Wieśniak i mysi jelonek
bajka indonezyjska
"Koń własnych dzieci nie nosi, ci zaś, których nosi, nie są jego dziećmi".
Pewnego dnia kanczyl przechodził obok ogrodu wieśniaka, który uprawiał na sprzedaż ogórki, kardy i słodkie kartofle.
- Mmmm... jak tu pięknie pachnie, westchnął - pojadłoby się - rozmarzył się łakomczuch. Ale wieśniacy są mądrzy, potrafią strzec swoich skarbów - pomyślał.
Odszedł kawałek, ale znów doleciał go kuszący zapach warzyw.
- Może trochę z boku ogródka uda mi się skubnąć bez ryzyka - pomyślał. Skradał się z boku grządek. Już miał chwycić za ogórek, gdy nagle trach... Coś zgrzytnęło i pułapka przytrzasnęła mu nóżkę. Szarpał się i szarpał a ból stawał się coraz większy. Wreszcie opadł z sił i czekał na swój los. Przyszedł wieśniak, popatrzył i się oblizał.
- Piękny okaz -- powiedział. - Będzie w sam raz na jutrzejszy obiad. Przychodzą sąsiedzi, będzie ich czym ugościć.
Zabrał biedaka do worka i zamknął w zagrodzie dla kóz.
- Czekaj tu spokojnie do jutra. Wtedy cię odwiedzę, ha, ha, ha...
W nocy coś podbiegło i zaczęło obwąchiwać zagrodę. Był to pies ogrodnika.
- Co tam robisz w zagrodzie? - zapytał. - Czy mój pan cię złapał?
- Ależ skądże - zaprzeczył kanczyl. - Wiesz, że będzie jutro uroczysty obiad. Już zjechali się goście. Zabrakło w chacie miejsc do spania i ja śpię tutaj. Jutro mam być gościem honorowym!
- Ty gościem honorowym? Ja zawsze wiernie służyłem w tym domu. Ja powinienem nim być!
- Masz rację, bracie - powiedział mały - naprawdę byłeś wierny. Mogę ci odstąpić swoje miejsce. Wejdź do zagrody.
Pies otworzył zagrodę, zajął miejsce kanczyla i podziękował mu.
- Baw się jutro dobrze, bracie! - zawołał malec i pobiegł do lasu.
Autor: Janusz Krzyżowski
Ilustracja: Surmaajav Chimeddorj
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)