Dalszy ciąg bajki o twardym orzechu
cz. 8
bajka niemiecka
– Teraz już wiecie, drogie dzieci – zaczął ojciec chrzestny następnego wieczoru – teraz już wiecie, dlaczego królowa tak bacznie kazała pilnować uroczej księżniczki Pirlipaty. Czyż nie miała słuszności, obawiając się, że Mysibaba spełni swoją groźbę, że powróci i na śmierć zagryzie księżniczkę? Pułapki sporządzone przez zegarmistrza nie zdały się na nic, gdyż Mysibaba była mądra i przebiegła, a nadworny astronom, który był zarazem tajnym wróżbitą i astrologiem, orzekł, że jedynie rodzina kota Mruka może nie dopuścić Mysibaby do kołyski.
Dlatego też kazano każdej z nianiek trzymać na kolanach jednego potomka tej rodziny i delikatnym głaskaniem uprzyjemniać ciężką służbę kotom, które piastowały w państwie godność tajnych radców.
Dlatego też kazano każdej z nianiek trzymać na kolanach jednego potomka tej rodziny i delikatnym głaskaniem uprzyjemniać ciężką służbę kotom, które piastowały w państwie godność tajnych radców.
Raz o północy jedna z głównych dozorczyń zbudziła się nagle. Wszystko wokół pogrążone było w głębokim śnie, grobowej ciszy nie przerywało nawet mruczenie kotów i słychać było tylko cichutkie stukanie kornika.
Jan Marcin Szncer |
– Żyje, dzięki Bogu! – zawołały niańki, ale jakież było ich przerażenie, gdy spojrzały na księżniczkę, która jeszcze wczoraj była tak delikatną i śliczną dzieciną!
Zamiast zgrabnej główki z jasnymi lokami i białoróżową twarzyczką miała wielką bezkształtną głowę, osadzoną na drobniutkim, pokręconym tułowiu; błękitne oczki stały się zielone, wypukłe i pozbawione wszelkiego wyrazu, a usta wydłużyły się i sięgały od ucha do ucha.
Królowa traciła zmysły z żalu i rozpaczy, a gabinet królewski musiano wytapetować watą, bo król raz po raz walił głową o ścianę, jęcząc rozdzierającym głosem:
– Jestem najnieszczęśliwszym z monarchów!
Właściwie król sam był sobie winien, gdyż lepiej było zjeść kiełbasę bez słoniny, a Mysibabę i jej rodzinę zostawić spokojnie pod piecem; ale królewski ojciec Pirlipaty nie myślał o tym wcale, tylko przypisywał całą winę zegarmistrzowi i sztukmistrzowi, Krystianowi Eliaszowi Droselmajerowi, rodem z Norymbergi.
Dlatego też wydał następujący rozkaz: nadworny zegarmistrz ma w ciągu czterech tygodni przywrócić księżniczkę Pirlipatę do dawnego stanu albo przynajmniej wskazać pewny i niezawodny środek, za pomocą którego dałoby się tego dokonać. W przeciwnym razie zginie nędzną śmiercią pod toporem kata. Zegarmistrz przeląkł się bardzo, ale ufając swojej sztuce i swemu szczęściu, przystąpił natychmiast do pierwszej czynności, która wydawała mu się konieczna. Oto rozebrał Pirlipatę na drobne kawałeczki, odśrubował jej rączki i nóżki. Po dokonaniu tych zabiegów orzekł, że księżniczka będzie z wiekiem coraz bardziej potworna. Zegarmistrz był zupełnie bezradny. Złożył Pirlipatę z powrotem i siedząc u jej kołyski, której nie wolno mu było opuszczać, pogrążył się w czarnych myślach.
Pewnej środy, gdy rozpoczął się już czwarty tydzień tego czuwania, król, spojrzawszy na zegarmistrza gniewnym wzrokiem, pogroził mu berłem i zawołał:
– Krystianie Eliaszu Droselmajer, jeżeli nie wyleczysz księżniczki, umrzesz!
Zegarmistrz zaczął głośno płakać, a księżniczka wesoło gryzła orzechy. Wówczas dopiero spostrzegł, że Pirlipata niezwykle lubi orzechy i że przyszła na świat z ząbkami. Rzeczywiście, natychmiast po zmianie postaci zaczęła krzyczeć i krzyczała tak długo, dopóki nie wpadł jej orzech do ręki; wtedy rozgryzała go, zjadała jądro i uspokajała się natychmiast.
– Widzę wrota wiodące do tajemnicy! Zastukam i otworzą się! – zawołał nagle zegarmistrz.
Poprosił zaraz o pozwolenie rozmowy z nadwornym astronomem. Gdy zaprowadzono go do niego pod silną eskortą, obaj ze łzami w oczach padli sobie w objęcia, bo żyli w serdecznej przyjaźni. Potem zamknęli się w tajemnym gabinecie i przejrzeli mnóstwo książek traktujących o tajemniczych rzeczach. Nadeszła noc, nadworny astronom długo śledził gwiazdy i przy pomocy Krystiana Eliasza Droselmajera, który i na tej sztuce znał się doskonale, przepowiedział przyszłość księżniczki Pirlipaty.
Trudna to była praca, ale wreszcie – o, wielka radości! – wyczytał wyraźnie, że księżniczka Pirlipata, ażeby zrzucić czary i powrócić do dawnej, pięknej postaci, powinna zjeść słodkie jądro orzecha Krakatuka. Orzech Krakatuka miał tak twardą skorupę, że czterdziestofuntowa armata mogła po nim przejechać, nie rozbijając go. Ów „twardy orzech do zgryzienia” miał być w obecności księżniczki rozgryziony przez mężczyznę, który nigdy się nie golił i nie nosił butów, a jądro miało jej być podane przez niego z zamkniętymi oczami. Dopiero po wykonaniu siedmiu kroków w tył bez jednego potknięcia wolno mu będzie otworzyć oczy. Trzy dni i trzy noce bez przerwy pracował Krystian Eliasz Droselmajer razem z astronomem. Nadeszła sobota i król spożywał właśnie obiad, siedząc za stołem, kiedy nagle zegarmistrz, który miał być ścięty w niedzielę z samego rana, przybiegł wesoły i szczęśliwy i oznajmił królowi, że istnieje środek, który przywróci Pirlipacie utraconą urodę.
Uradowany król uściskał go mocno i obiecał pałasz diamentowy, cztery ordery i dwa odświętne tużurki.
– Zaraz po obiedzie – dodał uprzejmie – weźmiemy się do roboty. Postaraj się, kochany zegarmistrzu, żeby ten niegolony młody człowiek był tu pod ręką z orzechem Krakatuka; nie daj mu przedtem pić wina, żeby się nie potknął, robiąc jak rak siedem kroków w tył. Potem może pić sobie do woli!
Zegarmistrz zaniepokoił się bardzo przemową królewską i odrzekł, nie bez wahania i lęku, że wprawdzie sposób został znaleziony, ale orzecha Krakatuka i młodego człowieka, który ma go rozgryźć, trzeba dopiero szukać i że jest bardzo niepewne, czy orzech i Dziadka do Orzechów w ogóle uda się znaleźć.
Król, pałając gniewem, jął wywijać berłem nad ukoronowaną głową i ryknął jak lew:
Na szczęście dla zegarmistrza, znajdującego się w tak wielkich opałach, król był w dobrym humorze, bo bardzo mu tego dnia smakowało jedzenie; przychylił więc łaskawie ucha do próśb królowej, która wzruszona wielce losem zegarmistrza wspaniałomyślnie wstawiła się za nim. Zegarmistrz zdobył się więc na odwagę i tłumaczył królowi, że dał już odpowiedź na pytanie, w jaki sposób można wyleczyć księżniczkę, a tym samym uratował swe życie. Król nazwał to głupim wykrętem i zawracaniem głowy, ale po wypiciu kieliszka gorzkiej wódki wydał rozkaz, żeby zegarmistrz wraz z astronomem natychmiast ruszyli w drogę i nie ważyli się wrócić bez orzecha Krakatuka w kieszeni.
– Młodzieniec, który rozgryzie orzech – twierdziła królowa – znajdzie się na pewno, jeśli kilkakrotnie ukaże się ogłoszenie w pismach krajowych i zagranicznych…
Sędzia urwał i obiecał, że skończy opowiadanie następnego wieczoru. - przejdź do cz. 9 - Koniec bajki o twardym orzechu
Autor: Ernest Teodor Amadeus Hoffmann
Przekład: Józef Kramszyk
"Dziadek do orzechów":
cz. 1 - Wieczór wigilijny
cz. 2 - Podarunki
cz. 3 - Wychowanek
cz.4 - Cuda
cz. 5 - Bitwa
cz. 6 - Choroba
cz. 7 - Bajka o twardym orzechu
cz. 9 - Koniec bajki o twardym orzechu
cz. 10 - Wuj i siostrzeniec
cz. 11 - Zwycięstwo
cz. 12 - Królestwo Lalek
cz. 13 - Stolica
cz. 14 - Zakończenie
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek, a także inne bajki europejskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)