Pająk i mucha
bajka łotewska
Działo się to w pradawnych czasach, kiedy ludzie jeszcze nie znali ognia i żyli w ciemności, jedli surowe mięso i cały długi rok chodzili opatuleni w skóry, ponieważ było im zimno i nie wiedzieli, jak się ogrzać.
Kiedy to wieczne zimno i najciemniejsza ciemność dokuczały już nawet wysoko urodzonym panom na królewskim zamku, mądry władca ogłosił, że nagrodę dostanie ten, kto przyniesie ogień z czeluści piekielnej.
W tych czasach król był absolutnym panem w swoim kraju. Nie tylko ludzie, ale i wszystkie żywe stworzenia musiały go słuchać i szanować. Kiedy król kroczył, wszyscy ludzie przed nim klękali, wszystkie zwierzęta w ciszy czołgały się w kurzu przydrożnym, ptaki zatrzymywały się w locie, a wszystkie pszczoły i trzmiele przestawały bzyczeć. Tak oddawano cześć koronowanej głowie.
Nagroda zatem nęciła wielu.
Niejeden dzielny junak próbował przynieść królowi ogień, ale każdy ginął w czeluści piekielnej. Niektóre zwierzęta, na przykład mądry lis, odważny ryś i szybkonogi renifer też wybrały się po ogień, ale żadne z nich już nie wróciło. Orzeł także próbował chwycić ogień w swe silne szpony, ale spalił sobie przy tym skrzydła i spadł w płomienie.
Król i jego poddani na próżno czekali. Już nikt nie chciał się wybrać w czeluść piekła.
Wtedy jeden mądry dworzanin poradził królowi:
— Musisz, królu, obiecać większą nagrodę. Ogłoś na przykład, że ten, kto przyniesie ogień, może z tobą siedzieć przy jednym stole podczas posiłku. Taki zaszczyt każdego skusi.
Ten pomysł zbytnio się królowi nie podobał, bo dlaczego niby miałby z kimś siedzieć przy królewskim stole? W końcu trochę to zmienił i jego posłowie ogłosili wkrótce we wszystkich zakątkach państwa, że temu, kto przyniesie ogień, czy to człowiek, czy zwierzę, ptak czy owad, będzie wolno na wieczne czasy zasiadać przy jakimkolwiek stole.
Znów wielu ludzi i wiele zwierząt próbowało wynieść ogień z czeluści piekielnej, ale na próżno, nikomu się to nie udało.
Pająk nikomu nie powiedział ani słowa, ale w sekrecie zaczął pleść długi, długachny powróz. Pracował trzy dni i trzy noce, zanim go skończył. Potem jeden koniec przywiązał do kamienia na brzegu skały i szybko zaczął złazić do czeluści piekielnej. Bał się, żeby go ktoś nie wyprzedził. Ale kto by wyprzedził pająka, tego doświadczonego alpinistę! Po siedmiu godzinach zeszedł aż na dno przepaści, wziął nieco ognia i ruszył w górę. Ale znów mu to zabrało siedem godzin, zanim w końcu z ogniem wyszedł na ziemię. Był przy tym tak zmęczony, że ledwie się trzymał na nogach.
— Zdrzemnę się tutaj, dokąd mam się spieszyć?! I tak jest już ciemno, a rano zaniosę królowi ogień. Będzie uradowany, a ja zostanę najbogatszym stworzeniem pod słońcem! — pomyślał sobie pająk, położył ogień między dwa kamienie, wyciągnął nóżki zmęczone wspinaczką i twardo zasnął.
Spał całą noc — nawet słońce go nie zbudziło, tak był zmęczony.
Tego dnia przypadkiem w pobliżu fruwała mucha, poczuła dym i była ciekawa, skąd pochodzi. Po chwili odkryła śpiącego pająka, podniosła dwa kamienie, a między nimi ujrzała ogień. Ach, jaka okazja! Po cichutku ogień zabrała i frrr! — poleciała prosto na zamek do króla.
To była uroczystość! Wszyscy się radowali i wołali z zachwytem:
— Mamy ogień! Mamy ciepło! Wiwat król! Niech żyje ten, kto przyniósł ogień! — Król natychmiast kazał napisać specjalny dokument i potwierdził go trzema pieczęciami, a stało w nim, że mucha i całe jej potomstwo na wieczne czasy mają prawo zasiadać przy stole, który sobie wybiorą.
Pająk pod wieczór wreszcie się obudził, szuka wszędzie, ale ognia jak nie ma, tak nie ma. Szybko sobie utkał cienką pajęczynkę, przytrzymał ją nad głową i wietrzyk go zaniósł na zamek królewski. Słucha, co się tam dzieje, i wtedy słyszy, jak wszyscy wołają o wieczną sławę dla muchy za to, że z piekielnej czeluści przyniosła błogosławiony ogień.
To pająka rozgniewało, więc przecisnął się między dworzanami przed oblicze samego króla. Król jadł wieczerzę, uśmiechał się z zadowoleniem, na stole płonęły świecie, w kominku trzaskał ogień. Po stole spaceruje sobie mucha w nowym błyszczącym fraczku i próbuje pieczonego kotleta z dzika.
— Miłościwy królu, to ja wyniosłem ogień z piekielnej czeluści! — zawołał pająk z rozgoryczeniem. — A ta mucha, złodziejka, mi go ukradła!
— Nie wierz mu, miłościwy królu! Wygnaj tego okropnego łgarza! — zabzykała ze złością mucha. — Przecież sam na własne oczy widziałeś, że ja przyniosłam ogień, a nie ten oszust pająk!
Ale król był człowiekiem sprawiedliwym i dokładnie wypytał pająka, jak się dostał do czeluści piekielnej.
— Uplotłem taki długi, długachny powróz, a po nim spuściłem się ze skały piekielnej. Powróz pewnie tam jeszcze wisi — bronił się energicznie pająk.
Król posłał służbę nad przepaść po pajęczy powróz. Jednak posłańcy nic nie znaleźli. Chyba obsunął się ze skały, spadł i spłonął. Kiedy słudzy wrócili bez powrozu, król uwierzył musze i biednego pająka wygnał.
Od tego czasu pająk nienawidzi muchy i mści się za tę kradzież na całym tym natrętnym i nieprzyjemnym plemieniu. Zastawia na nie w każdym kącie swoje cieniutkie sieci i jeśli któraś mucha w nich ugrzęźnie, to ją bez litości zabija.
Muchy natomiast wykorzystują swoje prawo do zasiadania z ludźmi przy każdym stole: przecież mają na to dokument opatrzony trzema królewskimi pieczęciami!
Zobacz też: inne bajki bałtyckie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)