piątek, 5 kwietnia 2019

"Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka", tom III - Jak wróbelek niebożę, siadł na wentylatorze - (przygoda 4)

Jak wróbelek niebożę, siadł na wentylatorze
bajka wierszowana polska

Czas pogodny, więc w niedzielę zwiedzał miasto Elemelek. 
Przed kawiarnią, na tarasie, sporo ludzi jest w tym czasie. 
Nieraz ziarnko cukru zleci lub okruszek rzucą dzieci.

Gdy poskaczesz przy stolikach, głód natrętny szybko znika. 

W głębi widać sklep. Za ladą coś sprzedają, w paczki kładą. 
Pięknie pachnie... Są pierniki, ciasta, różne smakołyki. 
Elemelek próg przekroczył, w lewo, w prawo zwraca oczy, 
tu podfrunął, tam podreptał, mało go ktoś nie rozdeptał. 
— Gdzieś wysoko siądę, z boku, bo zaduszą mnie w tym tłoku! 
Oto widzi dziurę w murze i dziwnego coś w tej dziurze: 
niby wielka koniczyna czterolistna. Nie nowina, 
że to dobry znak, szczęśliwy. Ptaszek więc niefrasobliwy 
na tym liściu metalowym siadł wygodnie. Kłopot z głowy! 
Teraz można tu bezpiecznie siedzieć sobie, choćby wiecznie. 
Elemelku, ech, niebożę: siadłeś na wentylatorze! 
No i już za chwilę małą coś dmuchnęło, zabrzęczało, 
koniczyny cztery listki poruszyły się ze świstem, 
zatoczyły koło wielkie razem z ptaszkiem Elemelkiem, 
ptak wyleciał niczym z procy, chciał zawołać: „Och, pomocy!” 
Lecz nie zdążył. Z wielką siłą rymnął w coś, co pachnie miło. 
A w cukierni rojno, gwarno, ludzie się do ciastek garną; 
z boku, w pudłach tekturowych, uchylonych do połowy, 
stoją torty zamówione. Nikt nie spojrzał w tamtą stronę 
i nie widział, że gdzieś z góry spadł kłębuszek szarobury. 
Elemelek ze zdziwieniem patrzy: czy to klomb, czy wieniec? 
Piramidka owocowa (w niej, jak w gniazdku, ptak się schował), 
dalej krąg brązowy, gładki, a na brzegu różne kwiatki, 
jakieś dziwne zawijasy i orzeszki, i frykasy... 


Wtem usłyszał lekki, prędki krok panienki, ekspedientki.
Wróbel w pióra kryje głowę: jak się wymknąć tej sklepowej? 
Lecz panienka owa miła bardzo dzisiaj się spieszyła: nie spojrzała, 
pudło wzięła i przykrywką je zamknęła. 
Nie opiszę, nie opowiem, co z pokrywką tą na głowie 
przeżył biedny Elemelek w ciemnym pudle w tę niedzielę. 
Ile wstrząsów i przechyleń, i kołysań różnych ile, 
przy tym duszno tak, u licha, że wprost nie ma czym oddychać! 
Odbył podróż dość daleką. Wreszcie z pudła zdjęto wieko. 
Tort, poprzednio zamówiony, mąż dziś przyniósł dla swej żony. 
Są też goście tej niedzieli. Gdy spojrzeli — oniemieli. 
Czy to żart, czy moda taka? Wśród owoców — głowa ptaka! 
— Ptaszek żywy, proszę pana? Może główka jest wypchana? 
Nachylone twarze, oczy... Struchlał wróbel, ćwierknął, skoczył. 
Krzyk się podniósł w różnych tonach. Kulka szara, oblepiona 
tu okruchem, tam owocem, nagle skrzydłem zatrzepoce 
widząc okno uchylone i odfruwa w tamtą stronę. 
— Jakie szczęście! Ach, swoboda! Widok drzewa sił mi dodał. 
Na gałęzi siądę sobie i z tych ozdób się oskrobię. 
Nie trudźże się, Elemelku! Bo już inni z chęcią wielką, 
z przyjemnością i ochotą piórka twoje czyszczą oto. 
Miły stryjek Hulajdusza krótkim dziobem żwawo rusza. 
Jego żona Hulajnoga i córeczka Olaboga 
wróbelkowe skubią nóżki i zdziobują z nich okruszki. 
Trafi się też w szarych piórkach i pomarańczowa skórka! 
— Ale świetne! Mniam! Pyszności! Pięknie kuzyn nas ugościł! 

Może by tak co niedzielę? 
— Nie, dziękuję! — rzekł wróbelek. 



Autor: Hanna Łochocka 

Ilustracje: Zbigniew Witwicki 


Czwarte opowiadanie z cyklu drugiego: 

"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele". 


Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 1972 rok


Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)