wtorek, 2 kwietnia 2019

"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele", tom II - O czereśniach, o straszku i o pewnym Łukaszku - (przygoda 6)

O czereśniach, o straszku i o pewnym Łukaszku 
bajka wierszowana polska 

Elemelek koło płotka dwie zielone żabki spotkał. 
- Dokądże to, mości panie? 
- Chciałbym smaczne zjeść śniadanie, a że w sadzie są czereśnie... 
- Na czereśnie nie za wcześnie?
- Nie. Podobno już dojrzały. Jest to owoc doskonały, no więc... 
- A czy się nie boisz? W sadzie strach na wróble stoi, 
Wiesz? Z konopi ma czuprynę i ogromnie groźną minę. 
Kij też w ręku trzyma wielki, żeby straszyć nim wróbelki. 
Elemelek machnął łapką. 
- Strach na wróble? Droga żabko! 
Już na strachy, mówię szczerze, nikt mnie więcej nie nabierze. 
Ot, stał kogut raz na dachu. Hej, napędził on mi strachu! 
No i po cóż były strachy, skoro to był kurek z blachy? 
Do widzenia, miłe panie! Lecę na owocobranie… 
Oto sad jest. Wśród zieleni mnóstwo kulek się rumieni. 
Jakie piękne! A przez liście widać stracha, rzeczywiście.
Odwrócony stoi bokiem, czapa zwisa mu nad okiem, 
strzępy wiszą u rękawa, w strzępach też nogawka prawa, 
konopiastą ma czuprynę i zapewne groźną minę... 
Elemelek dziś na stracha nie uważa. Skrzydłem macha, 
na gałązce zręcznie siada, czereśniami się objada.
Tę uskubał, tę napoczął, do tej zabrał się ochoczo,
oczy przymknął jakby we śnie...
- Ach, czereśnie! Ach, czereśnie!


Jaki kolor i kształt jaki! To docenią tylko ptaki. 
Jaki smak, jakie zapachy! Co mi też tam wszystkie strachy!
Zerknął. Ej, czy aby nie śni?... Utkwił w gardle kęs czereśni,
w którym pestka, twarde licho, przyczaiła się gdzieś cicho.
Elemelek dziób otwarty trzyma.
- Gwałtu! To nie żarty! Czy to czary? Czy to dziwy?
Strach się rusza. Strach jest żywy...!
Czapa drga na głowie stracha, a strach tyką w ręku macha.
Strząsa owoc tyka wielka - a nuż strząśnie Elemelka?
- Na co czekać? Nogi za pas! Tutaj strach mnie może złapać.
Ptaszek chrząknął, prychnął, westchnął,
po czym z tkwiącą w gardle pestką poszybował w las przez pole. 
- Ratujże mnie, kh... dzięciole, 
bo mi pestka ...kh... niemiła kością w gardle ...kh... utkwiła! 
Dzięcioł znanym jest doktorem. Leczy przecież drzewa chore: 
tu ostuka, tam opuka, bo korników w korze szuka.
Wróbel rozwarł dziób szeroko, dzięcioł zaś przybliżył oko
— oko krągłe niby gała, i powiedział: 
- Mów: a-a-a... 
- A-a... a-a... -wróblik stęka. 
Dzięcioł wsparł się na dwóch sękach,


dziób wysunął, ruszył szyją i - pliks! pestkę z gardła wyjął. 
Elemelek skrzydłem trzepie. 
- Ach, dziękuję! Już mi lepiej. Tylko serce jeszcze bije: 
strach, strach ożył! Chodzi! Żyje! 
- Czy możliwe? - rzecze wrona. -Muszę o tym się przekonać. 
Poleć ze mną w sad z powrotem, ukryjemy się za płotem. 
Elemelek, szczerze powiem, jest ciekawski, co się zowie!
Więc poleciał. Ej, nie straszka zobaczyli, lecz Łukaszka! 
Rozczochraną ma czuprynę, nos umazał jakimś płynem, 
strzępy wiszą u rękawa, w strzępach cała kieszeń prawa, 
nogi brudne, czarne ręce, a we włosach sto lub więcej 
różnych śmieci: słoma, liście... To strach, strach najoczywiściej! 
Takim brudnym być jak Łukasz to doprawdy wielka sztuka. 
Kiedy wejdzie między krzaki, może straszyć wszystkie ptaki.
- Dziwne rzeczy! - rzekł wróbelek. -Strachu się najadłem wiele
i jeść mi się odechciało, choć czereśni tu niemało.
Lepiej skromne jeść obiady, niż objadać cudze sady.
Ot, poskaczę po podwórkach: ziarno jakieś da mi kurka.


Autor: Hanna Łochocka 
Ilustracje: Zbigniew Witwicki 

Szóste opowiadanie z cyklu drugiego: 
"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)