wtorek, 1 stycznia 2019

Dziadek do orzechów - cz. 11 - Zwycięstwo

Zwycięstwo 
cz. 11

bajka niemiecka

Była noc księżycowa i Klara spała już od kilku godzin, kiedy zbudziły ją nagle jakieś dziwne szmery, dochodzące, jak jej się zdawało, z jednego kąta pokoju. Wydawało się, że drobne kamyki padały na podłogę, a od czasu do czasu odzywały się odrażające świsty i piski. 
– Ach, to myszy, myszy wracają! – zawołała przerażona Klara i chciała obudzić matkę, ale słowa uwięzły jej w gardle i nie mogła zdobyć się na najlżejsze poruszenie, ujrzała bowiem Króla Myszy, który wydobył się z trudem przez otwór w murze, a potem biegał po pokoju z błyszczącymi oczkami, potrząsając swymi siedmioma koronami na głowach. 

Jednak jej przerażenie doszło szczytu, kiedy Król Myszy potężnym susem wskoczył na mały stolik, który stał u jej łóżka. 

– Hi, hi, hi, musisz mi oddać swoje cukierki, malutka, bo inaczej zagryzę twojego Dziadka… twojego Dziadka do Orzechów…




Tak świstał Król Myszy, zgrzytając zębami, a potem zeskoczył na ziemię i skrył się w dziurze. Wypadek ten tak przestraszył Klarę, że nazajutrz wstała z łóżka niezmiernie blada i bardzo niespokojna, nie mogła niemal głosu wydobyć. Sto razy chciała wyżalić się przed matką, Ludwiką albo chociażby przed ojcem chrzestnym, ale zawsze przychodziło jej na myśl, że nikt jej nie uwierzy i zostanie wyśmiana. Wiedziała jednak na pewno, że musi oddać cukierki i marcepany, żeby uratować Dziadka do Orzechów. Toteż wieczorem ułożyła wszystkie słodycze na podłodze przy szafie.

Nazajutrz rano pani radczyni rzekła: 

– Nie rozumiem, skąd wzięły się nagle myszy w naszym bawialnym pokoju. Spójrz tylko, Klaro, zjadły ci wszystkie słodycze! 
Tak było rzeczywiście. Jedynie nadziewane marcepany nie przypadły widocznie do gustu żarłocznemu Królowi Myszy, ale pogryzł je tak, że trzeba je było wyrzucić.

Anna i Elena Balbusso


Klara nic sobie nie robiła z tej straty cukierków; przeciwnie, cieszyła się niezmiernie, mniemając, że uratowała swojego Dziadka do Orzechów. Można sobie wyobrazić przerażenie Klary, gdy następnej nocy usłyszała pisk i kwik tuż obok swojego ucha. Ach, to Król Myszy zjawił się znowu! Oczy jego błyszczały jeszcze silniej niż ubiegłej nocy i jeszcze bardziej przeraźliwy pisk wydobywał się z jego siedmiu paszcz. 
– Musisz mi oddać swoje lalki z cukru, malutka, bo inaczej zagryzę twojego Dziadunia, twojego Dziadka do Orzechów…

Roberto Innocenti

Z tymi słowami okropny Król Myszy zeskoczył ze stolika i ukrył się w norze. Następnego dnia Klara stanęła przed szafą, w której znajdowały się jej lalki z cukru, i oglądała je po raz ostatni z wielkim smutkiem. Nie należy się dziwić jej zmartwieniu, gdyż nie masz pojęcia, moja uważna Czytelniczko, jakie śliczne figurki z cukru miała Klara! 
Przede wszystkim był tam piękny pastuszek z pastereczką: paśli oni całe stado owieczek białych jak mleko, a obok nich skakał wesoły piesek. Było tam dwóch listonoszy z listami w rękach, a cztery milutkie parki – wytwornie ubrani młodzieńcy i ślicznie wystrojone dziewczęta – huśtały się na marcepanowej huśtawce… Było tam także kilku tancerzy, a w kąciku stało małe, rumiane dziewczątko, oczko w głowie Klary. Łzy popłynęły jej z oczu.

Jan Marcin Szancer
– O mój drogi panie Droselmajer! – zawołała do Dziadka do Orzechów. – Czego bym nie zrobiła, żeby pana uratować. Ale to jest jednak okropne!
Dziadek do Orzechów miał wygląd tak zabawny, że Klara, której ciągle przed oczami stało siedem otwartych gardzieli gotowych pożreć Dziadka, postanowiła poświęcić wszystko. Wieczorem ułożyła więc na podłodze przy szafie swoje cukrowe laleczki, tak jak poprzednio cukierki i marcepany. Ucałowała pastuszka, pastereczkę, owieczki, a wreszcie wyjęła z kąta swoje ulubione rumiane dzieciątko i umieściła je na samym końcu.
– Nie, to przechodzi wszelkie pojęcie! – wołała pani radczyni następnego ranka. – Na pewno gospodaruje w szafie jakaś ogromna mysz, bo wszystkie cukrowe laleczki biednej Klary są pogryzione. 
Klarze trudno było powstrzymać łzy, ale prędko uśmiechnęła się, myśląc: „To nic. Dziadek do Orzechów jest uratowany!”. 
Pani radczyni opowiedziała wieczorem mężowi o spustoszeniach uczynionych przez myszy w szafie dzieci. 
– To doprawdy okropne, że nie możemy dać sobie rady z tą fatalną myszą, która rozpanoszyła się w oszklonej szafie i pożera słodycze biednej Klary – rzekł radca, a ojciec chrzestny zawołał wesoło: 
– Przecież piekarz ma na dole ślicznego kota; zaraz go tu przyniosę! On położy koniec temu wszystkiemu i odgryzie głowę myszy, gdyby to była nawet Mysibaba we własnej osobie albo jej syn, Król Myszy… 
– I będzie skakał po stołach i krzesłach – przerwała, śmiejąc się, matka. – Pozrzuca szklanki, filiżanki i narobi jeszcze tysiąc innych szkód. 
– Skądże znowu! – odparł ojciec chrzestny. – Kot piekarza jest zręczny; chciałbym umieć tak zgrabnie, jak on, chodzić po pochyłym dachu.

Maria Pawłowna
– Tylko bez kotów w nocy! – prosiła Ludwika, która nie znosiła tych zwierząt. – Właściwie ojciec chrzestny ma rację – rzekł radca – ale możemy również postawić pułapkę na myszy. Czy mamy w domu pułapkę?
– Pułapkę zrobi nam najlepiej ojciec chrzestny! – zawołał Fred. – Przecież to on ją wynalazł! 
Wszyscy roześmieli się, a ponieważ pani radczyni nie miała w domu pułapki, ojciec chrzestny zaofiarował się, że ma kilka u siebie, i kazał natychmiast przynieść ze swego mieszkania doskonałą pułapkę na myszy. Fred i Klara przypomnieli sobie dokładnie opowiadanie ojca chrzestnego o twardym orzechu. Kiedy kucharka przysmażała słoninę, Klara drżała na całym ciele i odezwała się do niej, jakby to ona była królową z bajki o Pirlipacie: 
– Strzeż się, królowo, Mysibaby i jej rodziny! 
A Fred wyjął szablę i zawołał: 
– Niech tylko przyjdą, już ja im pokażę!

Denis Gordeev

Ale nic się nie poruszyło ani pod kominem, ani na kominie. A kiedy sędzia uwiązał słoninę na cienkiej nitce i cichutko ustawił pułapkę przy szafie, Fred go ostrzegł: 
– Uważaj dobrze, ojcze chrzestny i świetny zegarmistrzu, żeby ci Król Myszy jakiegoś figla nie spłatał! 
W nocy biedna Klara miała okropne przejścia. Czuła zimne dotknięcia wzdłuż ręki, potem coś chropowatego i obrzydliwego przylgnęło do jej policzka, piszcząc straszliwie. Obrzydliwy Król Myszy siedział na jej ramieniu, czerwony ogień zionął z jego siedmiu szeroko rozwartych gardzieli.

Maksim Mitrafanow

Potwór, zgrzytając zębami, świstał prosto do ucha Klary: 

Świst – świst, gwizd – gwizd, 
Do domku nie wejdę, 
Bez uczty się obejdę, 
Złapać mnie się nie uda! 
Świst – świst, gwizd – gwizd, 
Oddaj mi swoje cuda, 
Swoje śliczne książeczki 
I swoje sukieneczki! 
Nie wiem, co zmiłowanie, 
Stracisz swe ukochanie; 
Dziadka zjem na śniadanie, 
Hi – hi! Pi – pi! 
Kwik – kwik! 

Klara była następnego ranka bardzo blada. 

Jan Marcin Szancer

– Ta wstrętna mysz jeszcze się nie złapała – powiedziała matka, a myśląc, że Klara boi się myszy i opłakuje swoje cukierki, dodała: – Ale bądź spokojna, Klaro, już my ją wypędzimy! Jeżeli nie pomogą pułapki, to ojciec chrzestny sprowadzi tego szarego kota. 
Zaledwie Klara znalazła się w bawialni, natychmiast podeszła do oszklonej szafy i łkając, zwróciła się do Dziadka do Orzechów: 
– Mój najdroższy, najlepszy panie Droselmajer, cóż ja, mała, nieszczęśliwa dziewczynka mogę dla pana uczynić? Gdybym nawet oddała na pogryzienie temu okropnemu Królowi Myszy wszystkie moje książki z obrazkami, a nawet tę śliczną nową sukienkę, którą dostałam na Gwiazdkę, to przecież zażąda on jeszcze więcej i nic już nie będę miała. Wreszcie i mnie samą będzie chciał zagryźć zamiast pana. Ach, co mam uczynić, ja nieszczęśliwa, co mam uczynić?!

Gennady Spirin

Kiedy Klara tak skarżyła się i narzekała, zauważyła nagle, że Dziadkowi do Orzechów po owej pamiętnej nocy pozostała na szyi wielka krwawa plama. Odkąd Klara wiedziała, że jej Dziadek do Orzechów jest w istocie młodym panem Droselmajerem, siostrzeńcem ojca chrzestnego, nie nosiła go więcej na ręku, nie pieściła go i nie całowała, a nawet lękała się go dotknąć. Ale teraz ostrożnie wyjęła go z szafy i zaczęła ścierać mu chustką do nosa krew z szyi.


Jakież było jej zdziwienie, gdy nagle poczuła, że Dziadek w jej ręce stawał się coraz cieplejszy i zaczął się poruszać. 
Gdy prędziutko odstawiła go na półkę, usta jego zaczęły się otwierać i zamykać, aż wreszcie Dziadunio wyszeptał: 
– Ach, moja droga przyjaciółko, ileż pani zawdzięczam! Nie poświęci pani dla mnie ani książek z obrazkami, ani gwiazdkowej sukienki. Tylko niech mi się pani wystara o pałasz; tylko o pałasz, reszta należy już do mnie, gdybym miał nawet… 
W tej chwili jednak Dziadek do Orzechów stracił mowę; oczy jego, przed chwilą pełne tęsknoty i uczucia, przybrały znowu wyraz nieruchomy i martwy. Klara nie odczuwała żadnego lęku, przeciwnie, skakała z radości, bo wiedziała teraz, w jaki sposób uratować Dziadka do Orzechów, nie ponosząc więcej bolesnych ofiar. 
Ale gdzie zdobyć pałasz dla tego malca? Klara postanowiła naradzić się z Fredem. Wieczorem, kiedy rodzice wyszli z domu, a dzieci same siedziały w bawialni obok oszklonej szafy, Klara opowiedziała bratu wszystko, co się jej wydarzyło, i w jaki sposób może uratować Dziadka do Orzechów. W tym całym opowiadaniu najbardziej zastanowiło Freda, że jego huzarzy, według relacji Klary, tak źle zachowali się w bitwie. Jeszcze raz zapytał, czy to prawda, a kiedy Klara potwierdziła, podszedł szybko do szafy i zwrócił się do huzarów z patetyczną przemową. Potem, chcąc ich ukarać za egoizm i tchórzostwo, poobcinał im z czapek odznaki wojskowe i zabronił w ciągu całego roku trąbić marsza gwardyjskiego. 
Następnie zwrócił się znowu do Klary: 
– Co się tyczy pałasza, to mogę dostarczyć go Dziadkowi do Orzechów; wczoraj właśnie wyznaczyłem emeryturę wysłużonemu oficerowi batalionu kirasjerów, więc mogę mu odebrać jego piękny i ostry pałasz. 

Wspomniany oficer żył z pensji, wyznaczonej przez Freda, w tylnym kącie trzeciej półki. Chłopiec wyciągnął go stamtąd, zabrał mu błyszczący srebrny pałasz i przypasał go Dziadkowi do Orzechów. Klara bała się tak bardzo, że następnej nocy nie mogła zmrużyć oka. Zdawało się jej, że z bawialni dochodzą jakieś niezwykłe hałasy, brzęki i szmery. Nagle usłyszała głośny okrzyk: „kwik, kwik!”

– To Król Myszy, na pewno Król Myszy! – zawołała Klara i przerażona wyskoczyła z łóżka. 

Naokoło panowała już cisza zupełna, ale wkrótce usłyszała cichutkie pukanie do drzwi i delikatny głosik: 

– Niech pani spokojnie otworzy, przychodzę z dobrą nowiną! 
Klara poznała głos młodego Droselmajera, zarzuciła prędko sukienkę i natychmiast otworzyła drzwi. Dziadunio stał za progiem, trzymając w prawej ręce zakrwawiony pałasz, a w lewej woskową świeczkę. 
Gdy spostrzegł Klarę, ukląkł na jedno kolano i odezwał się do niej: 
– O pani! Tobie jednej zawdzięczam, żeś pokrzepiła moją odwagę rycerską, a ramieniu memu dodała siły, bym mógł pokonać zuchwalca, który śmiał z ciebie szydzić. Chytry Król Myszy leży zmiażdżony i pławi się we własnej krwi. Zechciej, pani, przyjąć z rąk rycerza oddanego ci aż do śmierci ten dowód zwycięstwa i nie wzgardź tym darem. 

To mówiąc, Dziadek do Orzechów zsunął zręcznie z ręki siedem nałożonych jak bransolety złotych koron Króla Myszy i podał je Klarze.


Maksim Mitrafanow


Dziewczynka nie posiadała się z radości, a Dziadek do Orzechów powstał i ciągnął dalej: 

– O moja kochana panno Klaro! Teraz, kiedy pokonałem swojego wroga, pragnąłbym ci pokazać wiele cudownych rzeczy, gdybyś tylko zechciała pójść ze mną! O, uczyń to, uczyń, najdroższa panno Klaro! - przejdź do cz. 12- Królestwo Lalek



Autor: Ernest Teodor Amadeus Hoffmann 
Przekład: Józef Kramszyk 


"Dziadek do orzechów":

cz. 2 - Podarunki
cz. 3 - Wychowanek
cz.4 - Cuda
cz. 5 - Bitwa
cz. 6 -  Choroba
cz. 11 - Zwycięstwo
cz. 12 - Królestwo Lalek
cz. 13 - Stolica
cz. 14 - Zakończenie

James Mayhew
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)