Telemelefonik
bajka wierszowana polska
Umówiły się pająki w polu, w lesie i wśród łąki,
że pajęczą nitką złotą okolicę w krąg oplotą.
Wnet po tej pajęczej sieci, cienki głosik w dal poleci.
A słuchawki z trawy giętkiej, gdy się splecie umiejętnie
i założy leśne dzwonki z głosikami jak skowronki,
to maleńki telefonik w każdym domu może dzwonić.
Choć pająkom całe lato trzeba muchy dawać za to
lub komary albo trzmiele, nie ma z tym zachodu wiele:
złapać muchę - lekka praca, a telefon się opłaca.
Sroka, dzięcioł, kos, gawrony - wszyscy mają telefony.
Myszka długo się wahała, lecz się w końcu skusić dała.
Elemelek myśli sobie: „Chyba i ja też tak zrobię...
Interesów mam bez liku w lesie, w polu, w zagajniku;
zamiast latać, pióra zdzierać, można z domu dzwonić teraz”.
Podniósł listek na polanie i napisał wnet podanie:
„Niech centrala się postara, abym szybko mógł aparat
mieć Telemelefoniczny, bo to wymysł jest praktyczny,
a ja spraw pilnych mam wiele. Z poważaniem Elemelek”
Elemelka wszyscy znają. Więc pająki, nie zwlekając,
podpisały mu podanie bez kolejki, na kolanie
i odbiły łapek osiem umaczanych w rannej rosie
jako pieczęć. Już nazajutrz wre robota w cichym gaju.
Jest słuchawka jak cacuszko, tylko przytknąć do niej uszko;
leśny dzwonek fiołkowy do dzwonienia jest gotowy.
-Mam aparat założony! Mogę dzwonić stąd do wrony!
Nie, do myszki, aż na pole, najpierw się odezwać wolę.
Numer? Kąkol-mak-3 kłosy. Lecz cóż to za dziwne głosy?
Jakieś bzyki i buczenie... Uszkodzone połączenie?...
Tak, z pewnością. Trudna rada! Więc ze sroczką dziś pogadam.
Jaki to tam numer będzie? 4 listki - 2 żołędzie.
- Halo! Bzyk... Czy to... bzyk... sroka?
- Kwoka? Bzzz... Ja jestem kwoka?
- Ach, nie... zzyg... Proszę... zzyg... słuchać!
- To pan głuchy! Ja nie głucha! Kto to mówi?
- ...bzz... bzz... melek.
- Bzybzymelek? To za wiele!
Ktoś się ze mnie zakpić stara. Proszę się wyłączyć zaraz!
I już sroczka, kuma miła, swą słuchawkę odłożyła.
Ot, masz teraz, babo, placek!
- Przecież abonament płacę:
raz na tydzień cztery muchy. A telefon na pół głuchy:
coś w nim brzęczy, coś w nim bzyka... Trzeba by tu mechanika.
Elemelek się rozżalił i zadzwonił do centrali:
- Co ja... zzy... bzzy... zrobię teraz?
- Przysyłamy ...zbzz... montera.
Monter, wielki pająk-krzyżak, rzeczywiście już się zbliża.
Sprawdził przewód i słuchawkę, potem wszedł w soczystą trawkę,
w której, skryty do połowy, rośnie dzwonek fiołkowy.
Poruszyła się łodyga, zawarczało coś jak fryga,
po czym z kwiatka się powoli bąk kosmaty wygramolił,
kwietnym sokiem objedzony... Ot - aparat naprawiony!
- Ach tak? Więc te tony głuche, co brzęczały nam nad uchem,
on wydawał - bąk, bączysko! Teraz już rozumiem wszystko!
- Zzzum! - bąk odrzekł, spojrzał krzywo i gdzieś zniknął za pokrzywą.
No i odtąd, panie bracie, nic nie brzęczy w aparacie.
Czy po lesie, czy z centrali jasno głosy płyną z dali
wzdłuż pajęczych srebrnych drutów, dzwonek działa bez zarzutu.
Elemelek już od rana dzwoni często do bociana,
z zajączkami godzinami gada, mówiąc między nami,
także z wroną i z bekasem. A jeśli się nudzi czasem,
przez telefon pyta sowę:
- Czy są ptasie plotki nowe?...
Autor: Hanna Łochocka
Ilustracje: Zbigniew Witwicki
Czwarte opowiadanie z cyklu drugiego:
"Wróbelek Elemelek i jego przyjaciele".
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 1962 rok |
Przeczytaj pozostałe przygody Elemelka:
Przeczytaj też bajki z innych zakątków świata w zakładce:
Alfabetyczny spis treści wszystkich bajek oraz inne bajki z cyklu Książeczki z PRL-u.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Osobom spamującym, próbującym reklamować w komentarzach inne strony- podziękuję i ich komentarze będą usuwane.
Pozostałym, bardzo dziękuję za wyrażenie swojej opinii i zapraszam ponownie:)