sobota, 1 grudnia 2018

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu - cz.I - Wstęp - "Księga Tysiąca i Jednej Nocy"

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu 
cz. I - Wstęp
bajka asyryjsko - bagdadzka

Wieść niesie, że za panowania Haruna ar-Raszida żył w mieście Bagdadzie pewien człowiek, którego zwano Sindbadem Tragarzem. Był on ubogiego stanu i aby zarobić, nosił na głowie ciężary.
Pewnego dnia wypadło mu w czasie wielkiego upału ogromny ciężar dźwigać. Zmęczony tym ciężarem i utrudzony spiekotą przechodził koło bramy pewnego kupca. A przed bramą tą ziemia była zamieciona i skropiona wodą, powietrze było świeże i nie opodal stała szeroka ława. Tragarz położył na niej swe brzemię, aby odsapnąć chwilę i oddech złapać. A wtedy przez ową bramę doleciał doń rozkoszny powiew i jakiś zapach słodki. Sprawiło mu to taką przyjemność, że na skraju ławy przysiadł, a wtedy z wnętrza domu posłyszał delikatne tony harfy i lutni jak też jakieś czarowne, rozśpiewane głosy. Do tego dołączył się jeszcze świergot ptaków sławiących rozmaitymi językami i głosami Allacha – oby wywyższone było Jego imię. Były tam turkawki, słowiki, kosy, szpaki, gołębie grzywacze i kuropatwy. Tragarz zdumiał się i wielkim wzruszeniem przejęty, podszedł bliżej. W głębi domu znalazł wspaniały dziedziniec, a na nim rzezańców, niewolników i paziów, a także przedmioty, jakie zazwyczaj znajdują się u królów lub sułtanów.
I poczuł tragarz zapachy potraw najprzedniejszych i napojów najwykwintniejszych, a wtedy oczy do nieba podniósł i rzekł:
- Chwała Ci, o Panie i Stworzycielu, który zsyłasz swe dobrodziejstwa, darząc nimi swych wybrańców wedle upodobania! (…) Chwała Tobie, który wedle swojej woli jednym bogactwo, innym niedostatek zsyłasz i tego, kogoś sobie upodobał, wywyższasz, innych zaś, jeśli zechcesz, poniżasz. (…) Oto nie poskąpiłeś dobrodziejstw swoim sługom, takim jak pan tego domu, który w dostatki opływa, raduje się smakowitymi zapachami, dobre ma jadło i napoje wyszukane. Rządzisz Twymi stworzeniami tak, jak chcesz, i są one tym, czym im być każesz(...)”
To rzekłszy począł Sindbad Tragarz rozmyślać nad niesprawiedliwością świata. Jedni mają wszystko i opływają w dostatek, a inni tak jak on klepią biedę.
Sięgnął po swój tobół i chciał iść dalej, gdy z bramy wyszedł paź. Miał on gładkie lica, zgrabną postać i wytwornie był odziany.




Ujął Tragarza za ramię i powiedział:
- Wejdź, mój pan wzywa cię i pragnie z tobą porozmawiać.
Tragarz począł się wymawiać od wejścia za paziem do domu, ale był to próżny trud, przeto zostawił swój ciężar w przedsionku u odźwiernego, a sam podążył za młodzieńcem w głąb domu. Zobaczył, że jest to piękne domostwo, w którym znać było gościnność i szlachetne obyczaje gospodarzy. I ujrzał tam tragarz wielu czcigodnych mężów i różne osoby dostojne, i były tam kwiaty wonne, słodycze, owoce i różnego rodzaju wykwintne potrawy, wina, instrumenty muzyczne i wesołe, urodziwe dziewczęta, a każda z nich godne siebie miejsce zajmowała. Pośrodku tego zgromadzenia stał mąż dostojny, którego posrebrzone skronie świadczyły, że wiele przeżył. Miał on miłą postać, twarz piękną i wzbudzał szacunek swą powagą, godnością i szlachetnym wyglądem.
Sindbad Tragarz widząc to wszystko zdumiał się i rzekł;
- Na Allacha, albo to jest raj, albo też dostałem się do pałacu jakiegoś króla lub sułtana.
Potem dobremu wychowaniu wyraz dając, pozdrowił ich i życząc im błogosławieństwa bożego, ziemię przed nimi ucałował i stanął, pokornie chyląc głowę. Pan domu pozwolił mu spocząć, a gdy tragarz usiadł, zbliżył się do niego i począł go bawić rozmową, odnosząc się doń przyjaźnie.
Podsunął mu potrawy wykwintne, drogie i smaczne, więc przybliżył się Sindbad Tragarz i rzekłszy:
- W imię Allacha - spożywał tak długo, aż zaspokoił głód i nasycił się.
Potem rzekł:
- Chwała Allachowi na wieki - umył dłonie, podziękował za przyjęcie, a pan domu wtedy się odezwał:
- Miło mi ciebie widzieć i życzę ci, aby dni twoje błogosławieństwo Boże wypełniało. Jak ci na imię i czym się trudnisz?
- Panie mój, - odrzekł - nazywam się Sindbad Tragarz, a zajęciem moim jest dźwiganie na głowie ciężarów innych ludzi, za co otrzymuję zapłatę.
I uśmiechnął się pan domu, i powiedział:
- Wiedz zatem tragarzu, że imię masz takie samo jak ja. Nazywają mnie bowiem Sindbad Żeglarz. A teraz, mój tragarzu, powiedz mi jeszcze raz to co mówiłeś sam do siebie pod bramą.
Zawstydził się Sindbad Tragarz, i rzekł:
- Na Allacha, nie miej mi za złe tych słów, które wtedy powiedziałem. Wyrwały mi się, gdyż zaprawdę zmęczenie, trud i niedostatek nie uczą człowieka ogłady, tylko gbura zeń czynią.
Pan domu jednak powiedział:
- Nie wstydź się, jesteś odtąd moim bratem. Powtórz te słowa, jeszcze raz.




Pan domu wysłuchawszy Sindbada rzekł:
- Wiedz, o tragarzu, że moje dzieje są niezwykłe. Dam ci je poznać, opowiadając, co się ze mną działo i co mi się przydarzyło, zanim osiągnąłem ten dobrobyt i zanim zamieszkałem w tym domu, w którym mnie teraz oglądasz. Zaprawdę, do tego dobrobytu i domu doszedłem drogą wielkich znojów, trudów i rozlicznych niebezpieczeństw. Ach, ileż udręki i nieszczęść doświadczyłem w młodym wieku! Odbyłem siedem podróży, a każda podróż to opowiadanie, od którego umysł się mąci. A wszystko to działo się zgodnie z wyrokiem losu, albowiem nie ma ucieczki ani odwołania od tego, co komu zostało zapisane.
To rzekłszy Sindbad Żeglarz rozpoczął swoją opowieść: 
przejdź do cz.II -  czyli: "Pierwsze opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży pierwszej".

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek oraz inne baśnie z Księgi 1000 i jednej nocy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)