wtorek, 1 stycznia 2019

Dziadek do orzechów - cz. 7 - Bajka o twardym orzechu

Bajka o twardym orzechu
cz. 7

bajka niemiecka 



Matka Pirlipaty była żoną króla, a więc była królową, Pirlipata zaś już w chwili przyjścia na świat – księżniczką. Król nie posiadał się z radości, patrząc na małą córeczkę w kołysce, wykrzykiwał wesoło, tańczył, skakał na jednej nodze, wołając raz po raz: 

– Hura! Czy widział kto kiedy ładniejsze dziecko niż moja Pirlipatka?! 

A wszyscy ministrowie, generałowie, prezydenci i oficerowie sztabu skakali za królem na jednej nodze i wołali głośno: 
– Nie, nigdy! 

Nika Goltz

Istotnie, nie można zaprzeczyć, że odkąd świat światem, nigdy jeszcze nie urodziło się dziecko tak piękne, jak księżniczka Pirlipata. Twarzyczka jej była jak gdyby utkana z płatków lilii i róży, oczki błyszczały jak lazur, a śliczne loki wiły się złotymi puklami wokół jej główki. Ponadto Pirlipata przyniosła na świat dwa rzędy perłowych ząbków, którymi już dwie godziny po urodzeniu ugryzła w palec kanclerza, kiedy chciał się jej przyjrzeć z bliska.
– O rety! – krzyknął kanclerz. 
Inni twierdzą, że krzyknął: „Oj, oj!” – głosy w tej sprawie są do dziś dnia podzielone. 
Dość, że Pirlipata rzeczywiście ugryzła kanclerza w palec, a zachwyceni dworzanie przekonali się, że mała Pirlipata ma również spryt i rozum.

Mark Herld
Tak więc wszyscy byli szczęśliwi, tylko królowa zdradzała obawę i niepokój, a nikt nie wiedział dlaczego. Szczególną uwagę zwrócił fakt, że kazała nadzwyczaj starannie pilnować kołyski Pirlipaty. W drzwiach ustawiona była straż, dwie niańki miały siedzieć przy samej kołysce, a sześć innych dzień i noc nie opuszczać pokoju. A już zupełnym głupstwem, którego nikt nie mógł pojąć, było to, że każda z sześciu nianiek musiała trzymać na kolanach kota i głaskać go przez całą noc bez przerwy, żeby nie przestawał mruczeć. Wy, drogie dzieci, na pewno nie wiecie, dlaczego matka Pirlipaty zastosowała te wszystkie środki ostrożności, ale ja wiem i zaraz wam opowiem. 

Mark Herld

Zdarzyło się kiedyś, że na dworze ojca Pirlipaty zebrało się wielu królów i książąt; przyjęcie było wspaniałe. Urządzono wiele zabaw rycerskich, grano komedie i tańczono. Król chciał pokazać, że nie brak mu srebra ani złota, i sięgnął głęboko do skarbca królewskiego, żeby czymś niezwykłym olśnić swoich gości. Nadworny astronom właśnie wyczytał w gwiazdach, że nadeszła odpowiednia pora na święto kiełbasy.

Scott Gustafson

Król zarządził rozpoczęcie uroczystości, wsiadł do powozu i zaprosił osobiście wszystkich królów i książąt, ale tylko na łyżkę zupy, chciał bowiem zaskoczyć ich niespodzianką, którą im przygotował. 
A do królowej odezwał się przyjaźnie: 
– Wiesz przecież, moje kochanie, jak ja bardzo lubię kiełbasę! 
Królowa zrozumiała, co król chciał przez to powiedzieć; znaczyło to, że miała sama, jak już nieraz bywało, zająć się sporządzaniem kiełbas. Główny skarbnik musiał natychmiast wydać do kuchni ogromny złoty kocioł do kiełbas i srebrne garnki. Rozpalono wielki ogień drzewem sandałowym, królowa opasała się swoim kuchennym fartuchem z adamaszku i wkrótce już unosiła się z kotła słodka woń gotowanej kiełbasy. Ten cudowny zapach dotarł aż do sali, w której obradowali królowie; król, owładnięty zachwytem, nie umiał zachować zimnej krwi. 
– Przepraszam, panowie! – zawołał. 
Pobiegł szybko do kuchni, uścisnął królową, zamieszał w kotle swoim złotym berłem i wrócił uspokojony do sali obrad.
 
Artus Scheiner
Właśnie nadeszła najważniejsza chwila, kiedy słoninę miano pokrajać w kostki, żeby ją potem przysmażyć na srebrnym ruszcie. Damy dworu odstąpiły na bok, bo królowa chciała własnoręcznie wykonać tę czynność: tak wielkie było jej poświęcenie i tak wielki szacunek dla królewskiego małżonka. 
Ale w chwili kiedy słonina zaczęła się smażyć, dał się słyszeć cichutki, piskliwy głosik: 
– Daj mi też, siostro, trochę słoninki! Ja także chciałabym ucztować, bo i ja jestem królową; daj mi troszeczkę słoniny! 

Scott Gustafson

Królowa wiedziała dobrze, że to był głos Mysibaby. Pani Mysibaba mieszkała już od wielu lat w pałacu królewskim. Twierdziła ona, że jest spokrewniona z rodziną królewską i że jest królową Mysiego Państwa; miała też pod piecem wspaniały dwór. Królowa była kobietą dobrą i miłosierną i chociaż nie chciała uznać Mysibaby za królową i za swoją siostrę, postanowiła jednak i ją poczęstować w dniu tak uroczystym. 
Dlatego też zawołała: 
– Chodź tu, moja droga pani Mysibabo, pozwalam ci połasować trochę słoninki! 
Mysibaba natychmiast wyskoczyła wesoło spod pieca i zręcznie małymi łapkami chwytała kawałki słoniny, które jej podawała królowa. 

Galina Dimirtiewa

Nagle jednak zaczęli wyskakiwać spod podłogi kumowie i kumy pani Mysibaby, ukazało się także jej siedmiu synów, wielkich łobuzów, i wszyscy zaczęli pożerać słoninę. Przerażona królowa nie mogła ich odpędzić. 

Nika Goltz

Na szczęście przybiegła główna dama dworu, której udało się wygonić natrętnych gości i uratować resztę słoniny. Zawołano nadwornego matematyka, który sprytnie rozdzielił te resztki na wszystkie kiełbasy. Zagrzmiały trąby i bębny; zgromadzeni królowie i książęta, wystrojeni odświętnie, zaczęli schodzić się na ucztę. Król przyjął ich z serdeczną gościnnością, jako pan tej ziemi, zajął pierwsze miejsce za stołem w koronie na głowie i z berłem w ręku. 
Już podczas spożywania kiełbas z wątróbek zauważono, że król bladł coraz bardziej i wznosił oczy ku niebu. Ciche westchnienia wyrywały się z jego piersi i zdawało się, że wielki ból szarpie jego serce. 

Roberto Innocenti

Kiedy zjawiły się kiszki, opadł z głośnym łkaniem na oparcie fotela, zakrył twarz rękami, wyrzekał i jęczał. Wszyscy porwali się na nogi, a nadworny medyk starał się na próżno pochwycić nieszczęsnego króla za puls. Wreszcie po zastosowaniu różnych silnych środków, jak palone pierze i inne podobne, król przyszedł trochę do siebie i wyrzekł ledwie dosłyszalnym szeptem: 

– Za mało słoniny! 
Jan Marcin Szancer



Zrozpaczona królowa rzuciła mu się do nóg i płacząc, wołała: 

– O mój nieszczęśliwy, o biedny królewski małżonku! Jak wielkie musisz znosić cierpienia! Tutaj u twoich nóg leży winna, ukarz ją surowo, ukarz! Ach, to Mysibaba z siedmioma synami, jej kumowie i kumy pożarli słoninę, a...

W tym miejscu królowa przechyliła się w tył, upadła i zemdlała. 

Król pełen gniewu zerwał się i zawołał głośno: 
– Najwyższa damo dworu, jakże to się stało?! 
Najwyższa dama dworu opowiedziała o wszystkim, czego była świadkiem, a król postanowił zemścić się na Mysibabie i na jej rodzinie, która wyjadła mu z kiełbas słoninę. 

Nika Goltz

Zwołano tajną radę dworu i postanowiono wytoczyć proces Mysibabie, ale ponieważ król obawiał się, że tymczasem Mysibaba pożre mu więcej jeszcze słoniny, cała sprawa powierzona została nadwornemu zegarmistrzowi. Człowiek ten, który, tak jak ja, nazywał się Krystian Eliasz Droselmajer, przyrzekł raz na zawsze wypędzić Mysibabę z pałacu za pomocą niezwykle mądrze obmyślonych środków. Istotnie wynalazł on małe, misterne maszynki, w których zawieszone były na nitce kawałki smażonej słoniny. Maszynki te ustawił dokoła mieszkania Mysibaby.

 
Nika Goltz

Mysibaba jednak była o wiele za mądra, żeby nie zrozumieć podstępu. Niestety, wszystkie jej przestrogi i napomnienia nie zdały się na nic: idąc za cudownym zapachem słoniny, siedmiu synów Mysibaby, a także jej kumowie i kumy, weszli do maszynek sporządzonych przez zegarmistrza, z chwilą jednak gdy chcieli złapać słoninę, kratka zapadła i spostrzegli, że są w więzieniu. Zaniesiono ich do kuchni i skazano na śmierć. Pani Mysibaba z garstką pozostałych opuściła to miejsce kaźni. Smutek, rozpacz i pragnienie zemsty napełniały jej serce. 

Adrienne Segur

Dwór nie posiadał się z radości, ale królowa była niespokojna, bo znała charakter Mysibaby i wiedziała dobrze, że pomści śmierć swoich synów i współbraci. Istotnie, pewnego dnia, właśnie w chwili gdy królowa sporządzała dla swojego królewskiego małżonka siekankę z płucek cielęcych, którą bardzo lubił, ukazała się Mysibaba i odezwała się: 
– Moi synowie, moi kumowie i kumy nie żyją! Uważaj, królowo, żeby królowa myszy nie zagryzła ci twojej księżniczki, uważaj dobrze! 
To powiedziawszy, znikła i nie pokazała się więcej, a królowa była tak przerażona, że upuściła siekankę do ognia; w ten sposób już po raz drugi Mysibaba zepsuła królowi ulubione danie, toteż gniewał się bardzo. 

Denis Gordeev

– Ale dosyć na dzisiaj – rzekł ojciec chrzestny – dokończę wam kiedy indziej.
Klara, którą historia ta bardzo zainteresowała i nasunęła różne domysły, prosiła ojca chrzestnego, żeby opowiadał dalej, ale on nie dał się namówić, tylko wstał i powiedział: 
– Co za dużo, to niezdrowo! Dalszy ciąg jutro. 
Kiedy sędzia chciał już opuścić pokój, Fred zapytał go: 
– Powiedz mi, ojcze chrzestny, czy to rzeczywiście prawda, że tyś wynalazł pułapki na myszy? 

Nika Goltz

– Jak można zadawać takie głupie pytania! – zawołała matka, ale ojciec chrzestny uśmiechnął się tajemniczo i odparł: 
– Jestem przecież świetnym zegarmistrzem, jakże możecie myśleć, że nie umiałbym zrobić pułapki na myszy? - przejdź do cz. 8 - Dalszy ciąg bajki o twardym orzechu

Autor: Ernest Teodor Amadeus Hoffmann 
Przekład: Józef Kramszyk 

"Dziadek do orzechów":

cz. 2 - Podarunki
cz. 3 - Wychowanek
cz.4 - Cuda
cz. 5 - Bitwa
cz. 6 -  Choroba
cz. 11 - Zwycięstwo
cz. 12 - Królestwo Lalek
cz. 13 - Stolica
cz. 14 - Zakończenie

Scott Gustafson

Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)