Słudzy zabili beczkę deskami, zasmołowali, wtoczyli na okręt i wrzucili w morze. Po chwili może długiej, a może krótkiej, przebudził się Miszka w beczce. Patrzy, a tu ciemno, ciasno, wilgotno, nieprzyjemnie, woda chlupocze nad głową.
– Gdzie ja jestem? - pyta, a tu mu ktoś odpowiada:
— Nudno i ciemno, Miszeńka. Car w beczkę nas wsadzili, w sine morze wrzucili. Ach, co z nami będzie? - jęczy carewna
– A kto ty jesteś?
– Jam Maria-carewna.
Myśli Miszka, myśli, w głowę się drapie, pociesza carewnę:
– Nie płacz, głupia.
– Gdzie ja jestem? - pyta, a tu mu ktoś odpowiada:
— Nudno i ciemno, Miszeńka. Car w beczkę nas wsadzili, w sine morze wrzucili. Ach, co z nami będzie? - jęczy carewna
– A kto ty jesteś?
– Jam Maria-carewna.
Myśli Miszka, myśli, w głowę się drapie, pociesza carewnę:
– Nie płacz, głupia.
Sam zaś mruczy pod nosem:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
Wiatry, wiatry szumiące,
fale, fale szemrzące,
wyrzućcie beczkę na suchy brzeg,
na żółty piasek!"
Zawiały wiatry szumiące, wzdęły się fale szemrzące, wzburzyło się morze i beczkę rzuciło na suchy brzeg, na żółty piasek. Obręcze pękły i Miszka z Marią-carewną wyszli na światło słoneczne.
– Miszeńka, Miszeńka, jakże my żyć będziemy na tym pustkowiu? Żeby choć jaką chatynkę znaleźć!
Nie dokończyła jeszcze tych słów, gdy Miszka woła:
"Na rozkaz szczupaka
Moja wola taka:
„Niechaj tu stanie pałac z marmuru
o złotym dachu i oknach z diamentu".
Zdarzyło się, że tamtędy właśnie jechał car na polowanie. Patrzy, a tam, gdzie przedtem był żółty piasek nadbrzeżny, stoi marmurowy pałac.
– Cóż to za zuchwalstwo, bez mego zezwolenia na mojej ziemi wznosić pałace! – zawołał rozgniewany car.
Posłał czym prędzej swoje sługi, by się dowiedzieli, co to za śmiałek mieszka w tym pałacu.
Pojechali dworzanie, stanęli pod oknem i pytają:
– Kto jest panem tego pałacu?
A Miszka na to:
– Proście cara do mnie w gościnę, sam mu opowiem, kim jestem i co tu robię.
– Cóż to za zuchwalstwo, bez mego zezwolenia na mojej ziemi wznosić pałace! – zawołał rozgniewany car.
Posłał czym prędzej swoje sługi, by się dowiedzieli, co to za śmiałek mieszka w tym pałacu.
Pojechali dworzanie, stanęli pod oknem i pytają:
– Kto jest panem tego pałacu?
A Miszka na to:
– Proście cara do mnie w gościnę, sam mu opowiem, kim jestem i co tu robię.
Marii-carewnie kazał się Miszka schować na pokojach, a sam wita cara, prowadzi go do sali ze złota, sadza za stołem. Ucztują, jedzą, piją, car nadziwić się nie może bogactwu i urodzie swego gospodarza.
– Powiedzże mi, ktoś ty taki, dzielny junaku? – pyta w końcu.
– Powiedzże mi, ktoś ty taki, dzielny junaku? – pyta w końcu.
– Czy pamiętasz Miszkę-Głuptasa, który przyjechał do ciebie na piecu, a ty kazałeś go ze swą córką w beczce zamknąć i do morza wrzucić? Jestem Miszka, a Maria-carewna, twoja córka, którą ocaliłem od śmierci, znajduje się w pałacu w swoich komnatach. Kiedy zechcę, całe twoje państwo spalę, a ciebie w tej samej beczce do morza wrzucić każę – mówi Miszka.
Przeraził się car okrutnie, o przebaczenie prosi, pada na kolana.
– Nie gub mnie, oddam ci moje carstwo, tylko się nie mścij.
– Nie gub mnie, oddam ci moje carstwo, tylko się nie mścij.
Na to weszła Maria-carewna i widząc ojca we łzach, też jęła prosić Miszkę o zmiłowanie. Miszka serce miał dobre i niepamiętliwe, więc odpuścił winę carowi.
Potem sprawili wesele.
Miszka sprosił swoją rodzinę, braci i bratowe, wszyscy miód i wino pili i bardzo się weselili.
Autor: Aleksy Tołstoj
Bajka ludowa znana też pod tytułami: "Na szczupaka rozkazanie", "Według woli szczupaka", "Według rybki rozkazu", " Z rozkazu szczupaka".
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 1977 rok
Ilustracja okładki: Juliusz Makowski
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)