wtorek, 26 czerwca 2018

Dżataki o lekkomyślności...

Lekkomyślny magik 
bajka buddyjska

Dawno, dawno temu, gdy Brahmadatta panował w Benares, Bodhisattwa urodził się w rodzinie bogatego bramina. Gdy osiągnął pełnoletność, udał się na studia do Taksaszila, gdzie otrzymał pełną edukację. W Benares jako nauczyciel zyskał światową sławę i miał pięciuset młodych braminów jako uczniów. Wśród nich był jeden bardzo zdolny o imieniu Sandżiwa, którego Bodhisattwa nauczał zaklęcia, jak wskrzeszać zmarłych. Młody człowiek nie posiadł jednak wiedzy, jak odwołać to zaklęcie. 
Dumny ze swojej nowej umiejętności udał się pewnego dnia z kolegami do lasu po drewno i tam napotkali martwego tygrysa.
– Teraz patrzcie, przywrócę temu tygrysowi życie – powiedział młodzieniec – chcąc popisać się swą umiejętnością. 
– Nie potrafisz tego zrobić – odpowiedzieli towarzysze. 
– Patrzcie i zobaczycie, jak to zrobię.
– Cóż, jeśli potrafisz, zrób to – odpowiedzieli i wspięli się na drzewo. 
Wtedy Sandżiwa wypowiedział zaklęcie i dotknął tygrysa skorupą z kubeczka do herbaty. Tygrys poderwał się i szybki jak błyskawica skoczył nań, przegryzł mu gardło, zabijając na miejscu. Śmierć ponownie złapała tygrysa w tym samym momencie, tak więc leżeli obaj martwi obok siebie. Młodzi bramini wzięli drewno i wrócili do swojego mistrza, któremu opowiedzieli całą historię. 
– Moi drodzy uczniowie – odpowiedział – zauważcie, jak z powodu karygodnej pychy i dla zaszczytów, tam gdzie nie było to potrzebne, wasz kolega ściągnął na siebie nieszczęście. Taka była nauka Bodhisattwy dla młodych braminów, a po życiu pełnym dobrych uczynków, odszedł on, tak jak na to zasłużył. 


Lekkomyślna wrona 
bajka buddyjska

Dawno, dawno temu, gdy Brahmadatta panował w Benares, Bodhisattwa narodził się jako bagienna wrona i mieszkał przy pewnym stawie. Jego imię brzmiało Wiraka – Silny. 
W królestwie Kaśi pojawił się głód. Ludzie nie mieli jedzenia dla siebie ani dla zwierząt. Wrony też głodowały i opuszczały ogarniętą głodem krainę, odlatując do lasów. 
Pewien pan – wrona o imieniu Sawitthaka, który mieszkał w Benares, zabrała ze sobą żonę i udali się do miejsca, gdzie żył Wiraka. Zamieszkali niedaleko od niego, przy tym samym stawie. 
Pewnego dnia nowo przybyły szukał pożywienia przy stawie. Zobaczył, jak Wiraka zanurzył się w stawie i złapał rybę a po chwili wyszedł z wody i stał, susząc swoje pióra. 
Pod skrzydłami tej wrony – pomyślał Sawitthaka – będzie mnóstwo ryb. Zostanę jego sługą. 
Podszedł więc bliżej. 
– O co chodzi, panie sąsiedzie? – zapytał Wiraka. 
– Chcę być twoim sługą, mój panie! – padła odpowiedź. 
Wiraka zgodził się i od tego czasu druga wrona służyła mu. Gospodarz jadł tyle ryb, ile potrzebował, a resztę dostawał Sawitthaka. Część swej porcji oddawał żonie. 
Po pewnym czasie pojawiła się zazdrość w jego sercu. 
– Ta wrona – powiedział – jest czarna, ja też. Nasze oczy, dzioby i nogi niczym się nie różnią. Nie chcę jego ryb! Złapię własne! 
Powiedział do Wiraki, że w przyszłości ma zamiar sam łapać ryby. 
Wtedy Wiraka odpowiedział: 
– Dobry przyjacielu, nie należysz do gatunku wron, które są urodzone do tego, aby wchodzić do wody i łowić ryby. Uważaj na siebie! 
Pomimo życzliwych prób wyperswadowania tego zamiaru, Sawitthaka nie wziął ostrzeżeń do serca. Zszedł na brzeg stawu, a następnie do wody; ale nie mógł przedrzeć się przez wodorosty i trzciny, wyszedł zaplątany w rośliny, tylko 
z czubkiem dzioba wystającym ponad wodę. Nie mogąc oddychać, zginął w wodzie. 
Gdy jego żona zorientowała się, że nie wrócił, poszła do Wiraki zapytać, czy wie, co się stało: 
– Mój panie – zapytała – Sawitthaka zaginął, nie wiesz, gdzie jest? – I gdy go zapytała, wypowiedziała następujące wersy: 
- Nie widziałeś Sawitthaki? Wirako, nie widziałeś Mojego męża o słodkim głosie, z szyją lśniącą jak u pawia? 
Gdy Wiraka usłyszał to, odpowiedział: 
– Tak, wiem gdzie jest. Utopił się w stawie, bo chciał łowić ryby. 
Kiedy biedna usłyszała to, zapłakana wróciła do Benares. 

Lekkomyślny szakal 
bajka buddyjska

Dawno, dawno temu, gdy Brahmadatta panował w Benares, Bodhisattwa był grzywiastym lwem mieszkającym w Złotej Dolinie pod Himalajami. Wstając pewnego dnia ze swego legowiska, spojrzał na północ i zachód, południe i wschód i głośno zaryczał, a potem udał się na poszukiwania ofiary. Gdy zabił dużego byka, pożarł dużą część padliny, następnie poszedł nad staw, zaspokoił pragnienie krystaliczną wodą i udał się w kierunku swej nory. Pewien głodny szakal, który nagle spotkał lwa i nie mogąc, uciec rzucił się do jego stóp. 
Gdy został zapytany, czego chce, szakal odpowiedział: 
– Panie, pozwól mi zostać twoim sługą. 
– Bardzo dobrze – odpowiedział lew. – Będziesz mi służył i posilał się mięsem, które ci zostawię. 
Później poszedł do swej doliny trochę pospać. Dzięki polującemu lwu, resztki z jego uczt były całkiem pokaźne i szakal bardzo przytył na tej służbie. Leżąc pewnego dnia w swojej norze, lew kazał szakalowi sprawdzić okoliczne doliny, czy są tam jakieś konie, byki lub jakieś inne zwierzęta. 
Jeśli zobaczy jakiekolwiek, szakal ma to zgłosić i powiedzieć z głębokim ukłonem: 
– Lśnij w twojej mocy, panie. 
Wtedy lew obiecał zabić zwierzę, posilić się, a część oddać szakalowi. 
Szakal wspinał się na szczyt góry i gdziekolwiek zauważył bestie odpowiadające jego smakowi, stawiał się przed lwem i padając do jego stóp, wypowiadał słowa: 
– Lśnij w twojej mocy, panie. 
Wtedy lew zwinnie zakradał się i zabijał zwierzę a pożywieniem dzielił się z szakalem. Nasycony szakal oddalał się do swojej jamy i zasypiał. 
Z czasem szakal był coraz większy i grubszy, i stawał się wyniosły. 
– Czy ja nie mam czterech nóg? – zapytał sam siebie. – Dlaczego jestem uzależniony od codziennej szczodrości innych? Od dziś sam będę zabijał słonie i inne zwierzęta, na swój własny posiłek. Lew, król zwierząt, zabija je tylko dla formułki „Lśnij w twojej chwale, panie. Sprawię, że to lew będzie wołał do mnie: „Lśnij w twojej chwale, szakalu.” A potem zabiję dla siebie słonia. 
Udał się do lwa i stwierdzając, że długo żył dzięki temu, co zabił lew, teraz wyjawił pragnienie zjedzenia słonia, którego sam zabije. Od teraz lew powinien pozwolić jemu, szakalowi, odpoczywać w Złotej Dolinie, będzie odtąd wspinał się na górę w poszukiwaniu słonia. 
Gdyby zwierzyna została znaleziona, lew miałby przyjść do niego, do legowiska i powiedzieć: 
– Lśnij w swojej chwale, szakalu. 
Lew powiedział: – Szakalu, tylko lwy mogą pokusić się polować na słonie. Świat nie widział szakala, który umiałby sobie z nimi poradzić. Daj spokój z tymi kaprysami i jedz to, co ja zabiję. 
Po wysłuchaniu lwa szakal nie poddał się, dalej powtarzał swoje żądanie. Lew machnął łapą i pomyślał: Niech spróbuje swych sił, pyszałek. 
Wspiął się na szczyt i wypatrzył słonia w rui. Wrócił do wejścia do jaskini i powiedział: 
– Lśnij w swojej chwale, szakalu. 
Szakal szybko wyskoczył z jamy, rozejrzał się na cztery strony świata, trzykrotnie nasilił swój skowyt, skoczył na słonia celując w jego głowę. Ale minął cel wylądował na jego stopie. Rozwścieczona bestia podniosła prawą nogę i zgniotła szakalowi łeb, rozcierając kości na pył. Następnie zgniótł padlinę na masę i załatwiając się na nią, słoń odmaszerował w stronę lasu. 
Widząc to wszystko, Bodhisattwa powiedział: – Teraz lśnij w swojej chwale, szakalu. 

Autor: Janusz Krzyżowski

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek oraz dżataki z zakładki: bajka buddyjska/indyjska/dżataki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)