Bajka o dwóch królach
bajka grecka z Rodos
Dawno, dawno temu, żył stary król, który czując, że chwila śmierci jest już blisko, wezwał swoich dwóch synów: Amona i Linydosa. Powiedział do nich:
- Nie mam wiele czasu moje dzieci. Tobie - powiedział, zwracając się do najstarszego - pozostawiam moje królestwo, ale wraz z nim ciężar rządów, który bywa udręką i przekleństwem. A tobie Linydosie z racji tego, że jesteś najmłodszy, a ja nie mam innego królestwa, mogę zostawić tylko moje błogosławieństwo. Niech sam Helios cię chroni!
To mówiąc, stary król umarł. Najstarszy syn chętnie przyjął królestwo po swoim ojcu, a ponieważ królestwo było związane z klątwą, ją również musiał przyjąć. Jego młodszy brat odszedł z błogosławieństwem ojca szukać szczęścia w świecie.
Powędrował do sąsiedniego kraju, szukając miejsca do życia i pracy, aby się wyżywić. Dotarł do miasta nad brzegiem morza, a w mieście do nędznej tawerny, której właścicielem był bardzo stary człowiek.
- Pozwól mi zamieszkać z tobą – poprosił Linydos – chociaż przez jakiś czas. W zamian za wyżywienie i dach nad głową, będę dla ciebie pracował.
- Zarabiam niewiele, ledwo starcza mi na życie- odparł starzec - jak więc miałbym wyżywić i ciebie?
W końcu starzec zgodził się. Książę natychmiast zajął się tawerną i poświęcił się pracy. Oczyścił i pomalował tawernę na biało, wyszorował podłogi i stoły, wypolerował miedziane dzbanki na kawę i kielichy do wina. Lśniły tak, jakby były ze złota. Stary karczmarz miał do tej pory tylko dwóch stałych klientów. Gdy ujrzeli jaka czystość panuje w tawernie, przyprowadzili swoich przyjaciół, a ci przyjaciele zachwyceni pięknym miejscem, przyprowadzili swoich znajomych. Wkrótce, tawerna pękała w szwach, bo zadowoleni klienci przybywali tłumnie.
Sława tawerny wkrótce dotarła do uszu wezyra. Zaciekawiony pojawił się w niej pewnej nocy w przebraniu, aby nikt go nie rozpoznał. Zasiadł w kacie przy ławie i zamówił słodką kawę. Potem skosztował mocnego wina przyprawionego żywicą, zjadł musakę*, tzatziki** i rozochocony wzniósł toast ouzo***. Był zachwycony. Książę jednak rozpoznał wezyra, gdy tylko wszedł. Ukłonił się nisko, zadbał osobiście by kawa dla wezyra była gorąca, a kielich do wina zawsze pełny. Kiedy wezyr wyszedł, zostawił bardzo wysoki napiwek bo, aż dwadzieścia sztuk złota!
Wezyr natychmiast udał się do pałacu i opowiedział królowi o chłopaku, który przemienił starą tawernę w doskonały lokal. Król był tak bardzo zainteresowany, że przebrał się i podszedł do tawerny, jakby był zwykłym poddanym. Książę rozpoznał jednak króla, ukłonił się przed nim, tak jak to zrobił przed wezyrem, i zadbał o to, by jego kawa była gorąca, a jego szklanka zawsze pełna. A kiedy król wyszedł, zostawił wielki napiwek na tacy: pięćdziesiąt sztuk złota!
Po powrocie do pałacu król, idąc korytarzem pomyślał:
- Jeśli ten młody człowiek potrafił przemienić zubożałą tawernę w świetny, dochodowy interes, czy nie mógłby zrobić tego samego z moim królestwem? Dam mu moja córkę za żonę, jeśli temu podoła.
Posłał po niego, a kiedy młody książę przybył, król powiedział:
- Widzisz te księgi rachunkowe? Zawierają zapiski, które wykonali moi nadworni uczeni. Sprawdź je uważnie, ponieważ chcę wiedzieć, czy są one poprawne.
Linydos przejrzał księgi i stwierdził, że wiele zapisków było fałszywych, a sumy były nieprawidłowe. Wszystko to zrobione było w celu oszukiwania króla. Był on okradany przez uczonych przez lata.
Gdy dowiedział się o tym król, wygnał z królestwa uczonych i oddał Linydosowi swą córkę za żonę. Za jakiś czas jednak umarł i książę, który do tej pory był kelnerem w tawernie został królem miasta nad brzegiem morza. Nowy król zasiadł na tronie i przypomniał sobie o swoim starszym bracie. Wysłał czterech żołnierzy, by przekazali mu wieści o nim i jego rodzinie. Ale kiedy żołnierze przybyli do miasta, nie znaleźli króla.
Powiedziano im tylko:
- Znajdziecie króla Amona na szczycie góry.
Wspięli się więc na górę i zobaczyli króla Amona, okrytego nędznymi szmatami i płaczącego, że jego żona i dzieci głodują.
Zapytany o przyczynę swojego nieszczęścia, odpowiedział:
- Sprowadziła mnie tu klątwa nałożona na moje królestwo! Teraz muszę pasać świnie, żeby zarobić na kawałek chleba i oliwę ... Ja, który byłem jedynym dziedzicem królestwa mojego ojca, zostałem nędzarzem!
- Twój brat, który jest naszym królem, wysłał nas, aby zabrać cię do miasta w pobliżu morza- powiedzieli żołnierze.
Twarz biednego króla pojaśniała w uśmiechu i zawołał:
- Jakże się cieszę! Prowadźcie mnie szybko do waszego króla!
Kiedy przybyli, młody monarcha ulitował się szczerze nad nędzą brata i jego rodziny. Natychmiast nakazał sługom zaopiekować się nimi należycie. Przygotowali słudzy pachnącą kąpiel, jedwabne szaty i usadzili ich na honorowych miejscach podczas przyjęcia, które wydał król Linydos.
Kiedy już zasiedli do stołu młody władca polecił sługą:
- Pamiętajcie, aby mój brat, jego żona i dzieci zostali obsłużeni w pierwszej kolejności. Ja za nimi.
Wszyscy zaproszeni goście, widząc honory jakie przypadły przybyszom, zaczęli traktować ich z wielkim szacunkiem. A biedny król Amon był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Nie mniej jednak królem miasta nad brzegiem morza był jednak jego młodszy brat Linydos, a on tylko gościem. Tego zaś nie mogła znieść zła i zawistna żona króla Amona. Zazdrosna kobieta, czuła się upokorzona, że będąc do tej pory królową, teraz mimo szacunku i honorów nie miała żadnej władzy.
Pewnego dnia powiedziała do męża:
- Nie mogę zaznać szczęścia dopóki znowu nie zostaniesz królem, a ja jak kiedyś królową!
- Jak mogę zostać królem? - zapytał Amon - pamiętaj, że jeszcze niedawno pasałem świnie w górach.
- Łatwo możesz to osiągnąć- powiedziała cicho kobieta- Wszystko, co musisz zrobić, to zabić swojego brata i zająć jego tron.
I tak malowniczo zaczęła opisywać świetlana przyszłość, tak gorąco namawiać męża, że w końcu król Amon dał się zwieść zazdrosnej żonie. Następnego dnia, zgodnie z planem, król Linydos został poinformowany, że jego brat jest ciężko chory. Pospieszył go odwiedzić, szczerze zaniepokojony chorobą brata.
Gdy wszedł do jego komnaty usłyszał:
- Drogi bracie, twoje miasto nad brzegiem morza jest przepiękne, ale duszę się w nim. Wydaje mi się, że brakuje mi powietrza górskiego, do którego się przyzwyczaiłem.
- Chodź więc ze mną- powiedział król Linydos- pójdziemy do ruin mojego starego zamku na szczycie góry. Tam powietrze jest świeże i rześkie. Na pewno poczujesz się lepiej.
Dokładnie tego oczekiwał Amon od swego brata i ochoczo wsiadł na konia, który został dla niego osiodłany. Odjechali, w towarzystwie dwóch strażników. Jechali górską ścieżką, tak długo, jak tylko konie mogły po niej jechać. Następnie zostawili konie pod dozorem strażników, a sami przeszli do starego zamku pieszo. Kiedy byli na miejscu, wiatr mocno wiał, aż zapierało dech w piersi. Amon podszedł na skraj urwiska i wykrzyknął:
- Zobacz jaka dziwna łódź podpłynęła do brzegu! Nigdy takiej nie widziałem!
Linydos nie podejrzewając brata o złe intencję, zbliżył się do urwiska i wychylił, chcąc zobaczyć dziwną łódź. Wtedy Amon popchnął go w otchłań. Powrócił czym prędzej do strażników pilnujących koni i udając zrozpaczonego powiedział:
- Co za tragedia! Mój drogi brat, król Linydos, pochylił się nad urwiskiem, by zobaczyć przepływającą łódź i silny wiatr porwał go ze skały! Nie mogłem nic zrobić! To działo się tak szybko!
Strażnicy natychmiast chcieli rzucić się pomoc królowi, ale Amon zatrzymał ich mówiąc:
- On nie żyje! Teraz ja jestem waszym królem. Nie mówmy o tym więcej i chodźcie za mną do miasta! - rozkazał.
Zeszli z góry a nowy król zasiadł na tronie swojego brata. Od razu wydał rozkaz, aby pozbawić owdowiałą królową pięknych szat i biżuterii. Kazał też uwięzić ją w klatce razem z kurczętami. Potem ustanowił nowe i bardzo wysokie podatki, które nałożył na wszystkich mieszkańców miasta nad brzegiem morza. Poddani musieli pracować ciężko przez cały dzień i noc, aby móc zapłacić daninę.
- Co za nieszczęście, że nasz dobry król Linydos nie żyje! - płakali cicho – Teraz przyjdzie i nam umrzeć z głodu i nędzy! - rozpaczali i załamywali ręce.
Opłakiwali swego dotychczasowego króla długo i szczerze, nie mogąc o nim zapomnieć. Ale prawdziwy król nie umarł. Spadając z urwiska spadł w geste krzaki jeżyn rosnące przy brzegu morza. Niestety, gałęzie krzewów oślepiły go. Usiadł nad brzegiem morza i lamentował. Po jakimś czasie przepływała obok łódź rybacka. Kapitan łodzi usłyszał skargi mężczyzny i zbliżył się do skały tak blisko, jak tylko mógł. Zobaczywszy niewidomego nieszczęśnika, ulitował się nad nim i kazał zabrać go na pokład. Tam napoił go i nakarmił.
Ale to nie podobało się reszcie załogi i mamrotali pod nosem niezadowoleni:
- Rzucamy sieci raz po raz i nie złapaliśmy jak dotąd żadnej ryby– mruczeli – natomiast złapaliśmy ślepca, który na pewno przyniesie nam pecha!
Rybacy nadal mruczeli pod nosem:
- Do tej pory udawało nam się złowić choć kilka sardynek, ale od kiedy płynie z nami ślepiec, sieci są puste!
Wtedy rozległ się głos niewidomego:
- Kapitanie, rozkaż swoim ludziom, by rzucili swoje sieci jeszcze raz. Daję słowo, że tym razem szczęście im dopisze.
Uśmiechając się szyderczo rybacy musieli wykonać rozkaz kapitana, który nakazał im jeszcze raz zarzucić sieci. Jednak kiedy zaczęli je wyciągać, przeklinali siarczyście pod nosem bo nie mogli dać rady:
- No to teraz się doigraliśmy! – krzyczeli ze złością- na pewno zaczepiliśmy siecią o jakąś skałę i porwiemy nasze sieci!.
- Powoli! - krzyknął kapitan – źle się do tego zabieracie. Nie szarpcie tylko róbcie ostrożnie wykorzystując całą swą siłę! I nie ważcie się podnieść ręki na ślepca!
Rybacy mocno pociągnęli sieci. Były tak pełne ryb jak nigdy dotąd. Sprzedali je potem na targu i zarobili bardzo dużo sztuk złota.
Rybacy, wdzięczni ślepcowi za radę zawsze dbali o to, aby miał co zjeść i gdzie spać. A kapitan zabierał na połowy swoją żonę, której zadaniem było opiekować się ślepcem na łodzi. Czas mijał, a żona kapitana, zmęczona rolą opiekunki, zaczęła nienawidzić ślepca, denerwować się na niego i dręczyć go, kiedy nikt tego nie widział.
Pewnego dnia, gdy kapitan i jego ludzie wrócili z targu gdzie sprzedawali ryby, zastali żonę kapitana płaczącą. Jej ubranie było poszarpane, a włosy rozczochrane.
Kiedy ich zobaczyła, wykrzyknęła:
- Ratujcie mnie przed ślepcem! Próbował mnie zabić! Z trudem się obroniłam!
Kapitan i rybacy podbiegli do niej, przysięgając, że porachują mu wszystkie kości!
Ale ten krzyknął:
-Mój drogi kapitanie, serce masz złote i byłeś dla mnie taki dobry. Posłuchaj mnie wiec, błagam, zanim mnie ukarzesz! Przysięgam, że nie zrobiłem krzywdy tej kobiecie, ani nawet nie pomyślałem, żeby to zrobić! Przeciwnie, to ona mnie dręczyła, kiedy byliśmy sami. Jako dowód na to, że mówię prawdę, podzielę łódź na połowę. Ona pozostanie na jednej połowie, a ja na drugiej. Niech sam Helios rozstrzygnie kto mówi prawdę a kto kłamie i kłamce ukaże a prawdomównego nagrodzi!
Nie skończył wypowiadania tych słów, gdy łódź rozdzieliła się na dwie części, bez zatonięcia. Na jednej połowie znalazła się żona kapitana, a na drugiej ślepiec. Z tą jednak różnicą, że tym razem to żona kapitana była niewidoma, a ślepiec odzyskał wzrok. Oczy Linydosa były teraz innego koloru, niż przed upadkiem z urwiska. Były niebieskie jak niebo.
- Czy teraz mi wierzysz?- zapytał- Jeśli nadal mi nie wierzysz, przejdę na tę połowę łodzi, na której stoi twoja zła żona. Ale wtedy łódź zatonie.
- Och! Wierzymy ci ślepcu - wykrzyknęli wszyscy - chociaż już nie powinniśmy tak cię nazywać. Ale błagamy, abyś zwrócili nam łódź, ponieważ bez niej nie moglibyśmy żyć. Linydos upadł na ziemię i natychmiast dwie połówki statku połączyły się. Kobieta wciąż była na pokładzie, a kapitan i jego ludzie wsiedli na łódź.
- Płyń z nami! - prosili go – Przynosisz nam szczęście!
- Już nie- odpowiedział mężczyzna- nasza przyjaźń dobiegło końca.
Łódź odpłynęła, a król powrócił do swego miasta. Z zaskoczeniem zauważył, że w oknach wszystkich domów wisiały czarne zasłony.
- Pewne nieszczęście jakieś się wydarzyło – pomyślał Linydos.
I zamiast udać się do pałacu, poszedł na obrzeża miasta, obserwując wszystko co się wokół dzieje. Szedł tak, aż dotarł do chaty, na której progu siedziała staruszka.
- Czy możesz udzielić mi gościny? – zapytał staruszkę.
- Chętnie, ale nie mam ani miejsca, na którym mógłbyś odpocząć, ani nie mam cię czym nakarmić - powiedziała kobieta.
- Dam ci pieniądze, żebyś mogła kupić i matę do spania i jedzenie dla nas- odparł i wręczył staruszce kilka sztuk złota i kazał jej jechać do miasta po sprawunki.
Kiedy kobieta wróciła, przynosząc chleb, ser, jagnięcinę, owoce, wino i oliwę oraz matę dla gościa, przygotowała smaczny obiad.
Gdy zasiedli do wieczerzy powiedziała:
-Do niedawna mieliśmy życzliwego i dobrego króla, którego wszyscy kochaliśmy. Jesteś nawet bardzo do niego podobny, ale oczy masz inne. Twoje są niebieskie, a jego były czarne.
- Jestem królem...- odpowiedział król dolewając kobiecie żywicznego wina, które sprawiło, że poczuła się trochę oszołomiona- Czy wiesz, gdzie jest teraz królowa?
- Twój brat, nowy król, zamknął ją w kurniku, a tego kto się do niej zbliży nakazał surowo ukarać.
- Ale możesz chyba ją zobaczyć i powiedzieć jej, że żyję. Weźmiesz mój pierścień, jako dowód, że mówisz prawdę - dodał król.
Staruszka, ośmielona dobrym winem, wzięła pierścień i poszła do królewskich kurników, gdy tylko księżyc wyszedł wysoko na niebo. Kiedy przybyła do miejsca, w którym znajdowały się zwierzęta, powiedziała:
- Moja królowo! Mam dla ciebie dobrą wiadomość!
Ale królowa tylko krzyknęła:
- Jakim złym duchem jesteś, że ośmielasz się przyjść tutaj i mnie dręczyć?!
I zaczęła okropnie krzyczeć. Tak głośno krzyczała królowa, że przybiegli wartownicy i staruszka musiała uciekać. Przybiegła do swej chaty ledwo żywa.
Kiedy powiedział królowi, co się stało, ten nalegał:
- Musisz zaraz wrócić. Daj jej pierścień i powiedz, gdzie jestem.
Kobieta wyszła, ale tym razem, zanim się odezwała do królowej, pokazała jej pierścień Królowa wyłamała drzwi więzienia i biegnąc za kobietą, która uciekła w popłochu, zapytała:
- Gdzie znalazłeś pierścień mojego męża?
Kobieta wyjaśniła wszystko i razem weszły do chaty. Król i królowa płakali, obejmując się i całując. Potem całą noc opowiadali sobie o swoich przygodach. Następnego dnia poszli razem do miasta nad brzegiem morza i zostali od razu rozpoznani przez swoich poddanych. Rozbrzmiały dzwony, i zapanowała ogólna radość, kiedy wszyscy mieszkańcy dowiedzieli się, że ich dobry władca powrócił.
Gdy przybyli do pałacu, król Linydos rzekł do strażników:
- Natychmiast aresztu mojego brata, który niesłusznie obwołał się królem oraz jego żonę i dzieci!
Prawdziwi monarchowie po raz drugi zasiedli na tronie, a cały lud zgromadził się, by oddać im hołd i pożalić się na króla Amona i jego żonę. Król zesłał swojego brata wraz z rodziną na bezludną wyspę, strzeżoną przez wartowników dzień i noc. On sam natomiast wraz z żoną, rządził mądrze i sprawiedliwie swym krajem. Pierwszą rzeczą, którą zrobił, było zniesienie podatków, więc całe miasto, szalało z wielkiej radości.
Od tamtej pory miasto Lindos – bo tak się zwało, słynęło z dobrobytu i dostatku i z tego, że im mieszkańcom nigdy niczego nie brakowało.
* musaka - potrawa z bakłażana nadziewanego mięsem, zapiekana z sosem beszamelowym
**tzatziki - jogurt ze świeżym ogórkiem, czosnkiem i ziołami
***ouzo - tradycyjny toast wznoszony wódką anyżową, która po dolaniu do niej wody zmienia kolor na mleczny.
Aromatyczne wino żywiczne, które pito w bajce, to nic innego jak retsina - mocne wino aromatyzowane żywicą sosny alpejskiej. Zazwyczaj jest białe, ale ma też odmianę czerwoną i rzadko różową. Ma posmak terpentyny.
Opracowanie: Agnieszka Jasińska na podstawie bajki Rogera Lancelyna ze zbioru baśni "Once long ago".
Ilustracje: Vojtech Kubasta
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki bałkańskie, bajki europejskie oraz bajka z ciepłych wysp, mórz i oceanów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)