O wawelskim smoku
legenda polska
Ilustracja: Ryszadr Kaja |
Szewczyk ci ja, szewczyk,
a chociem* malutki,
kto jeno* jest bosy,
uszyję mu butki.
Tak śpiewał sobie Skuba, zwany Zdziebełkiem idąc nad Wisłą gęstym borem. Drobny był i zwinny jak jaszczurka, a wesołości nie brakło mu nigdy. Teraz oto wędruje na Wawel do knezia* Kraka.
Ilustracja: Chmielewska |
Przywdział już rano czystą, białą płótniankę, czerwone spodnie, przepasał się pasem nabijanym gwoździkami, a na głowę nasadził czapkę z piórem sokolim. U pasa zawiesił piękne, nowiuteńkie buty. Zrobił je dla Kraka. O, będzie się kneź kochany cieszył z tej roboty.
W lesie cicho i parno, bo nadeszło lato upalne.
„Wszakże to dziś dzionek najdłuższy, a najkrótsza nocka.” – medytuje Skuba. - Wieczorem na wawelskim wzgórzu zapłoną ognie. Parobcy będą skakali przez nie, a o świtaniu każda niewiasta zabierze sobie do chaty rozżarzoną główienkę*, z niej świeży ogień na kominie roznieci, przez cały rok zgasnąć mu nie da i chlebuś kochany, chlebuś żywiący przy nim upiecze.
Tak sobie rozmyśla szewczyk i nie uważa nawet na sarnę co mu zaszła drogę, na zająca, który skacze przed nim jakby się chciał bawić i na misia, co dostawszy się po grubym pniu do pszczelnej barci*, miód smacznie wyjada.
Bór* się skończył. Błękitnieje Wisła a nad nią się wznosi zamek wawelski.
- Witaj kneziu nasz kochany, oto przyniosłem ci nowe buty – rzecze Skuba do Kraka, co przechadza się poważnie po zamkowym podwórcu*.
Ma on włosy białe jak mleko i długą, siwą brodę. Smutny jest i o czymś rozmyśla.
Spojrzał na Skubę.
- Dziękuję ci, szewczyku, ale co po nowych butach, kiedy mnie i mojemu ludowi grozi wielkie nieszczęście. Rychło* zginiemy wszyscy.
- Rety! Panie, co się stało? Ja sobie za borem siedzę, buty szyję i nie wiem o niczym.
- Smok okrutny przywędrował skądsiś* pod Wawel i w głębokiej jamie zamieszkał.
Co dzień o świcie z niej wychodzi, a po drodze czy bydlątko spotka,
czy też człeka, łyka go jak kluskę.
- Hmm… to nie dobrze – mruknął Skuba – Nie chciał bym się w gardziel* takiej stwory dostać. Może go z łuku ubić?!
- Strzała skóry smoczej nie przebije.
Zamyślili się obaj w końcu król rzecze:
- Szewczyku, gdyby tak żmij połknął skórę owcy czy barana nalana smołą i napchaną siarką.
Na to Skuba, aż podskoczył z radości.
- Kneziu, miłościwy, co ty dużo rozprawiać*. Podrzucić trzeba żmijowi taka kluchę jak najprędzej.
- Ba! Ale kto to zrobi? Kto się do jamy gada podkradnie? Ja, stary i niedołężny, a ludzie moi tak zastraszenie, że każdy omija brzeg wiślany z daleka.
- Kto? Ano ja! Śmieją się, żem mały jak trznadel*, ale to i lepiej. Nie dojrzy mnie smoczysko, a strawę* taką mu przyrządzę, iż poczuje jaki to kuchta ze Skuby.
Dali szewczykowi najtłuściejszego barana z kneziowego stada. Pobiegł z nim do swojej chaty, obiecując, że niedługo wróci.
........
Dziś najdłuższy dzionek,
dziś najkrótsza nocka,
wytrwa zorza wieczorowa,
aże do północka.
Wnet zaś po północku,
ranna zorza wstanie,
więc nam nie czas na spoczynek,
nie czas nam na spanie!
Noc Kupały |
- śpiewa lud nadwiślański, ciągnący tłumem na wzgórze wawelskie.
Idzie na czele kneź Krak, strojny w szaty z bieluśkiej wełny, płaszcz ma czerwony na ramionach i czerwony kołpak* na głowie. Za nim kroczy gromada starych gęślarzy*, gęśle trzymają w rekach, grają na nich i wtórują ludowi w śpiewie. Dalej tłoczą się wojacy w łuki zbrojni, niewiasty * w białych chustkach na głowie, młodzi chłopcy i dziewczęta. W mig z borów nadwiślańskich ściągnięto chrust i suche gałęzie. Rozstawiono stosy, na kamieniach rozstawiono dzbany z miodem i piwem, wydobyto białe kołacze. Zaczęła się uczta. Poweseleli wszyscy i zapomniano na tę nockę o okrutnym smoku.
Gdy zgasł ostatni promień słoneczny, gdy ukazały się gwiazdy, podpalono chrusciane stosy i gęślarze zaśpiewali przy ogniskach:
Dymie srebrzysty, kręć się nam, kręć,
Ogieńku złoty, święć się nam, święć!
Weźmie cię do swej chaty,
I ubogi i bogaty.
Będzie przez rok cały chował,
będzie kochał i szanował.
Dymie srebrzysty, kręć się nam, kręć,
Ogieńku złoty, święć się nam, święć!
- Skuba! Skuba! Zdziebełko!- zawołano nagle- i szewczyk wesoły, uśmiechnięty, choć zdyszany trochę, wmieszał się w tłum.
Popił piwa, zagryzł kołaczem, jeno nie chciał się przyznać czemu tak późno przychodzi.
Bladły już gwiazdy, kończyła się zabawa. Ludzie wypróżniali dzbany, dojadali kołacze.
Nagle, krzyk straszny rozległ się ponad Wisłą:
- Gad! Gad! Gad!
Z góry patrzano nań, gdy wypełzał z jamy. Widziano jego dwanaście nóg uzbrojonych w wielkie pazury, i ogon długi, którym wściekle bił na obie strony i paszczę otwartą z błyszczącymi w niej białymi kłami.
Ilustracja: Elżbieta Gaudasińska |
Rozejrzał się dookoła, widocznie szukając pożywienia. Dostrzegł tuż przy bramie, dużego, czarnego barana. Bydlątko leżało martwe.
- Kto je tam rzucił!
- Skuba, może ty, Skuba, co wiesz? - Wszak najpóźniej przyszedłeś na zabawę – jęli* pytać ludzie.
Ale szewczyk nic nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko tajemniczo…
Tymczasem żmij rzucił się na strawę i połknął łakomie barana.
Nagle zaryczał, jakby go przejął ból okrutny i poczołgał się ku Wiśle.
Ilustracja: Elżbieta Gaudasińska |
Przystanął ku brzegu. Pysk zanurzył w wodzie.
- Pije – szepnął Krak.
- Pije – odrzekli chórem zebrani.
- Pije i długo pić będzie – zawołał wesoło Zdziebełko.
Smok pił i pił. Pęczniały mu boki, wody w Wiśle ubywać zaczęło, a on wciąż chłeptał. Snadź* mu połknięta strawa paliła wnętrzności. Naraz rozpękł się na ćwierci i martwy padł na brzegu.
Ilustracja: Ben Mantle |
Wtedy szewczyk wskoczył na wielki kamień i zawołał głośno, aby go wszyscy posłyszeć mogli:
- Ludzie! Podziękujcie kneziowi naszemu. Za jego to radą, smok dostał na śniadanie barana wypchanego siarką i smołą.
Lecz Krak przerwał mu zaraz, mówiąc:
- Skubie też podziękujcie. On to poszedł odważnie i żmijowi strawę zatrutą podrzucił.
- Niech żyje kneź Krak! Sława szewczykowi! Sława Skubie! - rozbrzmiały wesołe głosy, a w tejże chwili złociste słońce wstało nad Wawelem i cieszyło się radością nadwiślańskiego ludu.
Autor: Maria Dynowska
Wydawnictwo: Książnica- Atlas- Lwów - Warszawa, 1937 rok
Legenda pochodzi z książki:
"O wawelskim smoku i innych cudownych zdarzeniach.
Z podań i legend krakowskich".
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce:
Słowniczek pojęć:
kneź- literackie określenie księcia
główienka- w tym wypadku polano z ogniska
barć- dziupla w drzewie z rojem pszczół leśnych
bór- stary, duży, gęsty las z przewagą drzew iglastych
podwórzec- dziedziniec, duże podwórze zamkowe
rychło - mając wkrótce nastąpić
skądsiś- z jakiegoś miejsca, nie wiadomo skąd; skądś
gardziel- gardło zwierzęcia
rozprawiać- mówić, gadać, opowiadać
trznadel- o osobie drobnej, ruchliwej, żwawej
kołpak-wysoka czapka
gęślarz- osoba grająca na gęślach (dawnym, ludowym instrumencie smyczkowym)
jęli- zacząc, począć, wziąć się do czegoś
snadź- dawniej: prawdopodobnie, widocznie, zapewne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)