Elemelek i precelek
bajka wierszowana polska
Raz wróbelek Elemelek miał ochotę na precelek: w kształt ósemki zakręcony, drobnym maczkiem przyczerniony. Lecz gdzie znaleźć przedmiot taki? Nie sprzedają precli ptaki! Cała ptasia rzesza wielka nie potrafi piec precelka...
— Do miasteczka się wybiorę, jarmark jest tam w każdy wtorek; a gdy jarmark się odbywa, nie zabraknie też pieczywa.
Oto stragan jest niewielki, na nim strucle i precelki. Ale jak ten przysmak dostać? Sprawa to nie taka prosta: trudno ptaszkom o gotówkę!
Elemelek skłania główkę, strzela jednym, drugim okiem, potem się okręca bokiem, rozpościera skrzydła oba...
Tak kupcowej się spodobał, że rzuciła mu precelek.
— Macie, wróble, na wesele!
Hej, to gratka jest nie lada! Elemelek głowę wkłada w precelkową krągłą dziurę i chce z preclem frunąć w górę. Lecz ktoś inny w tejże chwili z drugiej dziurki się wychylił.
Jakiś wróblik szary, mały, też łakomy, też zgłodniały trzepiąc skrzydłem cienko wrzaśnie:
— To mój precel!
— A mój właśnie!
— Ja już przedtem tu czekałem!
— Ja na własność go dostałem!
— Zmykaj stąd, ty nic dobrego!
— Zabierz głowę!
— Jeszcze czego!
— Precz, rabusiu, łakomczuchu!
— Precz, brzydalu, karaluchu!
Z tej ósemki precelkowej sterczą dzioby dwa, dwie głowy: każdy dziobek ćwierka, krzyczy, każdy ptak się rozindyczył.
Ludzie stają przy straganie, rozbawieni niesłychanie; śmiechy słychać i okrzyki:
— Ot, zadziorne koguciki! Jak się to kotłują w piachu!
Napędzono wróblom strachu i czmychnęły w inną stronę, wciąż precelkiem połączone, by siąść wreszcie gdzieś na sośnie, dysząc ciężko i żałośnie. Dzięcioł wyjrzał zza gałęzi.
— To mój precel!
— A mój właśnie!
— Ja już przedtem tu czekałem!
— Ja na własność go dostałem!
— Zmykaj stąd, ty nic dobrego!
— Zabierz głowę!
— Jeszcze czego!
— Precz, rabusiu, łakomczuchu!
— Precz, brzydalu, karaluchu!
Z tej ósemki precelkowej sterczą dzioby dwa, dwie głowy: każdy dziobek ćwierka, krzyczy, każdy ptak się rozindyczył.
Ludzie stają przy straganie, rozbawieni niesłychanie; śmiechy słychać i okrzyki:
— Ot, zadziorne koguciki! Jak się to kotłują w piachu!
Napędzono wróblom strachu i czmychnęły w inną stronę, wciąż precelkiem połączone, by siąść wreszcie gdzieś na sośnie, dysząc ciężko i żałośnie. Dzięcioł wyjrzał zza gałęzi.
— Dobrze panom w tej uwięzi? Jeśli chcecie, to rozkuję.
— Tak, tak! Niech pan popróbuje.
Dzięcioł ma naturę zacną. Pacnął lekko, mocniej pacnął, pacnął trzeci raz niezgorzej i wpół przeciął im obrożę. Już na obu kawalerach nie ósemka, ale zera.
Znad dwóch kółek, znad dwóch zerekdo wróbelka rzekł wróbelek:
— Straciliśmy obaj głowy w tej rozprawie precelkowej i wynikła ptasia draka.
— Właśnie! Nieprzyjemność taka! Lepsza zgoda!
— Koniec z hecą!
— Wstyd mi, żem się uniósł nieco...
— Przyjmij pan wyrazy żalu, że nazwałem cię „karaluch".
Potem zjadły oba koła, zaprosiwszy też dzięcioła. Każdy grzecznie precel zjadał: nie swój własny, lecz — z sąsiada...
Autor: Hanna Łochocka
Ilustracje: Zbigniew Witwicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)