poniedziałek, 3 września 2018

bajka rumuńska o bogaczu, który chciał żyć wiecznie.

Głos śmierci. 
bajka rumuńska


Wiele lat temu, żył sobie człowiek, którego jedynym pragnieniem było posiadanie bogactw i cały swój czas, poświęcał na osiągnięcie tego celu. Wkrótce stał się tak bogaty, że mógł kupić wszystko czego tylko zapragnął. 
Jednak pewnego dnia, ogarnął go jakiś wewnętrzny lęk i pomyślał: "Wspaniale jest mieć wszystko, czego się pragnie, ale co się stanie z moim wielkim majątkiem kiedy umrę? Musiałbym rozstać się z moimi skarbami i nie mógłbym już cieszyć nimi moich oczu".
Wyruszył więc w szeroki świat, szukać kraju, w którym nie ma śmierci. Przez długi, długi czas szukał go na próżno. 
W  końcu znalazł krainę, w której nie znano słowa "śmierć".
- Nikt tutaj nie umiera - mówili miejscowi ludzie. 
- No tak, ale jeśli nikt nie umiera, to kraj wasz powinien być bardzo ludny, a ja nie widzę tu tłumów - odparł bogacz. 
- Nie jest zbyt tłoczno - odpowiedzieli miejscowi - bo od czasu do czasu słychać głos, który zaczyna nawoływać. Kto ten głos usłyszy jako pierwszy podąża za nim i nigdy nie wraca. 
- Cóż ... Jeśli jest się tak głupim, aby pójść za głosem...- pomyślał bogacz, uśmiechając się pod nosem...- to jest to kraj w sam raz dla mnie.
Wrócił do domu, spakował swój majątek i osiadł z rodziną w kraju, w którym nikt nie umierał. Zanim jednak wyruszył w podróż, ostrzegł swoją żonę i dzieci, że jeśli kiedykolwiek usłyszą jakiś głos, który ich będzie przywoływał, maja nie zwracać na niego uwagi. Pod żadnym pozorem mają za nim nie podążać. Przez wiele lat żyli szczęśliwie w swoim nowym, bardzo pięknym domu.
Pewnego wieczora, gdy siedząc przy stole jedli wieczerzę, żona nagle podskoczyła do góry i krzyknęła:
- Dobrze, dobrze! Już idę, idę...!
Kiedy usłyszał to jej mąż, zatrzymał żonę i powiedział:
- Pamiętasz jak cię ostrzegałem? Jeśli nie chcesz umrzeć, nie ruszaj się ze swojego miejsca i nigdzie nie idź!
- Nie słyszysz głosu, który mnie wzywa? - zapytała kobieta zdziwiona- zobaczę tylko czego chce ode mnie i zaraz wrócę z powrotem.
Mąż złapał ją w pół i mocno trzymał, podczas gdy ta szamotała się, próbując wyrwać z mężowskich objęć. W tym czasie dzieci pozamykały wszystkie drzwi i okna. 
- Dobrze, już dobrze, drogi mężu- powiedziała po chwili zrezygnowana- będę posłuszna i nie ruszę się z miejsca. 
Ale gdy tylko ktoś nieopatrznie na chwilę uchyliły drzwi, kobieta skorzystała z okazji i prędko czmychnęła.

 

Nie wiadomo kiedy znikła w czeluściach czarnej nocy. W mężowskich rękach została po niej tylko futrzana kamizelka, którą przed chwilą jeszcze miała na sobie W oddali dał się tylko słyszeć jej głos:"Idę już, idę...!" Potem ucichł i rodzina więcej jej nie zobaczyła. 
- Cóż" - powiedział bogacz- nie mogłem jej uratować, ponieważ była tak głupia, że ​​chciała umrzeć.
Po czasie ożenił się z inną kobietą i nadal żył szczęśliwie w jeszcze piękniejszym domu. 
Nie minęło wiele czasu, kiedy to bogacz, siedząc u fryzjera osobiście usłyszał przywołujący go głos. Stało się to w momencie, gdy całą twarz miał wysmarowaną mydłem, a fryzjer właśnie kończył ostrzyć brzytwę, żeby go ogolić. 
Wtedy właśnie bogacz podskoczył na fotelu jak oparzony i głośno wrzasnął:
- Nie pójdę! Czy mnie słyszysz? Nie pójdę z tobą głosie!!
Fryzjer i pozostali klienci osłupieli ze zdziwienia, a bogacz po raz drugi donośnie krzyknął, grożąc pięścią w kierunku drzwi:
- Raz na zawsze mówię ci, że nie pójdę! Odejdź stąd natychmiast! - ale widocznie głos nie ustawał, bo bogacz krzyczał dalej:
- Jak śmiesz mi rozkazywać!- zawył gniewnie bogacz- jeśli natychmiast nie zostawisz mnie w spokoju, zmuszę cię do posłuszeństwa!
I nie namyślając się wiele, chwycił brzytwę z rąk fryzjera i z twarzą wciąż pokrytą mydłem rzucił się w stronę drzwi.
- Pokażę ci jak zostawić ludzi w spokoju! - wydzierał się bogacz goniąc głos.
Jako, że fryzjer nie miał ochoty utracić bardzo porządnej brzytwy, puścił się w pogoń za bogaczem.

 

Gonił go przez miasto, przez pola i łąki, lasy, aż w końcu spostrzegł, że bogacz zniknął nad urwiskiem. Goniąc głos, nie zauważył głębokiej przepaści i wpadł w nią... Nigdy go więcej nie zobaczono. ... 
Tak więc, pomimo tego wszystkiego, co bogacz do tej pory robił, aby nie iść za głosem, nie miał tak naprawdę wyboru. Jedyną możliwością było bowiem podążyć za głosem...tak jak pozostali ludzie. 
Kiedy fryzjer po powrocie powiedział mieszkańcom, co się stało, wszyscy poszli zbadać dno przepaści, mając nadzieję znaleźć ślady tych wszystkich innych ludzi, którzy za głosem pobiegli. 
Ale niczego nie znaleźli.
Odtąd mieszkańcy owego kraju przestali słuchać głosu i umierali spokojnie w swoich łóżkach, jak wszyscy ludzie świata.

Opracowanie: Roger Lancelyn Green, 1964 rok 
Ilustracje: Wojciech Kubasta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)