Jak Mrówka do domu wracała
(bajka rosyjska)
Mrówka wspięła się na sam szczyt wysokiej brzozy.
- „Oj, jak wysoko” – pomyślała.
Spojrzała w dół, w stronę swojego mrowiska i ledwie mogła je dostrzec.
Takie malutkie się zrobiło.
Usiadła Mrówka na brzozowym listku i myśli:
- „Daleka droga mnie czeka do domu...Odpocznę chwilkę i zejdę na dół”.
Schodzi Mrówka z brzozy, a tu niebo poczerwieniało, słoneczko zbliża się ku zachodowi. Wszyscy dookoła spieszą do swoich domów.
Wystraszyła się Mrówka :
- „Słońce zajdzie, nastanie noc, mrówki zamkną wszystkie wejścia i wyjścia, spać pójdą...Kto mnie wtedy wpuści”?
A tymczasem słońce już chowało się za lasem.
- „Na pewno nie zdążę na czas do domu.
A wiadomo, kto się spóźnia - śpi na dworze.
Nie w smak mi taki nocleg”...
Schodzi mrówka po liściach brzozy, kroku przyspieszyła.
Aż tu nagle, zawiał wiatr i oderwał liść od gałęzi. Leci liść nad lasem, nad łączką, nad rzeczką, i nad wioską. A na liściu Mrówka kołysze się - ledwo żywa ze strachu.
W końcu wiatr ustał i liść opadł nad wioską. Spadł na kamień i Mrówka mogła zejść na ziemię.
Rozprostowała nogi i myśli:
- „Do domu nie zdążę, to pewne.
Mogłabym spędzić noc na kamieniu, ale jest zimny i twardy. Mogłabym też szybko pobiec, ale bolą mnie nogi, cała jestem poobijana przez to spadanie...Co tu zrobić?”
Patrzy Mrówka, a obok idzie Gąsienica. Wiadomo: gąsienica to gąsienica, nóg ma wiele, pewnie zmęczona nie jest z tyloma nogami.
Prosi, więc Mrówka Gąsienice:
- Droga Gąsieniczko, zawieź mnie do domku. Nogi mnie bolą, chodzić nie mogę.
- A nie ugryziesz mnie czasem?
- Ależ skąd! Nie ugryzę!
Mrówka wspięła się na plecy Gąsienicy. Gąsienica wyciągnęła przednie nogi, po czym naprężyła się tak, że głową dotykała tylnych nóg. Uniosła tułów w górę, zgięła się w łuk i opadła płasko na ziemię. I znowu od początku: wyciągnęła przednie nogi, naprężyła się, uniosła tułów, zgięła się w łuk i opadła na ziemię. I od początku, i jeszcze raz…
Idą, idą szybciutko, Mrówka podskakuje na grzbiecie Gąsienicy i ledwo znieść może taką podróż: to w górę - to w dół, to w górę - to w dół.
- Nie wytrzymam dłużej takiej jazdy!- krzyknęła Mrówka- jak się zaraz nie zatrzymasz to cię ugryzę!
Gąsienica zatrzymał się, rozciągnęła się jak długa na ziemi i Mrówka zeszła z jej grzbietu.
A słoneczko ciągle zachodzi, niżej i niżej, prawie już za szcyty drzew.
Rozejrzała się, widzi: przed nią łąka, a na łączce trawa, a wśród trawy przechadza się Pajączek.
Nogi ma długie jak szczudła, między nogami kołysze mu się głowa.
- Pajączku, zabierz mnie do domu! Tak bardzo bolą mnie nogi – prosi Mrówka.
- A nie bedziesz gry? - zapytał.
- Oczywiście, że cię nie ugryzę - zapewniła go Mrówka.
- No to wskakuj na mój grzbiet– zgodził się Pajączek.
Mrówka wspięła się na długą nogę Pajączka, doszła do kolana, a tu końca nie widać! Usadowiła się, Mrówka na kolanie Pajączka, a kolana wystawały mu nad plecami. I zaczęła się jazda!
Pajączek zaczął przestawiać swoje nogi niczym szczudła: - jedną nogę tutaj, drugą tam!
Wszystkie osiem nóg, jak iglice, stanęły przed oczami Mrówki. A pająk, jak to pająk - nie chodzi jak Gąsienica i nie uderza brzuchem o ziemię. Stąpa twardo po ziemi, długie nogi wyciąga.
Idą sobie równo, dróżką, a Mrówka czuje jakby unosiła się w powietrzu.
Nagle patrzą, a tu mija ich szybciutko Żuk leśny.
Pajączek zatrzymał się i mówi:
- Zobacz, Żuk chodzi, szybciej niż ja. Z nim prędzej dotrzesz do domu. Zeskakuj!
Ucieszyła się Mrówka, bo dość już miała jazdy na pajęczym kolanie.
Prosi, więc Żuka:
- Żuczku, kochany, zawieź mnie do domu, zmęczona jestem i nogi mnie bolą.
Gdy tylko Mrówce udało się wspiąć na Żuka, ten zaczął swój galop. Podskakuje Mrówka, głowa jej się trzęsie, jedzie jakby na koniu. Ach, gdzież tam na koniu! Na sześcionożnym koniu!
Biegną, biegną, nagle Żuk dostrzegł pole ziemniaków. Natychmiast zboczył z drogi i popędził w pole.
- Zatrzymaj się! - krzyknęła Mrówka – Chcę zejść! Nie jestem stonką, żeby rzucać się na ziemniaki! Znajdę innego konia!
I zeskoczyła z żukowego grzbietu.
Rozgląda się wokoło, a tu, gdzie nie spojrzeć, pole ziemniaków. Do lasu daleko, nawet ze zdrowymi nogami szła by tam cały dzień... A słońce jest już nisko, coraz niżej. Co tu robić?
Nagle Mrówka słyszy, ktoś piszczy:
- Mrówko, wdrap się na moje plecy, poskaczmy sobie razem!
- Och! Ale, ty jesteś taki mały! - zdziwiła się Mrówka.
- Ty też nie jesteś duża – odparł Chrząszcz - Wspinaj się na moje plecy, mówię!
Usiadła Mrówka na plecy Chrzaszcza polnego, usadowiła się i czeka. Chrząszcz, duży może nie jest, ale umie skakać. Zrobił jeden sus – i już są na na innym liściu, zrobił drugi sus – i już są w ogrodzie.
Przeskoczyli tak przez całe pole i ogród, aż przybyli do płotu.
Mrówka pyta:
- A przez płot też przeskoczysz?
Zasmucił się Chrząszcz, bo płot był za wysoki i tak wysoko skakać nie potrafił.
- Musisz poprosić kogoś innego – rzekł do Mrówki.
Patrzy Mrówka, a tu Konik Polny siedzi.
- Koniku Polny, zabierz mnie do domu! Tak bardzo bolą mnie nogi.
- Usiądź na mój grzbiet!
Kiedy Mrówka usadowiła się na grzbiecie, Konik Polny złożył swoje długie tylne nogi na pół, następnie je wyprostował i ….wyskoczył wysoko, wysoko do góry - jak pchła. Potem, rozpostarł swoje skrzydełka, przeskoczyli przez płot.
Spokojnie wylądowali na ziemi, ale Mrówka krzyknęła:
- Uważaj! woda!
- Nie potrafię skakać tak daleko, żeby przeskoczyć przez jezioro- zasmucił się Konik Polny.
A tu słońce coraz niżej...
- Zaczekaj – odezwał się po chwili – zawołam Nartnika. Będzie twoim przewoźnikiem!
Tylko swoim sposobem zawołał Konik Polny - Nartnika. Nagle, słyszą, coś szumi na wodzie, wielkie kręgi na niej powstają, i na wodzie, niczym łódź, płynie na swych nogach Nartnik.
Ucieszyła się Mrówka i prosi:
- Nartniku, zabierz mnie do domu! Bardzo bolą mnie nogi….
- Podwieź mnie jeszcze kawałek, Nartniku kochany - prosi Mrówka – inaczej nie zdążę do domu przed nocą.
- Na lądzie nie jestem taki szybki – odparł Nartnik – poproś kogoś, kto zrobi to lepiej.
- Och, co to będzie… - zmartwiła się Mrówka – Nie umiesz chodzić po ziemi? - zapytała.
- Ciężko mi chodzić po lądzie – odpowiedział Nartnik - moje nogi ślizgają się po wodzie, ale nie po ziemi. Musisz poszukać kogoś innego.
Mrówka rozgląda się, a tu las wysoko nad rzeką, aż do samego nieba. A za lasem słońce, prawie już całe ukryte za drzewami... Nie, nie zdąży Mrówka do domu przed nocą!
- Spójrz!- krzyknął nagle Nartnik – Idzie Chrząszcz. On ci na pewno pomoże!
Widzi, Mrówka, idzie Chrząszcz Majowy. Wolno stawia kroki, porusza się ciężko i niezdarnie.
- „Jak daleko zajadę na grzbiecie Chrząszcza?” - myśli Mrówka, ale pyta grzecznie:
- Chrząszczu, Chrząszczu, zawieź mnie do domu, tak bardzo bolą mnie nogi...
- A gdzie mieszkasz, Mrówko? - zapytał Chrząszcz.
- W mrowisku za lasem.
Wspięła się Mrówka na twardy pancerz Chrząszcza.
- Usiadłaś wygodnie? - zapytał.
- Usiadłam.
- A gdzie usiadłaś?
- Na grzbiecie – odrzekła Mrówka.
- Och, głuptasku – zaśmiał się Chrząszcz grubym głosem - Wskakuj na moją głowę!
Wspięła się Mrówkę na głowę Chrząszcza. I dobrze, że nie pozostała na jego grzbiecie, bo nagle, grzbiet Chrząszcza przepołowił się, i wydobyły się z niego dwa skrzydła.
Chrząszcz zabzyczał raz i drugi, szykuje się do startu jak jakiś samolot. A chrząszcze maja po dwa skrzydła na grzbiecie: - jedne grubsze, drugie cieńsze.
- Szybciej, szybciej Chrząszczu! – popędza go Mrówka – bo do domu przed nocą nie zdążę.
Chrząszcz nie odpowiedział tylko ciągle bzyczy:- "Bzzz...wzzz...bzzzyyy...wzyyyy..."
Nagle cienkie skrzydła zatrzepotały i - puk, puk, fryyy... Chrząszcz wzniósł się w górę. Wystrzelił jak korek z butelki!
I polecieli nad jeziorem. Chrząszcz mknie, pędzi, przecina powietrze jak kula armatnia. Już jezioro przemknęło pod nim - i zniknęło.
Nad samą brzozą Chrząszcz zwolnił i...- klaps! - usiadł na gałęzi.
- Chrząszczu, kochany- prosi Mrówka – A jak stąd zejdę? Nogi mnie bolą, spadnę, kark skręcę!
Chrząszcz złożył cienkie skrzydła z tyłu, nakrył je grubszymi, zwinął pod pancerzyk, spojrzał na Mrówkę i powiedział:
- Jak zejdziesz? – nie wiem. Ale ja nie polecę do mrowiska, bo pogryzą mnie inne mrówki. Teraz musisz radzić sobie sama.
Mrówka spojrzała w dół, a tam, pod samą brzozą, jej domek.
Spojrzała na słońce - było już za horyzontem….
Rozejrzał się dookoła, nic tylko gałęzie i liście. Nagle widzi, na liściu siedzi, Jedwabnik. Wydobywa z siebie nić, ciągnie i zwija w węzeł.
- Jedwabniku, Jedwabniku, pomóż mi wrócić do domu! W tobie moja nadzieja. Za chwilę mrówki zamkną mrowisko na cztery spusty i nie pozwolą mi wejść do środka na noc!
- Zostaw mnie w spokoju! Nie widzisz, że jestem zajęty? Przędę nici.
- Wszyscy się nade mną litowali, nikt mnie dotąd nie zawiódł... – ty jesteś pierwszy!- zdenerwowała się mrówka
I nagle … nie mogąc się oprzeć pokusie, rzuciła się na Jedwabnika i go ugryzła!
Przestraszony Jedwabnik, wypuścił nić, ześlizgnął się po niej i zjechał w dół. A Mrówka na nim. Mocno trzyma się Jedwabnika, a Jedwabnik nitki.
Mrówka kołysze się na Jedwabniku, jak na huśtawce. A nić się wydłuża i wydłuża. Jest mocna, na pewno nie rozerwie się.
Poniżej, w mrowisku, mrówki w pośpiechu zamykają wejścia i wyjścia. Wszystkie już drzwi pozamykały, tylko jedno, małe przejście jest jeszcze otwarte. Mrówka puściła się Jedwabnika, zrobiła salto w powietrzu i hoop! - wpadła przez drzwi do domku.
Autor: Witalij Bianki
Ilustrtacje: różni artyści rosyjscy, min.:
T.D. Wasiljewicz, Tebyakina N.
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)