Jak szakal wywiódł tygrysa w pole
bajka wietnamska
W Indiach, ta bajeczka znana jest pod tytułem "Bramin, tygrys i szakal".
W Indiach, ta bajeczka znana jest pod tytułem "Bramin, tygrys i szakal".
Pewnego razu tygrys, uganiając się za zwierzyną, wpadł w pułapkę zastawioną przez myśliwych. Właśnie przechodził obok jakiś wędrowiec.
Gdy go tygrys zobaczył, zaczął go prosić:
— Dobry człowieku, ratuj mnie! Zlituj się nade mną i uwolnij mnie stąd. Nigdy ci tego nie zapomnę i wynagrodzę cię hojnie.
Wędrowiec uwolnił tygrysa z pułapki.
Tygrys wyskoczył, wygiął grzbiet w łuk, przeciągnął się, uderzył się ogonem po bokach i powiada:
— Już dawno nic nie jadłem. Tak osłabłem z głodu, że z ledwością trzymam się na nogach. Muszę cię pożreć, by sił nabrać.
— To tak mi się odwdzięczasz, tygrysie, za to, że cię oswobodziłem z matni? Takaż to twoja nagroda dla twego wybawcy? Złem za dobre mi odpłacasz? Zapytaj, kogo chcesz, a każdy ci odpowie, że tak się nie postępuje.
— Dobrze — powiada tygrys — zapytamy tego drzewa chlebowego.
— Ach, osądźcie sami. Ludzie żywią się moimi owocami, odpoczywają w moim cieniu, a kiedy się zestarzeję, przyjdą i zetną mi pień na drwa, na belki, na osie do wozów.
— No i co ty na to? — rzecze tygrys do wędrowca. — Sam widzisz, że muszę cię pożreć.
— Poczekaj jeszcze trochę prosi wędrowiec — zapytamy krowy, co się pasie tam na polanie.
— Dobrze — mówi tygrys.
— Ej, krowo — woła wędrowiec — powiedz, czym ci się odwdzięczają ludzie za twe dobre serce?
— Nie ma co i mówić. Pewnie, że złem! Bo i powiedzcie sami: dopóki byłam młoda i dawałam dużo mleka, troszczyli się i zabiegali o mnie, karmili i poili do syta. A teraz spójrzcie na mnie. Skóra i kości, sterczące gnaty. Przestałam dawać mleko — wygnali mnie z obory do lasu. A dziś był tu mój pan, oglądał mnie, boki macał, sprzedać mnie ma na ubój. Taka to i wdzięczność.
— Teraz już chyba nie powiesz, że ja tylko jeden tak postępuję na świecie. Słyszałeś sam. Pożrę cię i kwita!
— No, niech i tak będzie, ale to już ostatni raz, bom głodny.
Idą, idą, patrzą, a tu na małym wzgórku siedzi szakal. Jak tylko tygrysa z daleka zobaczył, chciał drapnąć w las.
— Hej, hej, bracie szakalu! Nie lękaj się mnie, nie zrobię ci nic złego, bądź spokojny! — woła tygrys. — Chcę tylko rady zasięgnąć u ciebie.
„Jakie to dziwne! — pomyślał szakal. — Pierwszy raz w życiu widzę, żeby człowiek i tygrys szli razem. Przecież należą do wrogich rodów. Gzy aby nie zamyślają czegoś przeciwko mnie?”
Głośno zaś zawołał:
— Zgoda, tylko nie podchodźcie blisko. Pytajcie mnie z daleka. Inaczej nic wam nie odpowiem.
— Dobrze — zgodził się tygrys i rzecze do wędrowca: — No, prędzej, pytaj że go, człowieku, bom głodny.
Wędrowiec opowiedział szakalowi, jak to spotkał w lesie tygrysa, jak ten go prosił i błagał o pomoc, jak obiecywał dozgonną wdzięczność i nagrodę, jak on się nad nim ulitował i uwolnił z matni. I oto teraz tygrys tak mu się odwdzięcza, że chce go pożreć.
— Powiedz, szakalu — kończył wędrowiec swą opowieść — czy godzi się odpłacać złem za dobre?
— Et, bajdy pleciesz — zaśmiał się szakal — nigdy w to nie uwierzę, żeby władca zwierząt wpadł w matnię, a jeśliby to nawet było prawdą i tak nie uwierzę, że się z niej sam nie mógł wydostać i ciebie, człowieka, musiał prosić o pomoc. Póki się na własne oczy nie przekonam, jak było w rzeczywistości, nic wam nie poradzę.
— Ależ to bardzo proste — mówi tygrys. — Chodźmy na miejsce, gdzie wpadłem w zasadzkę. Pokażę ci, jaki był mocny ten potrzask. Ani rusz nie mogłem się sam z niego uwolnić.
I poszli wszyscy trzej — wędrowiec, tygrys i szakal...
— Teraz pokaż, o władco puszczy, jak to było — rzecze szakal trzymając się w przyzwoitej odległości.
— To było tak — powiada tygrys i włazi do dołu.
Paści się za nim zatrzasnęły jak za pierwszym razem.
— Widzisz teraz sam, że musiałem prosić tego głupca o pomoc, a gdybym mu nie obiecał nagrody, pewnie by nie zechciał mnie oswobodzić z tej przeklętej matni. No, ale już mów, co o tym sądzisz, bom wściekle głodny. A zresztą wszystko jedno, co powiesz, i tak go zjeść muszę. Jestem przecież królem stworzenia. Hej tam! Hola! Otwieraj potrzask, chcę już stąd wyjść. Dość tej mitręgi! Nie nadużywaj mojej cierpliwości, człecze! Mam dobre serce, więc czekałem tak długo, ale teraz koniec! Szakalu! Mówże, co masz do gadania! I tak mnie zresztą to niewiele wzruszy. Nuże! Wyciągać mnie stąd, słyszycie tam, czyście ogłuchli? — ryczy tygrys wściekle tocząc pianę z pyska.
Ale z daleka doleciał go tylko śmiech szakala.
— Królu i panie! Szczęśliwego pobytu w tej przyjemnej jamce życzy ci uniżony sługa. Cha, cha, cha, hi, hi, hiii!
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)