środa, 15 maja 2019

Wyspa Słońca - bajka chińska z Dalekiego Wschodu

Wyspa Słońca
bajka chińska
"Chciwość żarem swym spopiela życie człowieka."

Dawne to dzieje. Żyli ongiś niedaleko miasta Czendu dwaj bracia: Starszy i Młodszy. Mieszkali w jednym domu. Ale nie było między nimi zgody. Starszy Brat był bogaty i chciwy, a Młodszy był biedny. Żona Starszego Brata nie lubiła biednego krewniaka. Przyszła wiosna i trzeba było siać ryż. Starszy Brat zasiał, a Młodszy nie miał czym.
Przyszedł Młodszy do Starszego i prosi:
— Pożycz, bracie, troszkę ryżu na zasiew. Gdy zbiorę plon, zwrócę ci wszystko do ostatniego ziarnka.
Pożałował bogaty chciwiec garsteczki ryżu dla biednego brata i nie dał mu nic.
A żona bogacza powiedziała:
— Dobrze. Zaraz ci przyniosę ryżu, ale musisz troszkę poczekać.
Złośliwa kobieta pobiegła do kuchni, ugotowała garnek ryżu i dała ugotowane ziarno Młodszemu Bratu. Zasiał biedak ten ryż i czeka, aż zakiełkuje, żeby przesadzić go na pole. Ale, oczywiście, gotowane ziarno nie wypuściło kiełków. Kiełek wypuściło tylko jedno jedyne ziarenko. Zielony kiełek rósł, rósł i z każdym dniem stawał się większy. Pielęgnował go Młodszy Brat i strzegł jak źrenicy oka. Polewał, okopywał, chronił przed gąsienicami. 




I oto wkrótce ryżowy kiełek wyrósł na prawdziwe drzewo — rozłożyste i wysokie, a gałęzie jego tak były gęste, że przykryły całe pole i pod ciężarem olbrzymich ziarn uginały się do samej ziemi.
Nadeszła pora żniw. Młodszy Brat wstał o świcie, wziął topór, poszedł w pole i ściął cudowne drzewo. Zaledwie drzewo zwaliło się na ziemię, zerwał się wicher, słońce ukryło się za chmurami i nadleciał olbrzymi, czarny ptak. 



Ptak schwycił drzewo w dziób i chciał je porwać. Wtedy Młodszy Brat uczepił się mocnych gałęzi. Drzewo i człowiek to ciężar ponad siły ptaka! Doleciał tylko nad brzeg morza i opadł na ziemię.
— Słuchaj, człowieku — powiedział — na co ci to drzewo? Oddaj mi je. Zaniosę cię za to na czarodziejską górę. Tam zamiast kamieni leży złoto i srebro. Nabierzesz sobie tych skarbów, ile dusza zapragnie. Starczy ci na całe długie życie.
Zgodził się Młodszy Brat. Puścił drzewo, usadowił się na grzbiecie ptaka, a ptak wzbił się z nim pod niebiosa.
— Zamknij oczy — powiedział ptak.
Młodszy Brat zamknął oczy; wiatr gwizdał mu w uszach. Wkrótce znaleźli się na jakiejś wyspie.
— Spójrz, ile tu złota — powiedział ptak. — Bierz, ile chcesz! Ale nie bądź chciwy! To jest Wyspa Słońca i jeżeli pozostaniesz tu zbyt długo, słońce wróci na nocleg i spali cię. A ja nie będę ci mógł pomóc.




— Dobrze — powiedział Młodszy Brat i zeskoczył z grzbietu ptaka na ziemię.
Złoto, srebro i drogie kamienie stosami leżały dokoła i rozsiewały tak oślepiający blask, aż oczy bolały. Młodszy Brat zastanowił się chwilę, następnie schylił się, podniósł z ziemi jeden kawałek złota i schował do rękawa.
— Dlaczego tak mało wziąłeś? — zdziwił się ptak.
— Więcej mi nie trzeba.
— Siadaj zatem na mój grzbiet i wracamy.
Siadł Młodszy Brat na grzbiet ptaka, zacisnął powieki i wkrótce wylądowali na polu w pobliżu domu. Młodszy Brat pożegnał się z ptakiem i poszedł do domu, a ptak odfrunął. Młodszy Brat kupił za złoto zabrane z Wyspy Słońca kawałek gruntu, wybudował domek i rozstał się ze Starszym Bratem. Zamieszkał sam. Pracował od świtu do zmroku i nie znał biedy. A Starszy Brat z zawiści całkiem stracił spokój. Chciwość go rozsadzała.
Przyszedł kiedyś do Młodszego Brata i zaczął wypytywać:
—Jak zdobyłeś to złoto?
Młodszy Brat opowiedział, jak było.
Pobiegł Starszy Brat do swojej żony, a żona powiada:
— Zrób tak samo!
Ugotowała garnek ryżu i Starszy Brat zasiał ugotowane ziarnka. I znów z ziemi wychylił się tylko jeden kiełek i kiełek ten rozrósł się w wielkie, potężne drzewo.
A gdy Starszy Brat je ściął, znów nadleciał wielki, czarny ptak i zaczął prosić:
— Oddaj mi, człowiecze, to drzewo, a zaniosę cię na czarodziejską górę na Wyspie Słońca i nabierzesz sobie tyle złota, ile zapragniesz.
— Nieś mnie prędko! — krzyknął Starszy Brat.
Przylecieli na wyspę, którą ze wszystkich stron oblewało morze, i opuścili się na zaczarowaną górę. 




— Idź, zbieraj złoto, a uważaj, śpiesz się, bo słońce wróci na nocleg i spali cię swoimi promieniami. Ale Starszy Brat już nie słuchał, co ptak mówi. Pod nogami iskrzy mu się złoto, drogie kamienie lśnią ognistym blaskiem, a srebro leży białymi grudami. Zatrzęsły mu się z chciwości ręce, zadrżały nogi. Zwalił się całym ciałem na skarby i zaczął w zachłannym pośpiechu napychać nimi kieszenie, chować za pazuchę i w rękawy, co się zmieści. Starał się zagarnąć jak najwięcej.
— Dosyć! — krzyczy ptak. — Ciężko mi będzie lecieć!
— Nie szkodzi, dolecisz — odpowiada chciwiec, a sam ledwo może się poruszać, tak mu ciężko.
— Już późno! — krzyczy ptak. — Słońce powraca!
— Nie szkodzi. Czekaj! Jeszcze tylko dwa lub trzy kawałki wezmę — odpowiada nienasycony chciwiec.




I oto wychyliło się zza morza olbrzymie, rozżarzone słońce. Wyciągnęło swoje płomienne palce ku wyspie i spaliło chciwego brata. A ptak uniósł się w górę i odleciał. 


Autor: Maria Górska

Ilustracje: Witold Chmielewski
 i Jerzy Srokowski
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 1956 rok



Bajkę można również obejrzeć na kliszy do rzutnika. 
Oto fragmenty:


Przeczytaj także: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)