wtorek, 1 stycznia 2019

Dziadek do orzechów - cz. 14 (ostatnia) - Zakończenie

Zakończenie 
cz. 14. ostatnia
bajka niemiecka

Prrr… Bęc! Klara spadła z niezmierzonej wysokości. Jakiż to był dziwny upadek! Natychmiast otworzyła oczy i spostrzegła, że leży w swoim łóżeczku; był już jasny dzień, a przy niej stała matka i mówiła: 
– Jakże można spać tak długo? Już dawno śniadanie na stole. 
Zapewne moi Czytelnicy domyślają się, że Klara – oszołomiona tymi wszystkimi cudownościami, które oglądała – zasnęła wreszcie w sali Pałacu Marcepanowego i że paziowie albo nawet same księżniczki zaniosły ją do domu i położyły do łóżka. 
– Ach, mamusiu, moja droga mamusiu, gdybyś wiedziała, dokąd mnie zaprowadził tej nocy młody pan Droselmajer i jakie widziałam cuda! Opowiedziała też wszystko prawie równie dokładnie, jak ja to zrobiłem przed chwilą, a matka patrzyła na nią niezmiernie zdziwiona. 
Kiedy Klara skończyła, matka rzekła: 
– Miałaś długi i bardzo piękny sen, Klaro. Ale wybij sobie już raz to wszystko z głowy. 
Klara twierdziła z uporem, że nic jej się nie śniło i że widziała to wszystko rzeczywiście. Matka zaprowadziła ją więc do oszklonej szafy, wyjęła z niej Dziadka do Orzechów, który jak zwykle stał sobie na trzeciej półce od dołu, i powiedziała: 
– Jak możesz, niemądra dziewczynko, przypuszczać, że ta norymberska drewniana lalka obdarzona została nagle życiem i ruchami?

James Mayhew


– Ależ, mamo – przerwała Klara – ja wiem na pewno, że mały Dziadek do Orzechów jest młodym panem Droselmajerem z Norymbergi, siostrzeńcem ojca chrzestnego.
Słysząc to, radca i pani radczyni wybuchnęli głośnym śmiechem. 
– Ach, ojcze! – ciągnęła Klara, z trudem powstrzymując łzy. – Wyśmiewasz się z mojego Dziadka do Orzechów, a on o tobie wyrażał się tak dobrze; bo kiedy przedstawiał mnie swoim siostrom księżniczkom, powiedział, że jesteś wielce szanownym radcą! 
Podniósł się jeszcze głośniejszy śmiech, a wtórowali mu teraz Ludwika, a nawet Fred. Klara pobiegła do swojego pokoju, przyniosła stamtąd małą szkatułkę, wyjęła siedem koron Króla Myszy i podała je matce, mówiąc: 
– Spójrz tylko, kochana mamusiu! Oto siedem koron Króla Myszy, które młody pan Droselmajer przyniósł mi w darze tej nocy na dowód swojego zwycięstwa. 

Maksim Mitrofanow

Z wielkim zdumieniem przyglądała się pani radczyni malutkim koronom, tak misternie wyrzeźbionym z jakiegoś nieznanego, ale bardzo błyszczącego metalu, że trudno było przypuścić, by były dziełem rąk ludzkich. Nawet radca nie mógł się dość napatrzyć i razem z matką wypytywali Klarę bardzo poważnie, skąd wzięła te korony. 
Ale ona powtarzała wciąż tylko to, co już raz powiedziała, a kiedy ojciec zrobił bardzo surową minę i nawet nazwał ją małą kłamczuchą, rozpłakała się na dobre i zaczęła się skarżyć: 
– Ach, jaka jestem nieszczęśliwa! Cóż mam wam odpowiedzieć? 
W tej chwili otworzyły się drzwi, do pokoju wszedł ojciec chrzestny i zawołał:
 – Bzdury, bzdury! To są przecie korony, które przed laty nosiłem przy zegarku jako breloki i które podarowałem Klarze na urodziny, kiedy skończyła dwa lata. Czy pamiętacie? 
Ani radca, ani radczyni nie mogli sobie tego przypomnieć. Klara widząc, że twarze rodziców są znowu przyjazne i wesołe, podbiegła do ojca chrzestnego i zawołała: 
– Ach, mój ojcze chrzestny, ty wiesz przecież wszystko! Powiedz więc, że mój Dziadek do Orzechów jest twoim siostrzeńcem i że to on podarował mi te korony.
Ale sędzia zasępił się tylko i mruknął: 
– Mała, głupiutka dziewczynka! 
Radca ujął Klarę za obie ręce, ustawił przed sobą i rzekł: 
– Słuchaj, Klaro, czas już skończyć z tymi wymysłami! Jeżeli raz jeszcze powiesz, że ten mały potworek jest siostrzeńcem pana sędziego, to wyrzucę za okno nie tylko jego, ale wszystkie inne twoje lalki razem z panną Elizą!

Marina Puzyrenko

Nie wolno więc było Klarze mówić o tym, co przepełniało jej serce. Nie zapomina się przecież tak łatwo o podobnie wspaniałych rzeczach, jakie ona przeżyła. Wyobraź sobie, mój drogi Czytelniku, że nawet jej braciszek Fred obracał się do niej plecami, gdy chciała mu opowiadać o czarodziejskim królestwie, w którym przeżyła tak szczęśliwe chwile. 
A nawet, zdaje się, że kilkakrotnie mruknął przez zęby: „Głupia gąska” – ale nie bardzo w to wierzę, gdyż w gruncie rzeczy Fred miał dobry charakter. 
Prawdą jest natomiast, że przestał wierzyć we wszystko, co mu opowiadała Klara, i podczas publicznej parady przeprosił swoich huzarów za wyrządzoną im krzywdę. Na miejsce zabranych odznaczeń przyczepił im o wiele wspanialsze kity z oskubanych piór gęsich i pozwolił im znowu trąbić marsz gwardyjski. Tak, Tak… My wiemy najlepiej, jak wyglądała odwaga huzarów, kiedy ohydne pociski zaczęły plamić ich czerwone mundury!
Nie wolno było Klarze mówić o swoich przygodach, ale wspomnienia niezwykłej krainy otaczały jej głowę jak gdyby czarodziejską, słodką melodią. Kiedy tylko pomyślała o tym, widziała wszystko dokładnie po raz wtóry; toteż zdarzało się często, że zamiast bawić się, jak to dawniej bywało, siedziała w kącie nieruchoma, milcząca i pogrążona w myślach. 
Pewnego dnia sędzia naprawiał zegar w mieszkaniu radcy. Klara siedziała obok oszklonej szafy i patrzyła w zamyśleniu na Dziadka do Orzechów. 
Nagle wyrwało jej się zupełnie niechcący: 
– O mój drogi panie Droselmajer, gdyby pan żył naprawdę, nie postąpiłabym tak, jak księżniczka Pirlipata; nie wzgardziłabym panem za to, żeś przeze mnie i dla mnie przestał być młodym i przystojnym chłopcem!

Maksim Mitrofanow

W tej chwili ojciec chrzestny krzyknął: 
– Cóż to znowu za bzdury! 
Jednocześnie w pokoju nastąpił taki trzask i takie zamieszanie, że Klara zemdlała i spadła z krzesła na ziemię.
Kiedy przyszła do siebie, matka starała się doprowadzić ją do przytomności i mówiła: 
– Kto to widział spadać z krzesła! Taka duża panna! Oto przyjechał siostrzeniec ojca chrzestnego. Bądź dla niego grzeczna i uprzejma! 
Klara podniosła oczy. Czyżby to był jej Dziadek do Orzechów?
Sędzia włożył swoją szklaną perukę oraz żółty surdut i uśmiechając się bardzo przyjaźnie, trzymał za rękę młodzieńca niewielkiego wzrostu, lecz bardzo zgrabnego i przystojnego. Twarz jego była jak krew z mlekiem, ubrany był w piękny jedwabny surdut obramowany złotem, białe jedwabne pończochy i zgrabne pantofelki; do żabotu wpięty miał śliczny bukiecik ze świeżych kwiatów. Włosy miał kunsztownie ufryzowane i upudrowane, a na plecach zwieszał się pięknie spleciony warkocz. Krótka szpada u boku błyszczała, jak gdyby była wysadzana drogimi kamieniami, a kapelusik pod pachą wyglądał jak z najlżejszego puchu. Młodzieniec dał zaraz na wstępie dowody dobrego wychowania, przywiózł bowiem Klarze mnóstwo pięknych zabawek, przysmaki z marcepanu i zupełnie takie same lalki, jakie pogryzł Król Myszy.

Nika Goltz

Fred dostał od niego prześliczny pałasz. Po herbacie uprzejmy gość tłukł dla wszystkich orzechy, a umiał sobie poradzić nawet z najtwardszymi: prawą ręką wkładał je do ust, lewą pociągał za warkocz i trach!… łupina rozpadała się w kawałki. 
Klara zaczerwieniła się po same uszy, kiedy po raz pierwszy ujrzała miłego młodzieńca, który tak bardzo przypominał Dziadka do Orzechów, a rumieńce jej stały się jeszcze żywsze, kiedy poprosił ją po jedzeniu, żeby zechciała podejść z nim do oszklonej szafy w bawialni. 
– Bawcie się grzecznie, dzieci – powiedział sędzia. – Wszystkie moje zegary chodzą prawidłowo, nie obawiam się więc niczego. 
Zaledwie dzieci znalazły się same, nagle – czyżby się Klarze zdawało? – młody Droselmajer ukląkł przed nią na jedno kolano i rzekł: 
– O najdroższa panno Klaro, uszczęśliwiony Dziadek do Orzechów, któremu uratowałaś życie, klęczy przed tobą. Powiedziałaś, że nie wzgardziłabyś mną jak zła księżniczka Pirlipata, gdybym w twojej służbie stracił urodę. W tej samej chwili przestałem być wstrętnym Dziadkiem do Orzechów i wróciłem do swej dawnej postaci. O droga panno Klaro, zechciej mnie uszczęśliwić! Ofiaruj mi swoją rękę, daj mi dzielić z tobą koronę i państwo, panuj w raz ze mną w Marcepanowym Pałacu, bo jestem tam teraz królem!

Maksim Mitrofanow

Klara podniosła młodzieńca z ziemi i powiedziała cichym głosem: 
– Drogi panie Droselmajer, pan jest dobry i łagodny, a w dodatku rządzi pan prześlicznym państwem, w którym mieszkają mili i weseli ludzie. Przyjmuję więc pana oświadczyny. 
W ten sposób Klara została narzeczoną pana Droselmajera. Po latach młodzieniec zajechał po nią, jak to się mówi, „złotą karetą zaprzężoną w srebrne konie”. Na weselu tańczyło dwadzieścia dwa tysiące figurek ozdobionych perłami i diamentami i Klara została królową krainy pełnej błyszczących lasów gwiazdkowych, przezroczystych pałaców marcepanowych, słowem, najpiękniejszych i najcudowniejszych rzeczy, które się widzi, jeśli się patrzeć umie.



KONIEC


Autor: Ernest Teodor Amadeus Hoffmann

Przekład: Józef Kramszyk 


"Dziadek do orzechów":

cz. 2 - Podarunki
cz. 3 - Wychowanek
cz.4 - Cuda
cz. 5 - Bitwa
cz. 6 -  Choroba
cz. 11 - Zwycięstwo
cz. 12 - Królestwo Lalek
cz. 13 - Stolica
cz. 14 - Zakończenie


Scott Gustafson


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)